A waga poszła do góry
+ 400g
A centymetrów ubyło
No trochę dziwne to- to gdzie polazły te cm...?? he??
dzis poszalałam
z 1500kcal będzie jak nic- w kinie byłam :) z synkiem- pierwsze jego wyjscie :)
12 dzień
nie wiem czemu się tak odwodniłam- dziś mc 72,5. Może infekcja w ukłądzie moczowym+ te temperatury. Biegam do toalety co chwilke.
Poranny pomiar dał
73,1 kg
Trochę szybko. Spada skokowo. Długo długo nic i nagle w dół.
W sobotę ślub. Oby mi się udało z parkietu nie schodzić to nic się nie stanie złego :) bo w poniedziałek pomiary :) i zmiana na pasku.
dziś było trochę słodkiego- jednak
przy imieninach syna mnie dopadło
Więc mimo że była już prawie 23 przepedałowałam 12km i zrobiłam 180 brzuszków :)
Poza tym sprzatanie mieszkania, zakupy.
Konsekwencje zobaczymy jutro.
Dziś zjadał: warzywka z fetą
kawałek indyka+łyżka kaszy jęczmiennej
kawałek jabłka, 5 orzechów
i teraz aż wstyd- 3 michałki, kawałek ciasta, jedno ciastko...no wstyd, ale mam takie dobre samopoczucie, że mnie to nie podłamie. Nie wiem tylko po co to jadłam :) bo napewno nie z głodu...
Podsumowanie dnia 10
mc 73,6- spadek 1,2kg- 170g/dzień
więcej energii o jakieś 60%
ból mięśni
8/10 dni ćwiczyłam
Idę dalej!!
Teraz albo nigdy!!
No i przesadziłam- ja zwykle :)
po prawie 2 latach nie ruszania się (ciąża w zasadzie na leżąco-musiałam, macierzyński- siedzenie i karmienie co 20min...) myślałam chyba, że jak nastolatka mogę dać sobie wycisk i podołam :)
No i dziś muszę ćwiczenia odpuścić, bo bardzo mnie mięśnie bolą.
A tu jutro Stanisława więc mogą się zjawić goście z życzeniami do mojego młodego.
No i trzeba pomyśleć o posprzątaniu tego bajzelku, który dzieci potrafią zrobić chociażby w domu były tylko godzinę :)
Dziś nie wiem czemu byłam bardzo głodna.Cały dzień coś za mną chodzi...ale nie, nie będzie słodyczy, lodów ani niczego innego w tym stylu. Jak bym miała 3-4 kg na minusie to bym mogła sobie zrobić dzień dziecka, ale w 9 dniu nie.
Nie i koniec.
Bo teraz albo nigdy.
Muszę zapisywać co zjadłam, żeby nie przesadzić ani w jedną ani w drugą strone.
Najgorsze na co dawałam się złapać to życie na 500-600kcal. To tak spowalnia metabolizm, że później przez 2 tygodnie nie mogę wpaść w rytm.
Sniadanie i 2 śniadanie: 1/4 sałaty, 1/2 pomidora, cały ogórek, 1/4 papryki, 1/3 szczypiorku, 3 rzodkiewki- zmieszane z 8 plasterkami wędliny.
1 pomarańcza, 1/2 jabłka
jogurt jogobella z musli
2 kawałki smażonego mięsa indyczego, łyżka kaszy i do tego zielenina zmieszana- czyli wszystko co w domu ze świeżych warzyw jadliwych bez gotowania było.
Dziękuję wszystkim za wsparcie- to mi bardzo pomaga.
już nie pamiętam
kiedy miałam tak intensywny fizycznie czas.
Do tego zero rzeczy z wysokim indeksem.
Kalorii od 800-1500.
A 3 po 7 jak nie widać tak nie widać...
a tak chciałam spaść 2 kg w ciągu 2 tygodni... a idę około 100g/d.
dziś 74,1...
Nie poddawać się.
Teraz albo nigdy.
Po pracy
i zjedzeniu tej ilości jedzenia- w dodatku słonego, oczywiście że zatrzymałam wodę co widziałam po ilości wizyt w toalecie w trakcie tych 24h. Waga- 74,5 :) Ale już rano częstsze wizyty w toalecie i moje poty na siłowni zrobiły swoje.
Najważniejsze nie pójść w górę, ale myślę, że rano nie będzie więcej niż te moje 73,8, które tak mi się spodobało.
Bariera 74kg, poniżej której nie zeszłam od 2 lat została przełamana!!!
No jak zwykle
w pracy zjadłam co nie miara...
Najlepiej to iść do pracowni- tam mają bieżnie i rowerek :) co by to spalić- normalnie bez ruchu czuję się jak bez torebki...czegoś brakuje...
Jak tylko stąd wyjdę rano to idę na siłke!
Żałuję, że się rano nie zmobilizowałam do ćwiczeń- ale wybór był taki- wstaje o 6 albo o 7...i nie dałam rady wstać (tym bardziej, że nie wiadomo co w pracy- czy da się chwilę pospać)