Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pracownik biurowy z pracą zdalną mieszkający na wsi. Niezmotywowany do zadbania o siebie. Moje aktualne marzenie i cel to wejść w trzydziestkę z ładnym ciałem i z najlepszą życiową formą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 27636
Komentarzy: 714
Założony: 28 maja 2021
Ostatni wpis: 25 marca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
iamcookie3

kobieta, 27 lat,

168 cm, 59.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 października 2022 , Komentarze (1)

Ciekawe czy ktoś jeszcze o mnie tu pamięta 🤔 Widzę, że w czasie, gdy mi się zniknęło, zniknęło jeszcze pewne grono osób stąd. 

Jakoś w całym tym 2022 nie chciało mi się pisać na Vitalii, a od pogrzebu kuzyna nie pisałam już praktycznie w ogóle. Ale myślę sobie - odezwę się, a co mi tam, chociaż zbieram się do tego już długo, ale całkowicie odzwyczaiłam się od pisania takich internetowych pamiętników czy dzienników. Zdecydowanie wolę papier i zapisywanie samych faktów, które mają dla mnie znaczenie i raczej w króciutkiej formie i nie codziennie. 


Działo się u mnie sporo. Jak zwykle, ale pewnie też i u każdego z Was działo się dużo. Takie żyćko jest, że się dzieje ciągle coś czy dobrego, czy złego ;) 


Spędziłam hardkorowy wrzesień pracując praktycznie na 2 etaty - praca i 8 godzinne praktyki. Przetrwałam, zaliczone ;) 


Taki tryb życia spowodował spontaniczne, samoistne, niezaplanowane, niecelowe... przejście na dietę Karni. No, może nie jest to takie 100% karni bo czasami wrzucę sobie trochę pietruszki czy orzechów czy czasem zjem szakszukę, ale generalnie rośliny poszły w odstawkę. I powiem Wam - w życiu nie czułam się tak NORMALNIE. Normalnie, bez dyskomfortów, które uważałam za naturalne. Po prostu czuję się zwyczajnie. Dobrze. Dieta Karni nie wymaga śledzenia żadnych kalorii, węglowodanów, mierzenia ketonów, cukru i tak dalej, więc po około dwóch tygodniach zaczęłam być autentycznie ciekawa czy w ogóle jakieś ketony w tej krwi mam, bo miałam wrażenie, że czuję się za dobrze. Za normalnie, bez gromów z nieba jak przy keto, kiedy wchodziłam na nie drugi raz (czyli wiele razów temu). Że może, mimo że jem odzwierzęco to jakimś cudem ta ketoza w ogóle nie powstała. No ale sprawdziłam z tej ciekawości i ketoza jak się patrzy, a obywa się bez żadnych suplementów i o dziwo bez skurczy i innych objawów niedoboru elektrolitów, mimo że chodzę regularnie na siłownię. Na klasycznym keto suplementy brać musiałam, choć "klasyczne" może być różnie rozumiane. Byłam kiedyś na paru różnych wariantach - i było mocno nabiałowe keto, i mocno mięsne z minimalną ilością roślin, ale sporą ilością tłuszczów roślinnych, i na keto śródziemnomorskim niemalże bez mięsa z owocami morza, na keto wysokoblonnikowym. Generalnie było różnie dietetycznie i różnie w kontekście samopoczucia. Myślę, że średnio wychodziło mnie około pięciu miesięcy rocznie bycia w ketozie w ciągu ostatnich czterech lat. Gdyby to połączyć to byłyby to prawie dwa lata diety bardzo niskowęglowodanowej.

Jednak z tych wszystkich mieszanek diet niskoweglowdanowych karni służy mi najbardziej. Teraz czuję się świetnie, wręcz  perfekcyjnie. Nie mówię, że zawsze tak będzie, ale teraz jest właśnie perfekcyjnie.

