Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1052545
Komentarzy: 42998
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 27 grudnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 stycznia 2017 , Komentarze (30)

ale od początku. Jak widzicie jestem w domu o nietypowej dla mnie porze. Dzisiaj z racji alarmu ogólnokrajowego względem lodowicy, zostałam w domu. Ani mi się śni wystawić nos z domu na takie warunki, ze 3 lata temu pomimo ostrzeżenia małża, że ślisko wyruszyłam na rehabilitację tej mojej urwanej ręki. Eeee...zdążyłam zejść ze schodów jak pi....pojechałam to kiecka wylądowała mi na głowie , myślałam że kręgosłup w miejscu wycięcia rozpadł się na pół, a małż w takim tempie wyskoczył z samochodu i biegł mnie podnosić...że chyba III prędkość kosmiczna mu się włączyła. Od tamtej pory jak mi mówi " ślisko" to ja z chałupy nie wyłażę. Ale wracając do tego co zrobiłam ...poszłam ćwiczyć, dzisiaj zrobiłam 20 min body workout i jak zwykle streching. Ludeczkowie moi kochani....przy rozciąganiu bocznym złapałam się za stopę ...koniec świata(klaun)(balon)(impreza) moje starczo - tłustościowe zesztywnienie się zmniejsza. Kurcze upociłam się jak cholera...najbardziej na " zajebistych pekaesach" jak to mówiła kobieta Siary:D. Ale przeżyłam...o właśnie mi jakaś zbłąkana kropelka spadła na prawe ramię. Teraz się nawodnię solidnie wodą z sokiem z limonki, potem zrobię nowy sernik...to babcia coś bąkała o cieście na dzień babci. Czy zostanie zawieziony do babci ci zajmie się nim małż nie wiem...ja będę uruchamiała produkcję nowego gatunku sernika :p. Aaaa dwa dni temu siestra mi podrzuciła ogłoszenie o " poszukiwanym specjaliści, który umie tworzyć umowy o podwykonawstwo w budowlance" wysłałam zgłoszenie, bo praca 30 km od Radomia, tyle jestem w stanie się teleportować i ...cisza, doszłyśmy wczoraj do wniosku że znowu jestem " za dobra" bo wymagania były " licencjat" to widać " magisterium" to już za wiele. Ale rodzina Gadzia wpadła wczoraj i znowu siestra mówi że nasłuchała się w jakowejś audycji, jak to pani ekspertka od rynku pracy mówiła, że najbardziej poszukiwanym pracownikiem na rynku jest pracownik 50 +, wypowiedź owa wywołała atak śmiechu u siostry a u mnie ...włączyła funkcję " złośliwa małpa" no i dałam ogłoszenie na pewnym portalu w dziale praca. A ogłoszenie zatytułowałam " najbardziej poszukiwany pracownik na rynku" , powiem wam że jak zwykle bywam niezwykłą optymistką, tak względem znalezienia pracy jestem pesymistką .  Mimo to  miłego piąteczku wam życzę, chociażby z racji tego że piąteczek. A pogoda oczywiście barowa, ale dzisiejszym popołudniem można sobie pozwolić na wizytę w " barze" choćby to miał być bar domowy. Ahooj ....hiszpański i angielski czekają na mnie. 

18 stycznia 2017 , Komentarze (28)

potrzebującym. Przylazłam et chałupa. Obowiązek serca i żył spełniam. W drodze powrotnej kupiłam ziarenka dla kaczek. Małż rano spytał czy może buchnąć karmę, która leży w " strychowej" lodówce, żeby karmić kaczki w parku ( wiosną i latem Tequilla ma zabawę z tymi kaczkami :D ) hmm...tamta karma jest naszykowana dla ptaków typu sikorki, gile bo to ziarenka wymieszane z tłuszczem, więc jak żwawo nawracałam się z krwioupuszczania kupiłam ziarenka dla kaczek :D Moja ulubiona pani z Ruchu stwierdziła że ja mam wyjątkowo " wielkie" serce, bo nawet ptaszęctwo dożywiam. Wczoraj byłam bez siły ...ledwie wróciłam od kata...moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa i to nie był ból zwiazany z ćwiczeniami, po prostu nie miałam siły nimi poruszać. Już myślałam że dzień będzie zawalony na każdym polu ale sumienie mnie tak chrupało, że wieczorem rozścieliłam karimatę i poćwiczyłam dupencję i brzuch. Zobaczymy jak się będę czuła dzisiaj, bo komputer świecił się na czerwono taki mam hematokryt i hemoglobinę, a doktor stwierdził że wyniki to mam jak mężczyzna a nie kobieta ...eeeee...no bo ja podobno jestem " silną " kobietą :D:D Dziecki już w Singapurze, dostaję meldunki o każdym starcie i każdym lądowaniu, monitoring działa. Uffff opije się wody i zalegnę na troszkę, bo to moje pompowanie krwi...dzisiaj poszło wyjątkowo szybko, trochę mnie zmęczyło, tym bardziej że drogę powrotną pokonałam w szybkim tempie. Hmmmm chyba jednak to ćwiczenie ciela wywołuje skutki i krążeniowe i szybkościowe hehehehehe...niedługo będę niczym torpeda .......ziuuuuu i przemknę  ludeczkom przed ócz błękitami. 

