Nawet weekend nie był w stanie poprawić mi nastroju. Moja mama nadal się nie odzywa. Fakt... Ja też nie. I mimo pogłębiającego się dyskomfortu jakoś nie czuję większej ochoty, żeby dzwonić. Wiem, że źle robię ale jakoś...
Do tego nadzieja na zmianę miejsca pracy z innego miasta na własne też jakoś trochę, może nie umarła, ale podupadła. Co prawda nie ma jeszcze co przekreślać tej szansy, ale entuzjazm nieco opadł. Jak sobie pomyślę, że znów będę robić 2000 km miesięcznie to w ogóle nie chce mi się do pracy wracać. A obiecywali... 2 lata. 6 minęło.
A jeszcze Kukuć miała jakiś marudzący dzień. Może czuła mój nastrój, a może zęby idą, a może po prostu miała gorszy dzień. Niemniej całokształt spowodował, że mój dzień zaliczam do kiepskich.
Ale kupiłam sobie lakier hybrydowy, zrobiłam wzorki na paznokciach i teraz będę sprawdzać ile się trzyma.
rapioszek
12 stycznia 2016, 22:14Hej i jak tam dzisiaj? Jak się czujesz?
airon77
17 stycznia 2016, 12:08Chyba lepiej. Rozmowy z mamą nadal brzmią jak rozmowy z nielubianym szefem ale stwierdziłam, że i tak nic nie wskóram wiec wyluzowałam. Chęć poprawy relacji musi być w obu stronach.