...i na pierwsze badania do Gdańska, na 7.00. Od 8.00 w pracy. A wieczorem - jak będę mieć dobre wyniki porannego badania - sprawdzanie drożności. W poniedziałek jednak nie zrobiono mi tego badania, bo biocenoza wyszła nie bałdzo i musiałam zeżreć antybiotyki. A szkoda, bo miałabym już za sobą, byłam z Maćkiem (mial mnie kto potrzymać za rączkę ;)), brałam specjalnie urlop. A tak dzisiaj dopiero, buuuu...
No nic to, będzie dobrze, jakoś przeżyję :) Tyle kobiet przez to przeszło, to i ja dam radę, uf uf ufff!
W piąteczek wylądowaliśmy z Maćkiem w Pueblo. Nie lubię meksykańskiego żarcia, ale okazało się, że zupa kukurydzowo-selerowa w postaci mało apetycznej breji jest zjadliwa i nawet powiem więcej - smaczna!! :)
W sobotę mieliśmy gości :) W ramach zdrowych nawyków żywieniowych - pomna, że część damska na diecie albo w ciąży - przekąski były mocno zdrowe. Różyczki surowego kalafiora, brokuła, marchewka w słupkach, seler naciowy i rzodkiewka :) I dipy :) Z żywym oregano :) Mniam :) Cóż - marchewka JEST trująca i już chyba się nigdy do niej nie przekonam... W ramach niezdrowych nawyków żywieniowych było czerwone wino w okrutnej ilości, doprawione różowym na zakąskę oraz jedna miseczka chisów. A co tam! :) Miseczka chipsów na wszystkich - nie zjadłam jej sama, skubnęłam dwa (słownie: dwa).
W niedzielę na obiedzie byli u nas Teściowie. Odchorowałam to zdrowe jedzenie, ajejej.... ;) Zebrałam się do kupy może z godzinę przed ich przyjściem. Ale zdążyliśmy wszystko zrobić (głównie Chłopisko kochane!!), zaserwowaliśmy zupę grzybową, królika w śmietanie, schabowe, ziemniaki, gotowane na parze warzywa i surówkę :) A później kawa i lody z Metaxą :) O!
W poniedziałek - już pisałam - miałam wolny dzień od pracy, który w większości spędziłam w Madisonie czekając na badanie, którego nie miałam :( Ale pogadałam sobie po angielsku z Amerykańcem, który się do mnie przyczepił i nijak go spławić nie można było, bo sympatyczny i w sumie nienachalny ;) Jednak coś kumam w obcym narzeczu i potrafię pogadać, że i mnie rozumieją. Podbudowało mnie to, hy hy :)
A wczoraj w robocie masakra (po jednodniowej nieobecności!!!) ale za to miałam gości na obiedzie - w tym tygodniu wypadło u mnie :) Wydziergałam zupę ogórkową, szaszłyki czteromięsnowarzywne i pieczone ziemniaczki :) Mniam :) Qrka, jak ja lubię ludzi karmić!!!! :)
Teraz za to siedzę i udaję, że wciąż konsumuję śniadaniowy jogurt :) Ale chyba czas do robtki się zabrać, ajejej...
Trzymajcie za mnie kciuki dzisiaj - NAPRAWDĘ mi się to przyda!!!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
gudelowa
12 grudnia 2007, 20:41zbielały od trzymania kciuków!!! trzym się babo! [i.g.
Demonek27
12 grudnia 2007, 14:50i pozdrawiam
ako5
12 grudnia 2007, 13:22A co do karmienia innych to może byc niezły sposób, zeby samemu nie jeść...Musze sie nad tym zastanowic:)
hagenowa
12 grudnia 2007, 13:09jedzonko pycha,trzymam kciuki za badanie!