Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1572180
Komentarzy: 56068
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 stycznia 2025 , Komentarze (8)

Tydzień powoli sie kończy. U mnie był pracowity jeśli chodzi o sprawy zawodowe. W domu niewiele zrobiłam. Kilka prań raptem i trochę porządków. Jutro będzie ruch wieczorem, bo ma przyjechać znajoma do kociąt z preparatem do odrobaczania.

Pełnomocnictwo dla brata Krzyśka w sprawie sprzedaży mieszkania juz jest. Trzeba było tylko cofnąć zastrzeżenie PESELu Krzyśka na czas wizyty u notariusza. Teraz może sprawa ruszy. Przydałoby się trochę gotówki.

Tak naprawdę to ja mam dość zimna. W pokoju dziennym jest trochę ponad 16 stopni rano, bo pali Krzysiek. Ja rano siedzę w kurtce i ogrzewam się termoforem. Mikuś jest pod kołdrą, a koty na mnie lub na termoforach. Tęsknię już za wiosną. Oczywiście gdyby były większe mrozy, paliłabym rano. Mam jeszcze grzejnik elektryczny, ale rewelacyjny nie jest. Mimo wszystko wolę zimę niż lato.

Najbardziej wrażliwy kotek jest drobniutki i nie je za dużo. Znać nawet kostki na grzbieciku, gdy go się głaska. Teraz jedzenie ma do swojej dyspozycji i nie zjada wszystkiego. To może być koteczka i może juz być drobna. Może była objadana, bo z tego co wiem kociaki za dużo jedzenia nie miały. Ciągle były głodne. Teraz jedzą ile chcą. Trzeba będzie na to maleństwo uważać. Na razie podkładam pod nosek mokrą karmę i je. Kocięta to bardzo duża przyjemność dla mnie. Te ich piękne oczyska wpatrzone we mnie i mięciutkie futerka i świadomość, że moje życie ma cel, że czemuś służy, że robię coś dobrego.

Ten kotek, który zdaje się wspólpracować to  kocurek. Jest największy i chyba namacałam to co wskazuje na płeć. Jestem pewna na 80% jakieś. Drugi też chyba kocurek. Trzeci nie wiem, bo nie chcę straszyć.

Maluchy jednak się lubią, bo się tulą do siebie czasem :) Jak na razie załatwiają się do kuwety.

29 stycznia 2025 , Komentarze (28)

Sporo ostatnio pracuję, bo miesiąc się kończy i to ostatni moment na zarobek na ten czas. Ja mam wypłatę raz w miesiącu. Nie planuję zakupów teraz. Miałam mieć warsztat malarstwa wstążkowego, ale jest przeniesiony na marzec to i zapłacę w marcu.

Przez kilka ostatnich dni miałam problem z kontaktami. Krzysiek mnie drażnił i S. Drażnił mnie ludzki głos, gadanie o bzdurach, śpiewy Krzyśka. Drażnił mnie telewizor i agresja w programach, które ogląda Krzysiek. On tylko wojny i sport. Pragnęłam ciszy i spokoju, a nie miałam tego. W niedzielę już byłam bardzo zmęczona psychicznie i wściekła jak osa. Krzysiek siedział w domu cały dzień i mnie męczył dodatkowo. Później zaczął szukać dokumentów i usiłował mnie skłonić do wspołpracy. Jeszcze był problem z Kajtkiem, bo znowu nie chce jeść swojej karmy. Podjada innych kotów i znowu pojawiła si e biegunka. Miałam dość. Odpoczęłam w poniedziałek w ciszy gdy Krzysiek był w pracy.

Nie wiem czy nie będzie problemów ze sprzedażą mieszkania w Warszawie. Krzysiek nie znalazł wszystkich dokumentów. Potrzeba chyba do wystawienia pełnomocnictwa zaświadczenia o zapłaceniu podatku oraz wypisu z ksiąg wieczystych. On tego nie ma. Ma tylko odpis wyroku. To może być za mało. Nie wiem czy uda się to załatwić na odległość. Nic jeszcze nie wiem. Tym zajmuje się brat Krzyśka i on ma iść do notariusza. Ja może dziś zadzwonię.

