Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Witam wszystkich walczących tu z kilogramami, przyzwyczajeniami i ....samymi sobą I witam siebie, nieustannie gotową na zmiany, wyrzeczenia i sukcesy. Uzależniona od roweru, wciąż przesuwam granice, więcej km, mniej wrażliwości na deszcz czy śnieg, jeżdżę wszędzie, nie pogardzę nawet indoor cycling. Nie biegam - nie lubię, ale zajęcia w klubie typu interwał, TBC uwielbiam. Siłownia - hmm, uczucia embiwalentne, inaczej nazwać tego nie umiem, nie lubię ale doceniam efekty i zmuszam się.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 262542
Komentarzy: 11061
Założony: 21 lutego 2012
Ostatni wpis: 21 kwietnia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
beaataa

kobieta, 60 lat, Warszawa

170 cm, 54.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

21 kwietnia 2025 , Komentarze (12)

Rano dłuższą rowerową trasa - 33 km.

Po śniadaniu czyli tak o 14 😉, pakowanie kajaków na auto (na górę wstawia S., ja wspinam się po kole, błotniku i masce i zapinam taśmy) sprzętu do środka i w drogę. 

Niedaleko, po drugiej stronie Narwi jest mała rzeczka, prowadząca do miejscowych "jezior" - pozostałości po kopalni piasku. Potem rzeczka dopływa z powrotem do Narwi, kilka km powyżej.

Trzeba uważać z poziomem wody, jak za mało, rzeczki nie ma. Teraz był średni = piękne, szerokie odcinki, czaple, żurowie, wielki drzewa + zupełnie zarośniętą bagienne odcinki. Tam trzeba było jakoś wysiąść, wciągnąć kajaki pilnując jednocześnie, żeby crocksy nie zostały w mule. Ciągnąć je po jakiś chaszczach, pokrzywach, czy moczarach, uważać na druty kolczaste. Nie dac się za bardzo pokrzywom (tu klęskę poniosłam, wywalilam sie w na nie gołymi plecami). Gdzie się dało, zwodować kajaki i spokojnie podziwiać jak pięknie dookoła. Tak dobre kilka razy, ponad dwie godziny. Wielkie czyste stawy z białym piaskiem na brzegach - jaka to radość była dopłynać do nich!!! Była kąpiel (ja, S. temperatura wody nie zachęciła), było coś na ząb, banany i bananowiec. I spokojne km Narwi o zachodzie słońca. Na koniec powtórka procesu pakowania kajaków na auto. 

Świetny dzień !!😜

20 kwietnia 2025 , Komentarze (9)

Sobota:

śniadanie (po 28 km przepedałowanych po lesie I zachaczeniu o rynek w Długosiodle)

pół butelki soku zostało  na niedzielę, ale wymyśliliśmy kajaki, więc sok zostanie nietknięty, za duże ryzyko😉

Obiad: kasza gryczana, 8 fasolek, sądzone jajko, kiełki, leczo, cykoria i kalafior. Kalafior, bo S. kupił "młode" czyli malutkie ziemniaki I zsiadłe mleko, ale o koperku zapomnial. Ja wstąpiłam do sklepu po koperek i kalafior wpadł mi o oko. Oczywiście jest jeszcze za wcześnie i ani ziemniaki ani kalafior nie mają smaku😏

Na deser odżywka białkową z mielonymi ziarenkami lnu.

Potem, przed wycieczką nad Narew na zachód słońca - 20 km, banan, bananowiec(bez cukru, że zmielonymi płatkami owsianymi - pyszny😋). Kilka poduszkowców.

Przy ognisku, nie za ładnym, głównie patyki liście i igły i jakieś stare deseczki, dwa jabłka I kilka miętowych landrynek.

