Wczoraj na wadze było 62,3 kg. Czyli dalej kręcę się koło tych nieszczęsnych 62 !!! Dzisiaj waga odmówiła współpracy bo wyczerpały sie baterie. Może to i dobrze bo wczoraj do 16.00 jadłam naprawdę niewiele za to potem byłam na proszonym obiedzie u koleżanki z pracy. No a jak na proszonym obiedzie jest to każda z Was wie :-) Zjadłam może nie dużo i nie tłusto ale do tego dwa pyszne kawałki ciasta typu Raffaello domowej roboty. Na szczęście byłam zmotoryzowana więc odmówiłam alkoholu - on podniósł by kaloryczność tego obiadu strasznie. No ale było minęło. Nie samą dietą człowiek żyje. Ponieważ wczoraj był dzień mieszany Protala (+ ciasto niedozwolone w II fazie) to dzisiaj robię sobie dzień czysto białkowy. Na śniadanko zjadłam półtora jajka ugotowanego na miękko z sosem na który składał się serek homogenizowany 0% tłuszczu, łyżka jogurtu 0% tłuszczu i 1 korniszonek. Na drugie śniadanie niezmordowane placuszki z otrębów a na obiad gotuje mi się wołowina w ziołach. Co do kolacji to zobaczymy. Pewnie będzie twaróg. Zobaczymy co pokaże jutro waga (nowe baterie powinny dać jej trochę do myślenia). Pierścionki juz luźniejsze czyli nadmiar wody przy @ odchodzi.
Za oknem pada deszcz i jest ponuro. Buuuu. A chciałoby się tak przy niedzieli pójść na spacer.