za milczenie. Ta pogoda mnie po prostu rozwaliła, dodatkowo " cóś" co sobie poprzesuwałam na zajęciach w ubiegły czwartek i tak mnie cholera uciskała na nerw...że łaziłam jak ostatnia kalika, a jakby tego było mało miałam " obowiązkowy" tydzień. Tradycja,ząbek, pazury górne i oddolne, fryzjer no a dzisiaj niedługo śmigam na spotkanie Zielonych a wieczorem koncert piosenek Cohena w nowo otwartej Art Caffe - klimatyczna kawiarnia niedaleko Rynku ( hehehehehe...nie ma czegoś takiego jak Rynek w Radomiu, straszne, jak przyjezdni chcą go obejrzeć, to aż wstyd tam z nimi iść...no ale coś tam grzebią i remontują, może za ćwierć wieku będziemy mogli się chwalić taką częścią miasta) byłam, widziałam na własne patrzały, poznałam właścicieli, zaklepałam miejsca na dzisiejszy koncercik. I wygląda na to , że będziemy tam bywać...fajny wygląd, duży wybór herbat ( liściastych!, co dzisiaj rzadkością w kawiarniach) kawy świeżo palone, piwa z lokalnego browaru ( bardzo chwalone przez piwoszy) , wina ...i muzyka ...na co dzień panowie grają jazz z winyli. Koncerty będą jazzowe, bluesowe i poezja śpiewana. NARESZCIE.....coś dla końneseserów a nie wszechobecne łup,łup,łup...cup. Za dwa tygodnie lecę na koncert Jose Torresa w Winowajcach ...będzie rum, salsa, kubańsko hiszpańskie klimaty ...siiiiiiiii!!!. A po niedzieli zaczynają się Dni Radomia i też wybieram się na bachatę i salsę na deptaku , warsztaty bębniarskie ( po raz kolejny) no i ogólnie ...będzie się działo !!! A na ten czas ( niekoniecznie Natenczas Wojski) połaźmy troszkę po Barcelonie , przejdźmy uliczkami Barri Gotic.
Mój ulubiony ...Most Westchnień.
I jego najbliższe " ścienno - okienne" otoczenie
Miłej soboty i w ogóle weekendu, chłód który nas otacza daje cudowne wytchnienie od upałów. Odpoczywajcie i regenerujcie ciela...słyszę jakieś plumkanie o parapet...czyżby deszcz padał? Deszcz padał...letni....Ahooooooooooooooooooooooooojjjjjjj