......ano zurawina i kasztany.....a dokladnie kurczak z nimi.....staly sie wczoraj przyczyna mojej zguby heheheheh....bo ja miesna za bardzo nie jestem jak wszystkim wiadomo, wiec tej zurawiny i tych kasztanow i makaronu brazowego napchalam do brzuszka.....On niesamowicie gotuje.....przepysznie.....nie smialam odmowic kiedy podano kolacje.....dzis kilogram w gore....bo po kolacji jeszcze paczek toffi byl.....i ciastko francuskie.....a co....jak jesc to jesc :))))......
.....wczoraj bylam na pierwszym seminarium.....pojechalam pociagiem, bo niedaleko....bo latwiej ....bo nie trzeba szukac miejsca parkingowego.....
wychodze po kilku godzinach z zajec a tam On....z bukiecikiem bialych roz....przyjechal autem, zeby mi powiedziec, ze jest dumny, ze tyle dla siebie robie....i duzo innych takich ble ble ble....no to sie wzruszylam.....bo ja w ogole to taka placzliwa jestem hehehehhe
....pewnie sie powtorze ....ale powiem.....dla takich chwil warto zyc.....wydawalo mi sie kiedys, ze takie rzeczy zdarzaja sie tylko w filmach....ale to sie dzieje....i niech tak zostanie.....
.....przy okazji "zwiedzilismy" centrum handlowe ( co uwielbiam....nie powiem, ze nie ) ....i muzeum Titanica.... Southampton bylo macierzystym portem tego transatlantyka....muzeum takie sobie....tyle, ze poczytalam i poogladalam zdjecia....
i