Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1486750
Komentarzy: 54480
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 18 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 81.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 listopada 2024 , Komentarze (18)

Wczorajszy dzień był nawet przyjemny. Praca była praktycznie tylko zawodowa i trochę zarobiłam:). Był spacer i dużo spałam. Spacer mi sprawił przyjemność. Był dłuższy. Pogoda niby słońce ale i wiatr... Była muzyka. Słuchałam w słuchawkach, żeby nie kłócić się z Krzyskiem. On mojej muzyki nie lubi. Ja jego też nie. Ja słuchałam Loreeny McKennitt i Davida Garretta, Gregorian, a on wiejskich przyśpiewek. Ano co kto lubi...:)

Dziś idę sprzątać do mamy. Wezmę worek i resztę rzeczy zbiorę. Chcę wynieść gruz z rozwalonego pieca i dywan. Przeniosę stół, fotel. Przeniosę trochę szkliwa. Jest tam jeszcze popiół w dwóch wiadrach. Zostaną książki i dokumenty. Chciałam to robić dopiero w grudniu z Sebastianem, ale on nie przyjedzie. Nie wiem co zrobić ze starymi książkami. Mama czytała kryminały z lat 70,80 i ma ich sporo. Ja tego czytać raczej nie będę. Jest sporo klasyki. Są biografie. Dokumentów jest całe biurko. Nie wiem co znajdę. Ważne dokumenty wszystkie chce zanieść do babci. Pamiątki będą w kredensie w pokoju dziadka. Chcę zrobić pranie.

Wczoraj przejrzałam przepisy. Miałam całe pudło. Wyrzuciłam wszystkie dania słodkie typu ciasta, desery. Wyrzuciłam wszystko co mięsne i wszystko co pracochłonne z wielu składników. TRochę przepisów było podrapanych i zasikanych przez Rozunię.

Wyniosłam wczoraj do babci zdjęcia. Były w pudle na szafie w sypialni. Bałam się, że je Rozi podrapie i posika. Moje rodzinne zdjęcia są u babci.

Teraz ogarniam sypialnię. Wiele nie zostało. Jest druga część szafy. Ta z wieszakami. To chyba dziś, ale nie wiem czy dam radę.

Zastanawiam się czy nie wynająć mieszkania po babci na magazyn. Nie zawsze musi być ogrzewany. Problemem jest brak toalety. Krzysiek już się złości...

Napisałam wiersz :)

***

wiem

że zbyt często

biegnę do ciebie w myślach

pragnę czułości ciepła

ty szorstki niecierpliwy

zajęty sobą

jesteśmy tak różni

jak dzień i noc

czasem dzieli nas milczenie

czasem bliskość pachnie nadzieją

uwielbiam ten zapach

17 listopada 2024 , Komentarze (21)

Dzień będzie przyjemny albo nudny. Nie przepadam za niedzielą, bo praca czeka. Do świąt bym chciała ogarnąć wszystko u mamy. Są książki /dużo/ i dokumenty całe biurko. W kuchni jest trochę naczyń, które chcę zabrać do siebie. Część mebli od mamy chciałabym wynieść gdy będą zabierać gabaryty. Część zabiorę do siebie. Potrzebne mi na książki. Domek chciałabym zostawić pusty. No prawie. Smutne to wszystko. Zal mi gdy tam wchodzę. Była mama i jej nie ma. Pamiętam jakie te mieszkania były urokliwe. Mama potrafiła nadać przytulności wnętrzom. Teraz to prawie puste zrujnowane, ponure lochy. Przemijanie jest na swój sposób straszne. Na pewno przykre dla tych, ktorzy pozostają. Pamiętam babcię, dziadka, obie ciocie, tatę, Adriana. Wszyscy są w moim sercu. Moje wszystkie zwierzęta też...

