Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wiedźma, biegaczka, mykofilka, górska szwenda i fotomaniaczka. Lekko trącona rydwanem czasu choć wciąż piękna (coraz bardziej od środka). Uzależniona od lasu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19206
Komentarzy: 1883
Założony: 21 kwietnia 2023
Ostatni wpis: 13 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tojotka

kobieta, 44 lat,

160 cm, 60.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 sierpnia 2024 , Komentarze (17)

... jakich się nie spodziewałam.

Rzęsy straciłam całkiem. No dobra, zostały mi 2 (słownie: dwie) przy lewym oku oraz 1 (słownie: jedna) przy oku prawym. A brwi poszły się ryćkać prawie całkiem, bo ostało mi po kilkanaście włosków po każdej ze stron. Ale luzik, naprawdę. Rzadko chodzę do ludzi, a jak muszę to robię kreskę ostrą kredką na linii rzęs (plus rozświetlający cień na powiece) i  podobnie zagęszczam brwi. Efekt jest zadawalający. Wstydu mnie ma, choć pewnie bardziej dlatego, że mam gdzieś co ludzie pomyślą. Doszłam nawet do tego, że odsłaniam buzię nosząc turban. Pfff, i to jak!

Dzisiaj rano paczę-ci-ja w lustro i stwierdzam, że słabo się wczoraj z makijażu domyłam. Trę, i nic się nie zmienia. Co jest kurde! Aaaaaaa, malutkie świeżutkie rzęski. Mnóstwo króciutkich rzęsek! Są, odrastają wariaty! To samo brwi. W fazie wzrostu pozwalającej na obserwację naoczną, przy odpowiednio uważnym się przyjrzeniu. Ha! Wyczytałam, że włoski rosną w tempie ponad 1 mm na dobę więc już wkrótce będę porośnięta na nowo. No.

A ponadto wyczułam siakieś zgrubienie w drugiej piersi. To już mało radosne. Zgłoszę Doktorce w poniedziałek i sprawdzimy. Na razie nie panikuję, może to nic groźnego?

Jakoś to będzie, c'nie?

A.

19 sierpnia 2024 , Komentarze (7)

Pustynia Kozłowska. Schowana wśród łanów Wrzosowiska Przemkowskiego, w sercu Borów Dolnośląskich. To jedno z moich Miejsc Na Ziemi. Ukochane zawsze, ale najbardziej późnym latem. Rozgrzane, pachnące wrzosem, sosną i magią boru. Hektary gorącego piasku pod stopami. Odwiedziłam je w weekend. Odetchnęłam wolnością i prawie zapomniałam. Prawie.

Dzielę się z Wami. Enjoy!

Pustynia film

A.

15 sierpnia 2024 , Komentarze (13)

Od pewnego czasu nie piszę o Dziewczynach z ONKO. Nie bardzo jest o czym pisać. Na oddziale zostałam sama, bo one wszystkie chemioterapię już zakończyły. Ola i Marta przychodzą jeszcze raz w miesiącu na chwilę za zastrzyk hormonalny. Asia zaliczyła całą radioterapię, dochodzi do siebie. Wszystkie próbują wrócić do życia sprzed raka i trzymam za nie mocno kciuki. Mamy ze sobą kontakt, ale... 

Śmierć Justynki zmieniła tak wiele. Tak wiele! Każda z nas bardzo to przeżyła, każda na swój sposób. Nie umiemy wciąż o tym rozmawiać, ale nie umiemy też udawać, że to się nie wydarzyło. To jest między nami. Splata nasze indywidualne historie, ale jednocześnie tworzy mur emocjonalny, którego na tę chwilę nie da się zburzyć. Rozluźnienie więzi pomaga oswoić lęk. Strach zarówno przed własną chorobą i ostateczną porażką, ale i przed utratą kolejnej bliskiej osoby. Tak czuję ja. Domyślam się, że Dziewczyny podobnie. Wszystko toczyłoby się inaczej gdyby Justyś, nasza kochana kolorowa papuga, była wciąż z nami. Gdyby była.

Taki refleksyjny nastrój mam od rana. Polazłam do lasu i myślę o tym chyba z nadmiaru świeżego powietrza. Nie płaczę. Napisałam, może mi ulży.

Mój dzisiejszy koszyczek, pełen świeżych laskowych orzechów i czubajek. 

I ukochane popielice. Objadłam się nimi w lesie, jak bąk.

Jutro będzie lepszy dzień.

A.

10 sierpnia 2024 , Komentarze (25)

Jestem zmęczona.