A przy odnowionym rynku w Długosiodle (zamiast wiaty, gdzie przepyszne pierogi się jadało, jest teraz żwirek, a na żwirku wielki kamień stoi) cztery wielkanocne wielkanocne zające szczerzą zęby w uśmiechu:

19 kwietnia 2025 , Komentarze (26)

Pięć dni tylko minęło, a wszystko zielone mocno i intensywnie. Konwalie jak igły zielone wystają na ponad 10 cm, kwitnie pigwowiec i po raz pierwszy tak ładnie, mirabelka 🤩

Wczoraj koniec korpopracy wcześniej, bo o 15, wyjechaliśmy zaraz, licząc, że przed korkami nam się uda. Na dwie stłuczki trafiliśmy i jedną naprawę więc takse bylo. Ale wysiadłam wcześniej i ostatnie 16 km przepedałowałam. W domku S. juz z zakupami, walczy z pompą, z ktorej znowu "woda uciekła". A dookoła zbierały się chmury. Coraz ciemniejsze, jak tu zwykle od strony Bugu na stronę Narwi się przesuwały, aż wreszcie błyski, grzmoty I mega ulewa = zamiast ogniska "Dojrzewanie" drugi już odcinek, oglądam ale marudzę. Po pierwsze, ten sposób kręcenia, wywołuje u mnie objawy choroby lokomocyjnej. A po drugie, wszystko takie jest tam proste, kawa na ławę, gruba linia narysowane. Jednoznaczne. 

13 kwietnia 2025 , Komentarze (7)

Jeszcze tydzień temu zmrożony śnieg padał na kwitnące drzewka:

wicher taki był, że połamał drzewo w którego dziupli mieszkały puszczyki 😮, a ja w lodowatej wodzie się moczyłam.

A w ten weekend lato prawie = pierwszy w tym sezonie wyjazd do lasu, na działkę 😁.

Było oczywiście sprawdzenie co tam nowego - niewiele, czy były myszy (nie było), a "nasze" bociany - tak są i to już dwa. Inne gniazda też zasiedlone, Żaby jeszcze nie zostały masowo rozsmarowane na asfalcie, w miejscu gdzie podczas godów przełażą z łąki do stawu, bo tam nikt się tym nie przejmuje. Nikt nie stawia tabliczek, żeby omijać ten odcinek, nikt nie łapie żab do wiaderka, żeby przenieść bezpiecznie przez ulicę, nie liczy przeniesionych i tych rozjechanych (te ostatnie zaznacza się kredą, żeby nie liczyć kilkakrotnie).

Widziałam dwie sarny, pięć białych czapli, całkowita nowość, polowały nad kanałkiem tuż przy polu i przy pasących się krowach, cztery polujące koty, wiewiórkę, i masę sójek. 

Zgrabiłam kopę igieł i patyków, ognisko miniaturowy wulkan przypominało i posiedzieć spokojnie przy nim się nie dało, tylko podkładaj i podkładaj.. 

S. jak co roku walczył z podłączaniem pompy.

Najeździłam się na rowerze, ledwo co tknęłam kupioną specjalnie na tą okazję książkę - The Vegetarian by Han Kang. Po raz kolejny nie obejrzeliśmy ostatniego odcinka Białego Lotosu.

Księżyc świecił tak, że drzewa jak w dzień cień rzucały. 

Zupełnie nie ma wiosennych wylewów, Narew płynie spokojnie swoim korytem, sucho jest okropnie.

Niedziela: morsowanie, 20 km rower - tylko tyle, bo zimno było przeokropnie

Poniedziałek: 20 km rower, spacer zamiast siłowni

Wtorek: 20 km rower

Środa: 20 km rower, 0,5h rozciąganie - bolała mnie cała zewnętrzna strona prawej nogi, niezbyt mocno, ale wyraźnie, nie wiem dlaczego🤔, uznałam że biorę chwilowy urlop od obciążeń

Czwartek: 24 km rower,

Piątek: 20 km rower, 0,5h siłownia (z noga już dobrze, nie wiem dlaczego🤔 ale cieszę się bardzo) wyjazd na działkę

Sobota - niedziela: 105 km rower

Kolejna, 3-cia już runda Sockmadness zaliczona - Itamaraty socks by Anna Zhuravleva, trochę za duże/długie wyszły, czeka mnie jeszcze przeróbka 😒

6 kwietnia 2025 , Komentarze (6)

Zakończony mocnym akcentem = lodowaty wiatr i woda. Na wodzie fale. Zmarzłam jak trzeba 🥶. Ale czas kończyć ta zabawę. Zielono jest, drzewa w parku kwitną, kwiatki dookoła, panowie z koła wędkarskiego czyszczą trzciny i krzaki z zimowych śmieci. Po zimie śladu nie ma. Od początku listopada właziłam do tej zimnej wody w każdą sobotę i niedzielę na 10-15 minut, trochę pływałam na koniec. Cała zimę jeździłam na rowerze. Nie chorowałam wcale👍

Niedziela: morsowanie, 47 km rower

Poniedziałek: 30 km rower 0,5h siłownia

Wtorek: 30 km rower 

Środa: 20 km rower, 05h siłownia

Czwartek: 20 km rower, 50 min. siłownia

Piątek: 20 km rower

Sobota: morsowanie, 47 km rower w bardzo dynamiczna pogodę = słońce i czarne chmury z których sypnęło zmrożonym śniegiem. I lodowaty wiatr.


