Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1583833
Komentarzy: 56177
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2025 , Komentarze (15)

Wczoraj udało się zrobić co zaplanowałam. Było też dodatkowo cięcie drewna. Dziś chyba wezmę się za książki u mamy. Jeszcze trochę jest z tym, że większość to te, które zostaną w domu. To medycyna, ezoteryka, naturoterapia. Trzeba by zabrać się za biurko.

Krzysiek ma od wczoraj urlop. Chce odpocząć, posiedzieć w domu i odprężyć nogi. Planów nie mamy na ten czas i chyba wyjścia nie będzie. Spacery będą zależały od pogody. Ja się oczywiście z jego urlopu bardzo cieszę.

Dziś 4 tygodnie diety zupowej i nie jest jakoś specjalnie dobrze. Schudłam około  5 kg i waga już nie leci tak szybko. Nie wiem czy trzeba przeczekać czy wyjść z diety. Problem jest od tygodnia. Chyba tym razem postaram sie przeczekać. Moze jeszcze coś spadnie. Gdy byłam kilka lat temu na tej diecie to wytrzymałam 5 miesięcy i zrzuciłam coś koło 15 kg. Może więc warto poczekać. Dziś zupa ze śledziem, czyli dużo warzyw, makaron, kurkuma i śledź. Wszystko zbielone jogurtem naturalnym.

Teraz został jeszcze problem z kotami u sąsiadów. Jest kocurek i chyba koteczka. Rodzeństwo moich maluchów. Koty powinny być wykastrowane za jakieś dwa miesiące najpóźniej. Można załatwić darmową kastrację, ale nie wiadomo czy się właściciele zgodzą. Już się tą sprawą zainteresowała fundacja i dobrze, bo niektórzy mówią, że ci ludzie o koty nie dbają i nie powinni ich mieć.. Nie może być tak, że koteczka będzie rodzić co ruję, a maluchy będą zbędne cierpieć. Nie potrzeba teraz kotów rozmnażać, bo ich w schroniskach jest cała masa. Wolnożyjących też nie potrzeba, bo one cierpią. To nie te czasy gdy samochód przez wieś przejechał co kilka godzin i do tego powoli, a lisy żyły w lasach. Teraz koty żyjące na swobodzie, wychodzące nie są bezpieczne. Nie wiem co z nimi będzie. Martwię się o nie...

Trzeba faktycznie chyba pomyśleć o wyrwaniu tych malin i jeżyn z korzeniami. Jest ich dużo, ale gdyby robić po trochu jak z drewnem toby może poszło. Widły angielskie mam. Musiałabym się za to wziąć sama, bo Krzysiek tego nie zrobi. Nie wiem tylko czy to nie jest syzyfowa praca. Czy nie będzie szybciej rosło niż ja będę wyrywać. Jest tego z ar. Ja do siłaczek nie należę i nie wiem czy dam radę się z tym szarpać. No ale nie będę wiedzieć jak nie spróbuję...

Koty biją się o nową budkę. Ostatnio wlazła do niej Rozunia i nikogo nie wpuszcza.

Wczoraj byliśmy na nieco dłuzszym spacerze. Pogoda taka sobie. Dziś fajnie, słońce w tym momencie...

3 lutego 2025 , Komentarze (20)

Dziś bym się chciała wziąć trochę za pracę w domu. Moze ułożę trochę książek u babci i moze sprzątnę kartony z kocimi rzeczami z przedpokoju. Jest to głownie jedzenie. Trzeba by sprzątnąć u babci kuwety, kocyki kocie itp. Dostałam też jeszcze jeden transporter, ale musi go S złożyć.

Nie wiem co z karmieniem moich kotów. Kajtuś je swoją karmę i już na kanapie nie brudzi. Reszta kotów dorosłych je suche i mokre. Jedna koteczka je tylko mokre, ale tylko ona, bo ostatnio większość mokrego zostaje na miskach. To dobra karma, mięsna i smakująca kotom. Suchy pokarm mają wystawiony cały czas i jedzą kiedy chcą. Karmy nie schodzi dużo. Maluchy ładnie jedzą i suche i mokre, ale już się zapchały i tak się na jedzenie nie rzucają. Suche już w misce leży.