Krzysiek komórkę tylko odbiera ale nie potrafi dzwonić. W poniedziałek przyniosłam aparat telefoniczny od mamy i podpięłam. Teraz może dzwonić i on...Aparat jest bardzo prosty w obsłudze.

Jest problem, bo dwa dni temu urwały się drzwi od biblioteczki. Były uszkodzone już jakiś czas i S chciał naprawić, ale Krzysiek się  nie zgodził, bo by musiał zostać dłużej. Teraz stoją oparte o biblioteczkę i oby stały. Na razie koty nie zauważyły.

Kociaki się oswajają. Ten brany na ręce już się przewraca czasami i pokazuje brzuszek.  Ten najbardziej wrażliwy bez problemu daje się głaskać, a ten najpóźniej złapany juz przy mnie je. Będzie dobrze... Na razie są w pomieszczeniu gospodarczym. Pomieszczenie jest nieduże ale z oknem. Zauważyłam, że nie są zżyte ze sobą. W miejscu gdzie siedzą jest duża poduszka. Myślałam, że sie przytulą, ale nie. Każdy lezy osobno i w oddaleniu od siebie.

Coraz bardziej myślę o założeniu fundacji kociej- adopcyjnej. Nie mam komu zapisać domu i mogłabym go zapisać kiedyś fundacji. Mam mieszkanie około 70 m2 po babci i można by w nim zrobić pomieszczenia dla kotów. To wszystko jednak wymaga remontu i sama nie podołam. Nie jestem jakaś przebojowa, energiczna, otwarta i mam blokady jeśli chodzi o ludzi. Mogę koty karmić. Mogę czyścić kuwety ale prosić o nic w tym o pieniądze nie potrafię. Nie mam samochodu i mam prawie 61 lat... Całe życie pomagałam kotom jak mogłam, ale byłam z tym sama. Nie mam przyjaciól myślących podobnie. Nie mam protektorów. WSzyscy moi bliscy mnie zawsze krytykowali. Teraz jest tak samo, a moje serce to koty...

28 stycznia 2025 , Komentarze (13)

Kociaki się oswajają. Ten najspokojniejszy jest brany na ręce, a dwa pozostałe są głaskane. Już wszystkie to znoszą spokojnie i nawet ten najbardziej płochliwy już nie miauczy. Nie można ich jednak wypuścić na pokój, bo za kilka dni trzeba będzie je odrobaczyć i odpchlić. Ten najspokojniejszy przedwczoraj gdy nakładłam jedzenie podszedł do mojej ręki i zaczął jeść z podniesionym ogonkiem...To już duży postęp... Łasi się też o klatkę i patrzy na mnie...

Krzysiek wraca wściekły z pracy i wyzywa się na mnie. Nienawidzi swojej pracy. Wkurzają go wspólpracownicy i szef. Teraz kilka osób na urlopach, koledzy pracę lekceważą. On zasuwa za kilku, bo chce skończyć i iść do domu. Praca okropna, bo babra się teraz w błocie. Ciągle się odgraża, że zwolni i przestanie sie starać, wysilać, ale tego nie robi.

Wczoraj wysłałam materiały do antologii, a dziś opłaty.

Pogoda ostatnio fajna. Jest ciepło. Zupełnie jakby miała nadejść wiosna. Spacery jednak coś mnie ostatnio nie bawią. Chodzę oczywiście, ale czuję nudę. Chodzimy ciągle jedną trasą i może dlatego. Mikuś jednak ma frajdę i nie można go zawodzić. Musi chodzić. Nadal się bardzo przed spacerem ekscytuje. W ogrodzie widać przedwiośnie. Czekam na pączki na wierzbie. Czekam na pączki na migdałku.

