Cały wczorajszy dzień trzymałam się wzorowo;)
Kurcze - dałam radę to i może dzisiaj się uda;)
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 634554 |
Komentarzy: | 5696 |
Założony: | 17 marca 2007 |
Ostatni wpis: | 6 września 2017 |
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Cały wczorajszy dzień trzymałam się wzorowo;)
Kurcze - dałam radę to i może dzisiaj się uda;)
I już wciągałam się w zdrowe zasady.
I szło mi całkiem dobrze.
I wyjazd na kilka dni do rodziny.
I wszystko mi się posypało.
Tyle pyszności, że nie dałam rady.
I tak ciągnę cały tydzień.
No tragedia.
A jaka wściekła zaczynam być na siebie!
Aż tu wczoraj wieczór mąż zagląda na rajdy rowerowe organizowane w przyszłym roku.
Jejku - toć ja z taką wagą to dopiero będę się męczyć na rowerze!!!!
A mąż na to - kochanie masz czas i to prawie 6 m-cy - twoja decyzja.
No nie!!!!!
DOŚĆ!!!!!!
Zmiany głównie związane z odżywianiem.
Ostatnio spotkałam się z moja dietetyczką, która prowadziła mnie w 2013 roku.
Dwa lata temu schudłam 25 kg.
Przez kolejne miesiące wagi mi ponownie przybywało - ogólnie pisząc - nie stosowałam jej zaleceń.,
Wiedziałam, że przybieram na wadze.
Zamiast wrócić do tego co sprawdzone - szukałam innych sposobów i...
Na dzień dzisiejszy mam ponownie 117 kg.
Właściwie jednego nie rozumiem.
Jeszcze cztery tygodnie temu ważyłam jakieś 112 kg i sadziłam, że te 2 kg powyżej 110 kg to wynik nadmiaru wody w organizmie.
A tu taka niespodzianka!
Po czterech tygodniach nie dość, że nie schudłam to jeszcze na wadze aż 117 kg.
Zatkało mnie - dosłownie.
Nie mam zamiaru się tu nad sobą rozczulać ani karcić.
Moje "ID" ponownie "doprowadziło" mnie do 117 kg.
Mam nadzieję, że ostatni raz.
A teraz do roboty.
Mam prostą i skuteczną dietę od mojej dietetyczki.
Jedno co mi się w niej nie podoba to planowanie posiłków oraz ważenie produktów.
Jednak jak widać bez tego ani rusz - to podstawa.
Z perspektywy czasu widzę, że - WARTO!
Nie wiem ile mi tam tego życia zostało ale nie mam zamiaru go spędzić siedząc na wersalce przed telewizorem i zastanawiać się czy jeszcze mam siłę by się dźwignąć i dojść do lodówki po kolejną porcję jedzenia.
Mam też dość łażenia po lekarzach i wydawania pieniędzy na leki, których prawdopodobnie mogę się jeszcze pozbyć gdybym schudła.
P.S. Zmiany wprowadziłam natychmiast!
Dzięki temu będę mogła sprawdzić czy dieta jest skuteczna.
pkt 1) 5 posiłków zbilansowanych - dzisiaj wygrałam walkę z samą sobą przy kolacji.
Cały czas powtarzałam , że normalna ilość mi wystarczy, że nie muszę jadać dużych posiłków, że lubię jeść mało itp.
Jadłam wolno i świadomie.
Dałam radę.
Pragnę takiego właśnie podejścia.
Tak bardzo rozważnego.
pkt 2) 50 minut treningu - kaplica...
pkt 3) wysypianie się - ZALICZONE NA 100%
Chcę rozumieć co się ze mną dzieje i dlaczego tak postępuję.
Wczoraj rozmawiałam ze znajomym psychologiem na temat osobowości tzn.
id, ego i superego.
Dało mi to tym razem dużo do myślenia i zaczęłam inaczej postrzegać samą siebie.
Chyba nie umiem Wam tego wytłumaczyć ale i nie o to chodzi.
Najważniejsze, że przestałam bezmyślnie wkładać do ust wszystko co mi smakuje w ilościach nieograniczonych żadnym rozsądkiem.
Za mną dopiero pierwsza doba a co będzie dalej zobaczymy.
Trudno mi o tym pisać.
Już kilka razy chciałam to co napisałam skasować.
Trudno - napisałam i niech tak zostanie.
Wiem...teraz wiem co mogę zmienić a co nie.
Czy schudnięcie zapewni mi życie długie w zdrowiu?
Tego nie wie nikt.
Może wcale nie.
Ludzie o normalnej wadze chorują tak jak otyli.
Otyłość tylko zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania.
Schudnięcie nie musi mnie przed chorobami ochronić.
Ale jest coś co wiem na pewno - będąc lżejszą i jeszcze lżejszą, i lżejszą o kolejny kilogram nie będą bolały mnie stopy.
Łatwej mi będzie wstać z łóżka czy wdrapać się na taboret, chodzić po schodach.
Będę sprawniejsza.
