wiosna...
Bezspornie. Astronomiczna, kalendarzowa - a nawet za oknem :) Ptaki śpiewają, forsycja kwitnie, bazie się sypią...
W wazonie piękna kręcona wierzba, w drugim - kwitnąca na biało dzika jabłonka (chyba :)
Tylko ciało nie to. Tłuste zwaliste, ciężkie...
Kurka,
albo coś z tym robię, albo już na zawsze zostanę taką niezadowoloną z
siebie pancią! Dość mam ciągłego maskowania niedoskonałości-całości, kupowania rzeczy maskujących (kiedyś zainwestuję w siatkę maskującą), a niekoniecznie tych które bym chciała...
Dość bolących kolanek i cichej zazdrości na widok szczupłych ciałek...
Na "osłodę" kolejna wizualizacja. Kiedy schudnąć, jak nie teraz - na wiosnę?
21 marca - 80
28.03 - 79
4.04 - 78
11.04 - 77
18.04 (święta) - 76
25.04 - 75
2.05 - 74
9.05 - 73
16.05 - 72
23.05 - 71
30.05 - 70
6.06 - 69
13.06 - 68
20.06 - 67
27.06 - 66
...
15 tygodni do lata...
Jaki sens odliczać dni do wiosny skoro ta już od dawna w pełnym rozkwicie za oknem :)
Czas uskutecznić większą ilość ćwiczeń :) I wywalić z diety co za słodkie...
Tylko tyle. Jem zdrowo, regularnie - mąki tylko z pp, same warzywa + ryby, piję dużo wody, zielonych herbat, ostatni posiłek nie później niż 2 h przed snem - ale widać, że to nie wystarcza.
Grzeszki w postaci deserków, czy zmęczenie po pracy i leżakowanie - skutecznie bronią zapasy tłuszczów...
Ale nie chcę już tak wyglądać, źle się czuję w swoim ciele :(
Kupiłam sobie książkę włoskiego onkologa i byłego ministra zdrowia, o zapobieganiu raka za pomocą diety. Podtytuł to - w stronę wegetarianizmu - więc wreszcie książka dla mnie :)
A teraz - czas na rowerek w plenerze. W planie traska na jakieś 42 km :)
Woda i kanapeczka z razowca zapakowane :)
3 tygodnie do wiosny...
żeby chociaż 21 marca zobaczyć na wadze 76,9...
Dziś po-weekendowy i przed@ wzrost - 80,3
w piątek było planowe - 79,9
serek wiejski + rzodkiewka i pomidorki cherry = 130
marchewka 20, jabłko 70 = 90
cdn...
3/7, 8/11
jogurt natural. 100
marchewki 40, 2 jabłuszka 160 = 200
zupa cukiniowa 150, razowiec 250 = 400
morelki suszone na słońcu 160, kawa biała 40 = 200
gorzka 150
jogurt 150
1200 kcal
i straszny ból brzucha/żołądka why? :( Jakby po zupce...
2/7, 8/11
sałatka (mix sałat, pomidorki cherry, ogórek, kukurydza, kiełki słonecznika, ser feta) ok 200
pomarańczka 90, jabłko 80 = 170
duży stek łososia ok 600, sałatka jw. ok 200 = 800
2 figi 80, 4 morele 120, kawa biała 40 = 240
iii...
babcia w szpitalu, totalne zawirowania, wiele kilometrów pieszo, ale też czekolada i nerwowy wafel...
Piesek został sam, teraz jeździmy go odwiedzać i wypuszczać póki co, a z babcią myślę, że nic poważnego. Skończy się na "przeglądzie". Ale strachu nam napędziła, bo jej się "sanatorium" zachciało :)
1410 kcal
cdn
1/7 8/11, 4 tygodnie do wiosny!!!