Nie znaczy to, że zawsze będę tak jeść. Po prostu póki taka dieta mi nie wadzi, nie zabiera dużo czasu, nie sprawia, że czuje się źle, nie mam przy niej ochoty na papierosy, kawę, alkohol - kiedy jestem dużo bardziej spokojna (ale nie flegamtyczna), zrównoważona i energiczna to tak będę nadal jeść. Jestem dużo bardziej cierpliwa dla moich uczniów, podopiecznych i rodzeństwa. Czuję w niej 100% wolności. A jeśli będę miała ochotę na kebsa, zjem kebsa. Tylko pytanie czy i kiedy będę mieć ochotę na tego kebsa. I zdradzę od razu, że na "oszukany posiłek" przychodzi mi ochota mniej więcej co 8-10 dni, ale on i tak nie smakuje tak dobrze jak, gdy zapamiętałam go z czasów, kiedy te węglowodany jadłam 😣 Wydaje się mieć miej smaków niż zapamiętałam.


Mam dla Was taki cytat. Może i oklepany, ale całkowicie prawidziwy. 

Znowu bardzo polubiłam spędzać czas kreatywnie. Staram się korzystać w minimalnym stopniu z internetu co u mnie nie jest raczej jakieś trudne. Znowu otworzyłam głowę i umysł na tworzenie i uwielbiam ten stan! Ostatnio dużą frajdę sprawia mi nagrywanie, nie spodziewałam się, że jest z tego taka dobra zabawa :)

15 maja 2022 , Skomentuj

Dzisiaj byłam w pracy na 6 godzin, trochę się powkurzalam na jedną pracownicę, niestety jest bardzo niesforna. Jeżeli tak dalej pójdzie i nie będą do niej docierały pewne insynuacje, będziemy musiały poważnie pogadać. W przerwie na obiad skoczyłam na zakupy na jutrzejszy piknik z M. Niby ma to być piknik dla mnie i M. organizuje wszystko oprócz kocyka (to moja dzialka) I nawet piecze maślane bułeczki, no ale też chcę coś przynieść nawet, jeśli się zdublujemy. Najgorzej z naszymi nawykami żywieniowymi. On zero tłuszczów, ja znowu dużo. Ja nie jem owoców, on znowu uwielbia. Coś tam wzięłam klasycznego. Mandarynki, borowki, Winogrono. Banany nawet. Kabanosy cielece, camember, wino i szampana. Croissanty, kilka słonych przekąsek i kilka słodkich, jakieś żelki dla niego. 

A jutro przed piknikiem idziemy z M na ścianke wspinaczkową. Nigdy nie byłam, chyba nawet sama zaproponowałam to i nie mogę się doczekać ☺ 

Dzisiaj natomiast widziałam się z D. Nie byłam na jego urodzinach z powodu kwarantanny i do tej pory nie dałam mu prezentu... niestety zburzył mi koncepcje, gdy mi oznajmił fakt, że absolutnie przestał pić alkohol (a jeszcze robił mi awantury w zeszle wakacje, że ja za mało z nimi piłam na wypadzie do zakopanego). Dzisiaj specjalnie zaciągnęłam go do księgarni by podpatrzeć, które książki mu się najbardziej podobają, bo to jest coś co on lubi, tyle że nie mogę trafić w jego gust. I już wiem co mu kupię ☺☺ Ale spędziłam z nim dziś szalony dzień. Bardzo się cieszę, że mimo tego, że o tej 16 zasypiałam na stojąco wypiłam mocna kawkę i pojechałam do centurm miasta. W między czasie zaciągnął mnie na kebaba (takiego wypasionego), ponieważ nic jeszcze nie jadlam. Teraz tak mam, że jem od 16 czy 18 dopiero i jem do północy.  Jeszcze zabrał mnie na wielkie lody o smaku mascarpone z malinami i kawy. A później skręciliśmy do naszego ulubionego antykwariatu (zawsze tam narobimy sobie wstydu...) I znalazłam fantastyczną książkę, ale nie kupiłam jej, bo nie mam za duzo czasu teraz a jest tak fantastyczna, że nie wyszłabym z mieszkania przez tydzień chyba gdybym się do niej przyssala. Później skoczyliśmy do nowo otwartego baru (z ramienia barów, które najbardziej lubimy) I później szwendalismy się po mieście i dalej gadaliśmy głupoty. Niby w tym tygodniu bywałam w mieszkaniu tylko na spanie, a jakoś mimo tych dni czuję się wypoczęta. Przynajmniej psychicznie.