29 marca 2025 , Komentarze (13)

Chattahoocheee skończyłam w środę w nocy, właściwie to już w czwartek, zrobiłam okropne nocne zdjęcia, wysłałam, zaliczone!

Ładne fotki były dopiero w sobotę, jak już światło było i po praniu wyschły.

S. zadowolony, pasują idealnie.

I teraz do końca przyszłego tygodnia laba 😀. 

Więc do innej roboty się zabrałam. 

Upiekłam chleb w kształcie mufinek, serduszek i biedronek, 2 kg piersi kurczaka dla S. zrobiłam ogromny gar vegeleczo (pół tego do zamrożenia). 

Zaprowadziłam rower do serwisu, odebrałam. Przednie koło coś nie do końca gładko się kręciło, zaprowadziłam rower do poprawki, odebrałam.

Załatwiłam recepte na euthyrox i skierowanie na badania - to akurat zawsze łatwo i szybko. Gorzej wybrać mi się na badania, nie mam tak za bardzo po drodze i wewnętrzny leń zawsze protestuje.

Byłam na hybrydach, mocny róż na dłoniach - takse i bordo na stopach - świetnie.

Umyłam okna, szafki, wyciągnęłam letnie rzeczy, schowałam zimowe - wszystko z energią i wiosennym entuzjazmem. Wykapałam kwiatki domowe, na balkonie posadziłam bratki. Jutro mycie podłóg, ale już dzisiaj podziwiam efekty. 

Słuchałam przy tym The Bee Sting by Paul Murray. Świetna (dla mnie), długa powieść z idealnymi lektorami, wciąga mnie do środka kompletnie.

Wieczorami Biały Lotos z S. Może być, chociaż sezon pierwszy wciąż na pierwszym miejscu. Ale w takim wieczornym wspólnym oglądaniu nie tylko sam film się liczy ❤️.

Zmęczyliśmy Severance, ledwo zmęczyliśmy. Z takim uczuciem "no dobra, miejmy już to za sobą". Pierwszy sezon, pięknie nakręcony, intrygujący i wciągający, teraz rozmył się w absurdalnym absurdzie 😒.

Niedziela: morsowanie, 47 km rower

Poniedziałek: 30 km rower 0,5h siłownia

Wtorek: 32 km rower - nowy kolor paznokci -malinowy

Środa: 20 km rower, 05h siłownia

Czwartek: 20 km rower, 50 min. siłownia

Piątek: 32 km rower

Sobota: wiosenne morsowanie, taka kąpiel bardziej - 30 km rower. Mój kolega do morsowania na Malcie, postałam w wodzie ponad 10 minut, inni stali cicho. Nudno było, 10 minut jak pół godziny. Popływałam trochę, ale nie zabrałam rękawiczek, no bo ciepło przecież. Dłonie co innego czuły, nawet pod pacy schowane, a już przy pływaniu, przy 20-stu prawie ruchach, boleć zaczęły. Wyszłam na grzejące słońce, bluza ciepła była i buty. Piłam gorąca herbatę na pomoście i nawet raz nie zaszczękały mi zęby.

23 marca 2025 , Komentarze (26)

Miasto w USA, rzeka w USA i piosenka przy której noga i nie tylko noga, podryguje w rytm:

Chattahoochee to też wzór skarpet zaprojektowany przez Shuyi Wu, wg techniki bias knitting (dzianie ukośne). 

Zapowiada się świetnie 🤩

Niedziela: morsowanie, 47 km rower

Poniedziałek: 30 km rower 0,5h siłownia

Wtorek: 32 km rower - nowy kolor paznokci -malinowy

Środa: 20 km rower, 05h siłownia

Czwartek: 20 km rower, 50 min. siłownia

Piątek: 32 km rower

Sobota: bardzo wiosenne morsowanie - końcówka sezonu, 47 km rower.