Powinnam podpisać nową umowę na telefon i neostradę. Teraz mam pakiet z Orange z telewizją i telefonem stacjonarnym. Chciałam z telewizji zrezygnować, bo mam z canal + i chcę mieć. Chciałam też zrezygnować z telefonu stacjonarnego, ale raczej nic z tego, bo Krzysiek nie potrafi dzwonić z komórki. On tylko odbiera i to komórkę z klawiaturą. Powinnam kupić aparat do telefonu stacjonarnego by i on mógł dzwonić. Wypadki się zdarzają. Mogłabym zasłabnąć np. i co wtedy? On by był bezradny jak dziecko.

Krzysiek czeka na emeryturę, a ja umieram ze strachu. Pieniędzy będzie mniej i na wszystko nie wystarczy. On o tym nie myśli. Niby mamy trochę oszczędności, ale gdy nie będzie pracował rozejdą się bardzo szybko. Ja niby zarabiam, ale nie kokosy. Więcej raczej nie zarobię, bo niby jak? My mozemy zacząć chorować i zwierzaki też. Czarno to wszystko widzę. Energii też będzie mniej i trzeba by pomyśleć o innym źródle ciepła z czasem. Gazu nie chcę, prąd coraz droższy. W remonty wsadzone ponad 100000, a końca nie widać. Z każdego kąta wieje i ogrzewanie nie zdaje egzaminu. Domu nie sprzedam i do bloków nie pójdę, bo bym się wykończyła psychicznie i nie byłoby mnie stać na opłaty. Czarno to widzę. Mogę być zmuszona do sprzedaży połowy domu.

Przyszły mi herbaty Yogi tea. Są jak zawsze pyszne.

Mruczuś ostatnio czuje się lepiej. Więcej je. Daję osobno dobrą karmę mokrą, robię Reiki i daję drogi suplement dla seniorów. Chyba nawet trochę przytył. Cudów się jednak nie spodziewam, bo ma prawie 19 lat. Suzi moje dzika koteczka ma guza listwy mlecznej. Robię Reiki i z wielkości fasoli jasia zrobił się wielkości groszku. No ale jednak jest. Nie wiem co dalej. Koteczka ma 13 lat i jest prawie dzika. Operacji się boję, bo może się nie obudzić. Sam stres związany z wyjazdem do weterynarza może sie źle skończyć. Snieżek jej brat zmarł na zawał. Nawet gdybym zaryzykowała to co po operacji? Trzeba podawać dwa tygodnie leki, a ona sobie podać nie pozwoli. Dylemat.

Wczoraj była przepiękna pogoda-słońce i ciepło. Miałam ochotę na dłuzszy spacer. Niestety Krzysiek był w pracy. Sama nie chodzę. Dziś deszcz, ale wyjść się na spacer da. Mikuś nie moze być zawiedziony...

Znowu piszę wiersze...

16 listopada 2024 , Komentarze (24)

Wczoraj było spięcie z Krzyśkiem o kalendarz. Ja chciałam kupić charytatywny koty, psy lub konie, a Krzysiek jak zwykle modelki w skąpej bieliźnie. Uważam, że w wieku 63 lat upadł na głowę by się delektować takim widokiem. Kalendarz wisi  w pokoju dziennym na wprost drzwi i każdy kto wchodzi widzi w tym ksiądz po kolędzie. Co innego obrazy. Sama namalowałam jeden akt z serii po numerach i męski tors, ale kalendarz... Co kupimy jeszcze nie wiem. Krzysiek podejmie decyzję. Nie chcę się z nim kłócić o bzdury.

Dziś Krzysiek idzie do pracy po południu. Ja będę sama, ale co zrobię jeszcze nie wiem. Coś by trzeba, bo chcę się ruszać. Na dworze zimno. Dom ogarnięty z grubsza poza kuchnią. W kuchni są w szafkach ślady po myszach, ale nie ma sensu wszystkiego myć skoro i tak wlezą. Teraz wszystko myję dwa razy. Raz przed włożeniem do szafki i drugi raz gdy mam użyć. Inaczej się nie da. Można by zacząć przenosić książki od mamy. Część przeniosę do babci. To te z których w tym momencie korzystać nie będę. Trochę pewnie wyrzucę. Trochę  ziołolecznictwa, bioterapii itp wezmę do siebie.

