w deszczową sobotę. Brrrr co za pogoda, niestety musiałam dzisiaj wypełznąć bo ten mój pi pi pi listonosz, znowu mi wwalił do skrzynki awizo. Ładnie poprosiłam małża zawiózł mnie raniutko na pocztę, poczekał i przywiózł. No moje szczęście z racji dalej utrzymującej się śliskości powierzchni na poczcie było nas tylko dwoje i dwie panie urzędniczki więc odbiór kiecki poszedł szybko i sprawnie. Kupiłam sobie na allegro bardzo fajną kieckę za całe 25, 30 razem z przesyłką Wróciłam do domu i poczułam ...moc. Poleciałam ćwiczyć pośladki i ramiona no i oczywiście na koniec ...rozciąganie ciela , jak narazie wciąż nie używam łańcucha krowiaka, bo ciele grzecznie się gnie. Zmachawszy się i upociwszy opiłam się tradycyjnej wody z sokiem z limonki oraz zieloną herbatą i postanowiłam nie być gorsza od moich dziecków. A co oni się szwendają po Azji, to ja będę papusiała po azjatycku. Dzisiaj dziecki wędrują z Phnom Pen - tu proszę zdjątka jakie otrzymałam . Dzisiaj przywędrowali do Siep Rem gdzie znajduje się min Ankgor Wat.
JA sobie Azję robię dzisiaj na kolację, właśnie marynuję indycze polędwiczki do satay i zaraz będę produkowała masło orzechowe, bo będzie mi potrzebne do tradycyjnego sosu orzechowego z którym to podaje się owe kąski :D:D tak że kolację dzisiaj mam wschodnią. Poza wyćwiczeniem, praniem, zrobieniem chlebka który już rośnie, podszykowaniem kolacji to w zasadzie jestem obrobiona na dzisiaj. Jeszcze umycie podłogi w kuchni ale to jak skończę cykl produkcyjny ( przynajmniej masła). I to by było na tyle w telegraficznym słupie , oooo pardon, skrócie . Idę gimnastykować mózg językowo . Miłego dnia wszystkim. A Babciom i Dziadkom życzę uroczego dnia z kochanymi wnuczętami. Bye
A tu proszę fotka zrobionego przeze mnie masła orzechowego, to mój debiut, bo przyznam że nie jestem fankom owego masła i dziewczyny też raz w życiu zachciały owego, ale jak potrzebne do satay'a to małż kupił rano orzeszki a ja je przerobiłam. Masło jest takie ciemne bo orzeszki były prażone. Z nieprażonych masło wyjdzie jaśniutkie :D aaa i zrobiłam wersję bezsolną. Jakby mi coś zostało od sosu i ktoś by chciał posmarować chleb a na to np. dżem :D posolić sobie zawsze można
właśnie przeczytałam ten artykuł, nie wiem czy nie skuszę się na całą książkę http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,21269284,ewa-woydyllo-malkontenctwo-staje-sie-filozofia-zyciowa-ale.html#TRwknd