...i nie chce za nic zwolnić. Czy ja kiedyś będę miała taki dzień, że nie będę się spieszyć nieprzytomnie? Nawet teraz piszę szybko-szybko, bo jeszcze mamy z Maćkiem kilka spraw do załatwienia, ajejej...
Badanie na drożność miałam w piątek. Drożnam :) Badanie nie było bolesne (dlatego, że drożnam - jak bym była przytkana to by bolało niemiłosiernie!), jeno mocno nieprzyjemne i strasznie dziwne. Wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie fakt, że zasłabłam po badaniu, dostałam drgawek, spadło mi strasznie tętno, przestraszyłam lekarza i wywieźli mnie z gabinetu na wózku... Ponoć normalne jest, że po tym badaniu pojawiają się zawroty głowy, nudności i zasłabnięcia, bo podrażniony może być nerw prowadzący do błędnika, czy jakoś tak (taki sam, jak za uchem). Ale taką silną reakcję (w dodatku spóźnioną, bo nie od razu a kilka minut po badaniu) mój lekarz miał drugi raz w karierze i teraz to mnie na bank zapamięta ;) Cieszyłam się, że moi Rodzice nie widzieli mnie na tym wózku, bo przyjechali nieco później. Ale i tak Mamusia od razu zapytała, czemu mam taką "papierową urodę"... Ale nic to - najważniejsze, że drożność jest - cieszę się z tego faktu niezmiernie :):):)
Wieczorem było pępkowe Leszka (pisałam poprzednio, że przyjaciołom syn się urodził), na które jechać nie zamierzałam, bo wciąż byłam przestraszona po przeżyciach invictowych i czułam się średnio. Jednak pomyślałam, że nie codziennie rodzi się dzieciak i pojechaliśmy z Maćkiem (ten niemal prosto z pociągu) "na chwilę". Taaaa.... O godzinie 3 nad ranem zgarnęłam w końcu resztki towarzystwa, porozwoziłam do domów, szczęśliwego Tatusia zawiozłam nie do niego a do nas do domu - zjedliśmy jeszcze żurek - i poszłam spać kole 5 :) To się nazywa "odpocząć po badaniach" :P Ale pępkowe było naprawdę zacne!!!
Wczoraj natomiast zrobiłam sobie dobrze w salonie piękności u mojej p. Ani (www.bell-anna.com) - zabieg odżywczo-relaksacyjny. Pani Ania zaproponowała mi sezonowy zabieg mandarynkowo-imbirowy z masażem - to jest to, co polecam każdej kobiecie!!! Ależ mi to dobrze zrobiło... Nie tylko na skórę, na głowę również ;) Nawet nie wiem, czy na głowę nie zrobiło mi lepiej, jak na cerę ;) Zupełnie, jakby mi p. Ania zrobiła masaż mózgu, nie twarzy ;)
Wieczorem natomiast byliśmy na Turkisz Bibie Part 3. Było gruuuuubo... Powiem tylko tyle, że Iza z Muchem mają strasznie wyrozumiałych sąsiadów a ja musialam użyć inhalatora przeciw astmie... Dostaję duszności m.in. od wysiłku. A nie wiem, czy wiecie, śmiech jest dla płuc strasznie dużym wysiłkiem - moje oskrzela dobitnie mnie o tym poinformowały ;) Imprezę uważam za jedną z lepszych, w jakich dane mi bylo uczestniczyć - przefajni ludzie, dużo śmiechu, mnóstwo "a pamiętasz...", kupa pysznego żarcia, jałowcowe drineczki (a że piłam rozsądnie, to i kaca dzisiaj nie mam - w przeciwieństwie do płci męskiej :P) - takich imprez z przyjaciółmi życzę wszystkim :):):) Motta imprezy to: "Agresywny obrus, autoklawizacja i rekuperacja" ;) Sami sobie sprawdźcie, co oznaczają te dwa słowa - ja się mocno musiałam skupić, żeby w ogóle je dobrze napisać :)
A dzisiaj za to spałam do 14! I bardzo, BARDZO mi brakowało takiego leniuchowania :) Teraz usiłuję wydłubać zwłoki męża z wanny, zapakować do taksówki i pojechać po nasze auto :) A może i kupić jeszcze parę prezentów - mamy już niemal dla wszystkich!!
Jak widać - weekend "pracowity", ale i bardzo udany :) Badanie z głowy i z wynikiem pozytywnym, dwie imprezki, bezkacowo, a jeszcze zdążyłam się wyspać :)
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejsze wywody i idę wyciągać WSzPM z kąpieli ;)
Buziaki niedzielne :)