Mamy fajną kombinacje czynników pogodowych w tym tygodniu. Mamy spadające gwiazdy. Zorze polarna. A nawet bioluminescencję alg morskich. Wszystko to widziałam zeszłej nocy. Było bajecznie.
A u was było widać?
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (84)
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 109725 |
Komentarzy: | 4782 |
Założony: | 26 marca 2022 |
Ostatni wpis: | 10 listopada 2024 |
kobieta, 38 lat, Piernikowo
172 cm, 79.20 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Mamy fajną kombinacje czynników pogodowych w tym tygodniu. Mamy spadające gwiazdy. Zorze polarna. A nawet bioluminescencję alg morskich. Wszystko to widziałam zeszłej nocy. Było bajecznie.
A u was było widać?
Realizuje dalej plan treningowy. Niestety w niedziel nie będę mogła pobiec zakładane go treningu, bo najpierw będę w pracy, a potem mąż umówił nas z kolegą do zoo. Wieczorem zaś jadę z koleżanką na plażę, aby patrzeć w niebo i może będzie widać zorze polarna.
Bieg więc spróbuję wykonać w poniedziałek. Gdzieś pomiędzy spaniem a szydełkowaniem w ogrodzie. Może też będę smażyć frytki, bo mąż ma ochotę zjeść...
Byłam u lekarza. Atrofia mięśni jest efektem ubocznym zastrzyku, który dostałam w nadgarstek. Minie samo.
Ból okazał się bólem pleców a nie nerki. Rano robiłam test moczu taki z drogerii (apteki sprzedają tu tylko leki na cm receptę a nie mydło i powiodło jak w polsce) I wyszedl negatywny wynik na obecność krwi. Więc to nie kolka nerkowa. Ani nic innego. Wtedy pojawiłaby się krew.
Więc lecę dalej leki przeciwzapalne, pije więcej, ręką nie muszę się przejmować bardziej niż do tej pory. Luz.
No to lecę z planem treningowym. Dziś jest 28 stopni więc nie dałabym rady pobiec. Wczoraj zatem zrobiłam trening.
Dwie mile plus 2,5 km marszu do domu.
Było dość ciężko. Ale dałam radę. Dziś strzeliłam na ulicznym markecie staniki sportowe adidas. Jest akcja że lokalne sklepy wystawiają się z towarem z magazynów za małe pieniądze. Byky kurtki zimowe. Mydła. Rzeczy do kuchni. Sklep sportowy sprzedawał staniki przecenione z 37 euro na 5. Kupiłam dwa.
Jutro idę do lekarza z ręką.
W sobotę zauważyłam, że z moją lewa dłonią dzieje się coś dziwnego.
W minionym roku dwukrotnie miałam przeciążone ścięgno kciuka. Miewam też problemy z samym nadgarstkiem od 12 lub więcej lat. Z reguły szyna i oszczędzanie się, pomaga. Na zapalenie ścięgna dostałam dwa razy zastrzyk sterydowy. Po obu razach ból znikał w przeciągu 48h a skóra w miejscu zastrzyku się odbarwiala.
Fizjoterapeutka powiedział, że jeśli będę nadwyręžać rękę to przejdzie mi ona w stan chronicznego bólu. Więc oszczędzam. Dużo rzeczy robią za mnie mężczyźni w pracy. Pomagają. Dostaje też lżejszy przydział pracy.
Mimo to zauważyłam, że coś się dzieje. Mięśnie jakby zniknęły, zapadły się. Widać wszystkie żyły idące do kciuka, nadgarstek jest chudszy a kosz bardziej wystaje niż po pierwszym urazie. Gdy ruszam ręka, czuję lekkie mrowienie. Mam pełen zakres ruchów. Dołek w nadgarstku się pojawili jest bardzo głęboki. Obie ręce są od siebie różne.
Dam sobie jeszcze jakiś czas i skontaktuje się z moim lekarzem.
Wczoeja w nocy mnie rzuciło na plan treningowy Garmina. Kilka razy zaczynałam, chyba nigdy nie skończyłam. Może raz. Nie pamiętam. Próbuje ponownie.
Teraz muszę wyjść z domu, a po powrocie zjem obiad. Później muszę znaleźć czas na bieganie. Krótki bieg, tylko aby zmierzyć moje możliwości. A tych nie ma.
Trzymajcie kciuki abym była wytrwała. Do końca listopada powinnam nauczyć się przebiec 10 km.
Usunęłam socjale oraz kupiłam krzesło campingowe
Stwierdziłam, że spędzam tam za dużo czasu. Może przywrócę Instagram, gdy wrócę do treningów. Ale postaram się wchodzić tam jedynie z laptopa, w ten sposób ograniczę używanie telefonu do minimum.
