Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konie, ptaki, zwierzaki, moje dzieci, fotografia, brydż, i parę innych śmiesznych zajęć. Moja waga znacznie uszkodziła moje kolana , a przy koniach nie da się chodzić o kulach ani poruszać na wózku. I mam marzenie .... najważniejsze - pojeździć jeszcze konno. A z paleniem - to póki co ... przestałam palić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82081
Komentarzy: 696
Założony: 1 lutego 2009
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Opcja

kobieta, 73 lat, Sosnowiec

165 cm, 138.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę normalnie żyć i być sprawna

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 listopada 2010 , Komentarze (1)

No jak nic popadam w alkoholizm, i to na spółke z córką . Ona zachlała twarz z piatku na sobotę , a ja z soboty na niedzielę. Ona sie struła tak jak ........no brak mi słów. Dopiero wieczorem mówiła normalnie.

A ja dzisiaj rano wstałam i tak mi sie zakręciło w głowie , że musiałam się ściany złapać.

UUUUUUUUUUUuu niedobrze , ale zaraz przypomniało mi sie powidzenie ...........na katza najlepsza ciężka praca,

Zazwyczaj zachlewam ryja jak na koniach jestem, to na drugi dzień nie problem wypocić ...................a to z boksu gnój się wywali, z 10 koni wyczyści, na jazdę pojedzie . I po jakiś 2 godzinach człowiek mokry jak szczur , ale jak nowo narodzony. Prysznic i po bólu

A w domu to co...............kurde nic.

Biegać nie mogę ....nogi

Gnoju nie zahodowałam. Koni brak.  

Stoję tak , trzymam sie tej ściany , a ona sie kołysze razem ze mną.

Jak w końcu doczołgałam się do toalety ....miała gotowy plan.

Po pierwsze puściłam ścianę............a niech sie wali jak taka durna , żeby sie kołysać

Po drugie  umyłam zimna wodą to co sie dało ...........zęby ciepłą.

Po trzecie poszłam do kuchni i wypiłam na rurę z pół litra wody mineralnej marki żywiec zdrój .

I byłam nawalona od nowa

taaaaaaaaaaa .........skleraza objawia się w różny sposób. Ja miałam sie spokojnie gorącej herbatki napić . Dostojnie . najpierw troche a potem znowu odrobinkę .

Nie ...........musiałam nażłopać sie zwykłej wody.

Usiadłam , złapałam się stołu. No żeby nie odjechał i usiłowałam sie skupić.

No i przypomniałam sobie ,że wczoraj przygotowałam stos mięsiwa.

No to do roboty.

Kurczak do piekarnika, Karkówka sie dusiła, Kotlety się smażyły.

W tak zwanym międzi czasie .....kawa............ zmiana pościeli.

Kupiłam wczoraj nowe poduchy ................pysznie sie na nich śpi.

Skarb zajrzał na balkon i donióśł uprzejmie, że psy cóś zrzuciły. No to ja na balkon .................sprzątanko.

Potem prysznic i mycie głowy.

Potem umyłam gary,

obrałam warzywa na sok.

Obrałam ziemniaki

Zrobiłam sok dla siebie i Skarba.

Zrobiłam obiadek

Spakowałam kotlety i kurczaka i jeszcze gorące ziemniaki dla synka

a resztki z marchwi i jabłek dla koni.

wsiedlismy do autka i wiooooooooo - 10 km trasą . szybciutko będzie . I tu mnie w końcu dopadł katz.

Nawet z autka nie wysiadłam tylko wydałam polecenia przez okno.A potem Skarb mi kupił karton soku pomidorowego .

w domu padłam na wyro i przespałam do 20.  No i dopiero teraz przestało mną trzepać.

wnioski................

Dobrze jest od czasu do czasu sie uchlać , bo wszytkie zaległości sie odrobi - takiego szwungu dostaję

Ale nie jestem do końca przekonana czy poźniejszy katz jest wart tego

Prawdziwa korzyść jest taka ,że jest mi cały czas niedobrze i tylko pije a nic nie jem  ......a może to nie jest korzyść. Już sama nie wiem.

