Wyprowadzka....
Przez kilka dni mnie nie bedzie, bo jutro się stąd wyprowadzamy, a w nowym mieszkanku internet będzie dopiero w przyszłym tygodniu.
Dzisiaj cały dzień wynosilśmy się z tobołami i ciągle nie mogę się nadziwić ile to rzeczy naromadziliśmyw tak małym mieszkanku.
Ostatnia noc w tym domu i w tym łóżku. Jestem tak zmęczona, że wogóle nie robi to na mnie wrażenia.
Do poczytania Moje Przyjaciółki.Dobranoc.
Oczyszczanie ....
Bynajmniej nie o diete mi dzisiaj chodzi :))
Niestety Roksana - żre czekoladę, objadam się do późna w nocy i własnie leże w łóżku i dzierżę drinka w dłoni. :(( Ptasie mleczko, budynie, czekolady , tudziez inne ciasta nie sa mi na codzień obce i tylko patrzeć , jak kolejne kilosy wejdą mi tu i ówdzie :((
Swoja drogą ciągle nie mogę wyjśc z podziwu jak można tak dobrze poznać człowieka (czyt. mnie) za pośrednictwem słowa pisanego ???
Wczoraj doszło do poważnej rozmowy między mną, a moim straszym synem. Ostatnimi czasy zdarzały mu się wyskoki i zagrywki poniżej pasa względem mamusi - czyt. mnie.
Jedna z aroganckich akcji, zrobiła na mnie tak powazne wrażenie, że po dwudniowym bilansie zysków i strat doszłam do wniosku, że tak naprawdę nie mam nic do starcenia, wobec czego odważyłam się na konfrontację.
Konfrontacja?? No nie wiem czy to dobre określenie ??
W kazdym razie oznajmiłam dziecku, że jest już dorosłe, a to niesie za sobą szereg zobowiazań względem rodziny. Brutalnie oznajmiłam ,że nadeszła pora zapłaty, a ponieważ nie może mi zapłacić inaczej , jak swoją ciężką pracą, to nie ma innego wyjścia , jak wziąć się za naukę.
Dałam mu miesiąc na wzięcie się do roboty, a jak nie, to nastąpi stopniowe zabieranie praw nabytych, co z pewnościa będzie bolesne. Ponieważ nie mamy z jego obecności żadnych profitów, poza szeregiem usług, które wykonujemy (ja z mężem) na jego rzecz, w związku z czym nie mamy nic do stracenia .
Wyczytałam niedawno na naszej-klasie, że moje dziecko zajmuje sie samodoskonaleniem, lecz ja jednoznacznie stwierdzam,że ostatnimi czasy ulega zdecydowanej samodestrukcji : w szkole jedynki z góry do dołu, po szkole komputer, dziewczyna, kolega, komputer do 2-3:00 w nocy, w weekend spi do 14-15:00, później komputer, dziewczyna, kolega, komputer do 4-5:00 nad razem. Kiedy wydam dyspozycje, wyniesie naczynia i brudne rzeczy z pokoju , a do tego arogancko się odnosi , kiedy do nigo się zwracam.......
I wreszcie to się skończy, basta!!
Rozmowa była długa, rzeczowa, o dorosłości, budowaniu przyszłości, o odpowiedzialności, szacunku, lenistwie, a przede wszystkim o tym, że dorosły może robić ze swoim życiem co chce, z tą tylko różnicą, że bez ponoszenia konsekwencji przez osoby trzecie (czyt. członkowie rodziny).
Płakaliśmy oboje, poruszyliśmy wiele zaległych spraw i wyjaśniliśmy wiele nieporozumień i mam nadzieje, że na jakiś czas nam to wystarczy. Bartek ani razu nie przeciwstawił sie, przynał mi rację i obiecywał poprawę.
Na koniec oznajmiłam,że z przyjemnością będę dalej dla niego prała , gotowała i wspierała go, ale musi odpałacać mi szacunkiem i poprawą wyników w szkole.
Tjaaaaa...........nie było to miłe, ale poczułam ulgę. Bartek też przyznał, że potrzebował tej rozmowy i do dzisiaj widać zdecydowaną poprawę jego nastawienia i nastroju.
I aby do wiosny dziewczyny !!
