Tydzień powoli sie kończy. U mnie był pracowity jeśli chodzi o sprawy zawodowe. W domu niewiele zrobiłam. Kilka prań raptem i trochę porządków. Jutro będzie ruch wieczorem, bo ma przyjechać znajoma do kociąt z preparatem do odrobaczania.
Pełnomocnictwo dla brata Krzyśka w sprawie sprzedaży mieszkania juz jest. Trzeba było tylko cofnąć zastrzeżenie PESELu Krzyśka na czas wizyty u notariusza. Teraz może sprawa ruszy. Przydałoby się trochę gotówki.
Tak naprawdę to ja mam dość zimna. W pokoju dziennym jest trochę ponad 16 stopni rano, bo pali Krzysiek. Ja rano siedzę w kurtce i ogrzewam się termoforem. Mikuś jest pod kołdrą, a koty na mnie lub na termoforach. Tęsknię już za wiosną. Oczywiście gdyby były większe mrozy, paliłabym rano. Mam jeszcze grzejnik elektryczny, ale rewelacyjny nie jest. Mimo wszystko wolę zimę niż lato.
Najbardziej wrażliwy kotek jest drobniutki i nie je za dużo. Znać nawet kostki na grzbieciku, gdy go się głaska. Teraz jedzenie ma do swojej dyspozycji i nie zjada wszystkiego. To może być koteczka i może juz być drobna. Może była objadana, bo z tego co wiem kociaki za dużo jedzenia nie miały. Ciągle były głodne. Teraz jedzą ile chcą. Trzeba będzie na to maleństwo uważać. Na razie podkładam pod nosek mokrą karmę i je. Kocięta to bardzo duża przyjemność dla mnie. Te ich piękne oczyska wpatrzone we mnie i mięciutkie futerka i świadomość, że moje życie ma cel, że czemuś służy, że robię coś dobrego.
Ten kotek, który zdaje się wspólpracować to kocurek. Jest największy i chyba namacałam to co wskazuje na płeć. Jestem pewna na 80% jakieś. Drugi też chyba kocurek. Trzeci nie wiem, bo nie chcę straszyć.
Maluchy jednak się lubią, bo się tulą do siebie czasem :) Jak na razie załatwiają się do kuwety.