Ot taki bełkot po katzowy .

No i jeszcze jedno .............na katzu oglada sie świat z zupełnie innej perspektywy

 

 

6 listopada 2010 , Komentarze (4)

No i powoli daje radę już dzisiaj pojawiło sie nie err............ a 151,4

No i ok.

I chociaż dopiero trzeci dzień walczę na rowerku to zauważyłam , że ciut lepiej mi się chodzi.

Owszem męczą mi się nogi ale szybciej wracam do równowagi.

Ale .......cicho sza, żeby nie zapeszyć.

Póki co alkoholizuje się wiśniówką ........mam 400 gram , a jutro katz.

No i co z tego, że kalorie , mam to w nosie  ......a mój mąż - alkoholik  niepijący ......................stoi nademną i mówi..........PRZERAŻASZ MNIE

Kurde a co ja mam mówić o tych wszystkich latach , kiedy walczyłam o to by nie pił.

Kobiety sie szybciej uzależniają.

Muszą o tym pamietać.

tym bardziej ,że organizm mój podstepny wielce  i szuka ciągle cóś  za papierosy. Ale ja się nie dam.

Teraz na poważnie

Wiem ,że administrator Vitalii kasuje tematy o strażnikach wagi więc chyba jedna będe pisała blog.

Podam link i nie opuszcze tak do kończ Vitalii

Ale to nie dzisiaj.

Wiadomość dla Sezamka

Goska nie dośc ,że wysłała SMS  to dzisiaj zadzwoniła.

Robi instruktora ............kurde , juz sie boję.

Ale ciekawe czego chce.

No i to by było na tyle

Ide grac w brydża..................na kurniku

 

 

5 listopada 2010 , Komentarze (7)

łatwo powiedzieć - nie spieprz . Ech Sezamku , wiem , TY masz prawo tak mówić, bo wzięłaś los w swoje ręce i nie spieprzyłaś.

A co ja marny żuczek.

Jednego czego się  nauczyłam ,  to tysięcy wymówek ................jak narkoman albo alkoholik.

Potrafię usprawiedliwić każdą porażkę. Każdy kilogram.

Ale kurde ....nie chrzań o pokochaniu samej siebie w tej postaci w jakiej jestem.

Mogę pokochać siebie w wymiarach przynależnych 90 kg mojej wagi , a nie ponad 150kg.

Mówisz Sezamku - otworzysz oczy i nie spieprz tego dnia.

A co znaczy nie spieprzyć.\

Czy to ,że zjem tylko 1500 kalorii i pomęczę sie na rowerku i ćwicząc brzuszki.

Robię tak od paru dni i co

'i nic. 

Absolutnie nic się nie zmiena.

Oj skłamalabym ---------- zmieniło się. Kolana tak mi napieprzają , że MUSZĘ w końcu kupić glukozaminę , bo jeszcze ciut i nie będę mogła chodzić.

I co ..........cierpliwość mam , tylko niech mi ktoś powie ile razy można zaczynać od nowa i wierzyć

I jeszcze ten przymus.

Cóż ....jestem tak skonstruowana, że jak czuję w czymkolwiek przymus,  to podświadomie robie wszystko, żeby tego nie zrobić.  Również jedzenie jest wymówką do tego nic nie robienia.

Myślę ,że wiele osób to ma ...bardziej lub mniej.

I na różne sposoby bronią się przed przymusem świadomie lub nie.

Ja w którymś momencie ......................po kolejnej próbie poczułam , że muszę schudnąć bo jak nie to.......  ( PRZYMUS ) ........ no i organizm zareagował.   Natychmiast zaczęłam żreć.

Ograniczam to świadomie .................ale niestety często mi sie wyłącza ta świadomość - szczególnie popołudniami. i wtedy tak jakby działaly 2 rózne osoby.

Ta rozsądna sie przyglada , ale nie może?? nie chce ???   się wtrącać,  a ta druga ŻRE.

Do bólu, aż żołądek jest jak bania.

