Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

O sobie podobno pisze się najtrudniej... no ale postaram się i coś o sobie napiszę. Z natury jestem osobą zrzędliwą, marudną i chcąca od siebie zawsze więcej niż to możliwe, czym skutecznie zniechęcam się do dalszego działania. Poza tym jak akurat nie marudzę to zwykle się śmieję i to głośno. A no i w razie co- nie panuje nad swoimi błędami ortograficznymi. A przecinków w ogóle nie używam także osoby wrażliwe proszę o wyrozumiałość.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 76022
Komentarzy: 400
Założony: 30 stycznia 2008
Ostatni wpis: 20 marca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
angelikque

kobieta, 41 lat, Tam Gdzie Diabeł Mówi Dobranoc

174 cm, 116.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Już po. Tak jak się spodziewłam było idealnie. Bratowa uwielbia dbać o szcegóły także wszystko dopięte na ostatni guzik. Nikt nie pomylił się przy przysiędze - a myślałam że będzie wesoło. Mało tego wesela widziałam bo w sumie to trochę jako taksówka robiłam, ale obejrzę płytę i nadrobię. Padnięta teraz jestem i muszę wrócić do normalnego trybu działania bo miałam dietytyczny odpust na czas wesela. A propo od wesela strasznie boli mnie żołądek - pewnie dlatego że go nie odkaziłam :)

A teraz odchudzam sie na swoje własne wesele. Czas operacyjny - 14 miesięcy. Sporo, więc bez stresu spokojnie mogę sobie chudnąć.

26 maja 2011 , Komentarze (1)

Wczoraj zalicczyłam małą wpadkę. Wieczorem, tuż po powrocie z mojej ukochanej siłowni, zjadlam kilka kruchych ciastek i plaster metrowca. Żle mi z tym bo obiecałam sobie, że w tym tygodniu będe się przykładać. Próbuje usparawiedliwić się dużą ilością spalonych kalorii ale jakoś mi nie wychodzi. Cóż skoro tak mi źle z tym, że nie dochwałam słowa danego smej sobie nie powinnam go więcej łamać. No czy to nie święta prawda.

Wesele brata za 2 tygodnie. Nie wyglądam najlepiej, ale strasznie źle też nie więc będzie dobrze. Kreacje uszykowane tylko cieprie teraz na  brak kasy. Ale taka impreza u jedynego braciszka. Trudno odkuje sie kiedyś. Ale nie wyjadę przez to na długi weekend w czerwcu, buuuu. A marzyły mi się góry.

16 maja 2011 , Komentarze (1)

Zeszły tydzień - pełna determinacja. Zacisnęłam zęby. Spięłam tłuściutkie pośladki i było super dietetycznie..... aż do piątku po południu kiedy to dałam ciała na całej linii i tak aż do niedzieli. W zwiazku z tym, zamiast planowanego spadku wagi dostałam 0,5 kg na plusie. Mam nadziej, że jak odwiedzę pana kibelkowego to się wszystko wyrówna.

W związku z powyższym proszę o KOPA. Nie wiem już co mam robić. Utrzymuje się na poziomie 86,5 -87 chyba już miesiac i jakoś mi to sprężanie się nie idzie. Chodzę na siłownię dwa razy w tygodniu. Wylewam piąte poty z siebie - chyba się uzależniłam od tego i sprawia mi to ogromną przyjemność - a to i tak nic nie daje. Wiem, że same ćwiczenia nie pomoga bez diety.

No i co, potrzebuje jakiejś motywacji, która zamknię mi lodówkę na kłódkę.

Grzechy główne to lody i chlebek. I w ogóle nie jestem głodna i jem. Czasami to myśle, że mam jakies chwile zaćmienia. Bo myśle sobie, wczoraj za dużo zjadłam, i łapię się na tym, że właśnie skończyłam jeść kanapkę. A po co? Nie wiem, przecież głodna nie byłam.

Próbowałm różnych motywacji: Ślub brata nie działa, próba znalezienia sukienki w moim rozmiarze

 zadziałała (na 4 dni), motywacja w sensie - Pieci kopara opadnie (mój narzeczony), też nie działa. Wiecie kogo to wina mojej przyszłej teściowej. Przyjechała do Polski i jak tylko mnie zobaczyłao była: O Boże jak ty wyglądasz, jak to zrobiłaś, a potem chwaliła mnie po całej rodzinie, Piecia tez zauważył rónicę jakby kto mu opaskę zdjął z oczu ... no i stało się.... spoczęłam na laurach. Innego wytłumaczenia nie widzę, dlatego też musze szybko spaść z tego piedestału bo przecież nie jest dobrze. Jeszcze drugie tyle i może to będzie jako tako.

8 maja 2011 , Skomentuj

Waga bez zmian, ale nie szkodzi. Weekend majowy cudny i bez diety.

