:)
Tym sie teraz zajmuje mój starszy syn :)
http://www.gorzow24.pl/fotoreportaz/425/8/pokaz-ognia.html
I cóż, że świadectwo lichiutkie, lichiutkie........
A jego stara, durna matka wpieprzyła na kolację pół paczki ptasiego mleczka :))
Tja........
Nie na temat.......
Dawno sobie nie filozofowałam..........i nadejszła wiekopomna chwila ......:)
W trakcie wizyty w Pile moja chrzestna powiedziała, że jak człowiek urodzi dziecko, a później je wychowuje , to nie analizuje tak jak ja i nie zastanawia się nad konsekwencjami swoich zachowań.
Tja.....ja też to wiem i zdaję sobie z tego sprawę, ale z kolei ta moja kontrola jest zupełnie niekontrolowana ......:)))))
Życie to proces dynamiczny, jak się podejmie pewne decyzje, wprowadzi pewne zasady, to później nie ma już odwrotu, nie da się wrócić do punktu wyjścia by zacząc od nowa.
Nie żałuję żadnych swoich decyzj, a z efektów naszych metod wychowawczych jestem bardzo zadowolona - nasze dzieci są kochane, wspaniałe, dla nas najpiękniesze na świecie i dają nam częsty powód do dumy. :))
Ale ja nie o tym chciałam.
Większość z Was wie czym zajmuję się zawodowo.Miałam niedawno przykry przypadek z adoptowanym nastolatkiem.Nie mogę niestety wdawać się w szczegóły, ale przypadek ten zrobił niemałe wrażenie nie tylko na mnie, ale również na moich współpracownikach.
Kilkanaście lat temu ludzie na dośc eksponowanych stanowiskach adoptowało dwójke małych dzieci. W ich mniemaniu dali im wszystko, a Ci niewdzięczni, nie spełnili ich oczekiwań. Miałam okazję porozmawić z synem i rodzicami osobno i w mojej (subiektywnej) ocenie , dzieci otrzymały wszelkie dobra materialne, ale o uczuciach (prócz urażonej dumie rodziców) mowy tam nie było.
Przykre to :((
Syn owszem, nie jest dzieckiem łatwym, kradnie, nie chodzi do szkoły, ucieka z domu, ale..........ale rodzice rozwodzili sie od dwóch lat i używali dzieci jako broni przeciwko sobie.
Co za niefortunna pomyłka.Tacy ludzie nigdy nie powinni mieć dzieci.Oni uważają, że dziecko może mieć w sobie geny bandyty !
Chciałabym mu jakos pomóc, ale boję się, że ludzie Ci są tacy wpływowi ,że pozbędą się dziecka, jak zepsutej zabawki ,zreszta chłopak i tak nie chce wracać do tego domu :((
Ech.........smutno mi przez to strasznie. Patrze na te moje dzieciątka, nie wiem co z nich wyrośnie, ale zadaję sobie pytanie, czy gdybym nie miała takich przykrych zdarzeń z dziećmi biologicznymi to też szukałabym usprawiedliwienia w cudzych genach???
Chciałam coś jeszcze o diecie, ale ....nie ma o czym hehehe.
c.d. biadolenia....
Była u mnie Halinka vitaliowa :) Przyniosła cukierków, ja wystawiłam ciasteczka i tak przy słodkiej kawce i herbatce debatowałysmy, że może by tak od jutra ?????
Ojojoj, zrobiłam sobie nowa analize na vitalii i okazuje sie, że jem za dużo, za często , za późno , pije za mało i co najgorsze......mam za mało motywacji.....tja......święta prawda.
Ale jak tu zacząc, skoro mecze i drinki trzeba pić, skoro truskawki, skoro stres i napiwkować się trzeba, a żeby dzieci nie przytyły trzeba systematycznie uszczuplać zapasy słodyczy naniesionych od "dobrotliwych" ciotek :))
Jutro jade do mojej babci do Piły. Ospa zagoiła sie jak na psie i choć Oliwke trapi jeszcze mały katarek i zapalenie spojówek to nic nie mnie odwiedzie od tego wyjazdu.
A dieta?? Poczeka na mój powrót.
Przecież nie bede sie katować podczas przyjemnego wyjazdu ??
Waga- 72 kg !!!
Biadolenie.....
Musze sobie pobiadolić na swój marny los, a ściślej mówiąc na własną głupotę i brak rozsądku.
Co z tego, że tyję, co z tego, że nie lubię siebie takiej.....skoro pomimo porannych postanowień, wieczorem sięgam po czekolade, drinki i piwo.
Szlag mni trafia na samą siebie, ale widocznie jak prawdziwy nałogowiec musze sięgnąć dna.
Na ulicę wyległy roznegliżowane foczki, mężowi strużka śliny kapie w kąciku ust, a Mariolka uparcie gromadzi zapasy tłuszczu na .......lato ????
To jest wpis w ramach samozlinczowania :)
A do tego jeszcze siedzę w domu z zaospowanym synkiem. Cherlawy ten męski ród jakiś, bo dziecię wysypane jest od stóp do głów i przez kilka dni nie ma szans na najmniejszy wypadzik.
I co tu robić ?? Przyjdzie mi zażreć się na śmierć :))
Naga prawda :))
Tjaaa.....wstałam dzisiaj wczesnym rankiem , bo Patryczka wysłalismy na wycieczkę do wioski indiańskiej, a później Oliwkę musiałam odstawić do przedszkola. I wyszła na jaw naga prawda !!
Upał za oknem, więc letnie ciuszki z szafki wyjęłam beztrosko i........bleeee, jak ja siebie takiej nie lubie. 5 kg mięsa otoczyło moje brzuszysko i tyłek w tak fatalny sposób, że nie mogę na siebie patrzeć.