To jest reakcja narkomana na przymus odstawienia  narkotyku.

To samo miałam z papierosami .

Jak tylko pomyślałąm , że MUSZĘ rzucić palenie , to natychmiast paliłam 2 x więcej.

prawie pół roku zajęło mi tłumaczenie sobie samej , że nie muszę tylko chcę i nie rzucam tylko przestaję na chwilę. I że jak zechcę to moge wrócic.

Zadziałało i działa  juz ponad 15 miesięcy.

i mam nadziaje ,że nie będe już palić,  bo mi dym zaczął przeszkadzać. Co prawda dopiero po roku, ale jednak.

To samo muszę teraz. Przekonać samą siebie,że nie muszę tylko chcę. CHce nie jeść więcej niż garść na raz, chcę jeść owszem  - aż 5 razy dziennie. No super.

Chcę nie przekraczać tych 26 pkt ( póki co tyle mam przypisane ) Jak sie okazało to strasznie dużo jedzenia. Więc sprawi mi raczej trudność kon iecznośc zjadania tych " 26 pkt"

Argumenty używane do tej pory były za cienkie. Nie wiem co mogę jeszcze rzucic na szalę. Zostało mi tylko używanie wyrazu -chcę, mogę 

Postaram sie nie używać wyrazu ------------MUSZĘ

Być może gdzieś bardzo  głęboko w podświadomości  tkwi przyczyna. 

 Kotwice,  tkwią gdzieś tam głęboko i nie pozwalają na lepsze , chudsze życie.

Ktoś może zapytac po jaką cholerę to wszystko piszę.

Otóż wierzę , mocno wierzę , w moc sprawczą słowa.

Jeśli dany problem zostanie ODPOWIEDNIO nazwany i ta nazwa zostanie wyartykułowana w mowie lub pismie to w większości wypadków można powiedzieć ,że już jest rozwiązany.

Sprawdziłam to na własnej i znajomych skórze.

I nie ja to wymyśłiłam.

Czarownice wiedzą , że prawdziwa nazwa lub imię ma moc magiczną

dla wierzących w boga a nie wierzących w czary  pozwolę sobie przytoczyć to  zdanie-

a słowo ciałem się stało i mieszkało między nami .

Więc wywalam z siebie to wszystko co mam odwagę wywalić , do czego mam odwagę sie przyznać. Bo może , jeśli trafie w prawdę to będe mogła mieć nad nią władzę i nareszcie mi się uda.

 

Bo jest jeszcze jedna zasada - jak coś poznasz ....naprawdę......... to masz nad tym władzę  .

Wygrana wielu "wojen"  polegała w większości na  poznaniu prawdy o drugiej stronie.. 

 

3 listopada 2010 , Komentarze (4)

W swiecie wirtualnym

Stworzyłam go sobie 3 lata temu w "kurniku"

Mozna byc kimś

i nie stanowi

że jestes gruba i masz prawie 60 lat

tam mozna byc wszystkim

A właściwie..........każdym

Tylko co z tego mam

świat ...........ten , naprawdę wirtualny ..............jest niebywale ulony i jeszcze bardziej wrażliwy na pielegnowanie

taaaaaaaaaaaaaaa

a jednak kochaja mnie tam

szczególnie jak się ogrywa faceów w brydża

ech

ale jak sie okazuje to mi juz nie wystarcza

może nigdy nie wystarczało

tylko tak sie wlokło

niechęć do zmian

a teraz wolę real

tylko tak trudno w tym realu

i tak ciężko

cokowiek to znaczy

echhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh

 

 

 

 

3 listopada 2010 , Komentarze (2)

Miałam go kupić już 2 miesiące temu, ale najpierw kupiłam auteczko  a potem musiałam jeszcze w nie zainwestować  bo się okazało ,że synuś je deczko zajeździł.

No  a na listopad miałam zaplanowane zimówki......................i...............okazało sie , że już je mam.

