MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych
I taki to widok radosnych, hartujących się pitaszków zostawiam wam na miły dzionek, ja udam się zaraz na kawę i papu a potem na nowe pazury naręczne. Dobrego wtorku, ahoj!!!
..chop mi się cywilizuje i rozwija estetycznie. Oczywiście z rana marudził jak cholera, że kto to w taką zimnicę jedzie do lasu, że tylko nienormalny itd itp...a nich marudzi, jak już nie spałam i się odziałam to koniec, kropka założyłam podwójne skarpetki, ciepły sweter, szal wokół golfu, czapkę!!!!, rekawiczki wrzuciłam do torby , nikusia na szyję i hajda. Kiedy jechaliśmy wśród śniegu , zauważyliśmy człowieków...koniec świata byli pierwsi niż ja...minęliśmy ich, wyskoczyłam bo słońce cudnie wstawało , i okazało się, że państwo też focić przybyli , ale to raczej zawodowcy, bo pan miał " sprzęt" potężny z solidnym teleobiektywem, pani ...skromniejszy, ale i tak zdecydowanie bardziej zawodowy niż mój. Kilkaset metrów dalej małż wypatrzył młodego jelonka, który przebiegł drogę, a za chwilę ....przecudne niebo, które wam zaprezentuję poniżej. W lesie wspaniale i o dziwo mimo mrozu sporo osób wczoraj przybyło rankiem, pierwsze rozdarte japy należały do " biegaczy" kuźwa ...co za tumany bezmyślne to po prostu tragedia. Kolejni wędrowcy byli już cisi bo ....fotografujący, pod koniec spaceru usłyszałam z daleka wyjące dzieci...i wtedy nie wytrzymałam, odwróciłam się i spytałam czy jak państwo idą do znajomych z wizytą to też tak się wydzierają i piszczą, bo o ile się nie mylę to my ludzie jesteśmy gośćmi w świecie zwierząt i ptaków. No i przepraszam, bachory zostały nieco okiełznane, niestety kiedy kończyłam spacer przed 11 to już się zjechała masa dziczy ( słowa te potwierdziła Długoręka, z którą się minęłam, my wyjeżdżaliśmy oni przyjechali), która kompletnie nie wie jak się zachować w lesie, a tym bardziej w rezerwacie. Po południu całe kłębowisko źmij prosto z lasu przyjechało na tort bezowy tyraj misiu ( w sobotę, zostały mi białka z jajeczek, które poszły do pączusiów), oj osłuchałam się komplimentów ale powiem wam, że tort wchodzi na stałe do repertuaru jest pyyyyszny. Generalnie wróciłam z soplami zamiast stóp, ale ...wieczorkiem małż wracając z karmienia kota , wpadł na salony i krzyczy...." niesamowite, jest bardzo zimno, a nad rzeką, tylko nad rzeką zbiera się mgła , ale to wygląda , ale by było ujęcie". Tia, odrzekłam, no to już lecę ...i dawaj, butki na rozmrożone rapetki , kurtka na grzbiet, czapka , rękawiczki i znowu poleciałam ale tym razem na godzinkę, zostałam przy okazji zaczepiona przez 32 latka ( przyznał się, że ma urodziny, złożyłam paszczowo bukiet życzeń jubileuszowi) spytał czy robię zdjęcia do prasy...pogadaliśmy sobie, fajnie było. Generalnie, wczoraj był bardzo udany dzień, a teraz odrobinka ( bo nacpykałam prawie 800 zdjęć) Źródeł, tak na przystawkę, ale najpierw, moje kochane maleństwo z nową..umiejętnością.
A teraz las ( gdzie na szczęście na co dzień, nie ma nas)
I tym oto, lodowo dyjamentowym akcentem, żegnam was dzisiaj, jednocześnie życząc pięknego, słonecznego pierwszego lutowego popołudnia i wieczoru. Ahoj !!!!!
2021 po raz pierwszy. Właśnie mi wyrasta ciasto na pączki...mam młodsze Paszczury i tak sobie zażyczyły " pączki z różą" no to mamusia wstała i już produkuje, wołowinka na pieczeń, nabiera temperatury pokojowej ( bo była zimnowojenna przez 3 dni w marynacie) ziemniaczki do obsmażenia się już gotują, ja już po płatkach owsianych z jogurtem i orzechami , kawę dopijam i zaraz idę formować pączuszki :D Wszystko ma mi się zgrać w czasie bo koło 10 wpadnie Długoręka ze swoim dzieciem...oczywiście na pączki bo jakby inaczej być mogło. Obiad musi być koło południa, bo dziecki wracają na urodziny ojczyma zięcia niezięcia. Ale chwilowo 4 miesięczny Kazik
i troszkę tradycyjnej wędrówki przez mój świat
Zatem...miłej soboty, choć ma być śnieżna i raczej zimna ...jutro planuję Królewskie Źródła, choć trochę mnie przeraża " poranna" zapowiadana temperatura. Ahoj!!!!