Martwi mnie Krzysiek. Jak wcześniej był zamknięty w  sobie i mruk tak teraz za dużo mówi i to nie tylko według mnie. Trajkocze jak nakręcony. Dosłownie potoki słow. Tak ma po nowych lekach. Do tego jest w nim morze nienawiści do innych ludzi. Wszystkich krytykuje, jest wściekły, osądza, wręcz zieje nienawiścią. Do zwierząt ma nastawienie pozytywne. Czasem krzyknie, ale zwykle jest serdeczny. Nie wiem czy ludzie mu tak dopiekli czy jest inna przyczyna. Trzeba by to chyba obgadać z lekarką.

Wczoraj przyszła paczka, a właściwie dwie z Zooplus z ulubionymi przysmakami dla moich kociastych. To prezent od Gourmand. Wiedziałam, że wysłała, ale nie sądziłam, że to aż takie ilości. Niby miałam wykaz, ale jedna paczka i tak mnie zaskoczyła wielkością. Jestem jej bardzo wdzięczna, a moje koty zajadają aż miło...:)

27 stycznia 2025 , Komentarze (32)

Sebastian ma w nosie to co mówię i wcale się ze mną nie liczy. Mówiłam mu sto razy, żeby nie dzwonił gdy jest Krzysiek i groch o ścianę. Rano i do południa gdy ja mam czas on nie ma. Wieczorami dzwoni i Krzysiek się denerwuje, bo truje. Do tego przeważnie jest zbyt pijany by myśleć logicznie. Czasem plącze mu się język. Sto razy mu mówiłam żeby po pijanemu nie dzwonił, ale nie dociera. Szybko kończę rozmowę, a on dzwoni po kilka razy. Krzysiek mi mówi, żeby nie odbierać, ale mnie drażni dzwoniący telefon. Nie wiem jak to rozwiązać. Ostatnio miał zamiar zadzwonić o 3 w nocy. Kiedyś dzwonił o północy.

Dieta trwa. Jutro 3 tygodnie. Efekty są, ale nie jakieś świetne i waga się waha. Co będzie dalej nie wiem. Dieta mi odpowiada, ale oczekuję szybkich efektów, a tu idzie jakoś wolno. Niby z ruchem już problemów nie mam ani z ćwiczeniami. Z wanny też wychodzę sprawnie, ale do nadwagi daleko i już mi zaczynają napływać myśli, że zaraz spadków nie będzie. Jestem trochę rozczarowana. Spadło około 5 kg, raczej mniej a inni starsi ode mnie zrzucają po 10 kg w miesiąc.

Kończy nam się opał. Drewna jest na tydzień-dwa i węgiel też się kończy. W lutym trzeba będzie coś przywieźć. Raczej węgiel. Drewno na rozpałkę mam. Są dwa duże worki i jeszcze trochę do pocięcia i porąbania.

Już nigdy nie zrobię nalewki z bananów, bo jest niesmaczna. Nikomu nie smakuje. W zeszłym roku wyszła zbyt mocna, sama wódka. W tym roku zrobiłam z miękkich bananów i też taka wyszła. Jest tylko lekki posmak. Trudno też nasiąkają owoce w nalewce z gruszek i jabłek. Krzysiek też na nie narzeka. Ja nalewki pijam w formie drinka i to słabego. Najlepsze są z truskawek, czereśni, śliwek, pomarańczy, wiśni... Są delikatne i dobrze czuć owoce.

Myszy jeszcze w kuchni są. Wczoraj weszły na stół i zanieczyściły mi talerz.

26 stycznia 2025 , Komentarze (34)

Dziś dłużej pospałam. Ma przyjechać brat Krzyśka, bo trzeba mu dać dokumenty z mieszkania w Warszawie. W przyszłym tygodniu muszą jechać do notariusza, bo Krzysiek musi dać bratu pełnomocnictwo. Brat już nie pracuje, to jakby trzeba było do Warszawy pojedzie.

Nauczyłam się gotować rosół dla Krzyśka i zupę pomidorową na piersiach kurzych.. Potrzebuję do tego zielonej pietruszki. Nie mam zapasów mrożonych i myślę by posadzić w doniczce kilka pietruszek, żeby puściły natkę. Ja natki dla siebie nie kupuję, bo nie lubię. Dla Krzyśka kupić mogę co dwa tygodnie gdy przyjeżdżają dostawcy warzyw. Ostatnio Krzysiek o te zupy sie upomina, a ja chcę mu sprawić przyjemność i gotuję. Jego mama gotowała tradycyjnie i Krzysiek za tym tęskni. Ja stawiam na eksperymenty. Je co ugotuję, ale czasem narzeka.