23 kwietnia 2022 , Komentarze (7)

Muszę to wyrzucić z siebie. Już po pogrzebie. Wybeczałam się okropnie, myślałam, że nie będę az tak płakać, ale zupełnie inaczej jest niż się myśli. Mama zachowała się wspaniałe, z tata też było dobrze. Wsparł ciocie w kaplicy, w kościele i na stypie. Mama pomogła na cmentarzu, ciocia ja prosiła (od lat ciocia się do mamy nie odzywala). Musialam poszukać narzeczonej mojego ciotecznego brata, bo nie było jej widać na cmentarzu. Nie mogli beż niej rozpocząć tej uroczystości. Omdlala. Mój brat też był cały zaryczany. Wiele osób ryczało okrutnie. Chłopaki tak płakali, że pękało serce w każdej chwili jeszcze bardziej. W tym smutku człowiek cieszy się z tego ile osób na ten pogrzeb przyszło go pozegnac. Cały kosciol był pełny, koledzy ze szkoły, jego dawni nauczyciele, osoby z pracy, straż pożarna, rodzina bliższa i dalsza, mnóstwo jego znajomych i przyjaciół, mnóstwo ludzi z którymi się wychował, których znał, mnostwo osob z miasta, mnóstwo osób od nas z którymi wychowywała się ciocia i wujek. Kwiaty miał tak wspaniale, a gdy zobaczyłam co przygotowali mu koledzy z dawnej szkoły to tak zaczęłam beczeć, nie mogłam się powstrzymać. To było wspaniałe. Okropnie beczałam, serce mi pękło ponownie. Caly pogrzeb był tak podniosly i tak potwornie smutny. Inni chłopaki wzięli ze sobą głośnik i włączyli piosenkę see you again, aby nie było słychać tych przykrych odgłosów z cmentarza. Jeszcze bardziej chciało się beczeć. To szczegolna piosenka. On kochał auta. Wtedy świeżo odebrał auto od mechanika, chcial się nim nacieszyć. Na konsolacji opowiedziałam cioci historie o tym telewizorze, pośmialiśmy się przez łzy, nie znała tej historii. Wyciskala mnie mówiła "moje blizniaki", byliśmy nierozłączni przed większość życia. Ciocia powiedziała mi, że wyrwał jej dziure w sercu do końca życia. Tak bardzo chcialam ich wyściskać, by zabrać trochę ich żalu. Coś powspominałam z bratem ciotecznym, opowiedziałam mu jakieś historie, on mi. Głowa pękała połowie osób, dobrze że wzięłam ze sobą cała masę leków przeciwbólowych. Wujek zrezygnował ze swojej pracy, żeby ciocia nie była sama. On był taki pocieszny, był taka przylepą, zawsze wszystko uchodziło mu płazem, bo miał takie usposobienie dobre i życzliwe, że nikt nie był w stanie się na niego gniewać. Radosny, optymistyczny, nigdy się nie smucił, zawsze wszystkim poprawiał humor, wystarczyło że człowiek go zobaczyl a sam wychodził z dołka a po spotkaniu z nim dzień zaraz był lżejszy, jakby chodziło się po miękkim dywanie, zabierał wszystkie troski, i dawał ludziom radość samym swoim uśmiechem. Był tak chojny dla innych, potrafił zostawiać auto i iść przez piach i krzaki nawet 3 kilometry czy wiecej, bo ktoś potrzebował go, jego pomocy, czy czegokolwiek. Nigdy nie odmawiał ludziom. Zawsze życzliwy, potwornie łobuźliwy i śmieszkowy. Wszędzie było go pełno. Był bardzo troskliwy dla ludzi. Ta petarda co wybuchła mu w dłoni, wybuchła dlatego, że chciał ja odrzucić od moich wtedy 4i5 letnich sióstr, bo ktoś im tą petardę rzucił między nogi. Złapał ja odruchowo.