Będę mogła chodzić na długie spacery, biegać, chodzić na Zumbę, tańczyć.
I jeździć rowerem więcej niż obecnie.
Mniej się pocić.
Lepiej wysypiać.
Nie chcę by ciało mnie tak ograniczało jak teraz.
Ubierać się tak jak chcę.
Chciałabym ubrać jeansy, białą koszulkę, marynarkę i trampki - wyglądać lekko i swobodnie.
W grupie czuję się gorsza bo jestem otyła.
Chcę wyglądać normalnie.
Nie chcę wyróżniać się tym, że jestem otyła.
I wiecie co...mogę to osiągnąć najpóźniej za rok a nawet pół roku.
Po każdym tygodniu czy miesiącu mogę czuć się lepiej.
I żaden smak w ustach nie jest wart by z tego zrezygnować.
1) 5 zbilansowanych posiłków - marnie,
2) 50 minut treningu - szkoda pisać,
3) sen - zaliczone na 100%
Zdecydowanie jestem wyspana i wypoczęta choć dzisiaj wyjątkowo nerwowa.
To raczej sprawa pogody i hormonów ale damy radę;)
Co do trzymania się tych trzech zasad to podsunięto mi pomysł, który zaczynam realizować.
Spiszę na kartce powody i cele dla których chcę zdrowo się odżywiać, ćwiczyć, wysypiać i przynajmniej raz dziennie będę to czytać o tej samej porze aż zakoduje mi się to w głowie.
Zostały mi dwa tygodnie do zakończenia pierwszego etapu pracy nad sobą i przestrzegania trzech prostych zasad.
I już wiem, że choć proste to jest mi trudno wytrwać.
Nadal jednak tu jestem i nie poddaje się w czym bardzo mi pomagacie;)
Od tygodnia bez zmian.
Trudno...każda minuta jest warta by pracować nad sobą i szukać sposobów...
Dalej z realizacją planu kaplica.
Ani diety, ani ruchu, ani sensownego spania.
Owszem - robię generalne porządki w mieszkaniu więc ruch właściwie mogłabym bym zaliczyć.
Chodzę jednak zbyt późno spać i na dodatek nie trzymam diety.
Nie wiem co się dzieje ale czuję głód i nie mogę się nasycić normalną porcją jedzenia.
Właśnie kończy mi się okres więc może mój organizm dojdzie do siebie i zacznę przestrzegać diety.
Dziękuję Wam za wsparcie dajecie mi energię do działania ;)
pkt 1 + pkt 2 + pkt 3 - poległam na całego.
Brak mi słów
Brak motywacji
ANIA!
TY CHCESZ TO FAKTYCZNIE DŹWIGAĆ DO KOŃCA ŻYCIA???????
pkt 1) Pięć posiłków zbilansowanych.
Ani pięć a już do zbilansowanych to im dużo brakowało.
No poległam na całej linii.
Śniadania do pracy nie wzięłam.
A po południu skupiłam się na porządkach w piwnicy i jadłam co mi w łapy wpadło...ech.
pkt 2) 50 minut treningu.
Zdecydowanie zaliczone podczas porządków - spociłam się tak, że aż pot spływał mi po twarzy.
pkt 3) Sen.
Poszłam o dobrą godzinę później spać i obudziłam się o dobrą godzinę wcześniej.
Coś dziwnego się działo - może przemęczenie?
Mimo wszystko dzisiaj czuję się wspaniale i działam dalej!!!!!!
Wyraźnie widzę, że mam problemy z utrzymaniem diety.
Nie chce mi się planować i przygotowywać zdrowych posiłków ale muszę.
Nie da się inaczej.
Muszę to zrozumieć - nikt tego za mnie nie zrobi.
Sprawozdanie dzień 1 tydzień 2
No tak...
pkt. 1) 5 posiłków
Wyjazd do teściów, których bardzo lubię, całkowita zmiana otoczenia bo ponad 250 km dalej od chałupy i...skusiłam się na pyszne jedzenie. Ze słodyczami nie przesadzałam. Było za to bardzo dużo jabłek z ogrodu i przepysznego, naturalnego soku wyciskanego z jabłek.
Jednak...diety nie było.
pkt. 2) 50 minut treningu.
Było dużo spacerów, ruchu każdego dnia;)
pkt. 3) sen
Zaliczony w 100 procentach;)
Wyjazd był udany.
Choć nie trzymałam diety to było dużo ruchu i wyspałam się na całego.
Tym samym wróciłam wypoczęta i pełna energii.
Do końca miesiąca nie będę się ważyć.
Nie chcę skupiać się na odchudzaniu lecz na zdrowym trybie życia, tj. mądre odżywianie, ruch i wysypianie się.
W tym tygodniu dorzucam dział: CZAS NA ZMIANY
W tym tygodniu robię porządki z.....BUTAMI.
Zostawiam tylko te które są wygodne i w dobrym stanie, i pasują do mnie.
Mam nadzieję, że pozbędę się 2/3 moich butów;)