Ten osobno siedzący bojaźliwy kociak nie jest agresywny. Wchodzę do niego częściej i go głaskam. Bieda nie ma się gdzie schować i bardzo sie boi, miauczy. Strasznie mi go żal. Chciałabym mu nieba przychylić i ukoić lęki, ale jak. Nie rozumiem ludzi, którzy koty rozmnażają i później mają je w nosie. Te maluszki są zaniedbane. Powinny być głaskane, brane na ręce od małego to teraz lęków by nie było. Te dwa, które ci ludzie zdecydowali się sobie zostawić są bardziej oswojone. Ponoć je głaskają i nawet wpuszczają do domu. Te trzy co są u mnie żyły na boku, niepotrzebne. Ludzie mają jeszcze dwa psy w domu. Te kociaki wcale się psów nie boją. Mikuś obok szaleje, szczeka a one nawet nie drgną.

Wczoraj Krzysiek chciał mi dać batonika, ale nie wzięłam. Było mi jednak przykro i powiedziałam mu to. Wyszedł po raz pierwszy i wrócił gdy zjadł.

Mam teraz poważny problem i myśli wciąż koło niego krążą. To jakaś obsesja. Jestem postawiona pod ścianą i mam związane ręce, bo to nie zależy ode mnie. Ego narzuca mi lęki. Mam ponure myśli. Karty pokazują mi konieczność zajęcia się działalnością charytatywną. Radzą skupić się na pomocy innym i marzeniach, rozwoju, wnętrzu, a ja nie mam do tego głowy. Zrobiłam już wszystko co mogłam zrobić w tej sprawie na ten moment i bicie z myślami jest zbędne. Obsesja to chore zachowanie... Do niczego dobrego nie prowadzi.

Wczoraj było ciepło i byliśmy na spacerze zanim Krzysiek poszedł do pracy. Dziś też idziemy, ale jeszcze śnieg leży i po lesie się chodzić nie da. Trzeba bocznymi drogami.

25 stycznia 2025 , Komentarze (46)

Koniec tygodnia i mam trochę pracy, bo powinnam znajomej zrobić tarota na 6 miesięcy. Tarot ma być od lutego i teoretycznie jeszcze trochę czasu mam, ale lubię wróżyć gdy Krzyśka nie ma. On dziś będzie w  pracy. Mam ostatnio 4 zabiegi Reiki i potrzebuję na to 2 godziny, bo nie robię zbiorówek.

Ten najbardziej oswojony kociak zaraz pęknie z obżarcia. Je więcej niż każdy mój dorosły kot. Szczególnie jest łakomy na konserwy. Nakładam, a on już jest przy misce. Teraz w klatce siedzi z nim ten ostatnio złapany. Nie wiem czy go nie objada. Przy mnie ten nowy nie je. Teraz pora na oswojenie tego co siedzi osobno. Niech nie dziczeje.  Sebastian się złości o koty. Nie chce żebym zostawiła. Pozwolił mi zostawić jednego, ale jak tu wybrać. Krzysiek nic nie mówi wprost, ale było już moje kochane malutkie i zaproponował wypuszczenie ich na pokój. Ja myślę by te kocięta z klatki wypuścić do tego trzeciego do pomieszczenia gospodarczego. Jest małe ale z oknem. Trzeba już myśleć o odrobaczeniu i odpchleniu. Mam dostać od znajomej duży kenel to je wezmę do domu, ale po wizycie u weterynarza.

