czyli mła...namiętnie odsypiam szaleństwa przedświąteczna. Idę gdzie mam iść, robię co mam zrobić i śpię. Dzisiaj pojechałam do kwartał nie widzianej znajomej, pojechałam po nowym wiadukcie a co dojechałam i wróciłam jak widać cała na ciele , niekoniecznie na umyśle. Po drodze spełniłam dobry uczynek, zostawiłam wór z nienoszonymi ubraniami, pod koszem na używaną odzież, niech sobie potrzebujący skorzystają. Ja też skorzystałam, bo mam więcej miejsca na nowe " nabytki" . Koleżanka stwierdziła " ooo cała babcia Lusia" ( czyli moja mama, do której faktycznie się upodabniam z wiekiem i nowymi odcieniami fryzu), a poza tym zdenerwiła mnie ślicznymi szczeniaczkami, w tym jedną sunią bardzo podobną do mojej Tequilli, umówiłyśmy się, że jeśli jej nikt nie weźmie to będzie moja. A tak poza tym ....dzieci, dzieci się będą rodziły w przyszłym roku. Co prawda nie u mnie , ale małżowska siostra znowu będzie miała wnuczątko, i koleżanka będzie miała wnuczątko i dobrze , niech się bejbisie rodzą i dobrze chowają. Dzisiaj zrobiłam szalenie " wykwintny" obiad ...placki ziemniaczane. Wczoraj ugrillowałam cycki kurze , ugotowałam kaszkę gryczaną, nasiekałam kapustki pekińskiej na sałatkę i się " gupia" cieszyłam że mam obiad na dwa dni. Paszczurzyca wpadła...otrąbiła trzy czwarte żarła i szalenie się ucieszyła, że ma posiłek na dzisiaj do pracy, bo ich " knajpka" przypracowa nie działa do przyszłego roku. No i ....stwierdziłam, że dosyć wykwintnego jadła, będzie normalne, proste. Niech sobie grzeją to i owo a ja idę...lulać. Miłego popołudnia wszystkim
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.