Aaaa  a " propoś" mojego nowego dziecka , jadę po nią za tydzień. Wczoraj dostałam szelki i smyczkę śliczne, optymistyczne zielone w białe kości :D , kupiłam też jedzonko dla szczeniaków, żeby mi nie zeszła z głodu :P. W poniedziałek dzwoni kumpel, który jest " dziadkiem" szczeniaczków, więc odbieram i mówię, że nie zapomniałam o psince i przyjadę za tydzień bo ten tydzień mam mocno " wyjściowy" a nie chcę zostawiać Whisky pod opieką Tequilli, żeby jej nie zeżarła w ramach drugiego śniadania:D. A on mówi że nie dzwoni żeby mi przypomnieć, tylko nie wie czy ja jestem przygotowana na to że będę miała psa obronnego. Trochę mnie to zdziwiło bo psinka nie powinna być większa od yorka, a on kontynuuje " zbója bierzesz, rozstawia wszystkich po kątach nawet brata leje ( bo towarzystwo się składa z trzech suczek i jednego pieska) najsilniejsza jest i najbardziej rozrabia. No i dobrze stwierdziłam , moja krew, bo jakby była memejowata to bym ją wychowała na ....rottweilera ( choć tak naprawdę rottweilery to przesłodkie psiaki, wiem co mówię bo miałam takowego) .

No to miłego dzionka wszystkim ahoooooj !

16 stycznia 2017 , Komentarze (24)

poważnie moi mili. Co zauważyłam po dwóch tygodniach ćwiczeń ...powiększyły mi się buty :D. Mam w nich luz, o pobolewaniu ciela nie wspomnę dzisiaj zaaplikowałam mu serię na nogi, ramiona i oczywiście streching. Ale przyszłam działać jako podkuchenna i co czuję? Że mam luz w obuwiu sportowym ...haaaa, niech będzie i tak ..zaczynam szczupleć od stóp 8) Jest nadzieja, że kiedyś dojdę do głowy (smiech). Dzisiaj mam małe przesunięcie czasowe, bo oczywiście poniedziałek, dzień zakupowy, potem pojechałam po magiel i do mamy. Ale już poćwiczyłam, szykuję obiad, dorsza z kaszą bulgur i surówką . Po obiedzie języki i pilnuję cały czas jęzora żeby nie zbłądził w nic słodkiego. I to by było na tyle. Miłego początku tygodnia.

15 stycznia 2017 , Komentarze (31)

:Dprzeszłym. Tak jak obiecałam dzielę się z wami moimi przemyśleniami. Tak sobie wczoraj siedziałam i myślałam ( a może i głupiałam) i wymyśliłam, że straciłam sporą część tego co jest dla nas bardzo cenne ...czyli czasu. Byłam niezorganizowana, a wydawało mi się że jestem ( w porównaniu do innych). Ten czas nie przynosił mi żadnych korzyści poza ...lenistwem. Kiedy wczoraj na moich karteczkach dodałam kolejne zadanie czyli godzinną naukę języków a właściwie , kiedy o 12 miałam wykonane zadania dzienne , uświadomiłam sobie że mam ...tyyyyle czasu na książkę, na filmy, właśnie na leniuchowanie. Dla mnie ta zmiana, którą wprowadziłam z początkiem roku okazała się strzałem w dziesiątkę. Podzielę się z wami moją strategią, może ktoś z niej skorzysta i sprawdzi mu się. 