Dziś ma przyjechać pan po magnetowid i kasety. Czy przyjedzie to nie wiem. Pani która miała przyjechać po adapter nie odzywa się. Później mają byc panowie po złom. Sebastian miał sprzedac, ale zwlekał a dzidostwo mi leży. Stracę pewnie na tym ale będzie spokój...

Wczoraj byliśmy oczywiście na spacerze. Dziś spaceru nie będzie, bo boję się chodzić sama. Ruchu nie będzie i Mikuś wyjdzie tylko na podwórko. Ja posiedzę na ławce, a on będzie krążył i wachał ślady ptaków, kotów. Pewnie też trochę pobiega. Podwórko jest spore. Jutro spacer będzie.

15 listopada 2024 , Komentarze (10)

Wczoraj rano dość ciężko było mi wstać i zabrać się za pracę. Zrobiłam termofor i było mi cieplutko. Nastrój by zwinąć się w kłębuszek pod kołdrą i spać. Klientka zadzwoniła o 9 i trzeba było się brać za pracę.

Dziś Krzysiek jedzie na zakupy, ale dużo nie kupi, bo jeszcze czyścimy lodówkę. Trzeba ją rozmrozić. Dziś zjemy paluszki rybne z surówką z marchwi i kapusty kiszonej oraz kotlety z chleba. Dla mnie to dość. Krzysiek coś sobie jeszcze zrobi.

Dziś się chce zabrać za moje pólki w szafie. Są trzy, ale wszystko wepchane kolanem. Są jeszcze worki w drugiej części szafy. Teraz chcę wyjąć tylko to co będę nosić teraz i zimą. Reszta do worków. Łachy wyrzucę. Nic już nie będę oszczędzać. Wszystko będę nosić i po domu. Do malowania akrylami chyba kupię specjalny fartuch, bo już masę ciuchów farbami upaćkałam i później chodziłam jak fleja. To czego nie noszę dam do worka dla PCK. Mam jeszcze dwa fotele w sypialni i naręcza ciuchów na nich. Nie wiem co zrobić z sukienkami. Mam kilka i nawet mi się podobają, ale nie wyglądam w nich dobrze. Chyba powinnam do nich schudnąć, bo teraz mnie postarzają. Mam trochę ciuchów na czas gdy schudnę. Te zostawię.

Mam problem z bielizną. Staniki mam 2 ale ich praktycznie nie noszę. Dolne niewymowne uzywam tylko bawełniane, ale one są strasznie nietrwałe. Praktycznie 2-3 prania i trzeba je wyrzucić, bo tracą kolor. Gdzie kupić coś z naturalnych tkanin, ale bardziej trwałego? Nie muszą być tanie.

Wczorajszy spacer był udany. Słońce trochę świeciło. Szło mi się dobrze, ale dalszej trasy nie wybrałam, bo bałam się psów i dzików. No i nie lubie chodzić po ulicy. Chodzimy blisko domu. Droga między drzewami, polami, ale bez psów i dziki dopiero wieczorem. Mikuś przeszczęśliwy. Krzyśka bolała trochę noga, ale wytrwał. Później zrobiłam mu Reiki.

14 listopada 2024 , Komentarze (6)

Dziś w nocy trochę zmarzłam. Chyba włożę podkoszulkę i będę zasypiać pod kołdrą z Krzyśkiem. On jest ciepły i dobrze grzeje. Dobrze jest mieć do kogo się przytulić w nocy.:) Jesień mi zaczyna trochę dokuczać.

Tydzień powoli się kończy. Dziś Krzysiek w pracy, a jutro ma wolne. Rano mi będzie chłodno, bo nie będę palić w piecu. Przygotuję termofor i włączę grzejnik. Powinnam kupić jakieś fajniejsze herbaty, bo nadal piję litrami colę O i mineralną. Chciałabym wreszcie obciąć jeżynę bezkolcową, ale rano chyba się nie da, bo mi będzie zimno. No zobaczę. Jutro już deszcz i nic nie zrobię. Dziś mają być wywiezione chyba ostatnie 3 worki od mamy.

