No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu.
Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.
Parę tygodni temu wybrałam się z koleżanką na warsztaty z garncarstwa z użyciem koła garncarskiego. Nie przypuszczałam, że będzie to takie trudne. W filmach wygląda to na świetną zabawę.
Para z Holandii była na wakacjach – jeśli się nie mylę to na Bali, gdzie brali udziały w warsztatach na kole garncarskim. Spodobało im się i po powrocie do Holandii pracowali również tworząc misy, kubki, wazony i inne cuda. Później założyli pracownię, gdzie prowadzą warsztaty dla grup oraz indywidualne. Cała pracownia jest wypełniona rzeczami, które sami stworzyli. Ma ona przyjemny slow vibe.
Zabrałyśmy się do roboty po prezentacji tego, co będziemy robić. Dostawałyśmy na bieżąco instrukcje oraz pomoc, gdy nie szło – głównie mi. Po wszystkim skóra na rękach była bardzo miła i nawilżona. Zupełnie jak po maseczce!
Mój kubeczek będzie drobny i cienkościenny, ponieważ kilka razy mi się brzeg zniszczył i trzeba było go ścinać. Nie mogąc dołożyć gliny, mogłam pracować tylko na tym, co mi zostało. Zrobiłam najprostszy kształt możliwy, mimo mojej ambicji by kombinować dalej, bo bałam się, że znów mi nie pójdzie.
Po wszystkim poszłyśmy z koleżanką na lunch. Był przyjemny i ciepły dzień, ale wiało tragicznie. W moim ogrodzie ostatecznie zniszczyło mi szklarnię.
Zrobiłam koleżance przy okazji kilka zdjęć.
W ciągu 4 tygodni po formowaniu kubków możemy wrócić na zdobienie.
Na początku lipca na przestrzeni dwóch tygodni byłam na koncercie dwóch mega gwiazd muzyki. Lenny Kravitz robi muzykę od 1989 roku i jest wpisany w Top100 największych gwiazd hard rocka VH1 z 40 milionami sprzedanych albumów. Zaś Tom Jones sprzedał 100 milionów albumów i 36 singli z 40 stało się numerem jeden w UK, a 19 w USA. To obecnie jeden z najstarszych i najlepiej zarabiających artystów na świecie. I wiecie co? Jest też niesamowicie pozytywnym człowiekiem!
Tym razem koncert nie odbył się w sali koncertowej ani na stadionie. Odbył się w parku na terenie pałacu Soesdijk.
Około 1650 r. burmistrz Amsterdamu zlecił budowę domku myśliwskiego między Soest i Baarn. Młody stadholder Willem III, zapalony myśliwy, kupił zagrodę na Zoestdijck w 1674 roku. Stadholderzy polowali tam, a ich wdowy spędzały tam lato. W 1795 roku rodzina straciła domek myśliwski. Pod wpływem Francji Soestdijk zostało „znacjonalizowane”. Na krótko przekształcono go nawet we francuskie koszary. W 1815 r. wszystko znów było inne. Francuzi odeszli, Holandia stała się królestwem, a książę koronny – późniejszy król Willem II – otrzymał domek myśliwski w prezencie za swoje osiągnięcia w bitwach z Francuzami.
Książę koronny i jego rosyjska żona, księżniczka Anna Pawłowa, przekształcili Soestdijk w prawdziwy letni pałac. Dodano dwa boczne skrzydła i wszystko zostało udekorowane zgodnie z ówczesnym gustem – w stylu Empire. Nawet po ich śmierci rodzina królewska nadal używała pałacu jako letniej rezydencji. Królowa Matka Emma szczególnie uwielbiała tam przyjeżdżać. W 1928 roku otrzymała specjalny prezent na swoje 70. urodziny: światło elektryczne w pałacu Soestdijk. Pałac Soestdijk nie był zamieszkany na stałe aż do 1937 roku, kiedy to księżniczka Juliana i książę Bernhard wprowadzili się do niego po swoim ślubie. Holendrzy zaoferowali parze renowację jako hołd narodowy. Pałac otrzymał centralne ogrzewanie i wygodne, nowoczesne mieszkanie na tyłach.