jabłuszko 80, marchewka 20 = 100
-//- = 100
oblaty = 100
sok Kubuś 150
3 małe gołąbki z pieczarkami i ryżem = ok 350
80 figi (2 szt.) i suszone morele 120 (4 szt.) wszystko suszone na słońcu, bez siarki :)+ biała kawa 40 = 240 (to mój deser :)
i nieplanowany jogurt który się rozwalił w drodze - 150
a na kolacje poszalałam - ale chodziło to za mną od x czasu - hot-dogi :)
bagieta fitness 370, 2 parówki sojowe + warzywka ok 200 = 570
1760 kcal
15 min ćwiczeń na kręgosłup
45 stepperka
7/7, 7/11
79,5 :)
razowiec 180, masło 20, wędlina sojowa 20, sałata lodowa, kapka majo kieleckiego 10 = 230
razowiec 130, masło 10, wędlina soj. 20, sałata lod, kapka kieleckiego 10 = 170
3 malutkie gołąbki z ryżem i pieczarkami
kawałek maminej drożdżówki i biała kawa
razowiec z kotlecikiem kapuścianym
czuję, że było za dużo...
jak zawsze w niedzielę u rodziców
no ale jutro jest poniedziałek - można się skupić na sobie :)
na + pedałowanie w terenie :)
6/7, 7/11
Planów brak (były, ale pogoda - u mnie deszcz, skutecznie je ostudził).
Sprzątam domek, odwiedzam familię, albo coś robię kreatywnego w domu :)
menu:
4 tosty pełnoziarniste 240, masło źdźbełko 50, powidła brzoskwiniowe 100, ser smażony 40, pasta z tuńczyka 60 = 490
gorący kubek 100 ...dziwne mam dziś smaki
mix warzyw z patelni (m.in. cukinia, pomidorki, fasola, marchewka) 180 z makaronem 200 = 380
drożdżówka u mamusi 200
3 h intensywnego spacerku!!! :)))))))))
wizualizacja
Ona zawsze pomaga: znaleźć zagubione siły i motywację. Uświadamia, że liczy się każdy dzień, każda chwila, ba - każdy kęs.
Pomaga równo rozkładać siły, daje nadzieję na chudsze życie.
Ostatnia... to pasmo porażek - paraliżujące bóle kręgosłupa trwające ponad 2 tygodnie, 2,5 tygodnia w domu na l 4 z zapaleniem ucha, kolejne 2 to oszczędzanie kolan - które w przedziwny sposób nasiliły chrzęszenio-strzelanie.
Po wizycie u ortopedy, wiem, że nie powinnam się tym przejmować.
Czas więc, na nową wizualizację. Do wiosny został niespełna miesiąc, pora wyznaczyć bardziej odległe cele... Może nie wyznaczyć, ale wizualizować właśnie - ku pokrzepieniu, ze to możliwe.
start 81,6
28 lutego 79,9
7 marca 78,9 - 79,5
14 marca 77,9
21 marca 76,9
28 marca 75,9
4 kwietnia 74,9
11 kwietnia 73,9
18 kwietnia (święta!!!) 72,9
25 kwietnia 72,9
2 maja 71,9
9 maja 70,9
16 maja 69,9
23 maja 68,9
30 maja 67,9
6 czerwca 66,9
13 czerwca 65,9
20 czerwca 64,9 (w pierwszy dzień lata i we własne imieniny mogę osiągnąć cel!!!)
27 czerwca 63,9
koniec :)
5/7, 7/11 - za miesiąc wiosna...
Waga zmienia się w tym kierunku (79,5) , w którym powinna. Pozbywanie się wody też cieszy, bo to znak, że nie jem więcej niż trzeba. (A z tym ostatnio było krucho).
Poszatkowana z zimna, nerwów i ze smutku noc (wieczorna spina i wielka dla mnie przykrość po takim dniu, w którym byłam "do rany przyłóż" w każdym aspekcie) - nie pozwala się cieszyć śpiewem ptaków i nadchodzącym weekendem.
Będziemy na siebie burczeć, albo raczej milczeć do siebie, zamiast wypoczywać i cieszyć się choć dniem wolnego.
Nieważne.
marchewki 40, jabłka 160 = 200 (na 2 śniadanka, ostatnio rano nic innego mi się wchodzi)
3 tyćkie rogaliczki 120
makaron (z czosnkiem niedźwiedzim i chili - mix)+ oliwa, czosnek, przyprawu, biały chudy ser = ok 500
suszone figi i morele, banan, mała biała kawka = 350
napad głodu na słone :( 3 plasterki żółtego 120, zupka gorący kubek 120 = 240
ok 1410
ćwiczenia - nic (boli głowa, gardło, z nosa się leje...)