Czwartek....
Już czwartek. Matko !! Jak ten czas szybko ucieka !
Dość już tego odpoczynku- pakujemy się. Klucze od nowego mieszkania otrzymamy w niedziele i w ciągu kilku dni zwijamy się.
Nie będziemy odświeżać, ani remontować , bo po pierwsze nasze finanse bardzo sie uszczupliły, a do tego nie chcemy już płacić czynszu za oba mieszkania.
Może będzie to dobra pora na dietę i zrzucenie tych paskudnych 2 kilosów, które się do mnie przyczepiły :))
Jeżeli wierzycie, że udało mi się spedzić ostatnie przedpołudnie na kefirze to od razu przyzneję sie bez bicia ,że niestety nie udało mi się to.
Zła jestem na tego pasibrzucha !!
Muszę coś z tym zrobić, musze , musze, muszę ..........
Relaks :)
Dzis pora reraksu.....:)))
Całkiem spokojnie wypije trzecią kawę ......lalalala.
To były - fajne Święta - jak rzekł mój mąż kładąc się wczoraj wieczorem do łóżka :)) Mimo mrozu, mimo zimna, w naszym domu spełniły się wszystkie Wasze przedświąteczne życzenia. :))
Co prawda w pierwszy dzień Świąt pracowałam do wieczora, ale ostatecznie kolejny raz okazało się, że nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło, bo mąż wykonał na piatkę rozpisane na kartce zadania, a ja wreszcie odpoczęłam po naprawdę wycieńczających mnie wydarzeniach ostatnich dni :))
Wieczorkiem zjedlismy wspólną ze wszystkimi dziećmi kolacje, popilismy, pogaworzyliśmy i było super.
W drugi dzień Świąt zregenerowanymi siłami mogłam przygotować posiłki dla powiększonej o moich rodziców rodzinki . Zdązylismy pospacerować, pojeść i poleżec, bo dziadki zabrali maluchy na kilka godzin do siebie :))
Dziś znów nastał powszedni dzień, tylko Bartek ma jeszcze ferie i spi sobie smacznie w drugim pokoju.
W lodówce żarła tyle, że murzyńska wioska żyłaby jeszcze przez tydzień, a mój rozepchany żoładek od wczesnego ranka domaga się doładowania :))
Hehehe, po moim trupie !! Do obiadu kawa i kefir !!! A piszcz sobie Ty rozepchany worze !!!
Życzenia :))
Przepraszam,że jak zwykle zbiorowo, ale ostatnio jestem zapracowaną matka-Polka.
Nawet w pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych ide na 12 godzin do pracy
:((Buuu.
Wielkanoc to pora radosna i choć nie pachnie wiosną, na stole moc pisanek kolorowych i prezentow zajączkowych, niech sprawią, że zawita ona w Waszych sercach :)
Dziewczyny, zdrówka, spokoju, miłości i odpoczynku !!
Dzwoni dzwoneczek.....
Dziś rano w mojej głowie zadzwonił dzwoneczek. Oponka na brzuchu wysunęła się do przodu, boki trzęsa sie jak galareta, a uczucia głodu nie znam co najmniej od tygodnia. Efekt?? 72 kg na porannej wadze. Zgroza!!
Do świąt dietuje. To się nawet dobrze składa, bo Wielki Tydzień za pasem i być może uda mi się połączyć przyjemne z pożytecznym .
Oby tylko wytrwać w tym postanowieniu, bo lodówka pęka w szwach od wszelkich kiełbas, mięsiw, tortów, tudzież innego ciasta.
Jestem umęczona i psychicznie i fizycznie. Boli mnie każdy mięsień , każda kostka, a mózg mam wylasowany jak po wielkiej popijawie.Tymczasem ostatnie dni spędziłam na przygotowaniach do 18-tkowej imprezki i synchronizowaniu wydarzeń :))
Zmęczonam alem usatysfakcjonowana , bo wszystko udało się jak nalezy :))
Wszyscy, łącznie z maluchami spisali się na piatkę :) Oj działo się Panie moje , oj działo, ale pozostały wspomnienia, kupa zdjęć , jajcarskich prezentów i....... lodówka pełna żarcia :))
Nie pozostało mi nic innego, jak większośc jadła przerobić na świąteczne specyjały hehehe. W pierszym rzędzie w ruch pójdzie bigos hehehe.