W 1940 roku Niemcy najechały Holandię. Aż do wyzwolenia w 1945 r. rodzina królewska podróżowała za granicę. Po raz kolejny pałac Soestdijk gościł zagranicznych wojskowych, tym razem niemieckich oficerów. Po wyzwoleniu rodzina powróciła, a w 1948 r. księżniczka Juliana zastąpiła swoją matkę Wilhelminę na stanowisku królowej. Pałac Soestdijk stał się rezydencją królewską. Niezapomniane są uroczyste parady organizowane przez całą rodzinę królewską na balkonie w Dniu Królowej.
Kiedy księżniczka Beatrix została królową w 1980 roku, pałac Soestdijk nie był już rezydencją królewską. Księżniczka Juliana i książę Bernhard mieszkali tam aż do śmierci w 2004 roku. W 1971 r. pałac stał się własnością rządu. Od grudnia 2017 r., po bardzo rozległym procesie selekcji, MeyerBergman Erfgoed Groep stał się nowym właścicielem pałacu i posiadłości.
Obecnie pałac jest miejscem spotkań, uroczystości, eventów. W parku za pałacem odbył się też koncert na około 5 tysięcy osób.
Przy bramie okazało się, że nie mogę wejść z parasolem. Pan ochroniarz poprosił mnie o cofnięcie się za bramki i odwieszenie parasola na płocie [sic!], co też uczyniłam. Dalej witał nas bardzo miły steward, więc postanowiłam zrobić sobie z nim zdjęcie, bo biła od niego bardzo pozytywna aura.
Na koncert poszłam z kolegą z pracy. Przy okazji zgodził się na kilka zdjęć w czerni i bieli na potrzeby klubu. Zdjęć tych jednak nie użyję, bo nie mam właściwego kontrastu między jego podświetloną czupryną a tłem. Niestety, ale musiałabym bardziej zainscenizować set, jak to było z portretem mężczyzny, który zaprezentowałam wcześniej.
Sam artysta był wybitny. Ma 84 lata i widać było, że porusza się wolno i drobnymi kroczkami – nie było szans na ruchy biodrami a’la Lenny – ale głos ma nadal moc, brzmienie i zakres! Słychać to [pomijając jakość nagrania] na poniższym klipie.
Pan Jones tryskał energią, bawił się swoimi piosenkami urządzając czasami dżem. Miał świetny kontakt z publicznością, zaśpiewał kilka coverów, a także relacjonował na żywo wynik meczu półfinału mistrzostw Europy. W tym samym czasie Holandia grała z Anglią i kilka osób przyszło ubranych na pomarańczowo lub z pomarańczowymi dodatkami [lakierki męskie, garnitur z krawatem, kwiaty we włosach, pomalowane twarze]. Kilka osób też oglądało mecz na telefonach i co jakiś czas pojawiały się okrzyki z nazwiskami uczestników co ciekawszych akcji na boisku.
Bardzo dobrze bawiłam się na tym koncercie. Śpiewałam, tańczyłam, spędziłam bardzo miły wieczór. Po wszystkim kolega odwiózł mnie pod firmę, skąd odebrał mnie mąż.