Wczoraj Kacperek zaczął się bawić:) Sówka pięknie podnosi główkę gdy łaskoczę pod pyszczkiem...

W tym roku moje oczekiwanie na wiosnę mało ma wspólnego z przyszłymi pracami w ogrodzie. Na razie. Warzywnik będzie maleńki, bo chyba tylko sałata. O kwiatach też nie myślę choć miejsce mam. Trzeba by za to wyciąć chaszcze w mamy ogrodzie. Tam jest sporo tego co zbędne. Problem będzie z jeżynami i dzikimi malinami. Zarosły wszystko i przejść się w sezonie nie da. Nie wiem czy sobie z tym draństwem damy radę. Chyba by trzeba wyjść wcześniej/pod koniec zimy/ z sekatorem i wyciąć to co suche. Młode odbijające można załatwić randapem w żelu ponoć.

Wczoraj zrobiłam pranie, bo koty zasikały dwa spanka i kapę na fotelu. Do tego zrobiłam porządek ze swoimi stopami i z Krzyśka, bo sam sobie nie zrobi...

Wczoraj spałam 10 godzin. Ponoć to za długo, ale ja lubię.

ZAstanawiam się czy nie kupić trochę palet. Mogłabym pociąć i łatwiej by się rozpalało w piecu. Teraz pogoda jest fajna. Ciąć można. Na razie Krzysiek mi wyjmie trochę kantówek. Nie wiedziałam, że są. Mogę pociąć. Czas mam do czwartku, bo później śnieg. Drewna na rozpałkę mamy jeszcze na tą zimę i chyba dwie kolejne.

Wczoraj byliśmy na nieco dłuższym spacerze. DZiś chyba jeszcze dłuższy. W lesie sporo obalonych drzew, konary, gałęzie. Kusiło mnie wziąć grubszą, dłuższą gałąź do palenia, ale się bałam. Wiem, że ludzie chodzą do lasu i nawet wózkami jeżdżą, ale to chyba traktowane jest jako kradzież.

A tu kocięta :)

Sówka, Kacperek i Misiu. Widać spokój Kacperka, niepewność Sówki i lęk Misia.

2 lutego 2025 , Komentarze (15)

Ochłodziło się, ale nie aż tak. Opału starczy do około 15 II. Nie chcę kupować wcześniej, bo znowu przysypiemy stary węgiel, a taki źle się pali. Drewno też się kończy, ale chyba nie kupimy. Jak będziemy rozpalać bez drewna to nie wiem. Teraz na deski sypie się węgiel i wszystko gra. Gdy desek nie będzie węgiel może sie zajmować z trudem. Znowu trzeba będzie kombinować z olejem np. Wczoraj wieczorem było w pokoju dziennym 27 stopni. Myślałam, że się ugotuję...

Dziś dzień na luzie i tylko praca zawodowa. W domu chodzenie tylko przy kotach i tyle obowiązków. Ostatnio dużo śpię i dobrze mi z tym. Chodzę spać wcześniej niż kiedyś i wcześniej też wstaję. Odpowiada mi to. Krzysiek chodzi spać ze mną, śpi dłużej i już nie dosypia na fotelu. No rzadko mu sie to teraz zdarza. 

Kocięta dobrze zniosły odrobaczenie. Następne za miesiąc. Kastracja za najwcześniej dwa miesiące, bo mają około 4 miesięcy. Pierwsza pójdzie koteczka. Z drugiej strony jednak kocurki nie bardzo się lubią. Mogą być prawie dojrzałe i zaczynają się wojny. Nie widzaiłam agresji, ale Kacperek jest większy niż Misiu. Misiu się trzyma od niego raczej z daleka. To bardzo spokojne kociaki. Cały czas śpią, a zabawki już mają. Może tak były umęczone niedojadaniem i chłodem, że teraz odreagowują. Wczoraj Kacperek pokazał mi brzuszek. Łaskotałam z pięć minut, a on się wdzięczył. Później wzięłam go na kolana i wycałowałam. Ładnie siedział. To cudowny kociak... 

Wczoraj Sebastian mi przekazał, zebym kociaki ucałowała od niego. To oznacza, że się pogodził z tym, że są.