Pęka mi serce

śniło mi się, że zaspalismy wszyscy na pogrzeb. Że obudziliśmy się wszyscy dopiero o 13tej a pogrzeb był rano. Okropnie płakałam z tego powodu we śnie, a później gdy się na obudziłam, popłakałam się znowu tym razem na serio, bo bylam przekonana że na prawde jest już 13ta, bo nie słyszałam budzika.

22 kwietnia 2022 , Komentarze (14)

Jutro pogrzeb. Okropnie się stresuje. Ciotka nie ma już rodziców, dla niej to my oprócz dzieci jesteśmy najbliższą rodziną. Pewnie jej rodzeństwo cioteczne i stryjeczne będzie, wujowie i ciotki. Nie wiadomo gdzie siadać, co robić właściwie, najpierw na czuwanie, potem do kościoła, później pogrzeb, później stypa. Juz mam żołądek w gardle. Byłoby dużo łatwiej gdybyśmy nie mieli skomplikowanych relacji rodzinnych. Po całej sytuacji z rodzicami taty i ciotki (już nie żyją, chodziło o opiekę w chorobie itp) tata nie schował mimo wszystko dumy do kieszeni. Przez telefon z ciocią rozmawiał, ale jej nie odwiedził. Nawet ponoć zadzwoniła w tej sprawie szwagierka cioci, ale nie wiem czy mój ojciec jest taki dumy, taki glupi, taki samolubny, czy bez wstydu. Nie wiem jak to będzie wyglądać, więc czuję potrójny stres. Nie wiem czy ojciec podejdzie do cioci, nie wiem z tego powodu gdzie siadać, nie wiem kiedy do cioci podjeść, nie wiem czy do wujka też podchodzić- wujek jest bardzo surowy i z nim nie mam kontaktu, byliśmy tylko na dzień dobry. Nie wiem czy podejść tez do rodzeństwa zmarłego i kiedy. Straciliśmy kontakt jakieś 8 lat temu, oni znowu byli bardziej związani ze swoim rodzeństwem stryjecznym. Najmłodszy, który zginął - z moim bratem i ze mną.

Od tygodnia nie jestem w stanie prawie jeść i spać, ponieważ jestem zestresowana całą tą sytuacją. Stresuje się też obecnością moich rodziców i siostry, oni zawsze mnie stresują w takich sytuacjach. Jestem przerażona tym pogrzebem. Chciałabym ich wesprzeć, ale nie wiem jak to zrobić, rodziny z drugiej strony będzie dużo więcej i oni wszyscy mają gest, takt i ogładę. Moi zachowują się jak z puszczy. I ja w sumie trochę też, gdy oni są ze mna. Od razu tracę rezon.

Naczytałam się tyle poradników co do pogrzebów, że teraz stresuje się jeszcze bardziej. Chciałam się wszystkiego dowiedzieć szczegółowo, bo to mlody człowiek i z najbliższej rodziny. Tata ma ciemna koszulę- wedle poradników nie powinien, powinna być biała, ja mam buty na słupku, powinny być płaskie i tak dalej I dalej. Mimo że powinno być na czarno to jednak nie za czarno. Z jednej strony mam ciemnoszare spodnie w kant, i szary płaszcz, ale z drugiej strony jak się rozbiorę to mocno czara jestem i tak dalej I dalej, takie drobne rzeczy. Wiem że nikt nie będzie się tak przyglądał, ale nie chciałabym znowu, żeby ktoś coś źle odebrał. No i mam stres większy niż myślałam że będę mieć. No i jeszcze beczeć na pewno będę to już w ogóle się stresuje co ja nie tak zrobię przez te beki i kogo nie zauważę, albo co złe zrobię choć powinnam kogoś zauważyć i coś zrobić zupełnie inaczej. Obawiam się nietaktu okropnie, nie chce kogoś urazić w takiej chwili.