Po prostu były od zawsze. Synek jak kupił autko w marcu to nie zmienił na letnie i już. No to prawie 400 zeta zostało . No to nawet nie mówiłam Skarbowi , tylko szybciutko kupiłam upatrzony wymarzony sprzęt na alegro.

Oczywiście  zakup poprzedziły wielogodzinne konsultacje i poszukiwania. Bo okazało sie ,że ja muszę taki na 150 kg. a to nie jest takie proste.

No ale znalazłam i dzisiaj po opłaceniu 485 zeta z dostawą,  zostałam dumną posiadaczką rowerka.

Skarb się najpierw wkurzy ł z lekka ,ż e on na remont sam musi odkładać , a ja tylko kasę puszczam, ale potem się zaangażował i pogonił mnie do kuchni a sam zaczął składać

Po przykręceniu pedałów ..najłatwiejsza czynność................i puszczeniu paru soczystych wiąch , zawołał mnie do pomocy.

I tak wespół , po ok godzinie dobrnęliśmy prawie do końca , czyli do komputerka.

Nie to żeby nie działał...............nie , działał jak złoto.

Tyle że nie było chyba jakiegoś elementu , co by w/w komputerek połączył trwale z rowerkiem.

Miałam wizję trzymania go w zębach w ramach dodatkowych ćwiczeń , ew. wieszania na sznurku...................ale pisało wyraźnie ...WSUŃ.........taaaaaaaaaaaaa

ale nie było ani w co a ni na co.

Wkurzyłam się jak nietoperek i biegusiem próbowałam zadzwonić,  ale bardzo uprzejma Pani poinformowała mnie , że ci z allegro to tylko do 15 ,  a całodobowo to można mailem.   kurde

Więc ja się pytam .............po jaką cholerę mi kontakt mailowy , jak problem mamdo rozwiazania............ już

Ale ponieważ wkurzyłam się jeszcze bardziej,  to napisałam co o nich myślę i pogroziłam "negatywem"

Zasugerowałam również , że nie zawsze umieszcza się wszystko w profilu , a ja wykonuję zawód dziennikarza sportowego ( w koncu jeździectwo to sport)  a ich sklep to MEGA SPORT .

No

Potem Skarb ustawił mi nisko siodełko ,że niby karakan jestem , ja przymocowałam gumką komputerek

Skarb pojechał a ja dosiadłam ....iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

Matko jedyna ... masakra.

Wsiąść nie problem , bo nisko , ale jak przyszło pedałować to sie okazało , że nogi mam tak sztywne i otłuszczone  ,że tak bardzo jak powinnam przy pedałowaniu  to ich nie zegnę.

W życiu. nie ma mowy.

Zlazłam i podniosłam siodełko o 2 dziurki . Wejść było gorzej , ale udało mi się już lewą nogą zrobić pełne koło.

Ale prawą ...........mowy nie ma ....ból jak by mi ktoś łamał noge w kolanie.......juz wiem czemu sie bronię przed przysiadami.

Więc znowu zlazłam i podniosłam na maxa.

no ostatnią dziurkę.

Żeby wleźć , przywlokłam 1 tomowe wydanie encyklopedii powszechnej i równie duży słownik techniczny angielsko polski i polsko angielski.

Z takiego podwyższenia -----wlazłam

Jedna noga swobodnie  , no w miarę swobodnie,  pedałowała , ale pierwsze 3 kółka prawą ..................... , dobrze ,że byłam sama...........wyłam z bólu. Ale potem było już lepiej.

W sumie zaliczyłam 3 razy - 2 min, 4 min i 4 min.

I na dzisiaj wystarczy. A jak Skarb wrócił to też się załapał.

Bo ostatnio nie pisałam o nim. Ale jakby sie osuwał . Samochód , fotel , wyro , odrobina aktywności przy naprawie - też na siedząco.

Myślę ,że dla niego - to też dobrze.

W każdym razie wyglada na to , że jest zadowolony.

A ja myślę, że ten rowerek to moja ostatnia szansa na normalne życie bez wózka , załatwiona rzutem na taśmę.

