Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Pleszkaa

kobieta, 31 lat, Dzicz

168 cm, 96.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 czerwca 2023 , Komentarze (8)

Hej dziewczyny, to już chyba oficjalne. Waga zatrzymała się u mnie na 92kg. W sumie schudłam 23kg od operacji bariarycznej. 
Teraz waga powinna spadać średnio 2-3 kg w miesiąc. Chociaż wiele osób twierdzi, że najlepiej kilogram. 
Mi udało się schudnąć z 92,9 do równych 92 kg i działam dalej. Muszę się bardziej przyłożyć, bo już nie idzie tak łatwo. Opracowałam sobie plan na cały czerwiec. 
Dam znać na koniec miesiąca jakie będę miała rezultaty. 

Przez cały czerwiec będę: 
- Liczyła kalorie każdego dnia. 
- Jadła do 1700 kcal dziennie. 
- Robiła 7 tysięcy kroków każdego dnia. 
- Piła minimum 1,5l wody. 
- Brała witaminy. 

Od czasu do czasu włączę również w to ćwiczenia. Nie chcę tego pisać, bo nie mam co do nich pewności. Wczoraj jak ćwiczyłam, to zaczęły nawalać mnie plecy. Do tej pory nie mogę się za bardzo schylać.. 😵 
Póki co robię rower i długie spacery. Namówiłam mojego, żebyśmy każdego dnia robili razem dłuższy spacer. Pochwalę się Wam, że od kilku dni robię blisko 10 tysięcy kroków. To daje jakieś 6km. 
Nie chciałam umieszczać w planie czegoś do czego nie będę pewna. Więc te 7tysięcy kroków to takie minimum. 

Tak się cieszę...  W końcu odzyskałam swoją twarz. "Odtłuściła" się i wyglądam totalnie inaczej. Dostaje dużo komplementów. Często ubieram sukienki i czuje się swobodniej. Miesiączka mi wróciła już mam ją co miesiąc. 
To fantastyczne, bo przez ostatnie 5 lat miałam jedną miesiączkę na jakieś 3 miesiące.. 

Niestety... Musiałam obciąć moje długie i gęste włosy. Moja profilowa miniaturka nie jest przypadkowa. Już jako dziecko zainspirowana Ogniem i Mieczem zapuszczałam włosy. 
Po operacji zaczęły mi bardzo wypadać. Podcięłam je dwa razy, ale stały się bardzo rzadkie i suche. 
W końcu z grubego warkocza do pasa, zostały mi cienkie włosy do ramion. 
Stosuje witaminy na włosy, wcierki, masaże, olejowanie. Zobaczę czy odzyskam moje wspaniałe włosy. Dam znać, póki co mija dopiero miesiąc tej pielęgnacji. 

Powiem Wam, że się wkurzyłam. Ostatnio razem z moim zangażowaliśmy się w pomoc jego rodzinie. Woziliśmy ich w różne miejsca, sponsorowaliśmy jakieś drobiazgi, organizowaliśmy fajne wypady. Ja to się totalnie zangażowałam. Finalnie wyszło tak, że zostaliśmy trochę wykorzystani i odsunięci gdy już sytuacja się uspokoiła. 

A moje dobre serce i szczodrość została potraktowana jako słaby charakter. Ogólnie wyszłam na osobę, która lubi wszystko stawiać, szastać kasą i łatwo ją wykorzystać.. 😀
Przyznam, że była to bardzo szybka i dobra lekcja życia. 

Od tamtej pory skupiam się tylko na sobie i naszym związku, na rozowju i tak jest lepiej. 


30 maja 2023 , Komentarze (13)

Hej kochane dziewczyny! Zaczyna mi lecieć 6-ty miesiąc po operacji i o zgrozo PRZYTYŁAM!... Jak to możliwe? 

Z własnej winy. Nastały u mnie w rodzinie imprezy. A to kawka, lody, ciasto, tort i słodycze. Zawsze mało, bo żołądek zmiejszony, ale jednak. 
A było już tak pięknie... 91,9 waga pokazała.. Tydzień pózniej (czyli teraz) wróciłam do 92,9 kg. No i wody nie piję. 