20 kwietnia 2022 , Komentarze (9)

Dziękuję Wam za każde ciepłe słowa, które od Was otrzymałam. Nie sądzilam, że to aż tyle daje. Dziękuję.

Dzisiaj w pracy koleżanka wyszła na chwilę do sklepu i kupiła mi czekoladę. Powiedziała, że nie wie co się stało, ale to na pocieszenie. Wzruszyłam sie i pobeczałam. Wczoraj przyjaciel zadzwonił do mnie akurat, gdy wyszłam na chwilę pobeczeć, żeby nikt nie widział to mu się nabeczałam w ten telefon. Na razie tylko jemu powiedziałam, bo nie chce mi to przejść przez gardlo. Trochę pośmiałam się przez łzy, że nie inwestowałam nawet w ładny czarny płaszcz, bo babcia zmarła, gdy było mocno zimno, więc była kurtka, a nie sadzilam, że jeszcze dla kogoś będzie mi potrzebny. Śmieliśmy się z tego oboje, bo jakoś zabawnie ułożyłam słowa.

Mama dzisiaj dzwoniła, trochę powspominalismy i generalnie zebrało się sporo tematów. On był straszym rozrabiaką i wszędzie było go pełno. Każde wakacje i wiele weekendow u nas spędzał, bo my mieszkamy na wsi i lubił tu buszować i wolał naszych znajomych od swoich miastowych. Zawsze się u nas dużo działo. Moi rodzice często się na niego wkurzali, ale był taki pocieszny, że i tak nie dało się na niego gniewać. Strasznie jest go żal. Ciągle coś odwaliliśmy, raz niemal potłukłam z nim telewizor za 11 tysięcy w media Markt, bo graliśmy tam w piłkę... Ale pilka i pole do gry tam było! Nie wiem kto to tak wymyślił! Serce miałam wtedy w gardle i uciekliśmy stamtąd. Raz wlazł na topolę na sam czubek (drzewo 30m!). Złamała się pod nim gałąź i spadl z tego drzewa. Myślałam, że go zabije za to! Byłam na niego wściekła. Na szczęście to była ostatnia, najniższa gałąź i spadl tylko z 3 metrów. Raz wybuchła mu petarda w dloni, krew lala się jak z cebra. Miał 14-15 lat. Wpakowaliśmy go w auto i tata gnal jak szalony do szpitala - szybciej było jechać autem niż czekać na karetkę, a było to 20km. Później i tak zabrali go do innego szpitala 60km dalej, bo było bardzo poważnie. Musiałam z nim siedzieć gdy go szyli bo mój tata poszedł zalatwiac papiery i dzwonił do cioci. Nawet nie zapłakł, taki był twardy. Raz śmiesznie przebił sobie nogę na plaży. Trzymał piwo i chciał kopnąć piłkę. Jak się zamachnal to upuścił piwo i roztrzaskało się na asfalcie a że mocno się zamachnal to żeby złapać równowagę to odstawił nogę prosto w te szklo... krwi co niemiara. Chciał żeby odwiezli go do nas do domu, ale pod moim domem jak zobaczyliśmy kałuże krwi na wycieraczce auta to tylko daliśmy rurę i znowu do szpitala. Był mistrzem driftu. Raz goniła nas policja za wandalizm (to był wypadek !! my nie niszczyliśmy, ale akurat wyjechała policja, gdy przez przypadek coś popsulismy). Musieliśmy skakać i uciekać przez płoty. Gdy byliśmy mali na placu zabaw rozbili mi głowę tak mocno, że miałam wstrząs mózgu i 3 dni nie byłam w stanie nawet siedzieć, bo było mi niedobrze. Potrafił ukraść rodzicom auto i brał mnie na wycieczki po polach i lasach gdy jeszcze był gnojkiem. Zawsze mówił, że chce, żeby jego dziewczyna była podobna do mnie, bo razem zawsze świetnie się bawiliśmy. Oboje spod znaku Bliźniąt. I takie typowe, radosne, śmieszkowe bliźniaki z nas były.