Następnego dnia, po pracy w której prawie padłam plackiem z niewyspania, pojechaliśmy na camping. Mąż śmieje się, ze zawsze robię eskapady zaraz po koncertach – po wszystkich Zimmerach w końcu jeździłam rowerem przez kolejne półtora tygodnia. Ale chyba moje ciało już nie regeneruje się wystarczająco dobrze. minęło 12 dni od koncertu i nie wyspałam się w tym czasie ani razu. Nawet, gdy to piszę jest 5 rano, bo jakiś debil na skuterze urządzał sobie rundki po wsi wracając z kermisu. Jak już wstałam więc do łazienki to nie chciało mi się kłaść. A teraz jest już jasno – zaś za 5 godzin muszę jechać do Alkmaar do Decathlonu, zawieźć namiot do naprawy. Mam źle wszyty zamek. 3 godziny później mam spotkanie. I tak w koło Macieju. I tak jedno spotkanie na dziś odwołałam.
Dla porównania dam video z koncertu Lennego. Nie przejmujcie się gościem, który koło mnie śpiewał.
W tym sezonie mamy kilka ciekawych spotkań obejmujących warsztaty PS oraz malowania światłem [w końcu foto-grafia znaczy malować światłem]. Ponadto przedstawiono nowe tematy zdjęć, które będziemy przestawiać. Obejmują one:
Temat dowolny 3x
Cień
Kościół [patrz szeroko: budynek, detal, wnętrze, architektura, uroczystość, rytuał itp.]
Plaża [Życie na plaży: ludzie, zwierzęta, muszle itp. bez zachodu słońca].
Warsztaty malowania światłem [prowadzone przez Leen Kuiper (miejsce do ustalenia)].
Rozpad [Pomyśl o budynku w stanie rozkładu, zaniedbanym miejscu].
Martwa natura [Stworzona kompozycja wybranych przez siebie martwych przedmiotów].
Drzewa [Wszystko jest możliwe: samotnik, aleja, korona, pień itp.]
Makro [Obiekt zostanie przedstawiony w obiektywie co najmniej 1:1 (lub większym)].
O tak poczułam przypływ inspiracji i zaczęłam szukać kadrów oraz sposobności, by zrobić wybrane zdjęcia. Jak do tej pory mam kilka typów ze zdjęć z ostatniego roku – np plaża to będzie któreś ze zdjęć zorzy polarnej na plaży, drzewo zrobiłam podczas wypadu pod namioty [i nawet to zdjęcie się tu pojawiło]. Przysiadłam początkowo szczególnie do zrobienia zdjęcia portretowego w czerni i bieli. Tu wiadomo, że najlepiej by było, abym ustawiła plan i zgarnęła chętnego modela/modelkę. Udało się ogarnąć kilka chętnych, entuzjastycznych osób i oto mam:
Do tematu emocje – wstępnie – mam zdjęcie poniżej. Zrobiłam je w bardzo wietrzmy dzień w kawiarni.
Najwięcej pracuję nad macro. Próbowałam w pracy zrobić zdjęcie telefonem – ale mają one obecnie obiektywy makro z załączoną matrycą do 2Mpix, więc nie ma szału. Musiałabym próbować takie zdjęcia robić aparatem – ale w pracy to trochę no go.
Zaś na campingu już kombinowałam. W jeden bezdeszczowy i bezwietrzny poranek poszłam na klomby kwiatowe i robiłam zdjęcia. Tutaj dla kontrastu trzymałam plecak za kwiatkiem. Myślę, że nawet wyszło. Mam chyba 15 wersji tego zdjęcia.
Poniżej krople deszczu zebrane na foliowym oknie namiotu widoczne z lampką choinkową, które miałam zarzucone na namiot dla klimatu. Przy szeroko otwartej przesłonie, krótkim czasie naświetlania oraz zabawą ogniskową, zrobiłam chyba 50 zdjęć. Macro musi zawierać dużą głębie ostrości, więc to zdjęcie technicznie się nadaje.
Tego zdjęcia makrem nazwać nie można, ale podobało mi się, jak ten gentleman utknął swoją grubą dupcią w środku.
Później podjęłam kolejną próbę w lesie. Mchy, pająki, krecik – breloczek.