No i odkryłam kolejna dietę - punktową , inaczej dieta strażników wagi.

Ale najpierw muszę to dokładnie sprawdzić.

Może ta dieta  to właśnie to .

PS > Stara jestem i chyba mam juz sklerozę , hehehehehhe

Gdzieś mi się zgubiła kobieta z anglii wiedząca napewno więcej niż ja na temat diety strażników wagi.....prosze odezwij się

 

 

 

 

 

30 października 2010 , Komentarze (2)

No nie wiem czy to można jeszcze spodniami nazwać.

A było tak. Wydarły mi sie wszystkie dotychczas uzywane ........no prawie. Więc ,że koło nas nowy sklep z materiałami powstał , to poszłam. Chyba miałam cichą nadzieję, że nie będzie tego co sobie wymyśliłam. ..........a chała , właśnie ,że było.

Pani uprzejma do bólu, wręcz turlała sie przedemną .

Jak jej powiedziałam,że materiał ma być gruby , bardzo rozciągliwy i w kolorze ciemno szarym lub czarnym to zadumała sie a ja uśmiechnęłam sie ze współczuciem. Ale pani z okrzykiem na ustach .........mam , mam ................wywlokła z jakiegoś potwornego stosu najpierw jedną a potem z drugiego stosu obok , druga belę. Jedna sztuka cudnie ciemnoszara, do bólu rozciągliwa i gruuuuuuuuuuuuba , taka na zimę, druga czarna , takoż elastyczna i gruba. Nabyłam obie i idąc już do domu pomyślałam o zepsutej maszynie do szycia. No chyba zepsutej. Bo szew nie wychodził jak trza  - nie pętlił .

2 godziny walczyłam - zreperowałam , a właściwie ustawiłam na nowo maszynę ----szyje jak bozia przykazała.

No dobra a skąd formę. No popruła stare spodnie takie do dna wytarte między nogmi.

Już jak kroiłam to wiedziałam ,że coś jest nie tak. , Ale pofastrygowałam i wciągnęłam na tyłek i................

Juz kiedys pisałąm ,że odruchowo staram sie tylko w lustrze patrzeć na twarz, nie ma zresztą dużego lustra, Tak podświadomie chyba unikałam swojego obrazu od pasa w dół.

A teraz MUSIAŁAM popatrzeć ................. matko jedyna. Tyłek nie powiem nawet kształtny jest ........tylko czemu taki olbrzymi

A brzuch.......jeny ............wyglądam tak ,że obrzydzenie.

I nie ma tu miejsca mówienie o pokochaniu siebie . Nie da sie czegoś takiego pokochać.

To po prostu masakra .

A spodnie ......no cóż wygladają dobrze, ukłądają sie ładnie nie opinają niczego.

PODSUMOWANIE

Zamówiłam rowerek  stacjonarny , taki wzmocniony na 150 kg. Ma przyjść we wtorek

 

28 października 2010 , Komentarze (1)

Zajrzałam do Sezamka . No i nasunęło mi sie jedno . Może ja tyję od tych grzechów co to latami mi się nazbierały i zażeram wyrzuty sumienia.

W koncu udowodniono, że jedni chudną w stresie a drudzy wręcz przeciwnie. No to ja jestem ta wręcz przeciwnie.

Ale ja nie o tym.

Wściekałam sie na Vitalię i dalej sie wściekam , ale gdzie indziej jest to samo albo podobnie, więc chyba wszystko jedno gdzie mnie wykorzystują medialnie, a na Vitalii mam przynajmniej przyjazne dusze .

Jutro mam rocznicę ślubu i postanowiłam ,że od soboty będę się pilnować , no bo jutro mój Skarb mnie zabiera na rocznicowe szaleństwa. I nie mogę go zawieść , zreszta nawet nie chcę. Tyle czasu wszytkiego sobie odmawiałam i figa z makiem z tego wyszło, to jutro poszaleję , i tak nić to nie zmieni.

No i to by było na tyle

28 października 2010 , Komentarze (3)

Myślałam i myśłałam i wymyśłiłam. Jest mi po prostu wstyd.

