Dawno niczego nie napisałam w pamiętniku, ale to nie dlatego, że nie chciałam, czy coś w tym stylu. Po prostu bardzo dużo się zmieniło w moim życiu przez ostatni miesiąc. Sama nie przypuszczałam, że będzie tych zmian tyle.
Pisałam wcześniej, że zamierzam zmienić pracę i zmieniłam, ale w praniu wcale nie było to takie łatwe. Najpierw okazało się, że będzie egzamin pisemny i ustny i to jeszcze z wiedzy, która do tej pory, powiedzmy w 95% była mi obca. Cóż mi zostało? Ostro wziąć się do nauki. Boże! Uczenie się czegoś zupełnie nowego było tak absorbujące, że zarzuciłam wszystkie inne intelektualne zajęcia z pisaniem włącznie. Tak naprawdę cieszyłam się, że do egzaninu mam tak mało czasu, bo chyba w przeciwnym wypadku oszalałabym od nadmiaru wiedzy.
Muszę dodatkowo wyjaśnić, że na przewidzianych 6 miejsc w województwie, było 33 kandydatów, więc jak wyliczyła moja przyjacióka Meduza, 5,5 osoby na jedno miejsce. Ostatecznie po pisemnym miałam 3 wynik, przeszłam do ustnego, razem z 25 osobami, czyli pozostało 4,5 osoby na miejsce (co też wyliczyła Meduza). Ustny był stesujący, ale jakoś poszło i po 4 dniach oczekiwania i odświażania strony z wynikami co jakieś 5 minut, dowiedziałam się, że jestem trzecia, czyli dostałam się. Euforia była tak wielka, że nawet nie jesteście w stanie sobie tego wyobrazić. Miałam zakończyć życie przedszkolanki, które jakkolwiek fascynujące i niezaprzeczlanie dające sporo satysfakcji, nie było już tym co chciałabym robić w przyszłosci. Niestety okazało się, że to nie koniec zmagań o moją nową pracę i poniekąd nowe życie. Przede mną były testy psychologiczne, na których mogło się okazać, że jestem socjopatką, albo psychopatycznym mordercą, może jeszcze nie ujawnionym, ale zawsze. Na szczęcie nie okazało się. Matko! Jaka ulga. Pewnie dlatego, że pani psycholog (proszę nie używajcie nigdy słowa psycholożka, bo to jakaś językowa porażka), nie zpytała mnie, czy lubię filmy o seryjnych mordercach typu "Siedem" lub, czy moim ulubionym serialem kryminalnym są "Kości", bo by się wydało co naprawdę mnie kręci. Muszę wrócić do mojego mniej psychopatycznego oglądania s-f.
Teraz jestem już po wszystkich badaniach, a w piątek złożyłam wypowiedzenie w przedszkolu. To ostatnie bardzo mnie rozczarowało. Przez tyle czasu próbowałam sobie wyobrazić tę chwilę i uczucia jakie będą jej towarzyszyć, a tak naprawdę nie zdarzyło się nic. Dyrektorka była miła, nawet wyrozumiała, nie było gróźb, ani próśb. Dopiero następnego dnia poczułam coś na kształt ulgi, że to za mną, że już nie będę najniżej postawioną w hierarchi oświatowej nauczycielką, bo przecież kimże jest przedszkolanka? Mam szansę wiele zmienić w swoim życiu i to naprawdę podnosi mnie na duchu, mimo że pracę zaczynam od 1 lipca i wszystkie plany wakacyjne wzięły w łeb. Coś za coś. Odbiję sobie za rok.
Co do diety, to nadal jest super, choć waga jakoś ostatnio stoi. Tak czy inaczej wszyscy zauważają zmiany, ja mieszczę się w garsonki z czasów, gdy jeszcze praca nie wymusiła na mnie bardziej szmaciarskich ubrań. Teraz moja praca pozwoli mi chodzić w szpilkach i ładnych, eleganckich ubrań, tyle tylko, że w mojej szafie jest bieda w tej kwestii. Na razie kompletuję to co mam i dalej będę się odchudzać, żeby zmieścić się w to, w co się jeszcze nie mieszczę.
To chyba tyle na dzisiaj. Postaram się już nie zaniedbywać pamiętnika, o ile będzie o czym pisać.