24 kwietnia 2011 , Komentarze (1)

Nie mam pojęcia, jak to zrobiłam ale udało się. Od paskowej wagi -0,6kg a od zeszłotygodniowej -0,9kg. Czyli super biorąc pod uwagę imieniny brata w czwartek i od tamtej pory miałam ochotę wyłącznie na ciasto. Ale nie ważne.
Pochwalę wam jeszcze się, ze moja przyszła teściowe, która widziała mnie ostatni raz na początku stycznia, czyli wtedy, gdy zaczynałam dietę jest w szoku i chodzi za mną jak ja to zrobiłam. A moje kochanie takie dumne było, że urósł chyba ze dwa centymetry i opowiadał z zapałem jak ja to ćwiczę i chodzę na siłownie, a mnie to aż śmiech ogarnął z całego tego jego zaangażowania.

Wszystkim życzę dużo siły w dążeniu do celu i motywacji. A przede wszystkim ogromnej ilości miłości i wszystkiego naj naj lepszego z okazji świąt.


17 kwietnia 2011 , Komentarze (4)

Tak jak myślałam, 300g na plusie, ale nie zmieniam wagi paskowej i bynajmniej wzrost wagi mnie nie zasmucił.
A to czemu?
Ponieważ te 300 gram ma mi dać kopa, żebym w końcu ruszyła tę moją rozleniwioną dupę do roboty. W końcu wesele za1,5 miesiąca a ja co, jeszcze w lesie. Nie ma co oczekiwać cudów ale może chociaż tej ósemki się pozbędę. 

Sorki, pomyliłam się, chodziło mi o siódemkę, ciągle do mnie jeszcze nie dotarło, ze już jeden mały sukces w postaci ósemki  osiągnęłam. :)

15 kwietnia 2011 , Komentarze (2)

Nad tym tygodniem stawiam krzyżyk, czytaj wynik dodatni co nie oznacza efektu pozytywnego.

Miałabym milion wymówek, ale po co ?

Jeden plus - opanowałam zachciankę na słodkie.

 

11 kwietnia 2011 , Komentarze (3)

Nie wiem co sie ze mną dzieje, jem bez umiaru. Od rana jest jeszcze oki. Wszystko zgodnie z planem, a po południu to już hulaj dusza, piekła nie ma. Co gorsza wiem, że źle robie ale nie mogę się opanować. Im brdziej się staram tym gorzej mi wychodzi. Wymyśliłam, że to może przez to, że pracy przestałam chodzić na siłownię i mam więcej czasu, wiec poszłam w sobotę, kupiłam karnet i poćwiczyłam 2 godzinki.

Szaleństwo trwa od zeszłego tygodnia i nie wiem jak je powstrzymać. Teraz mamy remont w domu wiec pełne ręce roboty ale i tak moim zachciankom w niczym nie przeszkadza. Waga była łaskawa bo pokazała dokładnie tyle samo co w zeszłym tygodniu, więc nie jest źle, no ale....

Nie da się ukryć potrzebuję kopa.

P.S. Nie mam @ jestem właśnie po, i w ciąży też nie jestem :(

6 kwietnia 2011 , Komentarze (2)

Co się ze mna dziej. Wczoraj miałam dzień po roboczym tytułem "Kocham Cię Lodówko". Miałam mega zachcianki na słodkie i sobie wcale nie odmawaiałam. Zjadłam wczoraj 3 kawałki ciasta, 2 kostki czekolady i do tego 0,5 litra lodów z bakaliami (masakra). A na rowerku spaliłam jedynie 100 kcal bo wczoraj jakoś mi nie szlo o kręcenie.

Nie wiem co to jest za okres ale lepiej niech już minie bo z takim postepowaniem to ja daleko nie zajdę. A ja głupia chciałam tyle do wesela braciak schudnąć, aj tam. Znając życie nawet poniżej 80 nie uda mi się zejść. Powinnam dostać po łapkach.

Pozatym wczoraj postanowiłam ufarbować sobie włosy. Miał być piękny ciemny brąz ze złotymi refleksami albo coś koło tego. Zgadnijcie co wyszło? Wyglądam jak rasowa rumunka i mam kruczo czarną szopę. Buuuuu. Mam nadzieję, że sie zmyją.

Jak widać wczoraj to nie był najlepszy dzień. Może dzisiaj będzie lepiej.

Odpokutuje wczorajsze obżarstwo dzisiaj na rowerku i tyle. Od rana zrobiłam jedną sereię ćwiczeń dywanowych (nie posiadam dywanu he he he) i to już  jest powód do zadowolenia no nie, bo dobrze zaczęłam dzień.

Wam też tego życze kochane.

3 kwietnia 2011 , Komentarze (2)

Moja waga zrobiła mi niespodziankę i przy @ pokazała -0,6kg czyli nie źle, ale mam tak straszny weekend że po prostu nie jestem w stanie się z tego cieszyć.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.