Czy ma ktoś SPOSÓB działający, na picie wody? Probowałam chyba wszystkiego. Pije i zapominam..  Przez to mam z 3 dni w tygodniu gdzie piję książkowo 3 litry wody i kolejne 4 dni gdzie dobijam ledwo do jednego litra. 

Jak zobaczyłam tą wagę to się przeżegnałam i wzięlam do roboty. Dwa dni już się biorę za tę robotę. Kupiłam sobie wagę taką nowoczesną z aplikacją i mierzeniem innych rzeczy. Wchodzę i telefon pika, a potem mam wszystko ładnie rozpisane. W tym wielkimi czerwonymi literami ODWODNIENIE! Siedzę teraz z butelką wody gdy to piszę. 
Piję, piję.. dam radę. 

Bielizna stała się na mnie za mała. Musiałam kupić sobie nowe biustonosze i majtki. Kurtki i bluzy za duże.. To fajne, ale i drogie! 😁 Informuję, że włosy nadal nie najlepiej, wypadają, ale już mniej niż w zeszłym miesiącu. 

Wzięłam się za ruch. Mam teraz taką rutynę. Wstaje rano, ogarniam się, ogarniam trochę mieszkanie i jadę na działkę. Pracuje tam godzinę minimim i wracam do domu. Potem pracuje normalnie 5-8h, i wieczorkiem jadę na rower.
Staram się też codziennie wyciągać mojego na jakiś spacer, ostatnio trochę się zastał i plecy mu dokuczają. 

Mam cel te 90-89 kilogramów.. Już czerwiec. Czerwiec to miesiąc gdzie już na pewno osiągnę poniżej 90 kg! 
Nie wierzę w to i się ekscetyuje. Wiecie, że ja totalnie nie pamiętam kiedy ważyłam mniej niż dziewiedziesiąt? Nie pamętam.. 

18 maja 2023 , Komentarze (15)

Hej kochani. Maj to piąty miesiąc po mojej operacji bariatrycznej. Moje życie wygląda całkowicie normalnie. 
Jem niemal wszystko, tylko w bardzo małych ilościach. 

Na przykład ostatnio byłam na pizzy. Tylko zamiast zjeść 3 kawałki, zjadłam pół. Podobnie jest ze słodyczami. 
Od czasu do czasu pójdę do kawiarni lub zjem coś słodkiego. Tylko nie w ilościach "pół placka" lub "cała paczka ciastek". 
A jeden kawałek, czy dwa ciastka. 
Najlepsze jest to,  że czuje się najedzona i spełniona. Nie ma tego uczucia jak podczas każdego odchudzania, że tego ciastka nawet nie "poczułam", bo mogę tylko dwa.. 
Jak zjem te dwa ciastka, to mam dość i jestem zadowolona.

Sprawa ma się inaczej z chipsami. Myślalam, że miłość do nich mi minie. Jest wręcz przeciwnie. Mogłabym je jeść i jeśc.. Dlatego unikam ich jak ognia. Staram się, żeby żadna paczka nie znalazła się w pobliżu.

Życie po operacji jest fajne. Nie zjem nic powyżej 110 gram.
Nie wypiję nic powyżej 120 ml. Szybciej się najadam i nie czuje długo uczucia głodu. Dla przykładu.. Nie zjem jednej kanapki na raz, ale jak zrobię sobię pół godziny przerwy, to mogę ją spokojnie dołączyć. 
Staram się unikać takich akcji. W ten sposób dużo osób po operacji znowu tyje. Można sobie ponownie rościągnąć żołądek. Po prostu jedzą mało, ale w dużych ilościach. 
Od czasu do czasu pojawiają się takie historie na grupach bariatatrycznych i ja się tego bardzo boje. 
Łatwo stracić tą kontrolę. 

