Zaczęło się od drugiego śniadania.
Zamiast twarożku z czosnkiem był pączek, którego nie zjadł mój synek.
Pączek był pyszny. Zwłaszcza z kawusią.
Potem dietkowy obiadek.
A potem to juz poszło z górki:
- 2 małe drobiowe paróweczki,
- 3 herbatniki Petit Beurre,
- trochę czipsów paprykowych i paluszków,
- kolacja powiedzmy troche mniej dietkowa,
- prawie pół !!!!!????? tabliczki gorzkiej czekolady,
- 3 lampki domowej roboty wina.
Wyglądało to tak jakbym wrzucała w siebie wszystko co się akurat nawinie pod rękę. I to zanim zdążyłam się zastanowić nad tym co robię.
A dzisiaj rano rozpoczęły się babodni.
ha,ha,ha
Pewnie stąd był ten mój wczorajszy apetyt na czekoladę.
Dzisiaj juz postaram się być grzeczna. Mam dużo biegania po urzędach więc nie będzie czasu na myślenie o jedzeniu. Pogoda za oknem piękna więc aż chce się wyjść z domu tak więc uciekam.