Wieczorem podróżowanie palcem po mapie. planujemy bardzo długi, świąteczno - majówkowy weekend: Szwajcaria Kaszubska + Wyspa Wolin. Rowerowo Kajakowy. Jak pogoda bedzie odpowiednia.

15 marca 2025 , Komentarze (22)

W przeróżnych kolorach, małe i duże, samotne i w stadach. Kiedyś w góry trzeba było jechać, żeby je zobaczyć, teraz mam je pod nosem. Cieszę się!😀 

W moim parku poruszenie wśród fotografów - są dwa małe puszczyki (z puszczykową mamą). Zimorodek stracił na popularności. Teraz spora grupa z ogromymi obiektywami nie skrada się brzegiem rzeki, tylko stoi sobie pod drzewem, niektórzy statywy mają rozłożone. Puszczyki są nieruchliwe, jak już wyjdą z dziupli to siedzą nieruchomo.

Ja oglądam ten ptasi świat z drugiej ręki, zdjęcia w dużej ilości pojawiają się na naszej lokalnej stronie fb. 

To poniżej jest z mojej ulubionej "ptasiej strony" Przyroda w obiektywie Piotra:

W sockmadness emocji co niemiara😉. A to runda pierwsza dopiero, z 56-ściu przechodzi dalej 45 najszybszych i bezbłędnych. To dużo, powinno być spokojnie, ale wzór: 
Day & Night Socks by Alena Malevitch, tak trudny do policzenia tego co się już ma i tak łatwy, żeby się pomylić...ale udało się.

 Vitaliowo nudy u mnie, nudy. 

Waga ta sama, dieta też, treningi robione, energii cała masa 👍. Ani tu się czymś pochwalić, ani poskarżyć na coś 😒

Niedziela: morsowanie, 24 km rower

Poniedziałek: 20 km rower 0,5h siłownia

Wtorek: 22 km rower - nowy kolor paznokci -malinowy

Środa: 20 km rower 

Czwartek: 20 km rower, 05h siłownia

Piątek: 32 km rower

Sobota: morsowanie (znowu zimno, szron na pomoście, lodowaty wiatr), 47 km rower

8 marca 2025 , Komentarze (14)

Operacja przebiegła pomyślnie, eliminacje zakończone. Runda pierwsza w toku. 

S. zadowolony z nawej pary skarpet.

Z mniej przyjemnych rzeczy: w pruszkowskim parku, wspaniałym miejscu do kamyczkowania, giną te z aplikacji. I to nie tak, że tylko kamyk znika, tylko skrytki są często rozwalane, rozgrzebywane, a kamyk leży obok 😠. 

Straciłam serce 💔 do tej zabawy i zainteresowanie nią .

Niedziela: morsowanie, 37 km rower

Poniedziałek: 20 km rower 0,5h siłownia

Wtorek: 20 km rower

Środa: 20 km rower, 0,5h siłownia

Czwartek: 20 km rower, 05h siłownia 

Piątek: 30 km rower

Sobota: morsowanie (tak ciepło jest, że pojechałam na rowerze), 47 km rower

Wszędzie kwiatki się pokazały, na trawnikach, w sklepach i w Waszych pamiętnikach 🤩

1 marca 2025 , Komentarze (19)

Sockmadness ciąg dalszy = najdziwniejsza para skarpet, jaka zrobiłam (do tej pory w każdym razie). 

Conjoined Sock Twins - przed rozdzieleniem


Poniedziałek: 20 km rower 0,5h siłownia

Wtorek: 20 km rower 

Środa: 20 km rower

Czwartek: 20 km rower, 05h siłownia - tradycyjnie żaden pączek niezjedzony. W tym roku w korpo było ich znacznie mniej niż w latach poprzednich i były zupełnie bezzapachowe. W drugiej połowie dnia wystąpił ostry niedobór, grupki zaskoczonych pączkożerców zaglądały gdzie się da, czy może jednak, gdzieś tam, jakieś paczki się uchowały, bo jak to tak, godzina 15 i już nic 😫

Piątek: 30 km rower

Sobota: 10 km rower i morsowanie w deszczu 🌧️ 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.