Już kuszą w internecie kwiatkami. Na razie to nasiona. Ja nasion już nie kupię. Nic specjalnie mi z nich nie wyrasta. Trzeba bardzo dbać, doglądać, a ja nie mam do tego głowy. Ostatnio idę na łatwiznę. Interesują mnie krzewy i kwiatki bardzo odporne w tym na brak wody. Lata są upalne, a my nie podlewamy codziennie i nie chcemy tego robić. To trudne zwłaszcza dla Krzyśka, bo albo musi wejść do piwnicy odkręcić wodę albo musi biegać z konewką. Nie chcę dokładać mu pracy, a sama tego nie zrobię. W tym roku będzie mniej roślin, żeby nie miał dużo roboty.

Kajtuś jest kilka dni na saszetkach weterynaryjnych gastro Royal Canin i od tego czasu wypadku na łóżku nie było. Ogon suchy i wygląda na to, że lepiej kontroluje wypróżnianie. Przeciętni ludzie bardzo tą karmę chwalą, a znawcy ganią. Ponoć zawiera za mało mięsa. Dla mnie się liczy efekt. Karm było wypróbowane kilka i biegunka ciągle była. Do tego on je tylko kawałki w sosie i ta karma mu smakuje. Będę obserwować dalej i jak pomoże to kupię następną porcję.

Mam trochę problemów teraz, a sny są różne i nie odzwierciedlają tego. Nie zapowiadają realnych stałych problemów, a raczej przemijające. Problemy odbiły sie na moich myślach, nastroju. Nie mam teraz marzeń i jestem przygnębiona. To widać w snach. Czas popracować nad nastrojem, optymizmem, lękami, obsesjami.

Wczoraj nie udało się wyjść z Mikusiem na spacer. Krzysiek był na zakupach. Przyniósł ciężary i bardzo go bolała noga. Nie mógł chodzić. Coraz gorzej z jego nogami. Boli raz jedna, a raz druga...

24 stycznia 2025 , Komentarze (28)

Koniec tygodnia. Był bogaty we wrażenia i do tego nie zawsze miłe. Dziś ostatni dzień pracy w domu i koniec. Jutro już tylko praca zawodowa. Powinnam zarobić z 1500 zł by odzyskać spokój wewnętrzy. Nie zarabiam tyle teraz. Krzysiek dziś jedzie na zakupy. Jeszcze ich będzie mało, bo trzeba czyścić zapasy. Większe zakupy może we wtorek. Chcę kupić kaszankę, bo kusi mnie z niej zupa i może albo schab albo śledzie. Mało teraz jem - 2 porcje zupy plus kefir plus owoc. Może waga spadnie szybciej. Spada, ale co dalej?

Brat Krzyska namawia nas do sprzedaży domu i kupna małego mieszkania. Ja w życiu- sąsiedzi, hałas, upał i brak przyrody obok. Nie nadaję się do bloków. Krzysiek by chyba chciał, bo mu się nie chce palić w piecu i nosić węgla. Inne prace koło domu też są dla niego uciążliwe. Ja sobie cenię spacery, podwórko, las w pobliżu. Mogę plewić, ciąć drewno i cenię sobie ruch. Chyba stać mnie na mieszkanie 2-3 pokoje w kamienicy lub bloku, ale do remontu.

Chyba jestem już stara i jestem przez to ostrożna. Może nadmiernie. Nie dla mnie zmiana partnera i zmiana pracy. Cenię poczucie bezpieczeństwa i to co znam. Nie zarabiam dużo, ale trwam, bo to na ten moment pewne. To samo partner. Znam go, wiem co się mogę po nim spodziewać i nowy mnie nie kusi, bo może być gorszy. Tu się kłania moje czarnowidztwo...

Nowy kotek od razu był głaskany. Łagodny jest.

Nie wiem co Krzysiek zrobił Puni, bo ostatnio siedzi tylko obok mnie. ZAwsze pchała się na kolana do Krzyśka. Przypuszczam, że mogł ja zrzucić, a ona się obraziła. Koteczka skończyła 15 lat jesienią, ale jest w dobrej kondycji. Nie chorowała całe życie. Jest wrażliwa i krzyczy gdy któryś kot ją pogoni. Boi się Kajtka i Rozi. Odkąd brakło Mruczusia, Czarnusia i Suzi próbują się do niej zbliżyć. Kładą się obok, a ona warczy.