Sekunda później albo wcześniej i mogło skończyć się to zupełnie inaczej, bo został staranowany centralnie w drzwi od strony kierowcy. Mogło byc też gorzej, bo może umierałam w męczarni. A może by przeżył, nie wiadomo, ja wolę nie gdybac. Ciocia cieszy się w tym całym smutku, że jechał sam, bo nie zniosłaby, gdyby miała kogoś jeszcze na sumieniu. Podobno najgorzej przeżywa jego narzeczona, mieszkała z nim i z jego rodzicami. Ciotka o dziwo chyba na razie jakoś się trzyma, rodzeństwo ponoc jak też. Nie wiadomo jak to się stało, być może to wina auta, trochę mu szwankowało. Możliwe, że gdy dodał gazu, by przejechać auto nie załapało. To była drogą ekspresowa, więc facet, który w niego uderzył nawet nie zwolil widząc auto, które starą się wlaczyc do ruchu. Być może mysl, że on zdąży przejechać. Nawet uciekł z miejsca wypadku, ale zatrzymali go świadkowie.  Pogrzeb będzie w sobotę, jeśli prokurator wyrazi zgodę.

19 kwietnia 2022 , Komentarze (22)

Okrutnie mi ciężko.

Wczoraj zginął mój brat cioteczny. Niedaleko od domu, na obrzeżach miasta. Nieustąpił pierwszeństwa, nie mam pojęcia jak to się mogło stać.

Byliśmy bardzo blisko przez większość życia. Teraz w dorosłości trochę nam się drogi rozeszły, ale byłam przekonana, że na naszych weselch będziemy się bawić. Moje rodzeństwo, rodzice, ta ciotka i jej dzieci to moja jedyna rodzina. Nie wiem jak ona to przeżyje. To było ukochane dziecko, każdy go lubił, zawsze zabawny, radosny, roześmiany, zaradny. Miał 23 lata. Dobrze, że babcia umarła w listopadzie i tego nie doczekała, bo z żalu umarłaby razem z nim. 

Nigdy nie przeżyłam żałoby, źle to zabrzmi, ale zawsze się cieszyłam ze śmierci, przynosiła mi ulgę, bo umierali schorowani ludzie. Babcia, dziadek, ciocie itd. Ale śmierci tak młodego i tak ważnego dla mnie człowieka nie przeżyłam. Nie wiem jak teraz oni sobie radzą.

To się stało w lany poniedziałek o 22. Wujek cioci nie powiedział od razu, dzisiaj jeszcze nie wiedziała. 

Serce mi pęka. Tyle wspomnień. 

3 kwietnia 2022 , Komentarze (4)

Ostatni wpis prawie miesiąc temu . No cóż, brak mi czasu na normalne życie, co dopiero na pisanie.

PRACA

W pracy dostałam awans i podwyżkę. 

STUDIA

Studia idą dobrze. Dostałam ostatnio sporo komplementów, m.in. że jestem bardzo wygadana i mam szeroką wiedzę. Ci którzy robią ze mną jakieś projekty, twierdzą, że się cieszą, że są ze mną, bo ani nie będzie ciszy przy omawianiu, wykłady przez nas prowadzone po prostu ciekawe i pełne dyskusji itd itd. Doświadczenie życiowe robi swoje. Nie wstydzę się wyrażać swoich opinii, poglądów i przemyśleń, nie reaguję emocjonalnie, podkreślam tylko fakty i różne perspektywy. Już parokrotnie zatrzymywały mnie wykładowczynie ot tak, podysktować, zainteresowane kim ja właściwie jestem. To bardzo miłe. 

