wiosna
... u mnie tylko za oknem....
Cierpię na syndrom psa łańcuchowego. Muszę siedzieć w domu, wybiegać mogę raz dziennie i tylko jak mi dziadek moich dzieci pozwoli. Ale i smycz krótka: max 30 minut (droga szkoła-dom). Psychiczne następstwa: zgryźliwość, poczucie braku sensu życia, złość tłumiona, zazdrość i.... dopisać można sobie wiele, bo wszystko, co najgorsze z człowieka wychodzi w takich okolicznościach....
Przyczyna: mojemu małemu synowi znów się ząbek pcha na świat. Katar, kaszel, rozdrażnienie, ból gardła, brak apetytu. Wszystko i wszystkich gryzie, każe się nosić na rękach i ogólnie rozpacz. Żadne znieczulacze nie wchodzą w grę, bo reaguje wysypką i bólem brzucha. Więc się nosimy....
Za oknem słońce, ale dla nas nie....
Za oknem ciepło, ale dla nas nie...
mądrość życiowa
Pewien indiański chłopiec zapytał kiedyś dziadka:
- Co sądzisz o sytuacji na świecie?
Dziadek odpowiedział:
- Czuję się tak, jakby w moim sercu toczyły walkę dwa wilki. Jeden jest
pełen złości i nienawiści. Drugiego przepełnia miłość, przebaczenie i
pokój.
- Który zwycięży? - chciał wiedzieć chłopiec.
- Ten, którego karmię - odrzekł na to dziadek.
skąd brać czas?
...chyba odkryłam :-)
Trzeba wszystko robić w skupieniu, wtedy jest szybciej i dokładniej.
Trzeba wykorzystywać czas podwójnie/potrójnie/poczwórnie.... na ile kto umie :-)
Okazuje się, że zwłaszcza na czytanie jest wtedy mnóstwo czasu. Są przecież audiobooki :-) Ręce zajęte, a uszy pracują :-) Geniuszem był ten, kto wpadł na pomysł, żeby książki wydawać w wersji do słuchania.
przy kawie
Małżonek mój stwierdził, że
KOBIETĄ JESTEM ZAWSZE, NIE TYLKO 8 MARCA
IM STARSI JESTEŚMY, CZUJEMY SIĘ BARDZIEJ MŁODO
DLA NIEGO JESTEM BARDZIEJ KOBIECA I BARDZIEJ MŁODA I PEŁNA ENERGII, NIŻ DZIESIĘĆ LAT TEMU.
Ja stwierdziłam, że kocham mojego męża bardziej, niż dziesieć lat temu, ale nie powiedziałam tego głośno :-)
znów schudłam przypadkiem....
Dopadł mnie wirus, co o tej porze roku chyba nikogo nie dziwi. Na szczęście trafiło na weekend, więc przeleżałam spokojnie z gorączką pod kołderką, a mąż zajął się troskliwie naszą gromadką. Dziś już na normalnych obrotach, chociaż jeszcze nie to tempo...
Przez gorączkę i brak apetytu waga pokazała 1 kg mniej. Na celu mi nie zależy specjalnie, ale jakoś tak niechcący do niego zmierzam...
postanowiłam sobie
...nie przejmować się tak bardzo :-)
Bo ja dobry rodzic jestem, a pewne sprawy potrzebują tylko czasu i spokoju. Zamartwianie się lokuje moją energię nie tam, gdzie trzeba.
Czytam ciekawą książkę: "Biegnąca z wilkami". Książka trudna, oj trudna... To nie literatura do poduszki, to mozolne przedzieranie się przez mroczne zakątki psychiki :-) Polecam wszystkim kobietom, które znają podstawy psychologii i teorię Junga. "Biegnąca z wilkami" to poszukiwanie archetypu Dzikiej Kobiety w starych baśniach. Nie bajkach dla dzieci, ale baśniach dla dorosłych, strasznych, okrutnych, prawdziwych i dziś już zapomnianych (bo za straszne...). Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś ciekawego o sobie i odzyskać lub poprawić kontakt z kobiecą intuicją, to książka ta z pewnością pomoże.
Ale zaznaczam: tylko dla orłów :-) (orlic raczej).
Nie, żebym znowu orlicą była.... Ale chcę nauczyć się latać :-) Próbować trzeba, bo tak całe życie piechotą chodzić, to nudno trochę. Zwłaszcza jak ma sie tendencje do dreptania w kółko...
myślenice mam...
Moje dzieci spędzają mi sen z powiek. A raczej tak potrafią psychicznie wyczerpać, że padam z nóg i śpię, żeby uciec od rzeczywistości.
Córka permanentnie zbuntowana w sposób hałaśliwy (krzyczy, tupie, trzaska, płacze...). Przyczyną może być 1 ziemniak za dużo na talerzu, nie ten kolor talerza, nie to krzesło.... Do tego systematyczna walka rodziców z chaosem i bałaganem, jaki tworzy wokół siebie młoda dama, a ten temat to już istne pole minowe...
Temat szkoły muzycznej nie rozstrzygnięty. Dyrektorka obecnej szkoły chciała mnie wdeptac w dywan, jak się okazało, że chcę jej dziecko ze szkoły zabrać. Ona teraz walczy o każdego ucznia (likwidacja!).