Pewnie macie w komputerze taką funkcję jak " karteczki" czyli kolorowe kwadraciki na których zapisujemy sobie to o czym powinnyśmy pamiętać. Do tej pory w moim laptoku wisiała jedna taka karteczka, która była planem długofalowym. Tzn. wpisywałam na niej  masaże, wizyty u fryzjera, kosmetyczki, lekarza takie wydarzenia , które zostały z kimś uzgodnione, zaplanowane itd. Ale od pierwszych dni powiesiłam drugą karteczkę, w innym kolorze i na tej karteczce wpisuję moje " dzienne" plany. Najpierw były tylko dwa : nie zjem dzisiaj niczego słodkiego i tu data , i co najmniej 20 min ćwiczeń i tu też data, wczoraj przybyła trzecia notatka : co najmniej 30 min na naukę angielskiego i hiszpańskiego. I kiedy wykonałam i ćwiczenia i naukę, dopięłam trzecią karteczkę z podsumowaniem dnia. Chcę zbierać moje dzienne sukcesy i porażki i na koniec miesiąca sobie zrobię zestawienie. Jak już kiedyś wspomniałam jestem ogniem, ale słomianym i takie długofalowe postanowienia się u mnie nie sprawdziły przez lata. Może więc pora odpuścić ambicje i postawić na małe kroczki. Takie 20 min, 30 min są dla mnie czymś przyjemnym i naprawdę przeradzają się w dłuższe odcinki czasowe , które mnie nie męczą. Z angielskim siedziałam wczoraj 40 minut, choć pikawka była ustawiona na 30 min, ale tak mi się fajnie i łatwo robiło ćwiczenia ( bo angielski w stopniu podstawowym a może i ciut większym znam):D a potem zaczęłam ( po raz drugi i mam nadzieję, że ostatni ) hiszpański, kupiłam inną książkę , ze starej dobrej serii język....tamta ramta , dla początkujących. Kiedyś miałam takie do nauki angielskiego ( Amba przyszła i zeżarła, została mi wersja dla zaawansowanych) włoskiego, francuskiego - te mi pozabierał Paszczur I, który kilka jęzorków zna  jedne lepiej inne gorzej ale kuma jak ta żaba na brzegu bajorka8). I znowu pół godziny się wydłużyło , a to przez cholerny fotel...o ile szafę sobie dość szybko zapamiętałam to ten pioruński fotel mi nie chciał wleźć do głowy. Ale chcąc go zakodować, wracałam do " czytanki" jeszcze kilka razy w ciągu dnia. I wcale mnie to nie złościło, ani nie irytowało, miałam taką naturalną potrzebę w stylu " zagraj to jeszcze raz Sam" (loser) Teraz kończę śniadanie i już nie mogę się doczekać kiedy minie czas odpoczynku a ja będę się mogła rzucić na podłogę żeby poćwiczyć, a potem zdyszana i spocona, posadzę wyćwiczony kuper i zagłębię się w meandry języków. 

Pewnie za jakiś czas, dopiszę coś jeszcze do moich karteczek ale jak mówiłam, małymi kroczkami bo pośpiech ( i nadmiar ambitnych założeń) to jest wskazany przy łapaniu pcheł. A ponieważ ja z bliska źle widzę ( dalekozwidz z astygmatyzmem:PP) to takie działania pozostawiam innym. Poza tym  jak wiecie planuję żyć co najmniej 125, 5 roku, więc muszę mieć co robić przez ten czas jaki jeszcze przede mną. I tak oto raniuśko przedstawiam wam moje umysłowe batalie dnia wczorajszego i zbieram się do realizacji malutkich planów na dzisiaj. Ahoj, przygodo ! Ahooooojjjjj

A w ogóle jako lajtmotiv motywujący proponuję

https://www.youtube.com/watch?v=FG1c7NeofXU, uwielbiam to!!!!! Auuuuuuuuu

14 stycznia 2017 , Komentarze (44)

ale pozytywnie. Rano przeczytałam u znajomego taki tekst : 