A dla siebie pobiegnę zaraz po maslankę i soki warzywne.
Wytrwać, wytrwać, wytrwać...........
No nie !!
Przed chwila napisałam elaborat na temat wpływu zmian w naszym życiu i codziennego pędu na zachowanie naszych dzieci i wszystko mi pozarło.
Szlag mnie trafił ! Nie czesto mam taką wenę do wygadania się , a tu zonk !
Cóż, nie mam już czasu, ani woli to powtarzania sie , bo jutro wielka 18-tkowa impreza i czeka mnie dzień spędzony na pichceniu i sprzątaniu.
Ech, chciałam się Wam wyżalić, jaka jestem zmęczona i niewyspana, bo nerwowa atmosfera niewatpliwie udzieliła się maluchom, a w szczególności Oliwii, ale nie dam rady.
W każdym razie wczoraj wieczorem musiałam małej zmii wymierzyć klapsa za deptanie książeczki i dowiedziałam się ,że nie będę jej żoną :))))
Dziecko rozżalone ryczało pół godziny w pokoju, wzywało na pomoc tatę i oznajmiało, że nie będę jej mamą, córką, ani żona :))
Fakt, że era klapsów w naszym domu dawno się skończyła, ale faktem też jest, że ostatnimi czasy nie da się wytrzymać z upartą córeczką. Nawet cierpliwa i wyrozumiała pani w przedszkolu ostatnio skarzyła się na skandaliczne i uparte zachowanie Oliwii.
Prosilismy oboje z mężem, aby podniosła książeczkę i nie niszczyła jej, a mała złośnica tym bardziej ją deptała. Podniosłam dziecie, wymierzyłam klapsa i spowodowałam tym pół godzinny atak wrzasku i histerii. Na nic tłumaczenie tatusia, że tylko przeproszenie może spowodować jej powrót do naszego pokoju. Wrzeszczała, że nie przeprosi, że nie będę jej żona i rzucała zabawkami.
Trochę mnie to wybiło z rytmu, bo to w ostatnim czasie nie pierwsze zachowanie w jej wykonaniu.
W sumie od kiedy pracuje w systemie zmianowym i mąż z nimi częściej zostaje , to Oliwia w obecnosci ojca jest taka nieznośna. Fakt, że tatuś jest spokojnym człowiekiem, fakt, że oko mu błyszczy, jak córka jest w jego pobliżu (hehehe), ale to nie znaczy, że można tatę wykorzystywać.
Myśle o tym dzisiaj od rana, bo atak histerii i uparte wołanie ojca powtórzyło sie jeszcze w nocy.
Patrzcie - mała psycholożka się znalazła :) Wyczuła, że tatus nie jest w stanie jej się przeciwstawić i teraz wysługuje sie nim :))
A jak byłam ostatnio po nocce i spałam ze stoperami w uszach to obudził mnie wrzask Oliwii, która darła sie ojcu, że nie założy jednej spódniczki :)) Fakt, że mąż jej nie ustąpił, ale żmija obróciła później kota ogonem i powiedziała, że wrzeszczała, bo chciała sie przytulić do tatusia i dac mu buzi hehehehe.
Musimy z mężem stworzyć wspólny front, aby wybić jej z głowy to uparte wrzeszczenie. Na szczeście wszelkie negatywne zachowania pojawiaja sie i znikaja u niej w tak szybkim tempie, że czasem zapominamy, że pewne rzeczy miały miejsce.Nie można jednak zostawić tego bez reakcji, bo boimy się, aby nie stały się nawykowe.
Ja też ostatnio jestem zmęczona i przez to pewnie mniej cierpliwa.
W każdym razie, przy kolacji powiedziałam córce żartobliwie, że też nie chcę ,aby takie wrzeszczące dziecko było moją żoną, czym spowodowałam niespodziewanie nową podkówkę i ryk.
Nie spodziewaliśmy się, że bycie żoną jest dla niej aż tak ważną sprawą, wzięłam więc ja w ramiona i wytłumaczyłam ,że nie możemy zostać dla siebie żonami :)
A jednak wygadała m sie hehehehe. Normalnie te ostatnie wydarzenia powodują ,że rozsadza mnie energia wewnętrzna. Chyba zaraz eksploduje. Na szczęście nie ma nikogo w domu, więc wyżyje sie na garach i podłogach.