Majusia staje się niezgrabna, wręcz niedołężna i a to coś przesunie coś zrzuci. Nie wiem czemu tak się dzieje, bo skończyła dopiero 8 lat, ale jest grubiutka. Niezgrabna jest też Rozi, ale ona skończyła już 13 lat. Teraz moja najstarsza koteczka będzie miała 16 lat.

Dostałam nową budkę dla kotów i w przeciwieństwie  do mojej starej, ta ma wielkie powodzenie. Wysiaduje w niej albo Punia albo Majeczka. W drugiej zdobycznej budce siedzi zwykle Kajtuś.

Dziś zupa pomidorowa z warzywami, wątrobą i kaszą gryczaną. Krzysiek zje ziemniaki z wątróbką i ogórkiem typu mizeria.

1 lutego 2025 , Komentarze (48)

To co się dzieje w polityce przekracza wszelkie granice. Staram się nie słuchać wiadomości, ale coś tam wiadomości dociera. Ta wrogość. To szczucie. Wybory za kilka miesięcy i do czego jeszcze dojdzie strach myśleć.

Dietę trzymam, ale z wagą nie jest dobrze. Skacze, waha się, a większych spadków nie widać. Za trzy dni będzie 4 tygodnie, a nie zrzuciłam nawet pewnych 5 kg. Brzuch jaki był duży taki jest. No niby jestem bardziej sprawna, ale do nadwagi daleko. Jem teraz tylko 2 porcje zupy. Trochę ponad litr i jem owoc. Kefir już nie zawsze. Nie wiem moze te zupy są za gęste. No ale tylko 2 porcje, a nie 5. Jem góra 2 ziemniaki, albo 70 g kaszy czy garść makaronu. Może to ma na mnie zły wpływ. Poczekam spokojnie do miesiąca. To 7 II. Dieta mi odpowiada, bo nie można podjadać tak jak mam w zwyczaju. Wpadało często a to łyżka majonezu, a to kromka albo i 6 chleba, a to ciastka, chipsy. Teraz tego nie ma.

Czytam ostatnio o oszczędzaniu pieniędzy. Powinno być 50/30/20 i tak 50 % to wydatki konieczne, 30% przyjemności i 20% to oszczędności. Z całą pewnością 20 % nie oszczędzam. Krzysiek oszczędza, ale też nie tyle.  Poza tym ja mam konto oszczędnościowe na 1,5% i coś tam mi procentuje. Krzyśka oszczędności leżą na nieoprocentowanym koncie zwykłym. Sporo się na tym traci. Powinna być lokata.

Koty są cudowne i zostaną u mnie. Krzysiek nic nie mówi, a S się denerwuje. Już dostały na odrobaczenie i pchły. Przeniosłam je do bardzo dużej klatki i są w pokoju, a na noc są luzem w pomieszczeniu gospodarczym. Mają kuwetę i zabawki. Liczę, że się szybko oswoją. To je puszczę na pokój... Jeden kocurek dostał imię Kacperek. Ten jest oswojony i wdzięczy sie do mnie. Bardzo lubi jeść. Kociczka będzie Sówka i ona też wystawiła raz brzuszek. Trzeci kocurek dostał imię Misio. Ten jeszcze się trochę boi no ale dotarł do mnie najpóźniej. Wczoraj była u mnie znajoma z panią z patrolu dla zwierząt. Masę dobra przywiozły. Są spanka, kuwety, budki, zabawki, podkłady. Jest duży worek dobrej karmy :)

Krzysiek miał kupić Vitaminer senior D3, a kupił tylko witaminę D3. Ja jem masę warzyw w zupach, ale on warzyw unika i boję się teraz niedoborów.

31 stycznia 2025 , Komentarze (9)

Dziś wieczorem mają być odrobaczane kocięta. Przyjedzie znajoma z preparatem. Potwierdzi też płeć i może ustalimy wiek. Trzeba by myśleć o kastracji. Jak na razie ten największy, najspokojniejszy kocurek przychodzi wołany do jedzenia, ociera się o nogi, a pogłaskany mruczy...:) Gdy do niego mówię, to czasem pokazuje brzusio. Ta najbardziej wrażliwa drobina też się ładnie oswaja. Już się nie uchyla przed moją ręką i bez problemu mogę ja głaskać. Tak jakby nawet troszkę mruczała czasami. Trzeci kociak- kocurek jeszcze się boi, ale nie jest agresywny.