Mój typowy jadłospis wygląda tak: 
śniadanie: 100 gram skyra waniliowego. 
II śniadanie: mała kanapka z wędliną, ogórkiem/pomidorem i chudym serem. 
lunch: kawa z mlekiem + owoce/przekąska/ mały lód waniliowy, jakaś sałatka z mięsem.
obiad: grillowane warzywa i kurczak z sosem jogurtowym.
kolacja: skyr/zupa krem/jajko z odrobiną tostowego pieczywa.

Wszystko max 100 gram. Czasami jak czuje, że to za mało i jestem głodna to po porstu jem. 
Trochę bigosu, kanapkę, frytki z piekarnika lub jakieś białko.

Gdy jestem zalatana, to właściwie muszę się pilnować aby coś zjeść. 
Są jednak dni (podczas miesiączki, która mi wróciła) że mam ogromny apetyt i ten głód fizyczny pojawia się szybciej. 

Każdego dnia zjadam 1500-1700 kcal. Kaloryczność zalecana przez chirurga. Muszę liczyć kalorię, bo jak tylko przestaję to...  Pozwalam sobie na zbyt wiele.
Walczę z tymi złymi nawykami cały czas. Miałam takie dni, że zamiast jeść posiłki zdrowe i z białkiem, to żyłam na kawie oraz słodyczach. Jest mi wstyd, że miałam kilka takich skoków w bok. 

Twierdzę, że gdyby nie operacja to:
1. Poddałabym się z 100 razy. 
2. Miałabym już kilka efektów jojo za sobą. 

Chodzi o to, że od ponad miesiąca waga stoi jak zaklęta. Podsumowanie miesiąca na aplikacji jasno wskazuje, że jem średnio 1640 kcal dziennie. Zaczęłam jezdzić na rowerze i codziennie robię około 8 tysięcy kroków. 
A waga... No cóż.. Właściwie cały kwiecień było 94-93 kg. 
A maj 93-92kg. Dziś rano było 92,2. 
Ważę się, raz na 3-6 dni. Czytałam, że takie zastoje się zdarzają, ale zaczynam się martwić. 

Mega mnie to zmotywowało i zaczęłam pić wodę jak szalona i więcej się ruszać. Dam Wam znać czy pomogło.. 
Tylko 2 kg dzielą mnie od wiekopomnej wagi, najniższej od ponad 10 lat! 

8 maja 2023 , Komentarze (6)

Hej Wszystkim czytającym. Od ponad roku opisuje tutaj swoje losy i życie. Ten pamiętnik pozwala mi się wygadać i podzielić doświadczeniami. Gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedziałby mi, że będę ważyła blisko 90 kilogramów i będę szczęśliwa... Spokojna, lepiej ułożona.. Nigdy bym nie uwierzyła. 

Zmieniłam podejście do pracy. Mój zawód na pstrym koniu jezdził. Bywały miesiące biedne i nadmiernie bogate. Zaczęło mi to działać na psychę. 
Brakowało stabliności. Jednak z zwykłej pracy też Cię mogą zwolnić i żadna praca nie jest zawsze stablina. Wielokrotnie słyszałam, że "to ostatni dobry miesiąc, nikogo nie stać na to i tamto". Wtedy zalewał mnie zimny pot i pojawiały się koszmary. Nie będe miała z czego żyć, będę musiała zamknąć firmę.
Więc walić to. Wrzuciłam na luz i w sumie przewróciłam moje dotychczasową robotę na łep na szyję. 

Jeśli dalej będę mogła zarabiać w ten sposób, to super. Jeśli nie, to i tak sobie poradzę. Bardzo mnie to odciążyło. 

Miałam zastój wagi ponad miesięczny. Stała uparcie na 93 kg i koniec. W międzyczasie pojawił się skutek uboczny. Wypadło mi sporo włosów. To normale. Miałam nadzieję, że mnie to ominie. Jeśli stracone włosy mają być ceną jaką zapłaciłam, ze lepsze życie to super! 
Kupuję w sklepach rozmiary XL i L!
Jakie to świetne uczucie, że możesz w końcu robić zakupy w sieciówkach. 
Wchodzisz do sklepu i pasuje dużo rzeczy... Ja już zapomniałam jak to jest. Wspaniałe uczucie. 
Jednak najbardziej cieszę się z twarzy. Bardzo mi wyszczuplała i jestem zadowolona patrząc codziennie w lustro. Twarz jest szczuplejsza, zdrowsza, uroda bardziej podkreślona.
Lepiej mi się wstaje i lepiej sypiam. Mam więcej energii. 