Trzymajcie się dziewczyny !! Miłego dnia!!
Trochę wolniej...
Dzieś poleże trochę dłużej w łóżku. Za oknem pogoda niezbyt zachęcajaca do wyjścia, ale niestety mam do załatwienia kilka urzędowych spraw.
Od dzisiaj mam urlop. Na razie nie mam szansy na odpoczynek, ale przynajmniej nie będe tak pędziła z obłedem w oczach :)
W sumie powinnam jeszcze do końca tygodnia zostawić Oliwię w domu, bo od kilku dni jest chora, ale niestety w obliczu tych kilku spraw , które mam do załatwienia lepiej będzie jej w przedszkolu.
Wczoraj mieliśmy mały wstęp do obchodów 18-tki Bartka.Zrobilismy sobie mała, rodzinną kolacyjke coby nie pominąć milczeniem tego znaczącego dla nas dnia- zdjęcia powyzej. W sobotę nastąpi bardziej uroczysta częśc obchodów, w lokalu o nazwie Cela zbieże się ok.30 członków najbliższej rodziny i młodzieży.Mam więc kupę roboty, bo menu podzielone zostało na część pubową i tę przygotowaną przeze mnie. Od dziś zaczynam pieczenie ciast i mięsiwa :))
Do tego myslę już o Wielkanocy. Jak znam życie, to do większych marketów będzie już problem wejśc, a po drugie nie możemy wygenerować z Darkiem czasu na większe zakupy, bo biedak albo do późna pracuje, albo spędza weekendy na uczelni.
W ogóle ostatnio bardzo mało sie widzieliśmy.
W drugą rocznicę naszego małżeńskiego pożycia, wręczył mi bukiet kwiatów , dziękując za to, że byłam tak głupia, że zechciałam za niego wyjśc hehehe:))
I vice versa :))
A co z dieta ?? Hmmmm, na wadze 2 kg więcej. Wszystko odkłada mi sie na brzuchu, więc wystaje mi obleśna oponka . Czuję się z tym fatalnie, ale mysle, że zajmę się tym dopiero po świetach.
Na pewno sie tym zajmę !!!!
Pędzę...
Nie mam czasu.....
Miałaś rację Babolko.....Patryk myśli,że wraz ze zmianą mieszkania nastąpi zmiana jego otoczenia. Po prostu kolejna babcia zniknie z ich zycia i pewnie pojawi się nowa.
Mija rok od kiedy się poznalismy. Dla nas nastała normalnośc, a Patryk gotowy jest na kolejne zmiany. On się ich nawet nie boi, po prostu stwierdza fakty.
Czasu, potrzeba jeszcze dużo czasu.
A tak w ogóle , to wpadłam na sekundkę i już mnie nie ma. Żrę i czuję się jak nadmuchana. Jestem zła na siebie, ale jak zwykle pomyśle o tym później.
Pozdrawiam Was serdecznie!!
Zmiany.
Ledwo zipię .......
Mieszkanie zakupione, wniosek o wpis do ksiąg wieczystych złożony, kredyt uruchomiony, jeszcze tylko trochę formalnosci związanych z przeprowadzką.
Dzieci siedzą chore w domu i musiałam tate mojego poprosić żeby chwilke z nimi został, bo ciągle coś jeszcze muszę załatwić . Dziadek niewprawiony w zabawie z dziećmi, ale dał radę....
Dzis jeszcze idę na nocna zmianę, a jutro czeka mnie calutki dzień z maluchami, bo mąz spędzi go na uczelni.
A do tego mija druga rocznica naszego slubu, we wtorek Bartek kończy 18 lat, a w sobote robimy impreze na 30 osób. Dzień później mój bratanek ma urodziny, nie mówiąc jużo tym, że święta za pasem.
Bardzo jestem zestresowana.
Dziś przy sniadaniu Patryk powiedział bardzo ciekawą rzecz :
jak się wyprowadzimy do nowego domku to nie będzie już babci Wisi.
Tja.....cały czas o tym myślę i jakoś mi.......dziwnie.