ale tak mi dzisiaj czas gna...rano zakupy, przyszłam do domu i jakoś tak mi się narobiło zajęć , rozkładanie zakupów, pranie, podlewanie storczyków, wczoraj klient mi przysłał pisemko , trzeba będzie skargę do WSA napisać , więc czytałam, szukałam przepisów i sprawdzałam czy przypadkiem nie ma już jakiś orzeczeń, ale temat zbyt świeży bo to przepisy " tarczy antycovidowej" . A potem pojawiła się ona......klientka, jedna z tych o których się marzy żeby nigdy więcej sobie nie przypomniały naszego adresu. Niestety ( a miałam już cichą nadzieję że kobieta przeniosła się na łono Abrahama) przypomniała sobie, to trudna kobieta, potrafi swoim uporem i wymysłami zniweczyć pracę innych. Nawet mój małż, który wpadł na chwilę i ją zobaczył , zapytał później " kto to był"? powiedziałam że klientka , stwierdził że chyba jakaś " niehalo" powiedziałam że owszem trudna ..odpowidział " to widać" hmmm...jeszcze nigdy tak nie podsumował klienta, którego zobaczył. No nic....na szczęście nie pomogłam , bo nie miałam wszystkich dokumentów, na których mogłabym bazować, zresztą pani ma pełnomocnika i uważam że człowiek jak do tej pory rzetelnie wykonuje swoją pracę, ale jej się nie podoba i już " czy mam zmienić mecenasa" ? Odpowiedziałam, że na tydzień przed rozprawą nie radzę, tym bardziej że człowiek wniosł zażalenie, wskutek którego sprawa wróciła do ponownego rozpoznania. Czasem mam naprawdę dosyć takich uparciuchów, potrafią człowiekowi rozwalić robotę. No a potem to się zrobiła pora odwiedzenia mojego paśnika...i tak nadszedł wieczór i dopiero teraz mam moment, żeby coś naskrobać, spać mi się chce nieziemsko...ale kolację mogę zjeść dopiero o 19 30 i potem śmignę pod prysznic, jutro muszę powędrować do banku, zaciągnąć języka, a potem codziennie coś ...a po niedzieli powinno nas być więcej tak że te ostatnie dni są naprawdę napięte programowo. Tymczasem pograsujmy po lesie, tym wczorajszym ...( znowu łamię porządek publikacji)
I w ten oto sposób życzę wam miłego wieczoru i spokojonej nocy. Bye