Wczoraj zalicczyłam małą wpadkę. Wieczorem, tuż po powrocie z mojej ukochanej siłowni, zjadlam kilka kruchych ciastek i plaster metrowca. Żle mi z tym bo obiecałam sobie, że w tym tygodniu będe się przykładać. Próbuje usparawiedliwić się dużą ilością spalonych kalorii ale jakoś mi nie wychodzi. Cóż skoro tak mi źle z tym, że nie dochwałam słowa danego smej sobie nie powinnam go więcej łamać. No czy to nie święta prawda.
Wesele brata za 2 tygodnie. Nie wyglądam najlepiej, ale strasznie źle też nie więc będzie dobrze. Kreacje uszykowane tylko cieprie teraz na brak kasy. Ale taka impreza u jedynego braciszka. Trudno odkuje sie kiedyś. Ale nie wyjadę przez to na długi weekend w czerwcu, buuuu. A marzyły mi się góry.
diakq
6 czerwca 2011, 13:53tuż przed weselem możesz sobie zrobić dni proteinowe.Wody się pozbędziesz i nie będziesz napuchnięta co korzystnie wpłynie za figurę :)