No to znów dobiłam do 76 kg. To już 20 kilogramów, które chcę zrzucić z początkowych kilku, które chciałam zrzucić zakładając konto dekadę temu.
Jem emocjonalnie, jem z nudów, jem by regulować emocje. Myślę, że jak to opanuję, reszta przyjdzie sama. Uprawiam sport, lubię być na świeżym powietrzu. Lubię jeść warzywa, nabiał i białe pieczywo. Moim problemem jest przede wszystkim ilość, a nie to, co jem.
Myślałam, że zrobię coś z pozostałych dań, ale omlet mi nie przypadł do gustu. Płatki owsiane do omletu? Za imbirem nie przepadam. Smooth8ie dla mnie to strata czasu. Pię dużo i bez tego, a coś do wypicia to dla mnie nie posiłek. Pesto z zielonego groszku nie zrobiłam. Muszę dopiero spróbować. Sałatki też nie próbowałam. Nie wykluczam jej jednak. Zakupy na weekend już zrobione, więc zostawiam ją sobie na kiedyś tam.
Dzisiejsza pizza to 1200 kcal. Pewnie bym się zmieściła w kaloriach, gdyby nie śniadanie. Normalnie nie jadam, ale dziś obudziłam się głodna, więc zrobiłam tą kanapkę z truskawkami. Nie chciało mi się ich kroić, choć kroiłam do owsianki resztę truskawek z puszki, więc zjadłam je palcami do chleba. Smaczne były. Chleb z twarogiem też. Ale żeby to razem jeść? Nie-e.
Pastę z groszku położyłam na twarogu i zjadłam na chlebie. Trzeba było ten smak jakoś rozmydlić.
Omletu owsianego nie jadłam, bo nie jadam śniadań [nie szło tego ustawić w menu]. Do pracy tego nie zabiorę, bo nie uznaję podgrzewanych jajek.
Owsianki z tartym jabłkiem i rodzynkami też nie jadłam, bo jak mam sobie zrobić owsiankę to wolę smaczną, a nie taką zabiedzoną. Suchy owies i jabłko i rodzynki i cynamon? Zero mleka, jogurtu, nic? Że owies ma się rozmoczyć od jabłka? Rodzynki przecież tą wodę zabiorą. Już teraz mi się pojawiły6 krwawe stolce, a co dopiero po czymś takim?!
Kanapka z awokado i marchwią... Przemilczę.
Kanapka z serkiem i truskawkami i bazylią. Dam temu szansę później, bo lubię truskawki i mam puszkę z tymi owocami. Ale jakoś tak średnio. Holendrzy jedzą truskawki na chlebie.
Zjadłam znów granole z kakao bo musiałam jogurt dokończyć. Do tego sałatkę z kozim serem bo lubię. Potem kanapkę z tą pastą z groszku i twarogiem. Do tego dwie kawy, bo mam krwawe zaparcia od zmiany diety. Wyszło niecałe 1600 kcal. Wg garmina mam spalone już 2200 kcal. Nie mam ochoty na trening dziś. Dość się z pracy zmęczyłam. Jest 18 a ja bym chętnie poszła spać.
Na pewno nie jest to dieta smaczna. Dopasowana...może.
Sałatka z groszku, papryki i pomarańczy była straszną stratą wszystkich tych składników. Resztę g5roszku zużyłam dziś do pasty z groszku z kukurydzą i papryką. Zblendowałam wszystko z cebulą i dałam na chleb. Na szczęście chleb piekę pyszny, więc będzie spoko, Da się zjeść, ale smaczne bez chleba ani trochę nie jest.
Kanapka z miodem twarogiem i bananem też mi nie w smak. Banan zjadłam osobno, miód sobie odpuściłam a chleb z twarogiem jest sam z siebie smaczny.
Granola z kakao i orzechami - no niby daje posmak kwaśnej od jogurtu czekolady. Osobiście wolę mój sposób na owsiankę - 200g z owsianki gotowe4j campina, 30g płatków muesli z orzechami, 20g orzechów mix, kilka łyżek owoców z puszki i zalewy. Owies zmięknie, owoce dadzą smak gotowej owsiance, słodkie i pyszne o tylko 60 kcal więcej.
Dwa dni pod rząd z granolą i wiem, że wrócę do mojej owsianki, Tylko podokńczam jogurty, które mąż mi kupił.
Dziś zamiast powtórzyć tą sałatkę z pomarańczą to zjadłam gotowe ravioli.
Wczoraj wyszło mi 2000 kcal a dziś 1900. Wg garmina spalam 2800 kcal dziennie. Powinnam chudnąć.
Zegarek Garmin lubi dawać propozycje treningów. Od dwóch dni proponuję mi 30 min w truchcie 7.30 min na km. Spoko. Wychodzi powyżej 4 km. Piątek i sobota miły lepsza pogodę niż wcześniejsze dni, więc poszłam pobiegać. Nadal jest to dla mnie trudne. Nadal jestem przekonana, że jednak miałam covid.