Rwa, albo coś tego typu co miałam po reiki przeszła, ale wczoraj znowu coś poczułam. Spokój był kilka dni. Niby to lekkie odczucie, ale i tak mnie to zdenerwowało. Myślałam, że przeszło całkiem. Teraz czuję tylko wtedy gdy mi Rozi na udzie leży. Wcześniej czułam w każdej pozycji nogi. Tak mnie wcześniej kuło, że przeszkadzało mi to w spaniu. Zrobię jeszcze z kilka zabiegów i może przejdzie i już nie wróci.

Teraz problem jest z nogą Krzyśka, bo go boli cała od kręgosłupa do stopy. Klasyczna rwa. Jest to jednak coś dziwnego, bo raz prawa a raz z lewa.

Jest też problem ze spaniem S. Spi po 3 godziny w nocy i 2 w dzień. To za krótko. Upomina się o zabiegi. Znowu trzeba będzie zrobić serię.

Wczoraj była ładna pogoda i spacer planowałam dłuzszy, ale Krzysiek nie miał ochoty. POszliśmy trasą jak zwykle. Byłam w sneakersach, a jeszcze trochę lodu i śniegu jest. Sąsiedzi już pracują w ogrodzie. Niestety moja wierzba ma pączki, ale nie ma kotków. Nie wiem czy znowu latem nie uschła. Jeśli tak już kolejnej nie kupię, bo zapominam o podlewaniu. Oglądałam róże i w większości są pędy zielone. Może coś z nich będzie. Oby teraz tylko trzaskające mrozy nie przyszły. Wczoraj siedzieliśmy prawie pół godziny na dworze na ławce. Oczywiście z Mikusiem...

Chyba muszę kupić nową tarkę, bo ta co mam jest stara i tępa...Ja nie mam siły trzeć surowego selera czy pietruszki, a Krzysiek już pomagać nie chce. Dziś zupa z cukinią, a dla Krzyśka ziemniaki z pieczonymi z cebulą parówkami i sałatką z pekinki.

30 stycznia 2025 , Komentarze (10)

Tydzień powoli sie kończy. U mnie był pracowity jeśli chodzi o sprawy zawodowe. W domu niewiele zrobiłam. Kilka prań raptem i trochę porządków. Jutro będzie ruch wieczorem, bo ma przyjechać znajoma do kociąt z preparatem do odrobaczania.

Pełnomocnictwo dla brata Krzyśka w sprawie sprzedaży mieszkania juz jest. Trzeba było tylko cofnąć zastrzeżenie PESELu Krzyśka na czas wizyty u notariusza. Teraz może sprawa ruszy. Przydałoby się trochę gotówki.

Tak naprawdę to ja mam dość zimna. W pokoju dziennym jest trochę ponad 16 stopni rano, bo pali Krzysiek. Ja rano siedzę w kurtce i ogrzewam się termoforem. Mikuś jest pod kołdrą, a koty na mnie lub na termoforach. Tęsknię już za wiosną. Oczywiście gdyby były większe mrozy, paliłabym rano. Mam jeszcze grzejnik elektryczny, ale rewelacyjny nie jest. Mimo wszystko wolę zimę niż lato.

Najbardziej wrażliwy kotek jest drobniutki i nie je za dużo. Znać nawet kostki na grzbieciku, gdy go się głaska. Teraz jedzenie ma do swojej dyspozycji i nie zjada wszystkiego. To może być koteczka i może juz być drobna. Może była objadana, bo z tego co wiem kociaki za dużo jedzenia nie miały. Ciągle były głodne. Teraz jedzą ile chcą. Trzeba będzie na to maleństwo uważać. Na razie podkładam pod nosek mokrą karmę i je. Kocięta to bardzo duża przyjemność dla mnie. Te ich piękne oczyska wpatrzone we mnie i mięciutkie futerka i świadomość, że moje życie ma cel, że czemuś służy, że robię coś dobrego.

