dziś waga pokazała
73,7
idę do przodu :)
na jutro to nie licze na spadek
24h w pracy - zawsze mi podskakuje
Kolejny dzień
z obowiązkowymi ćwiczeniami zaliczony.
Czuję się świetnie.
Tylko głodna jestem strasznie.
Teraz wieczorna lampka wina i spac :)
Ciekawe co jutro waga powie...
w sierpniu ślub siostry
powiedziała mi, że chce żebym na jej ślubie wyglądała jak na swoim- coby nas goście weselni znowu pomylili
No na moim śmiechu trochę było, bo jeden z gości pomylił siostrę ze mną. To nie jest bardzo śmieszne- śmieszne było to, że siostra miała czarną suknie z białym bolerkiem...no i ta osoba sobie pomyślała, że mam czarną suknie ślubną. W sumie kto powiedział, że nie wolno :)
Do diety zabierałam się już od dawna.
Tyle, że cały czas czułam się zmęczona, ociężała, nic mi się nie chciało.
Cały czas w bezruchu czekałam aż się poczuje lepiej- do tego jeszcze te zatoki - co dziennie ból głowy.
Przypomniało mi się badanie naukowe- leczenie depresji ruchem. Nie posądzałam siebie o jakąś ciężką depresje, ale pewne symptomy były.
Z pomocą przyszedł mi długo oczekiwany koniec zimy. Pogoda zmusiła mnie jako matkę do spędzania czasu na dworze na placu zabaw. Ból głowy, nie ból głowy szkoda było smerfy w domu trzymać.
Poza tym odkryłam jedną prawdę- im mniej czasu dzieci są w domu tym mniej sprzątania :)
No i powoli powoli coraz więcej ruchu. Wybieram spacer zamiast samochodu- na początek małe odległości. Rower- dzieci w przyczepce.
Rower- tu pojawił sie problem- mam przewlekłe zapalenie zatok. Włączyłam wziewne sterydy. Na rowerze jednak owiewanie chłodnym powietrzem wywołuje u mnie silny ból.
Chusta. Wprawdzie nie buff za 100zł, ale HiMountain za 32 (trafiłam na tą zniżkę majową). Jestem zachwycona. Ból głowy się pojawia, ale jest znacząco mniejszy.
Staram się pilnować paru rzeczy codziennie:
-jedzonko z niskim indeksie,a w zasadzie bez białej mąki w każdym posiłku albo owoc albo warzywo bez ograniczeń ilościowych ale ze zdrowym rozsądkiem
-minimum 30 minut ćwiczeń/spaceru czy innej formy ruchu
Zapisałam się na siłownie i przypomniało mi się jakie to fajne uczucie się porządnie wypocić.
Mam więcej energii i jest mi poprostu lepiej. Chociaż głowa nadal boli. No ale trudno
Schudłam wprawdzie dopiero 1kg, ale napewno się nie katowałam (no może poza tą siłownią).
Poza tym odkryłam takie 2 strony o wyprawach rowerowych z dziećmi i mam nadzieje, że za rok uda nam się wybrać z dziećmi np. w Austrii wzdłuż Dunaju ze spaniem pod namiotem :) . Oboje z mężem lubimy jeździć na rowerze. Więc zamiast siedzieć lepiej sie poruszac na urlopie- chociaż jeszcze nigdy nie mieliśmy siedzących wakacji. Zawsze zwiedzamy okolice, czy to pieszo czy na rowerze.
No to się trzeba fizycznie przygotować :)
Waga powoli się zatrzymuje :)
Myśle, że gdyby nie poporodowy brzuch mogłabym już robić pomiary, ale poczekam jeszcze tydzień. Obrzęki są już minimalne. Waga pokazała dziś 78,9. A tak się bałam, że będzie tak jak w poprzedniej ciąży. Ze spadne 7 kg. A już 14 za mną. Cały czas mówiłam, że to niemożliwe, żebym tak tyła. Bo jeżeli byłam na diecie cukrzycowej i byłam w stanie utrzymać poziomy cuku w normie nawet bez insuliny to od czego tu tyc. A potrafiłam przybrać nawet 2kg w ciągu doby. Obrzęki pod koniec miałam już nawet na brzuchu...Wchodze już w ubrania sprzed ciąży...no prawie, są nieco ciasnawe, no i...nie dopinają się na brzuchu...ale ten jest jeszcze duzy...trzeba poczekać.
jesteśmy już w domku
Córcia zdrowa, dorodna (jak to z matki "cukrzycowej") 4200g waga urodzeniowa. Dobrze je, dobrze śpi. Ja dochodze do siebie po cięciu.
Gdy szłam na poród moja waga wynosiła 92,9. Obecnie mam 80,8 (po 7 dniach). Schodzą obrzęki. Bardzo bym chciała żeby spadło poniżej 80...A później czas na odchudzanie.
Długo mnie nie było
ale już za parę dni wrócę na dobre.
Kolejna ciąża i znowu tyle samo kilogramów. No i oczywiście cukrzyca ciążowa. Młoda bedzie jak nic miała >4kg, no ale trudno, juz niczego nie zmienie...
Skoro schudłam poprzednio teraz też się uda.
Jutro będę miała cięcie cesarskie. Ciążę przechodziłam bardzo ciężko....No nic, ale to już finish, te 22h jakoś przetrwam. Pózniej tylko leżenie do rana i bedzie dobrze :)
Byle malutka była zdrowa.
wczoraj kupiłam sobie kiecke
kończy sie powyżej kolana... ubrałam się, stałam przed lustrem i nie wierzyłam, że naprawde tyle udało sie osiagnąć... :)
trzymam, trzymam,trzymam!!!
i to jest cudowne...
Nie idę w górę. Waham się pomiędzy 72,5(święta) a 69,5 (jak nadmiar pracy i nawet do kuchni mi za daleko po powrocie do domu). Najczęściej mam 71-70,5.
Zmieniłam długość włosów,kolor. Moje "materiałowe" spodnie (niejeansowe :) ) trzymają w pasie tylko bluzki...
Dziś w pracy byłam w spodniach z czasów "młodej mężatki". Trochę ciasnawe, ale : 1.pod fartuszkiem nie widac, 2. były czyste :)
Chwalą mnie tak, że aż mi dziwnie...to ja nprawde musiałam wygladać jak potwór...
idzie bardzo powoli
ale nadal się trzymam...Coś mi sie wydaje, że troche za mało jadłam i spowolniłam metabolizm...Chyba kilka dni było poniżej 1000kcal...Jak byłam bardzo zabiegana.Teraz ułożyłam sobie diete na cały dzień i waże wszystko.
dzis rano zobaczyłam piękne 72,8
niestety troche dziś zjadłam- będzie z 1200 kalorii
Byłam na siłowni 1,5 godziny, a później czekało na mnie sprzatanie...łooo idzie jak po grudzie...Nie mam już siły.
Jak weszłam po siłowni na wage to sie prawie poryczałam...74,2. Mam nadzieje, że to tylko zgromadzona woda i jutro rano znow zobacze 2 po 7...