łatwo powiedzieć - nie spieprz . Ech Sezamku , wiem , TY masz prawo tak mówić, bo wzięłaś los w swoje ręce i nie spieprzyłaś.
A co ja marny żuczek.
Jednego czego się nauczyłam , to tysięcy wymówek ................jak narkoman albo alkoholik.
Potrafię usprawiedliwić każdą porażkę. Każdy kilogram.
Ale kurde ....nie chrzań o pokochaniu samej siebie w tej postaci w jakiej jestem.
Mogę pokochać siebie w wymiarach przynależnych 90 kg mojej wagi , a nie ponad 150kg.
Mówisz Sezamku - otworzysz oczy i nie spieprz tego dnia.
A co znaczy nie spieprzyć.\
Czy to ,że zjem tylko 1500 kalorii i pomęczę sie na rowerku i ćwicząc brzuszki.
Robię tak od paru dni i co
'i nic.
Absolutnie nic się nie zmiena.
Oj skłamalabym ---------- zmieniło się. Kolana tak mi napieprzają , że MUSZĘ w końcu kupić glukozaminę , bo jeszcze ciut i nie będę mogła chodzić.
I co ..........cierpliwość mam , tylko niech mi ktoś powie ile razy można zaczynać od nowa i wierzyć
I jeszcze ten przymus.
Cóż ....jestem tak skonstruowana, że jak czuję w czymkolwiek przymus, to podświadomie robie wszystko, żeby tego nie zrobić. Również jedzenie jest wymówką do tego nic nie robienia.
Myślę ,że wiele osób to ma ...bardziej lub mniej.
I na różne sposoby bronią się przed przymusem świadomie lub nie.
Ja w którymś momencie ......................po kolejnej próbie poczułam , że muszę schudnąć bo jak nie to....... ( PRZYMUS ) ........ no i organizm zareagował. Natychmiast zaczęłam żreć.
Ograniczam to świadomie .................ale niestety często mi sie wyłącza ta świadomość - szczególnie popołudniami. i wtedy tak jakby działaly 2 rózne osoby.
Ta rozsądna sie przyglada , ale nie może?? nie chce ??? się wtrącać, a ta druga ŻRE.
Do bólu, aż żołądek jest jak bania.
To jest reakcja narkomana na przymus odstawienia narkotyku.
To samo miałam z papierosami .
Jak tylko pomyślałąm , że MUSZĘ rzucić palenie , to natychmiast paliłam 2 x więcej.
prawie pół roku zajęło mi tłumaczenie sobie samej , że nie muszę tylko chcę i nie rzucam tylko przestaję na chwilę. I że jak zechcę to moge wrócic.
Zadziałało i działa juz ponad 15 miesięcy.
i mam nadziaje ,że nie będe już palić, bo mi dym zaczął przeszkadzać. Co prawda dopiero po roku, ale jednak.
To samo muszę teraz. Przekonać samą siebie,że nie muszę tylko chcę. CHce nie jeść więcej niż garść na raz, chcę jeść owszem - aż 5 razy dziennie. No super.
Chcę nie przekraczać tych 26 pkt ( póki co tyle mam przypisane ) Jak sie okazało to strasznie dużo jedzenia. Więc sprawi mi raczej trudność kon iecznośc zjadania tych " 26 pkt"
Argumenty używane do tej pory były za cienkie. Nie wiem co mogę jeszcze rzucic na szalę. Zostało mi tylko używanie wyrazu -chcę, mogę
Postaram sie nie używać wyrazu ------------MUSZĘ
Być może gdzieś bardzo głęboko w podświadomości tkwi przyczyna.
Kotwice, tkwią gdzieś tam głęboko i nie pozwalają na lepsze , chudsze życie.
Ktoś może zapytac po jaką cholerę to wszystko piszę.
Otóż wierzę , mocno wierzę , w moc sprawczą słowa.
Jeśli dany problem zostanie ODPOWIEDNIO nazwany i ta nazwa zostanie wyartykułowana w mowie lub pismie to w większości wypadków można powiedzieć ,że już jest rozwiązany.
Sprawdziłam to na własnej i znajomych skórze.
I nie ja to wymyśłiłam.
Czarownice wiedzą , że prawdziwa nazwa lub imię ma moc magiczną
dla wierzących w boga a nie wierzących w czary pozwolę sobie przytoczyć to zdanie-
a słowo ciałem się stało i mieszkało między nami .
Więc wywalam z siebie to wszystko co mam odwagę wywalić , do czego mam odwagę sie przyznać. Bo może , jeśli trafie w prawdę to będe mogła mieć nad nią władzę i nareszcie mi się uda.