Zostawiam WordPress. Tu jest tak mało interakcji, że nie będzie mnie kusić 4x na godzinę, aby zajrzeć. Odkąd Zu nie komentuje oraz kilku innych czytelników, pisanie tu jest mniej wciągające.
Dziś odpoczywam a co nieco, bo nadal męczy mnie migrena. Przy okazji pracowałam w ogrodzie. Kupiliśmy 3 worki ziemi doniczkowe I posadziłam alstromerie w największe donice na nóżkach. Mam nadzieję, że przyjmą się przed zimą i będę mogła je na zimę zabrać do środka po części, jak rok wcześniej. Najpierw jednak kłącza muszą się dobrze rozkrzewić.
Przyszedł leżak męża. Testowałam go i uznałam, że nie spełnia moich kryteriów. Ja lubię wyciągnąć kopyta, ale nadal siedzieć pionowo. Pić wówczas coś zimnego, jeść lody, szydełkować. Natomiast na większości leżaków można albo siedzieć z nogami w dole, albo leżeć niemal płasko. Nic pomiędzy.
Leżak męża jest mega wygodny i ma świetną, niemal pościelową poduchę. Jednak nie mogę go bez wysiłku i kilku podejść położyć płasko. Albo jestem za lekka lub za krótka, albo to nie dla mnie.
Postanowiłam zamówić krzesło składane oraz podnóżek z Decathlonu. Kumpel ma poduchę na wydanie, więc przytulę. Dzięki rozłożeniu na dwa elementy, krzesło może mieć wysoko oparcie, a ja na podnóżku mogę wyprostować kolana. Nie ma ono podstawka na kubek i telefon, jak leżak męża, ale jest łatwe w rozkładaniu do leżenia oraz zajmuje mniej miejsca.
W przyszłym tygodniu powinnam otrzymać swoje zamówienie. Cena 40 euro mniejsza niż za leżak męża.
Update: sociale [niektóre wróciły]. Za wiele stron odsyła na sociale i nie da się treści zobaczyć, nie będąc tam. Shiiiit. Ale poszukam sposobów jak je ograniczyć.
Garmin dość szybko mnie podsumował - czasami na raport musiałam czekać tydzień.
Bieganie i chodzenie w minionym miesiącu były krótsze i rzadsze niż w czerwcu, ale za to wpadło więcej roweru. A to dzięki wyjazdowi do Drenthe, który opisałam w pamiętniku/na blogu.
Siłownia leży i kwiczy. Już anulowałam karnet - oddam opaskę 31 sierpnia, kiedy pójdę na ostatni trening. Waga wzrosła.
Gorzej u mnie ze snem oraz stresem. Na przykład w tym tygodniu dwie noce spałam po 2-3,5 godziny, a dziś miałam wolne z pracy, ponieważ mam migrenę, która przez cały dzień nie przechodzi. Mam nadzieję jutro obudzić się w lepszym stanie niż dziś. Do tego miałam silny ból brzucha - nie wiem czy żołądek czy jelita - aż mnie obudził o 5 rano. Jak był czas zbierać się do pracy to nadal nie spałam z bólu. Zostałam w domu i do południa brzuch jeszcze mnie męczył. Udało mi się dospać do 9-tej, a później chilowałam na kanapie z serialem i szydełkiem. Niemniej jednak codziennie dostaję podsumowanie dnia, że miałam sporo stresu i powinnam pomyśleć o technikach relaksacyjnych. Pewnie stąd też te bóle w piersi, które miałam cały poniedziałek.
Lipiec też zapisałam w postaci kwadracika, który będzie składową koda temperaturowego. Postanowiłam przerobić dotychczasowy koc - który jest ogromny i waży 1,5 kg - na taki składający się z kwadratów. Na ten tradycyjny schodzi mi o wiele za dużo wełny i kosztuje mnie za dużo pieniędzy. Takie kwadraty wyjdą taniej i lżej. Koc będzie też mniejszy - muszę jeszcze zmierzyć jaki dokładnie będzie.
Przy próbie wstawienia tych grafik napotkałam na kolejny problem z nowym layoutem. Otóż nie da się skalować zdjęć, bo nie da się kliknąć potwierdzenia lub anulacji. Wiszący baner wciąż to zasłania i scrollowanie w górę i dół nie zmienia pozycji wyskakującego okienka ani baneru. Jedno zakrywa drugie - jak teraz ten tekst, który piszę i którego nie widzę, póki ręcznie co kilka linijek nie opuszczę widoku okna. Ten baner jest naprawdę nietrafiony. Za bardzo został dostosowany do widoku komórkowego, a przecież nadal są tu osoby, które używają PC - jak choćby ja.
Ten layout jest tragiczny. Nie da się nawet przeczytać, co piszecie!