Wieczorem owoce morza, wino i stand up.
Dziś mam otrzymać dietę Vitalii. 1600 kcal. Nie wiem, czy będę się stosować. Raczej bardziej sugerować posiłkami. Nie dało się jej nawet ustawić na 3 posiłki, które jem. Musiałam wybrać 4. Ogólnie to ja jem jeden posiłek w pracy, rozbity na dwie przerwy. Potem po pracy jak czekam na męża to jem owsiankę i w domu jest ostatni posiłek. Najczęściej przed 18. Później przez 16 godzin nie jem nic.
Myślę też o wrzuceniu dwóch dni postnych, ale to luźna myśl. W piątek miałam już to robić, ale nie uprzedziłam męża i przygotował mi jedzenie do pracy. Więc zjadłam je po pracy.
Waga już kilo spadła. Jest dobrze. Jeszcze pół kilo i uznam, że chudnę.
Zakwasy mi zeszły więc wróciłam do sztangi i hantli. Trening na wzmocnienie dla biegaczy. Tylko pogoda nie współgra z bieganiem. Sąsiadowi tuje wyrwało. I to nie podczas sztormów tylko wczoraj.
Zmniejszyłam odpoczynek między seriami i trening zajął tylko 51 min.
Zapomniałam się zważyć. Przez urlop tego nie robiłam i teraz nie pamiętam o tym. Jednak dalej sobie truchtam. W weekendy z reguły biegnę sobie gdzieś komfortowo wolno i w miarę daleko. Tym razem ciężko mówić o komfortowym tempie, bo ślimacze tempo sprawiało mi sporą trudność. Wydolność spadła mi do zera.
Po drodze mijałam kilka pól kwiatowych i ich zdjęcia pojawią się na moim Wordpressie. Do tej pory są tam tylko zdjęcia z soboty. Przez kolejne dni będą pojawiać się zdjęcia z niedzieli. Tymczasem jestem bardzo zadowolona z tego, jak kwitnie mój ogródek. Pojawiają się ostatnie hiacynty, Wkrótce zaczną się tulipany. Na razie kwitnie ich dopiero około 10.
Nie wiem, czy się zadomowię ponownie. Moim głównym miejscem wylewania zawartości mózgu jest nadal mój wordpress. Tu mogę bardziej chyba wpadać, aby pisać o odchudzaniu. To mi nie idzie. Jak zawsze. Nie mam ciąży ani choroby, na które można zwalić kilogramy. Po prostu - jem jak mi humor przypasuje, co mi akurat zasmakuje i o takiej porze dnia, jak mnie najbardziej ciągnie. Robiłam dużo by schudnąć i jeszcze mniej, kiedy pojawiły się pierwsze rezultaty.
Biegam, jak mam chęć i zawzięcie. Jeżdżę rowerem - zamierzam wrócić po zimie do jazdy do pracy rowerem - od poniedziałku ;) a tak to wciąż testuję różne aplikacje fitness i wciąż nie robiąc jogi płacę za Asana Rebel. Chyba do maja mam abo. Szyję na maszynie jak dawniej, robię sobie sama paznokcie, a ostatnio nawet zaszalałam i zrobiłam sobie permanentny. Zmieniłam aparat, więc nadal latam po okolicy i robię dużo zdjęć.
Przeszłam z luźnego M na jeszcze luźne L. Przy odrobinie dobrej wiary i cholernie dużej ilości samozaparcia może się uda to M znów luźne mieć. Ale bez spiny. Tragedii nie ma.
Wróciłam 5 dni temu z Polski i od razu z covidem.. Mój pierwszy potwierdzony. Bo cośtam podejrzewam, że mogło mnie sieknąć w maju 2020, ale ciężko powiedzieć. Miałam po prostu jakby long covid od maja do zimy. W grudniu zaczęłam biegać interwały i trochę wydolność mi się podniosła, jednak VOmax spadło z 46 do 39 w kilka tygodni. Jednak wtedy nie było szybkich testów, a na pcr można było tylko iść z objawami. Obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej i chyba już nikt się niczym nie przejmuje, tylko ja taka ostatnia bawiąca się zgodnie z zasadami.
Przede mną lipcowa wyprawa rowerowa - 7 dni dookoła jeziora Ijsselmeer. Po drodze 6 noclegów w przeróżnych bed&breakfast. Szczegółowo pisałam właśnie na Wordpressie. Zapewne będę też postować z trasy, jeśli nie przyjdzie żaden sztorm i mi nie odwoła wycieczki.
To tyle na dziś. Dorzucam zdjęcie z dzisiejszej wyprawy rowerowej.