No więc ogłaszam - pierwsza stabilizacja zakończyła się wieeelką porażką !
Nie wiem ile ważę, bo od wczoraj nie wchodzę na wagę, ale mogę powiedzieć, że podczas tych ok 5tygodni stabilizacji wróciłam do wagi z połowy lipca....masakra :((
Ale cóż , nie będę się przecież użalać nad sobą tylko od dziś podejmuję kolejną próbę walki o siebie-w końcu może znajdę sposób na samą siebie i uda mi się utrzymać wagę na prawidłowym poziomie....choćbym miała walczyć i podejmować kolejne próby, to w końcu, się uda, może za setnym razem, ale wierzę w to, że się uda-każda kolejna próba da mi jakąś wiedzę o sobie i doświadczenia, z których postaram sie wyciągnąć wnioski-i tak w końcu metodą prób i błedów dojdę do celu....
Zresztą nie mam wyjścia, bo jeśli nie zacznę walczyć o siebie to wiadomo co będzie....objadanie,kilogramy będą wskakiwały w niesamowitym tempie i będę znów nieszczęśliwa....
Co do wyciągania wniosków-dnia 10sierpnia osiągnęłam cel, ważyłam 72,8 i zaczęłam stabilizację.Zaplanowałam ją tak:
Stabilizację planuję w ten sposób, że:
1. nie bedę trzymać się w 100% diety, ale będę sobie wprowadzać posiłki , na które mam ochotę,
2. będę pracować przede wszystkim nad ilością zjadanych potraw
3. uczyć się samodzielnego komponowania posiłków
4. pozwalać sobie na drobne przyjemności, ale kontrolując ich kaloryczność
5. kłaść się spać z pustym brzuchem
6.planować posiłki na cały tydzień - zwłaszcza obiady!
7.stosować dietetyczne przepisy (już je od pewnego czasu kompletuję- skarbnicą są Vitalijkowe pamiętniki- dzięki Dziewczyny !)
Moje błędy:
pkt 2-za duże posiłki i dokładki, a czasami nawet nie zachowana 3-godzinna przerwa (!)
pkt 4-nie liczyłam kaloryczności- właśnie przez dokładki traciłam rachubę i dawałam sobie spokój z liczeniem-a drobne przyjemności przestawały być drobne
pkt 5 -w ogóle o tym zapomniałam
i dopisuję pkt 8-nakładać wszystko co mam zjeść od razu na talerz i wyjść z kuchni i pod żadnym pozorem nie wracać po dokładki.DOKŁADKOM MÓWIĆ STANOWCZE NIE W KAŻDEJ SYTUACJI I PODCZAS KAŻDEGO POSIŁKU