Ten kotek, który zdaje się wspólpracować to  kocurek. Jest największy i chyba namacałam to co wskazuje na płeć. Jestem pewna na 80% jakieś. Drugi też chyba kocurek. Trzeci nie wiem, bo nie chcę straszyć.

Maluchy jednak się lubią, bo się tulą do siebie czasem :) Jak na razie załatwiają się do kuwety.

29 stycznia 2025 , Komentarze (28)

Sporo ostatnio pracuję, bo miesiąc się kończy i to ostatni moment na zarobek na ten czas. Ja mam wypłatę raz w miesiącu. Nie planuję zakupów teraz. Miałam mieć warsztat malarstwa wstążkowego, ale jest przeniesiony na marzec to i zapłacę w marcu.

Przez kilka ostatnich dni miałam problem z kontaktami. Krzysiek mnie drażnił i S. Drażnił mnie ludzki głos, gadanie o bzdurach, śpiewy Krzyśka. Drażnił mnie telewizor i agresja w programach, które ogląda Krzysiek. On tylko wojny i sport. Pragnęłam ciszy i spokoju, a nie miałam tego. W niedzielę już byłam bardzo zmęczona psychicznie i wściekła jak osa. Krzysiek siedział w domu cały dzień i mnie męczył dodatkowo. Później zaczął szukać dokumentów i usiłował mnie skłonić do wspołpracy. Jeszcze był problem z Kajtkiem, bo znowu nie chce jeść swojej karmy. Podjada innych kotów i znowu pojawiła si e biegunka. Miałam dość. Odpoczęłam w poniedziałek w ciszy gdy Krzysiek był w pracy.

Nie wiem czy nie będzie problemów ze sprzedażą mieszkania w Warszawie. Krzysiek nie znalazł wszystkich dokumentów. Potrzeba chyba do wystawienia pełnomocnictwa zaświadczenia o zapłaceniu podatku oraz wypisu z ksiąg wieczystych. On tego nie ma. Ma tylko odpis wyroku. To może być za mało. Nie wiem czy uda się to załatwić na odległość. Nic jeszcze nie wiem. Tym zajmuje się brat Krzyśka i on ma iść do notariusza. Ja może dziś zadzwonię.

Krzysiek komórkę tylko odbiera ale nie potrafi dzwonić. W poniedziałek przyniosłam aparat telefoniczny od mamy i podpięłam. Teraz może dzwonić i on...Aparat jest bardzo prosty w obsłudze.

Jest problem, bo dwa dni temu urwały się drzwi od biblioteczki. Były uszkodzone już jakiś czas i S chciał naprawić, ale Krzysiek się  nie zgodził, bo by musiał zostać dłużej. Teraz stoją oparte o biblioteczkę i oby stały. Na razie koty nie zauważyły.

Kociaki się oswajają. Ten brany na ręce już się przewraca czasami i pokazuje brzuszek.  Ten najbardziej wrażliwy bez problemu daje się głaskać, a ten najpóźniej złapany juz przy mnie je. Będzie dobrze... Na razie są w pomieszczeniu gospodarczym. Pomieszczenie jest nieduże ale z oknem. Zauważyłam, że nie są zżyte ze sobą. W miejscu gdzie siedzą jest duża poduszka. Myślałam, że sie przytulą, ale nie. Każdy lezy osobno i w oddaleniu od siebie.

Coraz bardziej myślę o założeniu fundacji kociej- adopcyjnej. Nie mam komu zapisać domu i mogłabym go zapisać kiedyś fundacji. Mam mieszkanie około 70 m2 po babci i można by w nim zrobić pomieszczenia dla kotów. To wszystko jednak wymaga remontu i sama nie podołam. Nie jestem jakaś przebojowa, energiczna, otwarta i mam blokady jeśli chodzi o ludzi. Mogę koty karmić. Mogę czyścić kuwety ale prosić o nic w tym o pieniądze nie potrafię. Nie mam samochodu i mam prawie 61 lat... Całe życie pomagałam kotom jak mogłam, ale byłam z tym sama. Nie mam przyjaciól myślących podobnie. Nie mam protektorów. WSzyscy moi bliscy mnie zawsze krytykowali. Teraz jest tak samo, a moje serce to koty...