Po południu moze zrobię sobie Regresję hipnotyczną - podróż do poprzednich wcieleń. Znalazłam nagranie w internecie.

ZAczyna mi brakować szkoły. Czekam na dyplomy i chyba stosunkowo szybko wrócę do parapsychologii.

Dziś mam wróżbę i ma być kobieta po gramofon po mamie i po płyty.

13 listopada 2024 , Komentarze (27)

Jak się tak ostatnio przyglądam Krzyśkowi to on jeszcze jest dziarski facet. Siłę na razie ma i gdyby zadbał o siebie mógłby jeszcze wyglądać. No ale nie dba. Odchudzać się nie chce i nie chce się zastosować do zdrowego jedzenia. Tylko chleb i bułki ciastka. Wczoraj wyszedł na spacer w potarganych spodniach. Ja nie lepsza pogranicze otyłości i nadwagi, zaniedbane paznokcie i rozciągnięte leginsy wyglądające jak dres. Wstyd. Dwoje meneli tak na oko. :) Mijał nas jakiś młody facet i patrzył dziwnie. Powinnam wyrzucić stare ciuchy i tak pewnie zrobię gdy uporządkuję szafę. Cała szafa ciuchów a chodzę na okrągło w tym samym.

Początek listopada a już reklamy świąt. Swiat oszalał. Ja w tym roku skromnie. Chcę tylko sprzątnąć dom. Będzie mało jedzenia. Krzysiek może pojedzie do brata to się naje. Ja skromnie. Chyba nie pojadę, bo rzucę się na jedzenie. A co z Wigilią? Też skromnie. Mniej potraw niż zwykle. Mniej dla mnie. Krzysiek będzie miał drób, którego ja nie jem. Będziemy sami.

Znowu wróciłam do jogi. Planuję ćwiczyć codziennie po około 15-20 minut. Na razie jest krócej. Jestem trochę zastana po przerwie, ale tragedii tak szczerze nie ma.

Dziś chcę trochę o siebie zadbać. Może zrobię paznokcie. Chciałabym zadbać o stopy, ale malowania paznokci nie przewiduję.

Z pracy będzie kolejny worek u mamy. Do tego porządek na stole w pokoju dziennym. Tip top porządek. To ława z pólką na dole i masa książek.

Myszy nadal są, ale się nie łapią. Cwane są. Nie wiem co zrobić. Wczoraj Krzysiek widział na zlewie tłustą i dużą. Oby nie było szybko małych.

12 listopada 2024 , Komentarze (10)

Wczoraj udało się zabezpieczyć okienka od piwnic i wąż do podlewania. Dziś trzeba przenieść trochę gałęzi i zebrać trociny. Trzeba wziąć wszystkie baterie z warsztatu do domu, bo muszą być w cieple. Trzeba sprzątnąć trochę w ganku od strony podwórza, bo nic już na dworze robić nie planuję tym roku.

W domu cieplutko. Moje ukochane futerka grzeją się przy piecu. Są szczęśliwe. Ja też gdy na nie patrzę. Taka pogoda jak teraz martwi mnie tylko z powodu Krzyśka. On pracuje na dworze i marznie. Mikuś na spacerach też drży. Gdy wracamy ładuje się pod kołdrę. Czekam na pierwszy śnieg. Kocham gdy prószy, płatki wirują a w domu cieplutko. :)

Znowu trochę przytyłam i trzeba to zrzucić. W tym tygodniu czyścimy lodówkę. Chcę wszystko wyjeść i moze od przyszłego tygodnia znowu dieta. Znowu miesiąc. Już się cieszę. Lubię być na diecie i czuć tą satysfakcję gdy widzę kolejny spadek na wadze.

Dla mnie całe praktycznie zycie było walką. Teraz postawię chyba na akceptację siebie, przeszłości, wieku itp. Stawiam teraz na pogodzenie się z sobą. :) Już jakiś czas temu zastąpiłam słowo muszę słowem chcę. Chcę mieć zadowolenie z każdego dnia, moze satysfakcję. Chcę mieć czas na przyjemności.

