Ready Steady Go!
Nie wiem, które to juz moje podejście do diety i odchudzania. Jedne się udawały - na jakiś czas, inne - nie. Chyba każdy z nas ma jakiś MAGICZNY prób, po które przekroczeniu ruszymy niebo i ziemię, żeby go zwalczyć. Mój magiczny próg został przekroczony 4kg temu.
I muszę szczerze przyznać, że nie sądziłam, ze to aż 4kg.. Czułam po ubraniach i bałam się, na prawdę bałam się wejść na wagę. Ale dzisiaj się przemogłam... Weszłam na Vitalię, podałam wymiaary i przybliżoną wagę... rezultat: Otyłość :( hmm n w końcu sama sobie na to zapracowałam, nikt tego za mnie nie zrobił.I jednak weszłam na tą cholerną wagę. Sądziłam, że jest o te 4 kg mniej, ale nie było.
A może powodem mojej motywacji tak naprawde nie były te 4 kg, ale spotkanie wczoraj mojego byłego? Nie widziałam s*urwiela od lutego, jak to się dowiedziałam, że sypia z moja kolezanką. Jak mu powiedziałam, że to już koniec, "wspaniałomyślnie" obraził się na mnie. On się obraził na mnie!!! HA! i wykasował mnie ze swoich kontaktów i pousuwał z portali. Jakże dorosłe podejście! :) Jednak wiedziałam, że wczoeśniej czy później gdzieś go spotkam - takie jest moje szczęście, i nie ważne, że w Tokio mieszka 12mln ludzi... ja zawsze na nich wpadnę. Wczoraj było czuć napięcie miedzy nami, a on mi dał do zrozumienia, że chciałby zacząć wszystko od nowa. Niektórzy mają na prawde dziwne poczucie humoru!
Sądzę jednak, że to mnie dodatkowo zmotywowało. Uda mi się schudnąć i wyglądać po prostu ZAJEBIŚCIE! i wtedy dopiero pożałuje, a ja... a ja cóż, będę się cieszyć moja wspaniałą nowa figurą i urokami życia!
Tak więc;
CEL Główny: 23kg
Cel I: 10kg
Czas: Grudzień 24
Cel II: 13kg
Czas: Marzec 30
Proszę was, pomóżcie mi! Nie zostawiajcie mnie tutaj samej. Podajcie mi rękę, gdy będę spadać. Niestety należę do osób z tzw. słomianym zapałem... Zbyt wszyko się poddaję...
A tym razem musi się udać! Po prostu musi!!!!! MUSI, MUSI, MUSI, MUSI, MUSI!!!!