Co tu robić ? Co tu robic?? Żle mi z tym, ale głód ściska żoładek .
Pomysle o tym jak zwykle jutro, a teraz idę nażreć się truskawek :))
Takie tam.....
Pogoda jest dla nas taka łaskawa, że grzechem byłoby spędzić weekend w mieszkaniu.
I nic to, że nie spałam po nocce, nic to, że Oliwia ma ospę, nic to, że biorę antybiotyki , kaszlę , jak stara gruźliczka.........
Kasia- parda narobiła mi ochoty na wizyte w ogrodzie dendrologicznym w Przelewicach :)) Było pieknie.....
A jutro całodzienna wizyta w zoosafari....
Mam nadzieję, że ospie to nie zaszkodzi.....lekarz nie widział przeciwskazań....:))
Maj.
No proszę, połowa maja za pasem, a ja nie skreśliłam jednego zdania w pamiętniku.
Jakaś niemoc mnie ogarneła. Ale co tu pisac?? O diecie nie ma co, bo żadnej nie stosuje, obżeram się słodyczami i lodami i dorobiłam się kolejnego, dodatkowego kilograma. :((
O dzieciach?? Po roku mogłabym Was zameczyć opowieściami o tym, jakie są piękne, wspaniałe, wyjątkowe.:))
O mieszkaniu?? Mieszkamy tu ponad miesiac i czujemy się, jakbysmy tu mieszkali wiecznośc. To jest nasze miejsce na ziemi :)
Szkoda tylko, że finanse mamy tak uszczuplone, bo wiele rzeczy jeszcze nam brakuje.
Ale jak mówi stare, indiańskie przysłowie - nie od razu Krakow zbudowano :))
Teraz marzę o wakacjach :))Pozdrawiam Was moje towarzyszki niedoli !! :))
Brak czasu.
Tyle sie dzieje w realu, że nie mam czasu na net. O!
Rano ważyłam 70.800 :((
Szpargały :))
Ileż to różnych szpargałów (fajne słowo) człowiek nagromadzi w swoim życiu??
Jedne są niezbędne, inne stanowią wartośc sentymentalną, inne mogą się jeszcze przydać, a inne na w razie czego, a jeszcze inne na zaśkę hehehehe.
Chyba się starzeję, bo nie potrafię z wieloma rzeczami sie rozstać. Koszyczki, pojemniczki, bibeloty, prezenty przywiezione z wakacji przez starsze dzieci, kiedy były jeszcze małe, przedmioty, z którymi wiążą się pewne wspomnienia, niektóre nawet już historyczne, bo np. własnoręcznie zrobione przez moją babcie, mój pamiętnik z czasów podstawówki, pudło z listami do pierwszego męża (i od niego), prezenty na moją osiemnastkę.....ech.....ileż tego jest.
Poupycham i zapomnę :)))
Dziś pierwsza parapetówa :)) Z najbliższymi przyjaciółmi :))
Dzień dobry :))
Od tygodnia mieszkamy w nowym mieszkaniu. Dziwnie mi :))
Mieszkanie jest większe , przestronniejsze, ale ciągle mam jeszcze kłopoty z umieszczeniem wszystkich rzeczy :))
Jeszcze nie przywieźli nam nam naszych nowych kanap i lezymy na materacowych grajdołkach na podłodze :) Jak młode małżeństwo hehehe, tylko stare kości jakieś obolałe :))
Ciągle jeszcze nam czegoś brakuje, a to szafki do łazienki, a to łóżek dla dzieci, a to komódki do przedpokoju, a to czegoś na ścianę, coby cieplej w naszym domciu się zrobiło.
Myślę,że z czasem wszystkiego się dorobimy.
Dzieci myślą, że są na wczasach i potrzeba trochę czasu żeby je unormować. Na razie wozimy je do starego przedszkola, ale od maja je przenosimy bliżej domu.
Do pracy mamy daleko, do sklepów tez, i w ogóle na razie jest nam obco i dziwnie :))
Najbardziej dziwią mnie ludzie, którzy tabunami wybierają się do nas na tzw. parapetówke :) Myślałam, że parapetówka jest dla ludzi , ktorzy włożyli jakikolwiek wkład w naszą przeprowadzkę, a tymczasem na wódeczke (coby ściany się nie wykruszyły i parapety nie odpadły) zapowiadają się sąsiadki, które mieszkały ze mną w bloku 16 lat i nigdy nie przekroczyły progu mego mieszkania. Dziwny jest ten świat :))
Namęczy się człowiek, flaki sobie wypruje, kredyty zedrą z niego skóre, a tymczasem ostatnią złotówkę powinien oddac na szykowanie wódki i zakąski ludziom zupełnie niezwiązanym z tematem . Hmmmm, musze jeszcze nad tym pomysleć :))
I coś o mojej grubej dupie . Jest coraz grubsza. Niestety. Zaczynam nawet trochę panikować, ale chyba jeszcze nie na tyle, aby skierowała jupiterki na temat odchudzania. W gruncie rzeczy to wymaga przygotowania i skupienia, a ja jeszcze nie jestem gotowa. Ech, w ostatnim miesiącu wpadało do mojej paszczy dużzzzo przypadkowego i baaardzo kalorycznego jadła. Nawet paczek wczoraj się napatoczył .Ło matko !!
Waga została jeszcze w tamtym mieszkaniu. Chyba specjalnie omijam ją wielkim łukiem , bo jakimś cudem ciągle nie może trafić pod naszą strzechę.
No i tyle na gorąco !! Pozdrowionka dla wiernej garstki czytaczek !! :)