W czwartek nie trenowałem. Zebranie się przeciągnęło a w domu już mi się nie chciało. Uwielbiam peplaczy - gadają i gadają, a jak przyjdzie co do czego to nie ma chętnych do pomocy. Uwielbiam też politykę - jak to ludzie potrafią kombinować żeby przydać sobie znaczenia a innym odebrać. Masakra - ja się chyba do takich gierek nie nadaję.
W piątek napadła mnie myśl - założe własne dojo (sala treningowa). Aktualnie wynajmujemy salę w szkole, a marzeniem każdego chyba trenera jest mieć własne dojo. Co pomyślałem to i zrobiłem - poszukałem w internecie i proszę - jest lokal do wynajęcia w mojej okolicy. Po południu już oglądałem pomieszczenia. Nie jest najlepiej ale też nie ma źle. Oczywiście największy problem z finansami - od piątku główkuję i kombinuję na wszelkie sposoby.
Jeśli się zdecyduję to będzie to skok na głęboką wodę. Sporo rzeczy może pójść nie tak - zobowiązanie fiansowe byłoby dość duże i na granicy możliwości finansowych klubu. Ciągle się łamię co z tym fantem zrobić. Dziś jeszcze mam rozmawiać z Panią od wynajmu a potem ewentualnie z rodzicami moich dzieci czy zgodzą się na podwyżkę składki miesięcznej.
Zobaczymy.
Z rzeczy innych w sobotę miałem korki z angielskiego - było całkiem sympatycznie.
Acha - zważyłem się w sobotę no i po miesiącu pracy nad sobą schudłem prawie dwa kilogramy - szaleństwo - spodziewałem się nieco więcej. :( No cóż może za miesiąc będzie lepiej szczególnie że z realizacją planów treningowych nie było najlepiej.
Ok koniec marudzenia - życzę wszystkim "czytaczom" i "czytaczkom" udanego tygodnia i realizacji tegotygodniowych planów.