Uznałam, że taki krecik schowany w tle będzie super punktem, który będzie odwracał uwagę. Zdaniem członków klubu takie elementy są złe, bo właśnie odciągają uwagę, ale ja się dobrze bawię, jak je znajduję na zdjęciach. Rozpraszacze czasem zwiększają wartość danego zdjęcia.
Kalia w moim ogrodzie.
Pająk, który przede mną wciąż uciekał. Chyba dawno się, żadnego tak nie bałam, a ten biegał szybko.
Facelia i Eristalis tenax.
Eristalis tenax.
Czuję, że jeszcze nie zrobiłam takiego macro, jakie bym chciała pokazać. Możliwe, że nie będzie mi dane nic pokazać, bo nie mam obiektywu macro i nie jestem w stanie zrobić zdjęcia w proporcji 1:1 jak wymaga tego program klubu. Na razie najbardziej podoba mi się facelia, ale uważam, że to zdjęcie jest dość nudne.
Podoba wam się którejś zdjęcie? A może macie pomysł na zupełnie coś innego? Chętnie poczytam. Inspirujcie mnie!
Kolejny post, kolejna kobyła - enjoy. Komentować możecie tutaj, jeśli jest wam łatwiej. gdybyście miały jakieś pytania dotyczące którejś części - piszcie - jeszcze coś tam pamiętam z tego, co przewodnik mówił.
Przyszło lato. Przesilenie letnie sprawiło, że w Holandii jest jasno na zewnątrz jeszcze po 23-ciej. Zaczęłam spać w opasce na oczy, bo inaczej nie można otworzyć ani okna, ani drzwi na korytarz. Z jednej strony to świetnie, że tak długo jest jasno, z drugiej nie da się spać przez hałasujące ptaki i ludzi w różnych porach.
Zaczął się też sezon EURO24. Oglądam większość meczy – od dziecka lubię półkę nożną, ale mam czas i cierpliwość jedynie, aby oglądać mistrzostwa – wtedy jest gwarancja, że będzie na co patrzeć. No i nie zawsze się to sprawdza – choćby mecze Portugalii są nudne. Ale takie wydarzenia, jak Austria czy Turcja na boisku to ciekawa rzecz. W tym roku wyjątkowo „słabsze drużyny” dają popalić starym markom, a ilość golów samobójczych chyba pobiła rekord. gdy to piszę, Holandia nadal jest w grze, ale muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś więcej. Wciąż chyba żyję wspomnieniami, kiedy w 1996 grali tacy wielcy piłkarze jak Kleivert i Davids.
Mecze Polaków obejrzałam wszystkie za wyjątkiem Francji. Uznaliśmy, ze nie będzie na co patrzeć, bo Francja trzeci mecz zawsze olewa, bo i tak wchodzi z pierwszego miejsca, więc oszczędza siły na fazę turniejową. Podobnie z resztą grają Portugalczycy. Dwa mecze na full i trzeci dla składu rezerwowego, aby się trochę pomęczyli za pieniądze, które i tak dostaną.
W pracy trwają zakłady. Wymyślili dość ciekawy myk z tym, aby ludzie brali udział w zakładach, ale nie tworzyło to takich emocji, jak hazard. Za 2 euro wpisujesz się na listę, której prawa strona jest zaklejona i nie widzisz, na jaki wynik stawiasz. W dzień meczu, gdy lista jest już zapełniona i w puli jest 50 euro, lista zostaje odwinięta i widzisz na jaki wynik stawiasz. Obstawiają pracownicy, kierowcy firm zewnętrznych, studenci a nawet właściciele firmy. Przez fakt, że nie obstawiasz wyniku, który byś chciał aby padł – nie ma zawziętości, kłótni, która drużyna jest lepsza i która ma większe szanse. Przyznam, że gdy odsłonili bok i miałam typ 1:0 dla Holandii to sądziłam, ze nie mam w ogóle szans na wygraną. Ostateczny wynik 0:0 sprawił, że do końca liczyłam, aby padła ta jedna branka po właściwej stronie.