WARSZTAT KOMPETECJI LIDERSKICH Z UE (ponad 2500 str materiałów) :)))

Lada moment kończę roczny warsztat kompetencji liderskich na który dostałam się w drodze długiej rekrtuacji i który był odsunięty o prawie 2 lata (!) z powodu pandemii. Na warsztacie poznałam niesamowitych ludzi z którymi chciałabym się w końcu kiedyś spotkać, widywaliśmy się tylko online - przed pandemią zajęcia były stacjonarnie w pewnym mieście w Polsce.

Na warsztacie poznałam wiele wiele tajnik liderskich. Zasady dyscypliny, zdrowego zarządzania, myślenia, budowania relacji, roli menedżerskich, komunikacji czy coachingu i mentoringu. Role zespołowe, budowanie spotkań, efektywne delegowanie zadań - to sobie utrwaliłam. Poznałam wiele metod negocjacji i ciągle je staram się szlifować przy każdej nadarzającej sie sytuacji (oczywiście zdrowowo rozsądkowo). Umiejętności praktyczne rozwijaliśmy na bierząco i to dodawało adrenaliny na spotkaniach i rozwijało totalnie abstrakcyjne myślenie i błyskotliwość (za tym będę cholernie tęsknić!). Np. wchodziliśmy w tak abstracyjne role, bez wcześniejszego przygotowania i musieliśmy negocjować ze sobą na forum oczywiście znając całą otoczkę i wczuwajac się w rolę. Ja np raz byłam członkiem ministerstwa pertochemii, który musiał uratować świat przed larwami ciem cotteramus, które miały zniszczyć wszystkie lasy liściaste w strefach umiarkowanych i negocjowałam z wysłannikiem Ministertwa Zdrowia, który chciał powstrzymać bardzo agresywną chorobę, przerwadzającą się w pandemię. Ministerstwo Zdrowia było cholernie uparte i wąskopatrzące. A cel mieliśmy współny - jajka strusia X będące w całości pod opieką kartelu narkotywkowego z pewnego państweka. Spotkaliśmy się przypadkiem na pokładzie samolotu i tak poprowadziłam negocjacje, że zwyciężyłam i dostałam awans i gigantyczną podwyżkę ;) Nie mniej nauczyło mnie to wiele, ponieważ za bardzo chciałam "uratować świat" iż skupiłam się przede wszystkim na moim problemie, widząc, że pandemię mogę odwlec w czasie. Okazało się, że więcej współpracy i mogli bysmy zaradzić 2 sprawom na raz. :)

MOJE SZKOELNIA DLA OSÓB Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ

Jeżeli chodzi o szkolenia, które ja organizuje  dla osób z niepełnoprawnością idą wręcz znakomicie ! Jest to cykl co tygodniowy, szkolenia odbywają sie w soboty. Do pierwszego został zaangażowny psycholog kliniczny, który zajmuje sie niepełnosprawnymi i jest członkiem pewnego stowarzyszenia zrzeszającego ludzi z niepełnosprawnością. Tematem było poczucie autonomii, poczucie tożsamości społecznej, rozwój wiary w siebie i w swoje możliwości. 

TEMAT 2

Drugi temat odbył się wczoraj. Była bardzo żywa dyskusja, to było światne jak udało się rozruszać tłumy online :) Tematem były aktywności sportowe dla niepełnosprawnych, zrzeszenia sportowe, obozy, możliwości znalezienia takich miejsc, imprez, dopłaty do tego, wymagania jakie trzeba spełnić itd itd. Z racji, że w przyszłosci na pewno chciałabym się udzielac z jakiejść fundacji na rzecz osób z niepełnosprawnościami (wszelakiego rodzaju) na pewno na kilka kampów czy zawodów tego rodzaju pojadę, by poznać je od drugiej strony.