23 stycznia 2025 , Komentarze (10)

Ostatnio tak mi się poukładało w życiu, że muszę więcej pracować. Siedzę na portalu od rana do wieczora z krótkimi przerwami, ale kokosów nie zarabiam. Niech ten jowisz w końcu pójdzie dalej, bo tylko kłopoty mi przynosi. Lepiej będzie dopiero po 20 III. Jeszcze masę czasu trzeba się będzie męczyć. Prawie dwa miesiące. Później kłopoty powinny się skończyć te co mam, ale czy nie przyjdą następne. Na tym polega życie, że raz jest lepiej, a raz gorzej.

Na razie wszystkie moje plany wzięły w łeb, a raczej są odłożone, bo muszę oszczędzać. Nie lubię tego i jestem przygnębiona. Niby wszyscy mi mówią, że będzie lepiej, karty to pokazują, ale ja jestem czarnowidzem jak zwykle i na razie się zamartwiam. Dziś ma przyjechać brat Krzyśka, bo trzeba pogadać o sprzedaży mieszkania w Warszawie. Nie jest duże, ale mamy 1/4 udziałów. Mieszkanie nie jest nowe, ale w atrakcyjnym miejscu. No zobaczymy.

Wczoraj było mi tak zimno rano, że założyłam kurtkę. Oszczędność to oszczędność i nawet grzejnika nie włączyłam. 

Wczoraj był żurek z białą kiełbasą i dla mnie i dla Krzyska. Dziś dla Krzyśka wątroba z kaszą a dla mnie zupa z wątrobą. Muszę przeczyścić lodówkę i spiżarnię, bo zapasów za dużo. Waga spada...

Gdyby kociak został toby była za darmo kastracja i to narkoza wziewna. Ja ze względu na bezpieczeństwo robię tylko wziewne.

Mam nowe saszetki dla Kajtusia. To karma weterynaryjna. Wypadków na łóżku jakby mniej, ale obserwujemy.

Wczoraj byliśmy na spacerze i trochę topnieje. Na bocznej drodze tam gdzie są ślady kół w niektórych miejscach widać drogę.

Udało się złapać 3 kociaka. Są wszystkie u mnie. To ten na dole. Jest z pyszczka podobny do Megusi.

22 stycznia 2025 , Komentarze (18)

Dziś Krzysiek pracuje po południu i już klnie. Niby ostatnio pracy w środy i soboty mniej, ale i tak jest rozdrażniony. Czeka na urlop. Ma ponoć mieć w lutym. Dziś do południa może pójdziemy z Mikusiem na spacer. To zależy od Krzyśka. Czy zechce. Oby... Ostatnio narzeka na biodro.

Jeden kociak mi się pięknie oswaja. Było mizianko pod pyszczkiem i za uszkiem. Było dotykanie brzuszka z boku i nic. Nawet uszek nie połozył, a nawet Suzi jeszcze kładzie czasem. Już śpi zwinięty w kłebuszek. Nadal jednak mnie nie lubi, nie mruczy choć już na mnie patrzy. Był też kilka razy na rękach. Drugi siedzi schowany i dotykam go rzadziej. Te mają na pewno szansę. To jeszcze dzieci kocie. Krzysiek zaczyna się nimi interesować i już ciciusiował do tego spokojniejszego. Było ciciuś malutki do niego. No nie wiem co to dalej będzie... Robię reiki z intencją najlepszego rozwiązania dla nich. Wczoraj Krzysiek powiedział do Kajtka i Aronka średnie koty. Chodzi o wiek. Do tej pory było młode koty. Aronek będzie miał 6 lat, a Kajtuś koło 7. Nie wiem czy jeden kociak nie zostanie... Kocięta sporo jedzą, ale wolą mokre. Wczoraj jeden zjadł co dałam i miauczał o więcej. W dawnym domu chyba tego jedzenia nie było do syta. Niby nie są zanędzniałe, ale rzucały się na jedzenie.