Poniedziałkowy wlew praktycznie wylogował mnie z życia. Nudności opanowałam dodatkowymi lekami, ale jestem słaba jak nigdy wcześniej. Dziś jest pierwszy dzień w miarę sensownej egzystencji. Do tej pory po prostu leżałam i czekałam, aż kolejny podły dzień się skończy. Osłabienie, niesmak i suchość w ustach,  trudności w przełykaniu, kompletny brak apetytu, uderzenia gorąca i poty, ból nerwów... to wszystko to nic, w porównaniu do bałaganu jaki mam w głowie. Zgubiłam całe pozytywne nastawienie do leczenia. Dopadło mnie psychiczne wyczerpanie i poczucie beznadziei. I lęk, że to wszystko na nic. Że tyle cierpienia, a wyrok jedynie odroczony. Że nawet jeśli na jakiś czas zwalczę dziada, to on wróci silniejszy i mnie dopadnie. Że może nie warto i żeby lepiej wykorzystać czas na odrobinę radości poza czterema ścianami szpitala i domu... jestem tak bardzo zmęczona i z niepokojem myślę o kolejnej chemii. To już będzie szesnasta. Z szesnastu zaplanowanych. Ostatnia. Ale też pewnie najtrudniejsza. Jak ją przetrwać?

Wiem, że to przygnębienie minie jak  trochę lepiej się poczuję, ale teraz jest kiepsko. 

A na dobicie, nie mam już rzęs.

Chcę w góry! 

A.

5 sierpnia 2024 , Komentarze (16)

Dzisiaj byłam na ONKO, żeby zatankować czerwonego diabła. Dobra wiadomość jest taka, że zatankowane 🤪 Wyniki z krwi są naprawdę ok. Wychodzę powoli z anemii, a wątroba się zregenerowała w pełni i mam parametry zdrowego człowieka. Zła wiadomość jest taka, że leki przeciwwymiotne nie bardzo tym razem działają. Na początku było jak trzeba, ale od pewnego momentu nudności nabierają mocy i jestem na granicy puszczenia chemicznego pawia. Wybaczcie dosłowność, ale nie stać mnie teraz mentalnie na uprawianie poezji. Mój mózg zamienia się w budyń. Wzięłam dodatkową tabletkę, leżę pod kocykiem, staram się nie ruszać i czekam na efekt. 

Jutro będzie bardzo trudny dzień. Jakoś to przetrwam. Chyba. 

Odezwę się za kilka dni. Ściskam Was Chudzinki! 

A.

2 sierpnia 2024 , Komentarze (22)

Byłam dziś na konsultacji anestezjologicznej przed operacją. Wszstko uzgodnione, łącznie z listą kołysanek, jakie lekarz będzie mi śpiewał do snu... 

A potem pojechałam do lasu, pooddychać. Deszcz padał przez cały czas, ale to była najwspanialsza muzyka dla moich uszu, i mojej duszy. Kocham taki las. Taki mokry, łagodny i pachnący świeżością. Taki "jak nowy". Ja też wkrótce mam być jak nowa. Już niedługo...

Same zobaczcie.

A.

29 lipca 2024 , Komentarze (30)

Byłam dziś na konsultacji u Wymarzonego onkochirurga. I już wszystko wiem. 

Na początku leczenia absolutnie wszystko było groźne i przerażające. Najchętniej dałabym sobie wtedy obciąć i wyciąć wszystko, co potencjalnie kiedykolwiek może zająć rak, byleby tylko żyć. Ciąć ile wlezie! 

Z czasem uczyłam się coraz bardziej mojej choroby, i coraz więcej było we mnie wiary, że się z tego wyśliznę. Dziś to już nie jest tylko "dobra mina do złej gry" jak jeszcze kilka miesięcy temu. Dziś naprawdę ufam, że przede mną prawdziwie jasne dni.

Gryplan jest taki: w sierpniu kończę chemię, we wrześniu zbieram siły, na początku października kładę się pod nóż. Cyk pyk, operacja oszczędzająca i wychodzę ze szpitala z własnym biustem. Guzek obecnie jest malutki i pewnie jeszcze się zmiejszy, a to pozwala na uzyskanie bardzo dobrego efektu kosmetycznego. Wymarzony jest zdania, że brak mutacji, wczesne rozpoznanie i dotychczasowy przebieg leczenia dają dobre rokowania i nie widzi podstaw do radykalnej mastektomii. Wyłożył mi dziś argumenty za i przeciw, wytłumaczył potencjalne zagrożenia i komplikacje. Rozumiem dlaczego tak uważa. Z mojej strony jest wewnętrzna zgoda. Po operacji przejdę jeszcze uzupełniająco radioterapię (tak, boję się, ale to również akceptuję) oraz pół roku immunoterapii z ewentualnym dodatkowym wsparciem farmakologicznym jeśli w wycinku pooperacyjnym będą jeszcze komórki nowotworowe. To wszystko ma dać całkowite wyleczenie. TAKI JEST PLAN!