Bo jest jeszcze jedna zasada - jak coś poznasz ....naprawdę......... to masz nad tym władzę .
Wygrana wielu "wojen" polegała w większości na poznaniu prawdy o drugiej stronie..
azi74
5 listopada 2010, 13:38Tak masz rację pokochać siebie w tej wadze jest niemożliwe,niewykonane!Tak mówia ci,którzy nie mają tego problemu.Ja zaczynałam od wagi 140kg przy wzroście1.60cm i choćbym nie wiem co robiła nie mogłam na siebie patrzeć,a co dopiero pokochać-nonsens!Teraz mając prawie 50kg mniej zaczynam się powoli akceptować,nawet momentami podobać,choć do kochania jeszcze daleko. Tak samo mówienie osobie z otyłością olbrzymią(bo o takiej tu mowa)weż się za siebie,zrób coś z sobą,zacznij działać,do czego chcesz doprowadzić itd.niczego pozytywnego niestety nie wnosi,powoduje tylko frustrację.W rezultacie żarcie i dalsze tycie.U mnie było to samo.Uświadomiłam sobie,że zaczęłam walczyć o siebie,o zdrowie dopiero wówczas jak inni sobie odpuścili,spisując mnie jakby"na straty"Nie czułam już tej otaczającej mnie zewsząd presji że ja MUSZĘ. Wtedy pojawiło się JA CHCĘ ,JA MUSZĘ ale DLA SIEBIE nie dla INNYCH bo oni tego odemnie wymagają,oczekują tylko DLA SIEBIE !!! Życzę Ci tego "JA CHCĘ DLA SIEBIE"! Pozdrawiam.
pandamonium1980
5 listopada 2010, 13:03ciotka tak.. ma swój śmiedzący papierosami grajdół w którym nic nie trzeba, uważa że wie najlepiej co i jak i nikt nigdy jej do rozumu nie przmówi. co do mojej zlości... chciałabym ją wywalić ale nie mam jak... czasem wyżywam się na boguduchawinnym mezu np. ale to taki maly wentylik bezpieczenstwa. tym co chcialabym wygarnac , wygarnac nie moge, nawet w sposob kulturalny bo jestem na np nizszym stanowisku i moje wynurzenia niko nie interesuja (dopoki ktos na odpowiednio wysokim stanowisku moich wynurzen nie wykorzysta jako wlasne i wtedy staja sie one pelnowartosciowymi uwagami/propozycjami ulepszenia etc...) złość to część mnie i będzie nią tak długo jak długo będę MUSIAŁA rozmawiać z ludźmi mimo że nie chcę.
pandamonium1980
5 listopada 2010, 10:24czytałaś oświecający tekst w moim pamiętniku o tym że "to nie możliwe żeby tyć od jedzenia". że to MUSI byc zachwiana równowaga hormonalna itd... a mi zawsze gdy slysze cos takiego staje przed oczami obóz koncentracyjny i więżniowie... i jakos nigdy nie widzialam - czy to zywego czy juz martwego wieznia z nadwaga czy chocby "niechudego". malo jedzenia i ciezka praca fizyczna nie daly szansy hustwakom hormonalnym, genetycznym uwarunkowaniom, grubokoscistosci i figurom gruszek, jabłek, dzwonów i całej reszcie. nie oszukujmy sie NIGDY NIE TYJE SIE Z POWIETRZA. Jest na granicy czarnej magii chudniecie przy minusowym bilansie kalorycznym.
Magi57
5 listopada 2010, 10:18Ale najważniejsze poznac sama siebie i w czym tkwi błąd w naszym odżywianiu, życiu wynikiem czego jest nasza nadwaga. Ja też gdy przestawiłam się wynikiem czego jest jedzenie przedewszystkim śniadania przed wyjściem do pracy kiedyś śniadanie było około 16 a potem obiad ikolacja w jednym i spać u mnie nadwaga nie wynikała z ilości lecz godzin posiłków. Tak samo nic na siłę mamy dużo przekory w sobie i jak chcemy coś na siłę to zawsze odezwie sie ta druga"ja" i stanie okoniem. Mnie gdy ktoś powie że coś nie dam radę zrobić to żebym stawała na uszach to muszę . Tak Ty podejdż do tego naszego wspólnego problemu wyczuj chwilę i zacznij. Czego Ci serdecznie życzę . A tak od serca Ci powiem" nie dasz rady'.
krakremija
5 listopada 2010, 09:25Witam i zycze wytrwania:-))
agal99
5 listopada 2010, 09:20Ktoś mi kiedyś powiedział..nie ważne ile spieprzyłeś, przegrałes..WAŻNE BY PRZESTAĆ! Trzymam kciuki, byś niedługo pojeździła konno.