Dietkuję i dietkuję, a nie widać jakiś większych spadków wagi w tej chwili. Jeszcze dwa tygodnie i teoretycznie powinnam 2 kg zrzucić. Dziś żurek z jajkiem. Krzysiek może zje wątrobę wieprzową z pęczakiem albo żurek. Teraz praktycznie codziennie gotuję dwa dania. Dla mnie zupę i coś dla Krzyśka, bo on na zupy nosem kręci. Coś musi jeść.

Wczoraj zrobiłam dwa zabiegi Reiki i później miałam cudowny, pozytywny nastrój. Dziś mam trzy albo 4 zabiegi.

Wybieram się do fryzjera i chyba zmienię fryzurę. Bob mi sie znudził. Drażni mnie odkryte czoło i chyba pomyślę o grzywce. Bob mi ostatnio za porządny. Kiedyś miałam taką fryzurę i chyba do niej wrócę...:) Krótsze włosy zmobilizują mnie do częstszych wizyt u fryzjera. Balejaż będzie.

A może coś takiego? Musi być coś czego nie trzeba układać, kręcić i modelować. Mam umyć głowę, przeczesać palcami i gotowe...:)

21 stycznia 2025 , Komentarze (24)

Na ten moment kocięta chyba, ale tylko chyba pójdą do mojej znajomej. Ona ma prywatny dom tymczasowy. Łapie koty, leczy, szczepi, kastruje i oswaja. Później szukane są domy. Są umowy adopcyjne i jest kontrola, osiatkowane balkony, sprawdzanie domu. Byle komu kotów nie daje. Ona ma dużą klatkę to i do kuwety uda się przyzwyczaić. Moja klatka zbyt mała  i nie ma gdzie wstawić. Klatkę ma teraz wolną. Ja miałam trochę nieoswojonych kociąt. Były maluchy wyciągnięte z krzaków. Te nie oswajały się łatwo. Zostały 2 koteczki. Do tej pory leków nie podam i uszu nie wyczyszczę, a jedna ucieka gdy mnie widzi bliżej niż metr od siebie. Przychodzi gdy sama chce. Ma prawie 13 lat. Drugie prawie dzikie kocięta to była Punia i Ogonek. Te były maleńkie zabrane spod śmietnika. Tam były karmione. Kociaki się oswoiły szybko, ale Punia do tej pory wrzeszczy przy czyszczeniu uszu i lek można podać tylko w płynie i drapie przy tym. Skończyła 15 lat. Mój ukochany Ogonek już dawno nie żyje. On się oswoił. Podobnie Filuś wzięty z tego samego miejsca jako 6 tygodniowy okruszek.

Dziś 2 tygodnie diety zupowej Moniki Honory. Waga spada, ale strasznie wolno. Na ten moment jem 3 porcje zupy/talerze/ Pół na pół gęste, rzadkie. Jem góra 3 ziemniaki na dzień lub woreczek kaszy lub półtorej garści makaronu. Reszta to warzywa. Do tego jest białko typu np 2 jajka na twardo, kiełbasa biała, około 8-10 dkg mięsa lub wątroby, śledź. Tylko jedna z tych rzeczy dziennie/ białkowych/Codziennie jest łyżka oliwy lub trochę masła i zwykle 2 łyżki jogurtu naturalnego. Piję też szklankę kefiru i jem 1 nie za duży owoc- jabłko, mandarynkę. Nie wiem czy nie jem zbyt mało białka. Pożegnałam ponad 3 kg. Zaparcia mi przeszły.

Działam, działam, ale cele odległe. Kocięta jeszcze u mnie i waga spada wolno. Nie wiem co by tu takiego zrobić by zacząć i skończyć. To by mnie ucieszyło. Efekt. Moze choć kociaka dziś uda się złapać. Na razie ten spokojny kociak, dotykanie go, oswajanie to duża przyjemność...

Wczoraj byłam u babci układać książki po mamie. Dziś chcę sprzątnąć w pomieszczeniu gospodarczym. Tam kiedyś jadał Aronek i porozsypywał chrupki, Kajtek się na to załatwił i teraz jest armagedon. Trzeba też zabrać kuwetę Aronka. On już teraz je i załatwia się z resztą stada. Będzie też pranie, bo wczoraj się nie udało.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.