Przez jakiś czas nie ćwiczyłam jogi, bo miałam inny ruch. Czasu brakło. Teraz wracam. Wczoraj pierwsze asany i tragedia jak moja sprawność, elastyczność spadła. Teraz z jogą nie szaleję. Cwiczę dla przyjemności. Nie rywalizuję z nikim. Nie narzucam sobie celów do osiągnięcia typu szpagat.

11 listopada 2024 , Komentarze (8)

Tak mi się fajnie spało. Myślałam, że jestem w niebie i nagle dobiegła do mnie głośna muzyka. Obudziłam się od razu i powiedziałam Krzyśkowi co o nim sądzę. Krótko i zwięźle, awantury jednak nie było. Później on zrobił kawę i ja ją piję i piszę... Niezły początek dnia...

Swięto ale narodowe i ja coś chyba podziałam, ale w domu. Chyba zabiorę się za generalne porządki w sypialni.

Może napiszę wiersz. Tu wiersz napisany dawno temu. Teraz już chyba dojrzałam i nie szukam romantycznych wzruszeń... Stawiam na relację moze niezbyt porywającą ale względnie pewną.

***

jestem sama wciąż sama

dni pachną smutkiem i deszczem

czekam tylko na co

sama nie wiem

w spokoju składam chwilę do chwili

nie unikam refleksji wspomnień

to co było czasem kaleczyło

słodko-gorzka nuta szarpała ciążyła

to co jest kładzie się cieniem mami goryczą zniewala

powinnam uchwycić promyczek cichej nadziei

jest tuż obok zaufać dobru

i polecieć choć w marzeniach

do światła

Całe dorosłe życie miałam kompleksy. To chyba wpływ mamy. Ona mnie poniżała. Była też bodźcem do walki by ją prześcignąć. By jej pokazać, udowodnić, że jestem coś warta, że nie jestem gorsza od niej. Mama miała własne dochody i nie była zależna od taty i ja miałam. Mama dużo czytała i ja czytałam. Mam pracowała jako bioterapeuta i ja pracuję jako ezoteryk. Też mam sukcesy. Skończyłam szkoły. Chyba jestem lepsza w niektórych sprawach nawet. Ona umiała rysować i ja się nauczyłam. Nawet sprzedałam trochę obrazów. Mama nie. Zdałam maturę i ona ją miała. Miała ponoć studia, ale świadectw nie mam. Mama dobrze pisała i ja pisałam publikowałam nawet. Teraz nie mam się z kim ścigać. Nie mam z kim rywalizować. Wszystko osiągnęłam sama. Nie mam wsparcia w nikim. Mama miała. Moi partnerzy mnie nie dopingują, nie doceniają. Moje sukcesy są im im obojętne i ciągną mnie w dół. Przyjaciół nie mam. Gdzie mam znaleźć punkt zaczepienia na dalsze życie? To może być i 20 lat. Nie powinnam gnuśnieć i tkwić w sferze komfortu. Gdzie moja ambicja, odwaga, wiara we własne siły? Gdzie chęci? Ambicja typu wysprzątania na błysk kuchni czy kupienia ciuchów, wyglądu mnie nie zadawala.

Z Krzyśkiem wczoraj była awantura, bo nie pozwolił mi poprosić sąsiada o zabezpieczenie okienka do piwnicy. Jest wybita szyba. Sam miejsce usiłował upchać szmatami. Pod okienkiem jest rura od wody i moze to zamarznąć. Nic do niego nie dociera jak się wścieknie. Wrzeszczał i mnie wyzywał. Później mu przeszło, ale co przeżyłam to moje. Później byliśmy z Mikusiem na spacerze. Trochę się zdenerwowałam, bo ktoś wyrzucił przy drodze w lesie worek ze śmieciami..


10 listopada 2024 , Komentarze (24)

Jak się tak ostatnio zastanowiłam to mam obecnie niezłe zycie. Sama nie jestem. Mam zwierzęta, które mnie kochają i Krzyśka, który o mnie w tym momencie dba i mnie wspiera. Stać mnie w tym momencie na wszystko co potrzebuję. Mam jeszcze trochę prac na dworze do wykonania, ale się nie pali. Mam zdrową dietę i dawkę ruchu. Nad moim zyciem, rozwojem pracuję. Co dziennie jest kilka zabiegów Reiki i jest kundalini Reiki dla mnie i moich bliskich. Czasem soul body fusion. Staram się nie martwić na zapas. Czekam na dokumenty z mojej szkoły.