28 stycznia 2025 , Komentarze (13)

Kociaki się oswajają. Ten najspokojniejszy jest brany na ręce, a dwa pozostałe są głaskane. Już wszystkie to znoszą spokojnie i nawet ten najbardziej płochliwy już nie miauczy. Nie można ich jednak wypuścić na pokój, bo za kilka dni trzeba będzie je odrobaczyć i odpchlić. Ten najspokojniejszy przedwczoraj gdy nakładłam jedzenie podszedł do mojej ręki i zaczął jeść z podniesionym ogonkiem...To już duży postęp... Łasi się też o klatkę i patrzy na mnie...

Krzysiek wraca wściekły z pracy i wyzywa się na mnie. Nienawidzi swojej pracy. Wkurzają go wspólpracownicy i szef. Teraz kilka osób na urlopach, koledzy pracę lekceważą. On zasuwa za kilku, bo chce skończyć i iść do domu. Praca okropna, bo babra się teraz w błocie. Ciągle się odgraża, że zwolni i przestanie sie starać, wysilać, ale tego nie robi.

Wczoraj wysłałam materiały do antologii, a dziś opłaty.

Pogoda ostatnio fajna. Jest ciepło. Zupełnie jakby miała nadejść wiosna. Spacery jednak coś mnie ostatnio nie bawią. Chodzę oczywiście, ale czuję nudę. Chodzimy ciągle jedną trasą i może dlatego. Mikuś jednak ma frajdę i nie można go zawodzić. Musi chodzić. Nadal się bardzo przed spacerem ekscytuje. W ogrodzie widać przedwiośnie. Czekam na pączki na wierzbie. Czekam na pączki na migdałku.

Martwi mnie Krzysiek. Jak wcześniej był zamknięty w  sobie i mruk tak teraz za dużo mówi i to nie tylko według mnie. Trajkocze jak nakręcony. Dosłownie potoki słow. Tak ma po nowych lekach. Do tego jest w nim morze nienawiści do innych ludzi. Wszystkich krytykuje, jest wściekły, osądza, wręcz zieje nienawiścią. Do zwierząt ma nastawienie pozytywne. Czasem krzyknie, ale zwykle jest serdeczny. Nie wiem czy ludzie mu tak dopiekli czy jest inna przyczyna. Trzeba by to chyba obgadać z lekarką.

Wczoraj przyszła paczka, a właściwie dwie z Zooplus z ulubionymi przysmakami dla moich kociastych. To prezent od Gourmand. Wiedziałam, że wysłała, ale nie sądziłam, że to aż takie ilości. Niby miałam wykaz, ale jedna paczka i tak mnie zaskoczyła wielkością. Jestem jej bardzo wdzięczna, a moje koty zajadają aż miło...:)

27 stycznia 2025 , Komentarze (32)

Sebastian ma w nosie to co mówię i wcale się ze mną nie liczy. Mówiłam mu sto razy, żeby nie dzwonił gdy jest Krzysiek i groch o ścianę. Rano i do południa gdy ja mam czas on nie ma. Wieczorami dzwoni i Krzysiek się denerwuje, bo truje. Do tego przeważnie jest zbyt pijany by myśleć logicznie. Czasem plącze mu się język. Sto razy mu mówiłam żeby po pijanemu nie dzwonił, ale nie dociera. Szybko kończę rozmowę, a on dzwoni po kilka razy. Krzysiek mi mówi, żeby nie odbierać, ale mnie drażni dzwoniący telefon. Nie wiem jak to rozwiązać. Ostatnio miał zamiar zadzwonić o 3 w nocy. Kiedyś dzwonił o północy.

Dieta trwa. Jutro 3 tygodnie. Efekty są, ale nie jakieś świetne i waga się waha. Co będzie dalej nie wiem. Dieta mi odpowiada, ale oczekuję szybkich efektów, a tu idzie jakoś wolno. Niby z ruchem już problemów nie mam ani z ćwiczeniami. Z wanny też wychodzę sprawnie, ale do nadwagi daleko i już mi zaczynają napływać myśli, że zaraz spadków nie będzie. Jestem trochę rozczarowana. Spadło około 5 kg, raczej mniej a inni starsi ode mnie zrzucają po 10 kg w miesiąc.