I z tego się wszystko bierze.

to obżeram się to też ze wstydu, i to że jestem leń też się wstydzę. \

Na zewnątrz to taki damski macho jestem , a w środku aż mnie skręca ze wstydu.

Wstydzę się swojego wyglądu

Wstydzę się swojej niemożności do wykonywania wielu czynności

wstydzę się swojej zadyszki

 i tego ,że już muszę chodzić o kulach ciągle a nie z przerwami

Wczoraj szyłam nowe spodnie dla siebie.

Wstydziłam sie rozmiaru . Jak zfastrygowałam ten wór na tyłek , to aż mi samej się słabo zrobiło. Ale dzielnie wmawiałam sobie ,że będę dobrze wyglądać.

Waga mi się skończyła jakieś 2 tygodnie temu po raz kolejny i wyraz  ...........err.................  jest stałym elementem wyswietlacza.

Jeszcze sama ubieram skarpetki i wykonuje intymne czynności higieniczne.

Ale jak tak dalej pójdzie to juz niewiele mi zostało tej samodzielności.

Zostało mi jeszcze jedno do sprawdzenia.

GIMNASTYKA  - codziennie i w każdej formie.

Muszę tylko zacząć.

Jak zacznę to pójdzie.

Jak z papierosami , jak z szyciem, jak z innumi rzeczami.

Już nawet mój mąż zauważył ,że ja wszystko robię na maxa , ...........................albo nic nie robię.

No to .........................................

 

4 października 2010 , Komentarze (4)

Rozdęty jak balom brzuch , z powodu podrażnienia alkoholem i nie tylko , powoduje brak oddechu.

A do tego właściwie czuję żoładek prawie w gardle , więc mi jest niedobrze , aż do wmiotów .

Powinnam zaparzyć sobie lnu , ale rano myłam głowę i nie miałam czasu .

Hm a może nie pomyślałam.

A teraz jestem w pracy i jest mi niedobrze i duszno , a balon co mam zamiast brzucha utrudnia mi nawet pisanie.

Moja Mama zawsze mi powtarzała w takich sytuacjach ............kto tobie- sam sobie.

A na dodatek  robiąc śniadanie pozwoliłam by kierował mną nałóg żarcia i zrobiłam sobie bardzo dietetyczne , a i owszem.  - 2 łyzki ryżu gotowanego , 3 łyzki kiełłków , takich specjalnych , na patelnię. na odrobinie oleju , a do tego  - no jakby mi rozum odjęło- ząbek a właściwie ZĄB czosnku. No bo tak smaczniej ....kurde

No i jeśli to m ożliwe to olbrzymi balon jeszcze się bardziej nadął. A teraz mogę tylko być wściekła sama na siebie.

No dobra , teraz z innej beczki .

Kiedyś czytałam książkę o czarowaniu - taką dla potencjalnych czarownic. Ciekawe to było . Dużo w tym psychologii, mało czarów.

I tam było napisane  - że jeśli mamy jakis poważny problem , który chcemy pokonać, to trzeba go nazwać. , nadać mu imię. A potem to imię niszczyć mentalnie . I nie może to być jakieś bardzo ogólne określenie tylko trzeba nasz problem nazwać takim imieniem jakie nam przychodzi pierwsze do głowy. No i najważniejsze , ----żeby właściwie nazwać ten problem , trzeba go najpierw precyzyjnie określić.\

A ja nie jestem pewna , co jest moim największym problemem.

Czy lenistwo. Czy kara za popełnione grzechy ........uuuuuuuuuuuuuuu mam ich sporo,

Czy brak akceptacji własnego życia jakie mi przypadło w udziale  - a sama je sobie wybrałam tylko nie wiem czy chciałam tak do końca , czy los tak pokierował,

Czy to po prostu nałóg obżarstwa.

Czy może już poważne uzależnienie

A może zwyczajnie - choroba.

ech

 to jest materiał do przemyśleń

 Tylko czy czasem znów nie uciekam w życie wirtualne.