Dziś chcę słuchać muzyki typu Enya, Era, Enigma, Gregorian. Krzysiek się denerwuje, bo on tylko ludowe przyśpiewki albo disco polo. Potrzebne są kompromisy. Słuchałam już wczoraj i poczułam się bardzo dobrze. Nastrój poszybował pod niebo i ta upajającą muzyka. Było też wino i ciepły piec, zwierzęta obok. W pewnym momencie dotarło do mnie, że całe życie trafiałam tylko na mężczyzn, którzy mnie nie kochali. Chcieli tylko seksu i to ja miałam się dostosować. Czasem to był szantaż typu dziecko lub inny, czasem chodziło o pieniadze, zdrady, gierki, manipulacje a czasem o wyrzeczenie się kotów, Mikusia. Była przemoc i awantury. Nie zwracali uwagi na moje potrzeby. Miało być tak jak oni lubią. Ja się dostosowywałam, bo potrzebowałam ich, uzależniałam się od uczuć, dotyku, chciałam miłości, bliskości, ciepła, czułości i nie dostawałam. Cierpiałam. Koniec z tym. Zostanę sobie przy Krzyśku. Nie musi mnie kochać wystarczy, że mi ulega. Do miłości mam koty i Mikusia. Do spełnienia wibrator. Wreszcie jestem niezależna. Wolność... :)

Dziś znowu idziemy na spacer tam gdzie chodzą dziki. Całe lato tego miejsca unikaliśmy, bo dziki grasowały nawet w dzień - locha z młodymi. Teraz chodzą wieczorami. Pytałam sąsiada. Mikuś jest bardzo szczęśliwy obwąchując ich ślady. Zryta jest okolica drogi i okoliczne ugory. Bardzo zryte.

Dziś przyjedzie brat Krzyśka. Ma go obciąć maszynką...:) Ja też wybieram się do fryzjera ale chyba dopiero w grudniu.

9 listopada 2024 , Komentarze (30)

Wczoraj wydałam w dobre ręce część kwiatków. Zostało mi kilka. Sprzątnęłam drewno. Z Krzyśkiem zamknęliśmy okienka z piwnic i schowaliśmy węża. Krzysiek był w mieście, a rano zrobiliśmy zakupy warzyw. Teraz można kupować co 2 tygodnie. Kupiłam też pszenicę. Ptaki jedzą bardzo dużo. To całe stada wróbelków. Dziś Krzysiek idzie do pracy i ja postaram się sama coś ogarnąć. Może wreszcie poplewię, ale wątpię, bo pochmurno i wyjść z domu się nie chce.

W domu mam teraz ciepło. Rano włączam grzejnik, a później palę w piecu. Jest upał, bo dochodzi do 30 stopni. Tylko w pokoju dziennym, bo tutaj palę. W sypialni mam 15 stopni i to trochę za dużo dla mnie, bo sie odkrywam. Rozunia chyba marznie, bo się do mnie tuli całą noc, a Mikuś śpi pod kołdrą.

Plan dnia mam bardzo napięty, a tarot mi proponuje pomyśleć o marzeniach. To dobry czas na to. Ja teraz marzeń nie mam. Zyję pracą i obowiązkami. Chociaż przyjemności też sobie serwuję. Choćby kąpiel w pachnącej pianie. Przyjemność to palący się ogień w piecu- szum, trzaskanie gałązek, ciepło w plecy. To kontakt ze zwierzętami. Marzeń jednak nie mam.

Znowu jestem częściowo na diecie. Jem mniej i kłócę się z Krzyśkiem, bo mnie kusi jedzeniem.

Wczorajszy dzień był bardzo fajny i dziś miałam cudowną noc... Wyspałam się za cały tydzień...:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.