Starszy syn permanentnie walczy o moją uwagę ( a ja już bardziej mu swojej uwagi dawać nie mogę, bo muszę ją dzielić na cztery sztuki; on pragnie wyłączności.... a to nierealne). Prowokuje mnie bez przerwy i próbuje forsować kolejne granice. Obecnie od dwóch tygodni nie odrabia zadań domowych. Lista zaległości jest długa. Porozumienie z wychowawczynią jest, ale impas trwa. Mam zamiar przetrzymać smarkacza, się nie poddam :-) Bo niby co mam zrobić? Ogłosić kapitulację i spuścić mu lanie? To rozwiązanie niepoprawne politycznie....Czekam więc spokojnie....
Młodszy syn mnie nie kocha.... Jak tylko w drzwiach pojawia się tatuś, świat mojego Malucha zawęża sie do tatusia. Ja nie istnieję dla niego. Nawet jak chcę wziąć na ręce, to mnie stanowczo odpycha. Tata się cieszył, ale tylko na początku. Bo jak się zorientował, że to nie chwilowy kaprys, ale forma uzależnienia, to zrobiło mu się nieswojo... Do łazienki z synkiem, do kotłowni z synkiem, synka karmić, kąpać, zmieniać pieluchy, podawać zabawki, huśtać, nosić, usypiać, wycierać rączki, dzielić się klawiaturą, przyjmować pozycje wymuszane przez synka.... Wesoło jest...synkowi. Mnie trochę przykro, a mąż walczy z sobą. Musi pokonać własne umiłowanie swobody i poddać się niewolnictwu...
Mam w tym tygodniu wprowadzić rygorystyczny plan żywieniowy. Trochę karnawałowo było ostatnio, więc trzeba przykręcić śrubki, bo się dzieciom apetyty trochę popsuły. Poza tym muszę wskoczyć w grafik studiów (od jutra) i zrobić zaległe roboty papierkowe...
Jak to miło, jak w poniedziałek piętrzy się góra spraw do załatwienia....
szkoła przetrwania
Szkoła moich dzieci zostaje jeszcze przez rok. Tzn. decyzja o likwidacji została zawieszona na rok. W tym czasie dyrekcja ma udowodnić, że szkoła jest de best i będzie jeszcze lepsza.
Ta presja likwidacyjna w sumie dobrze robi :-) Tzn. stres jest i niepewność dla dzieci. Ale efekt jest taki, że wszyscy - i uczniowie i nauczyciele- dają z siebie wszystko, żeby pokazać, że potrafią się uczyć i nauczać jeszcze lepiej!
Z tego, co wiem, to pierwsze pomruki o likwidacji były kilka lat temu. To spowodowało bardzo dynamiczne zmiany na lepsze w zapyziałej wiejskiej szkółce. Teraz to jest placówka oświatowa z górnej półki, tylko do kiedy.....
Moje dzieci raczej nie trafiały źle na nauczycieli i wychowawców. Tylko że ja wymagająca mama jestem i wiem, jak chciałabym, żeby w szkole było. I uważam, ze śrubowanie wymagań i naciski ze strony rodziców mogą tylko pomóc nauczycielom. Bo rutyna i wypalenie zawodowe dopada każdego. Dlatego ze zrozumieniem, ale stanowczo, trzeba nauczycielom "pomagać". Zawsze to jakiś świeży powiew wnosi i pozwala zacząć coś nowego.
Daleka jestem od gnębienia nauczycieli :-) Ja ich nawet lubię :-)
Nie toleruję tylko narzekania nauczycieli na dzieci. W takich sytuacjach zawsze pytam, co proponują zmienić, żeby było lepiej. I jest konsternacja, a na przyszłość pojawiaja się uwagi tylko konstruktywne. Bo teoretycznie to oni są specjalistami, a ja teoretycznie na niczym się nie znam, tylko kocham moje dzieci :-)
A teraz mam pytanie: czy któraś z Was posyła/posyłała dzieci lub sama chodziła do szkoły muzycznej?
Mam dylemat i utalentowaną córkę (albo odwrotnie) i nie wiem, czy ogólnokształcąca szkoła muzyczna dla sześciolatki to dobry pomysł... Poza tym w Krakowie są dwie takie szkoły, które zawzięcie ze sobą rywalizują, a opinie na ich temat docieraja do mnie sprzeczne....
czas na relaks :-)
W ramach relaksu od codzienności i młynka gary-smary-kupki-zupki postanowiłam odświeżyć mało używane rejony mózgu. Idę na studia, o!
Właśnie uskuteczniłam wpis na stosowną listę. Będę się dokształcać w zakresie edukacji, bo szkolnictwo schodzi na psy :-) Będę ratować swoje dzieci z wyścigu szczurów, bo jak trafią do szkoły- molocha, to zginą marnie w tłumie....
.........
O zaletach schudnięcia nie napiszę. Każda z Was wie, dlaczego warto :-)
A na keksy i ciasta mnie nie nabierzecie.... za dużo tam słodyczy, i to nie tej marchewkowej...