oj namieszała mi wczoraj zima w głowie, namieszała. Rano pojechałam po tradycyjne zakupy, potem musiałam wyjść nadać paczkę, śnieg uczynił park bajkowym. Pierwsze zdjęcia cykałam smarkfonem, ale to przecież nie to. Wróciłam do domu i poszłam w p...........ark, już z nikusiem. Przepięknie było i tak brnąc przez śnieg obiecałam sobie, że pognam jeszcze wieczorem, bo nie wiadomo czy jutro ( czyli dzisiaj) śnieg jeszcze będzie. A łapska mi zmarzły okropniaście przy foceniu. Jak wróciłam po ponad 2 godzinach, w mokrej kurtce, obiecałam że nie pójdę, nie pójdę za chiny ludowe. Ale przed 18 podreptałam do okna, sprawdziłam, że śnieg sypie nadal, założyłam szaliczek, czapeczkę!!! wrzuciłam do torebki rękawiczki, chwyciłam nikusia za pasek i polazłam. O matko i córko nie tylko ręce mi zmarzły ( jednak lepiej naciska się migawkę gołym paluchem) i nóżki i byłam szalenie zadowolona że bóg mnie nie opuścił i czapkę odziałam bo śnieżyło baaaaaaaaaaaardzo mocno. No ale zimę dzienną i nocną , mam ....marzą mi się jeszcze ośnieżone Królewskie Źródła, może uda mi się chłopa " zgwałcić" w niedzielę ( bo śnieg ma jeszcze padać) i pojechać do baśniowego lasu, tym czasem...baśniowy park.
No to miłego dzionka, lecę na moment do sądu a potem robić stópki ( nie procentowe). Ahoj!!!!
...zupełnie tak jest za oknem, czytaj OHYDNIE. Ale, ale w pierwszych słowach, chciałam bardzo podziękować za podpowiedź względem pierogów. Co prawda nie siadłam i nie rozciągałam " palcyma" ale faktycznie odrywanie kuleczek i rozwałkowywanie ich to znacznie lepszy pomysł niż wycinanie kubeczkiem krążków, tym bardziej, że jednak przy wycinaniu muszę naciskać kubeczek dość mocną tą " urwaną" ręką. A przy kuleczkach wałkuje się raz dwa ( niekonieczne na idealne koło) a ciasto cieniutkie...luksus. Wczoraj dokończyłam pierogi - zrobiłam 46 z mięsem i kapustą i 6 z suską sechlońską, bo mi odrobina ciasta została i żal byłoby wywalić np. pitaszkom. I powiem wam że pierogi z suszonymi śliwkami są boskie, kiedyś mi mignął przepis na takowe, ale odłożyłam go " ad calendas graecas". Pierożki prezentują się tak...
Poza tym miałam wczoraj pracowite popołudnie, wreszcie spełniam jedno z moich noworocznych postanowień tzn. odgruzowuję chałupę i szafę. I dochodzę do wniosku, że OLX jest lepsze niż allegro, zabrałam się za wystawianie ciuchów ( czego szczerze nienawidzę tzn. robienia opisów , mierzenia itp, koszmarnie czasochołonne) no i zadzwonił pan, który zobaczył uchwyt do kapsułek do ekspresu, ale że nie bardzo kumaty w takim kupowaniu, to ustaliliśmy inny sposób sprzedaży i dostarczenia mu tego ustrojstwa, przy okazji zapytał czy z racji wyrzucania ekspresu nie mam stolika pod małą filiżankę..oświadczyłam że mój ekspres nie miał takowej. Dopiero po skończeniu telefonienia z panem , spojrzałam na zdjęcie a tam coś błyszczy, więc dawaj molestować Szczeżuję, żeby mi przyniósł szczątki ekspresu do sekcji, no i się okazało, że jednak stolik jest . O matko, jaka ja durna....przez 5 lat nie dopatrzyłam się owego, no ale jak ktoś nie pija espresso to tak jest. Niemniej, zaraz powiadomiłam pana że mam taki stolik, wydłubałam go z obudowy i pan go dostanie. Dzisiaj od rana też bawię się z fotografowaniem, opisywaniem, wystawianiem i przeglądaniem, czego by tu się pozbyć w pierwszej kolejności, pralka pierze, potem czeka mnie prasowanie ( czego też nienawidzę) bo przyznam że strasznie mnie wkurza, kiedy ktoś wystawia ciuchy i na zdjęciach wyglądają jakby je psu z gardła wyciągnął, nie uchodzi takich " szmat" prezentować. No ale koniec z prozą życia teraz pora na odrobinkę przyjemności, czyli wirtualny spacer. Zapraszam na przekór pogodzie do Królewskich Źródeł ( bożonarodzeniowych).