Kończy nam się opał. Drewna jest na tydzień-dwa i węgiel też się kończy. W lutym trzeba będzie coś przywieźć. Raczej węgiel. Drewno na rozpałkę mam. Są dwa duże worki i jeszcze trochę do pocięcia i porąbania.

Już nigdy nie zrobię nalewki z bananów, bo jest niesmaczna. Nikomu nie smakuje. W zeszłym roku wyszła zbyt mocna, sama wódka. W tym roku zrobiłam z miękkich bananów i też taka wyszła. Jest tylko lekki posmak. Trudno też nasiąkają owoce w nalewce z gruszek i jabłek. Krzysiek też na nie narzeka. Ja nalewki pijam w formie drinka i to słabego. Najlepsze są z truskawek, czereśni, śliwek, pomarańczy, wiśni... Są delikatne i dobrze czuć owoce.

Myszy jeszcze w kuchni są. Wczoraj weszły na stół i zanieczyściły mi talerz.

26 stycznia 2025 , Komentarze (34)

Dziś dłużej pospałam. Ma przyjechać brat Krzyśka, bo trzeba mu dać dokumenty z mieszkania w Warszawie. W przyszłym tygodniu muszą jechać do notariusza, bo Krzysiek musi dać bratu pełnomocnictwo. Brat już nie pracuje, to jakby trzeba było do Warszawy pojedzie.

Nauczyłam się gotować rosół dla Krzyśka i zupę pomidorową na piersiach kurzych.. Potrzebuję do tego zielonej pietruszki. Nie mam zapasów mrożonych i myślę by posadzić w doniczce kilka pietruszek, żeby puściły natkę. Ja natki dla siebie nie kupuję, bo nie lubię. Dla Krzyśka kupić mogę co dwa tygodnie gdy przyjeżdżają dostawcy warzyw. Ostatnio Krzysiek o te zupy sie upomina, a ja chcę mu sprawić przyjemność i gotuję. Jego mama gotowała tradycyjnie i Krzysiek za tym tęskni. Ja stawiam na eksperymenty. Je co ugotuję, ale czasem narzeka.

Ten osobno siedzący bojaźliwy kociak nie jest agresywny. Wchodzę do niego częściej i go głaskam. Bieda nie ma się gdzie schować i bardzo sie boi, miauczy. Strasznie mi go żal. Chciałabym mu nieba przychylić i ukoić lęki, ale jak. Nie rozumiem ludzi, którzy koty rozmnażają i później mają je w nosie. Te maluszki są zaniedbane. Powinny być głaskane, brane na ręce od małego to teraz lęków by nie było. Te dwa, które ci ludzie zdecydowali się sobie zostawić są bardziej oswojone. Ponoć je głaskają i nawet wpuszczają do domu. Te trzy co są u mnie żyły na boku, niepotrzebne. Ludzie mają jeszcze dwa psy w domu. Te kociaki wcale się psów nie boją. Mikuś obok szaleje, szczeka a one nawet nie drgną.

Wczoraj Krzysiek chciał mi dać batonika, ale nie wzięłam. Było mi jednak przykro i powiedziałam mu to. Wyszedł po raz pierwszy i wrócił gdy zjadł.

Mam teraz poważny problem i myśli wciąż koło niego krążą. To jakaś obsesja. Jestem postawiona pod ścianą i mam związane ręce, bo to nie zależy ode mnie. Ego narzuca mi lęki. Mam ponure myśli. Karty pokazują mi konieczność zajęcia się działalnością charytatywną. Radzą skupić się na pomocy innym i marzeniach, rozwoju, wnętrzu, a ja nie mam do tego głowy. Zrobiłam już wszystko co mogłam zrobić w tej sprawie na ten moment i bicie z myślami jest zbędne. Obsesja to chore zachowanie... Do niczego dobrego nie prowadzi.

Wczoraj było ciepło i byliśmy na spacerze zanim Krzysiek poszedł do pracy. Dziś też idziemy, ale jeszcze śnieg leży i po lesie się chodzić nie da. Trzeba bocznymi drogami.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.