Pierwsza wolna sobota w sierpniu.
f*ck, skasował mi się wpis. Będą więc tylko obrazki. Du*a!
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (85)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 160166 |
Komentarzy: | 5222 |
Założony: | 26 marca 2022 |
Ostatni wpis: | 8 maja 2025 |
kobieta, 39 lat, Piernikowo
172 cm, 76.80 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Pierwsza wolna sobota w sierpniu.
f*ck, skasował mi się wpis. Będą więc tylko obrazki. Du*a!
Znów upał. Wyszłam biegać pół do 22.biwg z narastającym tempem. Dwie mile truchtu, kilka zdjęć w międzyczasie. Potem ponad 1km szybszego tempa i 600m szybkiego tempa. Wyszło fajnie. Serce dawało radę pomimo, że było strasznie duszno. Już się mgła formowała. Tętno spadało samo.
Widoki też były zadowalające.
Idzie kolejna fala upałów. Postaram się pobiegać jeszcze jutro, bo w środę mamy gości. Mąż ma urodziny, odwiedza nas jego przyjaciółka ze studiów. Czekałam na tą wizytę od marca, kiedy wspomniała, że będzie w okolicy (w Niemczech) i chciałaby wpaść na dzień lub dwa.
Pobiegalam sobie ćwiczenia na kadencję. Chciałam wracać do domu truchtem, ale bieganie rusza mi perystaltykę i musiałam zadzwonić po męża, by nie zabrał do domu. To nie pierwszy raz kiedy jelita zepsuły mi bieganie...
Dziś mąż testował tatar z buraka i awokado. Jest nad czym popracować. Ale smaczne było.
Ja zaś miałam nowy rodzaj treningu w planie - podbiegi. Znalazłam jedyna w okolice górkę - most nad średnicówką - i terenowałam.
Bylo słonecznie i ciepło, więc teraz zdycham z bólem głowy...
Wczoraj pocięłlam moje alstromerie ogrodowe. Przerosły doniczkę w rok.
Posadziłam 8 roślin - wycięłam 29. Bydlaki.
Nadal nie biegam, nie ćwiczę. Upały zelżały, ja zaś zasypiam na siedząco. Dziś zrobię paznokcie, bo jutro po pracy jedziemy kibicować koleżance podczas triatlonu, w którym startuje, a wieczorem mamy kolację urodzinową. Mój brak kreatywności jeśli chodzi o wybieranie mu prezentów kończy się często na dobrej restauracji. Mam nadzieję, że i tym razem będzie smacznie.
Przejrzałam moje cebulki, które mają teraz okres odpoczynku w garderobie. Kilka było zgniłych, a reszta się nada. Z wsadzonych 70 cebulek fioletowych tulipanów, po rozdaniu i wysłaniu części do Polski, zostało mi jeszcze ponad 230 sztuk. I tak z wszystkim. Kilkanaście-kilkadziesiąt sztuk więcej niż posadziłam.
Dziś miały zelżeć upały, miała być burza, miał być deszcz.... A było 28 stopni. Nie biegam, nie ćwiczę. Zasypiam w pracy, zasypiam w domu. Nie nadaję się do niczego. Jestem przemęczona na amen.
Dziś byłam też z kotem u weta. Nadal chrapie, nadal kaszle. Wcześniej była dwa razy na antybiotykach, ale nie pomogło. Więc to nie infekcja. W poniedziałek jedziemy na rentgen ponieważ kicia ma prawdopodobnie zapadnięte oskrzela i tym samym astmę. Jeśli będzie poważnie to dostanie kortykosterydy, a jeśli nie to po prostu będzie dalej chrapać i kaszleć. Nawet cieszy mnie taki obrót spraw, bo wcześniej była mowa o operacji, a bałam się, że operacja może więcej z kici życiu skomplikować niż pomóc. Zaś sama astma, jeśli jest łagodna, nie zmieni jakości ani długości życia kici. Natomiast jej chrapanie nadal będzie mnie budzić.... Jakbym w domu miała mopsa czy jakiegoś innego płaskiego psa.
Bo i czemu nie? Jak dobre klopsy? Jak mąż policzył do jednego klopsa zmielił średnio 150g karkówki, więc mają po 300 kcal. I tak jak zrobił tego mięsa sporo, to można albo mrozić, albo jeść do porzygu. A to drugie jest u mnie w domu niemal tradycją. W minionym tygodniu skończyliśmy jeść leczo, które mąż ugotował w ilości siedmiu kilogramów. teraz czas na klopsy.
Można na obiad:
Można na śniadanie:
Byłam rano biegać. Pół do siódmej, bo od kilku dni mamy upały i nie biegam wcale. Jak wracamy z pracy to jest już pod 30 lub powyżej 30 stopni. W niedzielę zaś nie pracuję, a że wstaję i tak o 5 to mogłam iść równie dobrze pobiegać. Jednak około 7 już nie było czym oddychać. Słońce wschodziło szybko i szybko robiło się gorąco.
Mam koleżankę, która mieszka w missouri - od późnej wiosny ma takie temperatury i to całymi tygodniami. Podchodzące pod 37 stopni. Nie dałabym rady. Nie dziwie się, że nie mają tam chodników, bo nikt nie chodzi. Że mają klimatyzacje w domach. Że mało kto uprawia sporty na zewnątrz. po prostu się nie da jeśli pół roku jest taki piekarnik. Czasami bywa, że jednego dnia ma 10 stopni, a drugiego 32. Potem znów 10, bo to marzec.
Ale wracając do pięknej i czystej Holandii. Oto kilka zdjęć z dziś.
Stado gęsi na ściernisku.
Na wale przeciwpowodziowym. Widok na wiatrak.
Wiatrak.
Ten sam wiatrak z innej perspektywy.
Dziś było 31 stopni. Wybraliśmy się do ubezpieczalni upewnić się ze zgłoszono szkodę, która wyrządzono nam w maju. Później pojechaliśmy na plażę. Popływać, schłodzić się. Stwierdzić, że w sumie to od 8 godzin nic nie jadłam. Więc do domu na kolację.
Jutro jesteśmy umówieni do znajomych i do fryzjera, więc morza raczej nie będzie.
Na morzem, czyli niemal w domu.
Od kilku tygodni nie chudnę. 6.5kg zeszło a dalej nic. Ale trzymam deficyt I liczę, że się opłaci. Wczoraj wzięłam rower i pojechałam nad morze popływać. Jak to fajnie, że holendrzy nie używają parawanów. Ludzi nad wodą dużo, a miejsca jeszcze więcej.
Kolejne 6 dni będzie upalne. Nie wiem jak będzie z bieganiem. Póki co wczoraj udało się biegać.