No to zostawiam was w leśnych ostępach, oddychających rześkim, chłodnym powietrzem ( oczywiście oddychacie oczami ...wyobraźni). Miłego niedzielnego popołudnia, ja wyciągnę storczyki z moczenia, łapię nikusia w garść ( piorun wie, może i przy takiej paskudnej pogodzie zoczę coś ciekawego) i lecę w park. Ahoj!!!
pierwszorazowy dzień Babci minął spokojnie , w prezencie dostaliśmy odciski dolnych " koniczyn" Kazimierza😁. Nieszablonowy prezent, ale taki ...uroczy. Nie czekoladki które zostaną pożarte, nie jakieś tam specyfiki, które zostaną wypite, ale odcisk stópek, który zostanie, a przy okazji rodzice mieli niezły trening, bo jak stwierdził Paszczur " to nie była taka łatwa rzecz, odbić owe szlachetne stopy na kartonie. Ostatnie dni spacerowałam , wykorzystując cudną pogodę..a wczoraj, mimo śliskości wybrałam się do centrum ( w jedną stronę panem Krzysiem, z powrotem pieszo ...albowiem w towarzystwie nikusia się wyprawiłam). Kupiłam kilka książek, tym razem dzieciowych - Kicię Kocię, zachwalaną mi przez panią w Ściśle taniej książce, tym bardziej że Paszczur też potwierdził zakup owych książeczek, więc Kazik będzie miał i domowe i ubabcine, zresztą te u mnie, mam nadzieję, że będą służyły nie tylko jemu. Dodatkowo wypatrzyłam ładną serię Moi bohaterowie, która w prosty sposób przedstawia sławnych ludzi. Kupiłam ( na początek) Platona, Sokratesa, Mozarta i Michała Anioła...kolejne książki przed nami. No dobrze, pora wygrzebywać się z łóżka i zaczynać żyć. Porywam was do mojego parku , w którym już zaczyna być słychać i widać wiosnę. Ptaszki pipitolą, kaczki się podrywają ( nie tylko do lotu) a drzewa mają coraz większe, zielone pąki.
To było ciut wcześniej a teraz aktualny stan parku
No to miłego dzionka wszystkim, przygodo, gdzie jesteś? Przygodo!! Ahoj!!
niczym Pluto pies, przy a właściwie po ...zabawie z pierogami. Ale mam nauczkę, nigdy więcej nie uzbieram tyle wołowinki, matko jedyna , farszu mam jeszcze kopiastą michę i dzisiaj machnę kolejne pierogi. Wczoraj już nie byłam w stanie, tak mnie bolał dół brzucha, stałam prawie bez ruchu 3 godziny , co jak co ale ciasta na pierogi, na siedząco, to ja nie umiem wałkować. Dobrze że wpadłam na genialną myśl, żeby na kopiec Kościuszki ponikować przed pierogowaniem. Inaczej bym nie potruchtała ani odrobinki. Część pierogów pożarł małż....radośnie pokrzykując na ich widok " pierogi, pierogi, pierożki...", część już jest zamrożona dla Paszczurów i chyba te dzisiaj wyprodukowane zamrożę w całości, może zrobię jakąś niewielką paczuszkę do zamrożenia dla mamy, idę do niej za tydzień ( bo będzie telefonoporada z diabetologiem, a dochtórka ma mój nr komórki jako kontaktowy). Poza tym jak widać...znowu mam spanie z głowy, choć planuję przytulić się niedługo do poduchy, może uda się zasnąć, ziewam już niczym hihohotam, ale zanim padnę, połażę z wami jeszcze troszeczkę.
No to miłego czwartku, a co niektórym miłego dnia Babci. Ahoj!!!!
mnie dzisiaj czeka. Nawet sny miałam ...kulinarne, szykowałam jakieś " wyroby" dla kogoś na Wielkanoc, ale tak się rozpędziłam że zrobiłam je tydzień za wcześnie i stwierdziłam, że Paszczury pożrą moje wyroby, a ja zrobię dla klientki po raz drugi. A co do pierogów to nazbierałam wołowinki z rosołów i wczoraj to zmieliłam , małż dokupił kapustę, zaraz i ją zmielę i potem zrobię pierożki, ugotuję i zamrożę, kilka będzie do czerwonego barszczyku. A w planach eksperymentatorskich mam zupę miso 😁, nie wiem czy zrobię dzisiaj ale w najbliższym czasie na pewno tak. Już się testerka zgłosiła..oczywiście Długoręka. Poza tym trochę cieplej, ale bardzo śnieżnie, wczoraj cały dzień padał śnieg,ale dzisiaj ma być +3 i deszcz, ojjjj może być niewesoło pod wieczór. Tymczasem ..posnujmy się przedśnieżnym Krakowem.
No to pora się spionizować i zaktywizować. Miłego dzionka. Ahoj!!!!