TEMAT 3

Trzeci temat będzie niesamowity - a o tym jestem przekonana ponieważ będzie wspierać nas w tym totalnie odjechana pani psycholog - młodziutka dziewczyna, która w liceum straciła całkowicie wzrok . Totalnia krejzolka i jednocześnie cholernie mądra osoba. A dodatkowo udało się zaprosić do spotkania parę osób z niepełnopsrawnością udzielającą sie mocno na instagramie i z chęcią podzielą się doświadczeniem rodzicielstwa i związku. Bo temat będzie tyczył relacji rodzinnej, przyjacielskiej i partnerskiej pod kontem komunikacji, odrzucenia, stereotypów, postrzegania niepełnosprawnści jako jednej z cech a nie determinanty. 

TEMAT 4 I 5 

Czwarty temat , już nie będę się rozpisywać, ale będzie dotyczył budowania kariery i ścieżki rozowju. A piąty to doświadczenia z życia, stereotypy, rózne sytuacje, nutrujące pytania i podopwiedzi jak to postrzegać, jak sobie z tym radzić, jak o tym myśleć, i przede wszystkim jak myśleć, by mysleć o sobie jako o osobie pełnosprawnej. Bo to myślenie czyni nas sprawnymi lub nie ;)

KONFERENCJA  i moj temat DT. DEPRESJI I SAMOBÓJSTW OSOB W PODESZŁYM WIEKU

Ostatnio na knferencji prowadziłam wykład na temat depresji osób starszych (wiek emerytalny, czas poemerytalny, czas terminalny). I o samobójstwach osób starszych. Statystyki, cała otoczka tego i powody, podejście do sytuacji bardzo wszystkich rozbudziła. Powiem, że nie spodziewałam się takiej bużliwej dyskusji. Niesamoiwity temat a bardzo ignorowany. Niemal totalnie tabu. Ile było pytań! Poczułam, że zrobiłam coś dobrego, otworzyłam jakąś puszkę, może i w dość wąskim gronie, ale jednak coś otworzyłam. 

BADANIA

Udałam się do lekarza z powodu bezsenności a otrzymałam do zrobienia cały plik badań. Jutro idę na konsultację. Widzę, że są tam "kwiatki", ale nie chcę ich poruszać na forum bez ich konsulatcji.

Jedyne co mogę teraz pokazać to na pewno moj profil lipidowy. Będąc na diecie wysokotłuszczowej od 2-3 lat (nie jestem na keto, nawet nie na LCHF.). Jem mniej więcej 120- 150g T, reszta to węgle i białko - 250g - 300g łącznie.

Cholesterol całkowity 180mg/dl  115,00-190,00

Cholesterol HDL 100mg/dl - zalaecane poniżej 130

Cholesterol LDL 65 mg/dl - zalecane poniżej 115

Triglicerydy 58 mg/dl - zalecane poniżej 150

Jeżeli chodzi o tłuszcze to u mnie są one głownie pochodzenia zwierzęcego. 

Próby wątrobowe są świetne, badania nerek też wyszły bardzo dobrze. Na razie nie ma co się cieszyć z tych badań, bo tak jak mówiłam, jest taż pare innych kwiatków, więc na razie więcej nie piszę :)

8 marca 2022 , Komentarze (3)

Szklana wskazuje 55,8. Bariera przełamana :)

5 marca 2022 , Komentarze (1)

Dzisiaj waga pokazała 56,6 kg.

... 

Od samego rana zrobiłam aż 6 km z buta, bo to był jedyny moment, kiedy mogłam wybrać się do pewnego sklepu. No i pocałowałam klamkę. Pewnie z 15km dzisiaj mi tego chodzenia wyjdzie.

Zjadłam trochę więcej niż było w planach, ale czasami trzeba.

4 marca 2022 , Komentarze (1)

Dzisiaj waga pokazuje 56,1 kg czyli idę tak do przodu jak było to zaplanowane na ten miesiąc. 

Oczywiście widać każdy najmniejszy paproch jak na czarnym.

Skończył mi się karnet na siłownię. Od poniedziałku idę ponownie, bo bez siłowni na diecie niestety z kaloriami poszaleć nie można, a te 3 czy 4 dni bez siłowni i o mniejszej kaloryczności zrobiły ze mnie wymoczka.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.