1) Nigdy nie przyjmuj rad od osób, które nie osiągnęły tego, co ty chcesz osiągnąć.
2) Człowiek, który koncentruje się przede wszystkim na swoich słabych stronach, nigdy nie osiągnie dobrobytu.
3) Zazwyczaj ludzie przeceniają to, co mogą zrobić w ciągu roku, i nie doceniają tego, co mogą osiągnąć w ciągu dziesięciu lat.
4) Istnieje duża różnica między tym, czy gramy żeby nie przegrać, a tym, czy gramy po to, żeby wygrać.
5) Żeby dokonywać cudów i spełniać swoje marzenia, trzeba być gotowym do podjęcia ryzyka.
6) Komu przypisujesz winę, temu dajesz władzę.
7) Życie jest jak dom wysyłkowy. Otrzymujemy dokładnie to, co zamawiamy.
8) Prawie wszystkie wielkie sukcesy na tym świecie zostały osiągnięte po początkowych niepowodzeniach. Musimy działać, nie obawiając się, że popełnimy błędy. Nie powinniśmy stać się ludźmi, którzy nie popełniają błędów, lecz ludźmi, którzy nie rezygnują. (...). Ten, kto rezygnuje ze swoich planów i zamierzeń, pozostaje w pamięci innych jako niedołęga, natomiast jednostki uparte i wytrwałe zapamiętuje się jako ZNACZĄCE OSOBOWOŚCI.
9) Tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Jeżeli nie robisz regularnie błędów, jest to oznaką tego, że za mało ryzykujesz i nie dajesz z siebie wszystkiego, na co cię stać.
10) Żyj tak, aby we wszystkim być najlepszy.

I stwierdziłam , że nic nie stoi na przeszkodzie by wprowadzać te idee w życie. Moje karteczkowe postanowienia powiększyły się o jedno . Po 30 min na poszerzanie znajomości angielskiego i 30 min nauki hiszpańskiego ( niestety ubiegłoroczne postanowienie oczywiście wzięło w łeb i zdechło) . 

Czuję się już dobrze, jednak melina podkołderkowa i 10 godzinny sen zapobiegły zarazie. Właśnie podniosłam się z karimaty gdzie ponad 30 min ćwiczyłam z Nikodemem i Anią, pot leje się ze mnie ciurkiem, mięśnie cudownie palą , ale nie bolą. Czuję się bardzo dobrze, dzisiaj robiłam body work out i streching. Zauważyłam rano, że nie mam żadnych problemów z podniesieniem się z łóżka, jak wcześniej musiałam powoli się prostować bo miałam zastałe gnaty, tak teraz siup...jednym ruchem staję obok łóżka wyprostowana, nic mnie nie ciągnie , nie ogranicza ruchów. Tak samo zauważyłam że moje ramiona mają coraz większy zasięg, mogę nimi coraz dalej sięgnąć, coraz niżej się skłonić. Bardzo molto very good . Można? Można , nie będę robiła niczego na siłę, bo ani nie mam 20 lat ani rewelacyjnego zdrowia ani gibkości gimnastyczki artystycznej :Dale mogę więcej niż tydzień temu. Jutro chyba popracuję nad wewnętrzną częścią ud i ramionami i oczywiście na koniec streching. Teraz chwilka przerwy, nawodnię się, ponudzę was moment, potem nastawię ciasto na pity , bo dzisiaj na obiad zaplanowałam pitę nadziewaną pieczoną piersią kurczaka , sałatą i sałatką z pomidorów, cebulki i ogórka. A jak ciasto będzie rosło to ja biorę się za języki mózg też trzeba ćwiczyć, nie ma dobrze. Na szczęście wczoraj się sprężyłam, spędziłam kilka godzin nad skargą do rzecznika finansowego , dzisiaj siostrzeniec ją tylko odbierze więc ja w zasadzie mogę się oddać moim planom.  Miłej soboty wszystkim choć za oknem taka pogoda że tylko pić wino, oddawać się seksowi oraz innym przyjemnościom, czego wam życzę z całego serca (cwaniak)

Dzisiejszy obiad - własnoręcznie zrobiona i upieczona pita z farszem z kurczaka i surówki warzywnej pomidor, ogórek, cebula, z odrobiną ketchupu i majonezu 

13 stycznia 2017 , Komentarze (44)

coś mnie chyba dopada:? Podobnie czułam się we środę, jest mi strasznie zimno, obok łóżka olejak na full( poza tym pali się w piecu), gorące herbaty non stop, a mnie trzęsie. Ręce mam jak lód, bolą mnie plecy, bolą mnie gnaty w rękach buuuuuuuu....pokasłuję. Mam nadzieję że to nie żadna zaraza, z wielkim żalem odpuszczam dzisiaj Nikodema , 6 km spacer musi mi wystarczyć. Powiem wam, że toczyłam ze sobą wewnętrzną wojnę.. Mroczne Widmo mówiło " no idź , poćwicz" a Yoda szeptał " Nie bądź głupia, coś się z tobą dzieje, daj sobie dzisiaj odpocząć" Eeeech jak ja nie lubię tych moich wewnętrznych dialogów, no ale wybrałam łóżko. Na Nikodema rzucę się jutro, a raczej ...na karimatę, mając " tresera" w zasięgu wzroku i uchów:<. Czasem należy odpuścić, żeby wrócić z tarczą a nie na tarczy. Miłego wieczoru wszystkim...ciśnienie leci w dół na łeb na szyję, a mój łeb....też leci...rano bolał jak nieszczęście.