A potem będę po prostu sobie żyć, o!

Uffff, jestem zdecydowanie bardziej spokojna, gdy już wiem co się wydarzy. Nie przewiduję spotkań z czarnymi łabędziami. Amen.

A.

23 lipca 2024 , Komentarze (19)

wciąż 😉

Dziś wróciłam do pracy i usłyszałam kilka razy, że zarażam energią i kipię pozytywnie, łamane na kreatywnie. Fakt, po bardzo bardzo ciężkim ostatnim tygodniu od wczoraj mnie roznosi. Fizycznie jestem słabiutka, oj jaka słabiutka. Kilometrowy spacer wokół osiedla wczoraj mnie prawie zabił. Ale umysł mam rzeźki, gęba się śmieje, a pomysły pod czapką mnożą. 

Rzęsy mi się mocno przerzedziły, brwi wciąż jeszcze nie. Ale pfffff, jakoś to będzie!

Całuski wysyłam, Chudzinki Wy moje 🤗

A.

17 lipca 2024 , Komentarze (16)

Ależ dużo wsparcia od Was płynie! Dziękuję ogromnie! ❤ Jesteście naprawdę Wielkie i każdy odzew jest cudowny i bardzo miły 😍

A u mnie? Tak se. Wczoraj dopadły mnie straszne nudności. Nie wymiotowałam, ale tym razem kosmiczna tabletka nie wystarczyła i dopiero po dodatkowej innej poczułam się lepiej. A dzisiaj powrócił ten okropny niesmak w ustach i trwa narastające koszmarne zmęczenie. Mdłości na szczęście zostały tym razem opanowane skutecznie za pierwszym porannym podejściem i nawet wypiłam z przyjemnością małą kawkę na owsianym. Wczoraj miałam pierwszy poranek bez kawki od niepamiętnych czasów. To takie smutne było 😁

Leżakuję, dużo śpię i zbieram siły. Mam nadzieję, że do końca tygodnia trochę odżyję i wrócę do w miarę normalnego funkcjonowania. Córa bardzo się o mnie troszczy, zagląda do sypialni kontrolując sytuację i ogarnia bieżące sprawy. To mi daje bardzo duży komfort. Mogę spokojnie nicnierobić i mitrężyć czas z kotami leżącymi na moim kocyku. 

Nie mam absolutnie mocy skupienia więc czytanie odpada. A audiobooka ustawiłam tak, by wyłączał się po piętnastu minutach i rzadko kiedy zauważam, że faktycznie się wyłącza. Najczęściej usypiam przed upływem tego czasu. Taka jest teraz moja forma psychiczna. Ten wpis też robię na raty, żeby jednak w miarę  sensownie cokolwiek napisać. Kurde, a we wtorek chciałabym wrócić pracy. Jeszcze nie zdecydowałam i wszystko zależy od tempa mojej regeneracji. Się zobaczy.

Na ONKO poznałam w poniedziałek nową dziewczynę. Jest już po operacji i to była jej pierwsza chemia. Ma inny typ raka piersi więc schemat leczenia jest kompletnie odwrócony i dostała na wstępie czerwoną paskudę. Potem dopiero dostawać będzie tę białą. Może to i lepiej bo ciało ma silniejsze niż ja po dwunastu białych. I może lepiej ją zniesie niż ja teraz? Trudno powiedzieć... Długo gadałyśmy i miała mnóstwo pytań. Mam nadzieję, że chociaż troszkę pomogłam, tak jak kiedyś mi pomogły tamte cudowne dziewczyny. Starałam się jej nie wystraszyć, ale dać choć ciut nadziei a przede wszystkim praktyczne wskazówki. Taki łańcuszek wsparcia i solidarności. Mówią, że kobieta kobiecie wilkiem. Może. Ale nie w takich miejscach jak to...

Z taką refleksją Was zostawiam. Bądźmy babeczki dla siebie nawzajem po prostu dobre, zawsze i wszędzie.

A. 

15 lipca 2024 , Komentarze (17)

Kochane, dziękuję za odzew pod moim wczorajszym wpisem. Pomogłyście ewidentnie, jakniewiemco! 

Jestem  już po konsultacji z Doktorką. Wyniki są akceptowalne więc jedziemy z kolejną porcją magicznych eliksirów. Czekam, aż przywiozą kroplówki z labo i podpinamy. 

Odezwę się za kilka dni, jak wrócę trochę do używalności 😉

Ślę do Was moje chemiczne buziaki!

A.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.