W weekend był festiwal latawców, więc wyciągnęliśmy rowery i pojechaliśmy na przejażdżkę. Zrobiłam wcześniej pedicure i zjedliśmy słodkie bułki nad stawem w parku, a później znaleźliśmy pole frezji. Kwitną co najmniej miesiąc za wcześnie! Frezje były wcześniej w połowie sierpnia. Klimat robi się coraz gorszy. Nie dość, że nie ma prawdziwej zimy ani lata [nawet jak na holenderskie warunki] to jeszcze to. Wszystkie kwiaty się rozeszły terminem kwitnienia. Wiosenne kwiaty nie zbiegają się ze stałym terminem marszu polami tulipanów czy mozaik z hiacyntów.
Niemniej pole frezji pachnie wspaniale. Zapach niesie się na kilkaset metrów.
Na plaży były umocowane latawce. W tym roku nie zrobiły one na mnie takiego wrażenia, jak kiedyś. Nie było niczego ręcznie robionego. Wszystko jakby wzięte z jednej fabryki. Różniły się jedynie kolorami.
W domu dieta trochę gorsza. Mecze wchodzą dobrze z piwem, chipsami, słodyczami – choć tych ostatnich jak na lekarstwo w ostatnim czasie. Mąż ostatnio stawia na prostsze dania i szybsze do zrobienia. Czeskie kiełbaski w hot dogach, czy panga z obiadu na bagietce.
Mam za duża wadę wzroku (+4.5 na +3.5) na laser, a jestem za młoda na wymianę soczewki. Trochę jestem zawiedziona, ale nic straconego, okulary jeszcze nie są tak grube aby było to uciążliwe.
Mam dziś kolejną wizytę w FEYO w Haarlemie. Spotkam się tam z lekarzem i będę miała kolejne badania. Mają zakroplić mi oczy, więc pomyślałam, że zabiorę ze sobą męża i wybierzemy się najpierw razem w miasto, a później do kliniki. Mam dziś też mieć wreszcie informację, który zabieg mogę robić. Jeśli wszystko będzie mi pasować, to będzie to maksymalnie 1850 euro za oko i poprawa wzroku zaraz po zabiegu. Na wszczepienie nowych soczewek jestem za młoda - ale zobaczymy, co powie lekarz. Na razie jak czytałam specyfikację ich różnych metod leczenia - to moje suche oczy dyskwalifikują mnie z 3 najtańszych... Życie.
Jeśli się zdecyduję to dopiero na Boże Narodzenie. Mam teraz pełen kalendarz i nie chcę, aby komplikacje z oczami wchodziły mi w paradę. Wciąż nie wiem, czy nie będzie problemów z lataniem, czy choćby pracą w zapylonym otoczeniu. Do tego wkręciłam się ponownie w sporty i wolałabym nie tracić teraz tego flow. Gwiazdka to bardzo spokojny okres w moim życiu - co najwyżej dużo pracuję wtedy z pyłkiem kwiatowym. Zobaczymy, co powie lekarz.
Wieczorem mecz - będę oglądać raczej pomarańczowych, bo tutaj zapowiadają się większe emocje. Tak jak to było z wczorajszym meczem Chorwacji przeciwko Włochom. Branka stracona w ostatniej minucie przekreśliła ich szanse na wyjście z grupy. A zagrali świetny mecz.
Lubię futbol - oglądam nierzadko mecze każdych mistrzostw. Nawet zrobiłam taką oto dekorację przed dom - mąż kupił mi zły odcień pomarańczowego i uznałam, że nie zmarnuje się.
Miał tu ktoś operację laserowej korekty oczu? Jaką metodę wybraliście? Jak wrażenia? Co najgorszego spotkało was przy okazji takiego zabiegu i leczenia? Piszcie śmiało - chcę być przygotowana na wszystko.