12 stycznia 2017 , Komentarze (24)

...ulicznego. Masakra, pojechałam raniutko do mojego ulubionego sklepu, bo Paszczur prosił, żeby jej kupić naczynia żaroodporne i ..kiełbaski wiedeńskie i oczywiście bagietki do domowych hot dogów. Masakra, masakra na drogach, fakt że u nas dzisiaj dzień targowy, a targ kole mnie..no ale po 200 m, skręcam w ulice, które się oddalają od targu. Trasa , którą normalnie pokonuję w 5 min, zajęła mi dzisiaj 18 ( specjalnie spojrzałam na zegarek), jezdnie śliskie że nie daj Bóg, aż stojąc na światłach zadzwoniłam do dziecka ...żeby jednak wyjechała 10 min wcześniej niż planowała, bo tempo jazdy po naszym mieście tragiczne. Włączyłam zmywarkę ręczną :p i ogarnęłam trochę to co mi " rodzinka" wepchała do zlewu, zjadłam śniadanko ( tu zgrzeszyłam bo powinnam to zrobić przed wyjazdem) płatki owsiane z mlekiem kokosowo ryżowym plus pomarańcza, bo teraz , podobnie jak mandarynki są najlepsze i czekam na siostrzeńca małża...skarga miała być wczoraj ale nie wydrukował mi smsów , więc przełożyliśmy wizytę na dzisiaj. Teraz się nawodnię, zrobię prasówkę, potem ćwiczonka z Nikodemem iiii zastanowię się co dalej. Miłego poranka, choć zewnętrze nie jest aż tak dla nas przyjazne. 

11 stycznia 2017 , Komentarze (28)

czy nie wiecie? Jak nie wiecie to się dowiecie:D Odwiedziłyście kiedyś to?https://www.youtube.com/results?search_query=odchudzanie+primavera. Idąc za waszymi radami wyrzuciłam w piz...u albo i dalej treningi z Mel B no ale jak już sobie postanowiłam rano ćwiczyć to nie mogę nie ćwiczyć, ale nie chcę w kółko ćwiczyć strechingu tylko całe ciele...może być codziennie inna partia ale niech się ćwiczy kompleksowo, no i znalazłam primaverę. Co mnie urzekło? To że z przystojnym instruktorem ćwiczą ...misie. Nareszcie ...nie wytrenowane , szczuplutkie laseczki, tylko laski z oponkami, biodrami, udami i to jest to...misie, które nie mogą podnieść kolana do biustu ..bo im wał atlantycki przeszkadza ale ćwiczą. Tak mi się spodobały ćwiczenia które proponuje Nikodem, że grzeczniutko zrobiłam rozgrzewkę, ćwiczenia na brzuch(pot) i zakończyłam strechingiem ( ale z inną osobą, bo ich streching znalazłam dopiero przed chwilą i zastosuje ...już jutro). Spędziłam na mojej prywatnej " sali cielęco wysiłkowej " prawie 30 minut i powiem wam, że nie wyszłam z jęzorem na brodzie...czuję ogień w naddupiu , co podobno jest dobrą oznaką i generalnie jest mi świetnie. Hurra, czyli moje dzienne postanowienie - 20 min fikania, wykonałam w 150 % , no jestem dumna. Teraz pozostaje mi upilnować paszczę do końca dnia, żeby mnie nic słodkiego nie skusiło. No to jeszcze raz milutkiego dnia .(pa)