A może moim problemem jest nadmierna umiejętność pchania sie w myśli, zamiast działać intuicyjnie - tu i teraz.

Jak zwał tak zwał coś jest na rzeczy z tym nadaniem imienia największemu mojemu problemowi.

 musze kończyc bo piszę z pracy , a szef zaraz skończy pić kawę i zacznie marudzic

 

3 października 2010 , Komentarze (4)

No i doszłam do wniosku , że jednak trochę lepiej mi szło z Vitalią, a właściwie z ludźmi na Vitalii.

Po prawdzie to nie pisałam również i dlatego , że mi zwyczajnie jest  wstyd.

No tak, a wstyd jest paraliżujący .

Powoduje ,że uciekam w życie wirtualne, odsuwając w nieskończoność konieczność stawienia czoła prawdzie.

I na dodatek wkoło słyszę ..............dasz radę  , ty , taka twarda baba.

Jasne, daję radę.............tyle ,że wirtualnie, a  w realu bujam się o okolicy 150 kg. No potworny wieloryb .........nie obrażając wielorybów ...oczywiście .

Sezamek ma rację ..........ĆWICZENIA.

 Ona mnie zna ale ma mnie juz chyba dość . Ale z drugiej strony ile można walczyć o drugą osobę, która stosuję technikę ...." dobra dobra , dam radę"

Znacie to. Jasne . To bardzo prosta technika na życie , pod jednym warunkiem.

Wszystko jest ok , dopóki nie trzeba danej obietnicy zrealizować tak naprawdę.

I tu zaczynają sie schody.

No żywcem sie nie da. Wręcz całym organizmem bronimy się przed wykonaniem danej czynnośći.

No np. ćwiczenia. Kurde - niby proste - wstać z fotela i pomachać odnóżami , albo się poschylać i takie tam inne. Nic trudnego - wręcz prymitywnie proste.

taaaaaaaaaaaaaaaaaa

Ale za to jaka skomplikowana jest motywacja na rzecz nie ruszenia dupska z fotela. No i oczywiście ZAWSZE  sama siebie przekonuję , że nie mogę właśnie teraz ćwiczyć .

A ile obitnic już nie dotrzymałam kurde - jakby taka niedotrzymana obietnica ( niedotrzymana li tylko z lenistwa ) była JEDNYM KILOGRAMEM ubywającym z mojego cielska, to bym była dzisiaj chudsza niż TWIGGY.

No , naprawdę.

No więc dobrze .

Wróciłam.  Znów będę walczyć , Pewnie naobiecuję sobie co tylko mi ślina na język.................

Ale co tam , niech tylko co 5 obietnica sie uda  to już jest lepiej niż się działo ze mną przez ostatnie 3 miesiące.

No i jeszcze coś. Wczoraj doczytałam do końca na ONECIE - 10 powodów , dlaczego nie chudniemy. Tak mnie to wkurzyło, że kupiłam pół litra wiśniówki lubelskiej i zostało z niej dzisiaj tylko 100 gram. - resztę wlałam w siebie

Piłam sama  ( mąż nie pije)  jak rasowy ochlaptus.

I nawet nie użalałam sie nad sobą. Po prostu byłam wściekła.

Nie konkretnie na coś czy na kogoś ......nie . Tylko po prostu ................wściekła.

No a dzisiaj ..............koszmarny KATZ.................matko jedyna , ostani taki  "tuput mew"  to miałam jakieś 10 lat temu.

No i w myśl zasady  - na katza najlepsza ciężka praca - odwaliłam dzisiaj znacznie. robótek domowych  niż bym normalnie zrobiła.

Po  dwu  godzinnej drzmce po obiedzie , w końcu doszłam do siebie i cóż.............

Odchudzanie czas zacząć.

Ważę w tej chwili jakieś 152 kg. Moja waga pokazuje jeszcze 151,8 kg a potem  już tylko errr

Przedwczaraj było 150,9 a wczoraj już errr.

Więc myślę , że jest ok. 152kg.

i tyle.

Wróciłam i już.

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.