11 stycznia 2017 , Komentarze (27)

cała rozebrana....lalalala. Łże jak pies..oczywiście że ubrana. Gary pomyte idę zaraz sprzątać. Moja rodzinka dba o mnie , potwory wieloowocowe. Najpierw o 4 40 sesemes...od dziewczyny, dobrze że szłam siku, bo bym odpisała niecenzuralnie na tego bzyka. Siostra małża leci dzisiaj do syna do Brytanii i przysłała zamówienie na kosmetyki wrrrr....widać zwinęła mózg , bo mogła to zrobić wczoraj wieczorem a nie ciemną nocą:?. Potem zasiadłam do śniadania, robię przegląd wiadomości i widzę wpis od Paszczura " zadzwoń do mnie jak wstaniesz" , no to dzwonię i melduję " dzwonię bo wstałam, pozmywałam gary , wypiłam wodę z cytryną oraz kawę" w odpowiedzi słyszę " no muszę się z tobą podzielić tą wiadomością " , pierwsze , błyskawiczne skojarzenie " kurcze, jednak będę babcią" ale zaraz mnie oświeciło, że to wysoce nieprawdopodobne i czekam grzecznie na dalszy ciąg relacji. Mówi że miała okropny sen i zadzwoniła już do babci , czyli mojej mamy, czy wszystko jest w porządku. Śniło jej się że mama przyszła do nas na jakiś obiad, dała moim dzieckom prezenty i powiedziała , że musi już iść bo dziadek czeka na nią na dole w samochodzie (ojciec nie żyje prawie od 5 lat), Patrycja wiedziała że mama już nie wróci. Obudziła się , spłakała i w te pędy zadzwoniła do mamy, która ją pocieszyła, że wszystko jest ok. Wcale się nie dziwię mojemu dziecku że miała pietra, bo swego czasu miewałam prorocze sny i wiem , jak niektóre mogą przerazić. Poza tym wypytałam ją o Duśkę , kocica ją sobie upodobała , śpi na niej ( bez mała na jej głowie, bo układa się na poduszce za jej głową) jest podobno bardzo " rozmowna" no i na szczęście głównie dla kocicy, koleżanka z pracy zajmie się kocicą przez ten miesiąc kiedy dzieciaki będą w Azji. Już załatwili hotel dla zwierzaków , ale Patrycja się martwiła, że Dusia będzie się stresowała zamknięta przez ten czas w klatce, no i na szczęście znalazła koleżankę , która " krótkotrwale zaadoptuje" Dusię. Jestem dumna, że moje dzieci mają serce dla naszych braci mniejszych. Bo cały czas mówię, że o tym jakimi jesteśmy ludźmi świadczy nasz stosunek do zwierząt. I to by było na tyle z wiadomości porannych , pytań na śniadanie nie przyjmuję, bo idę sprzątać chałupę, bo po południu będę pisała skargę na ubezpieczyciela :D a w międzyczasie muszę przecież " powyginać śmiało ciało". Miłego dzionka . Ahooooooooooooooooooooojjjjjjjjjjjjjjjjjjj

10 stycznia 2017 , Komentarze (27)

Czyli ...popłynęłam ze słodkim i tu mam minus,  myślę że powinnam dokonać samobiczowania:< tyle, że co ciele winne że pysk nie wytrzymał. Ciele spędziło ponad 20 min na rozciąganiu, poza ponad 5 km marszem to kata tam i nazad . Więc je chwalę. A z tymi słodyczami to masakra ...wczoraj dzielnie wytrzymałam a dzisiaj...obłęd i zauważyłam że najczęściej mam to chciejstwo po obiedzie...dzisiaj wyczytałam, że jeśli po posiłku chce się słodkiego, tzn. że posiłek był zbyt...skromny . Hmmmm....na obiad było dzisiaj 80 g. makaronu ze spiruliną, grillowana pierś indyka i ogórki kiszone, mało? No niemniej popłynęłam i nie będę oszukiwać że nie. Plus moich malutkich kroczków...kat stwierdził, że schudła mi twarz, szyja i podcyckowy brzuch. I ta opinia mnie motywuje do następnych malutkich postanowień. Jutro będę znowu pracowała " umyślnie" a dzisiaj jeszcze mnie czeka ew. korekta zażalenia na postanowienie prokuratora o umorzeniu postępowania. Chwilowo leżę w łożu z turbanem na głowie...pod turbanem maska ze srebrną płukanką, którą bardzo polecała Katosu...sprawdzę, to wam powiem czy to polecenie godne uwagi, na pyszczydle maska...czyli generalnie robię z siebie Zorro (smiech). Jak się już tak wymaskuje, to potem się wytaplam i będę piękna i młoda i piękna i młoda i ....sklerotyczka , bo się powtarzam , ale podobno powtarzanie odpowiednią ilość razy czyni ...prawdę;) Miłego wieczornego odpoczynku  

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.