Z tą energią i kondycją to jest dopiero fenomen. Byłam z moim na małej wycieczce. Latałam pod górę, z góry, po polach i czułam się dobrze! To chudzi ludzie tak mają?! Szok!
Mi do chudości jeszcze sporo brakuje, ale jak odczuwam tak dużą różnicę ważąc około 90 kg, to co dopiero czują ludzie z prawidłową wagą! 
Jak fajnie i lekko jest gdzieś wyjść i nie zalewać się potem, nie dostawać zadyszki i ogromnego zmęczenia. 
Doświadczam rzeczy, których nie doświadczałam nigdy i doceniam to. 

Najepsze (i najważniejsze) jest to, że im jestem szczuplejsza to serio bardziej wieżę w siebie i nie boje się życia. Mam takie poczucie, że dam radę z wszystkim i będzie dobrze. Czuje się bardziej bezpieczna. 

Aha no i ważę się w tym tygodniu dopiero, bo dostałam chwilowego świra z tą wagą 93 i ważyłam się często, dołowałam też często. Więc schowałam wagę do szafy i zabrałam się do ćwiczeń oraz spoko jedzenia. Wolałam nie kusić losu. Lata odchudzania wpłynęły na mnie bardzo zle. Ważenie to nadal stresujący moment pełen napięcia.

Nie pamiętam kiedy ostatnio czułam się lepiej niż teraz. Życzę tego każdemu. 

11 kwietnia 2023 , Komentarze (5)

Ustaliłam sobie nowy cel na majówkę. Ktoś ze mną? Waga na dziś: 94,1 kg. 
Cel na majówkę: 91,5 kg. 

Święta minęły mi miło i sielsko. Jadłam trochę bardziej nie zdrowe rzeczy niż zazwyczaj. Jednak w bardzo małych ilościach i to chyba mnie uratowało przed przytyciem. 
Od dziś znowu liczę kalorię i staram się więcej ruszać. Wczoraj zrobiłam ponad 5 km spacer. Była śliczna pogoda. Słoneczko i ptaki śpiewały, coś cudnego. 

Zrobiłam sobie z moim TŻ wyzwanie do majówki. Mam wtedy wesele i wyjeżdzamy na małe wakacje. Cudownie będzie ważyć wtedy 91 kilogramy. Ważąc tyle kilka lat temu przeżyłam moje najlepsze lato w życiu. 
Miło też się zrobiło gdy wyciągnęłam z piwnicy starą kurtkę. Zrobiła się za mała i wylądowała tam na dwa lata. Teraz jest idealna!  Poprawiło mi to humor na cały dzień. 

Nie miło za to było gdy dostałam miesiączkę. Wcześniej - ważąc ponad 100 kilogramów.. Miałam bardzo nie regularny okres. Lub wcale go nie miałam. 
Od 3 miesięcy czuję jak coś tam mi się reguluje. Zaskoczyło mnie gdy ten teraz trwał 7 dni (a nie 5 jak zazwyczaj). Był bardzo obfity i bolesny. Co wcześniej nigdy się nie zdarzało. Bolało tak bardzo, że brałam tabletki przeciwbólowe i dzień spędziłam w łóżku. 
Zapisuje wszystko w kalendarzu i monitoruje. Zamierzam udać się do ginekologa w wakacje. 
Może waga wtedy pokażę mniej niż 90 kilogramów. 😁

Dziś wpadła szwagierka na kawę i powiedziała, że sąsiadka ją o mnie wypytywała. Pytała ile schudłam, bo bardzo widać i teraz zrobiłam się "drobna jak dzieciak" ... 🤷‍♂️ Hahah. To pewnie przez to, że jestem niska i teraz dopiero to widać, bo wcześniej uwagę przyciągała raczej moja szerokość. 

Ostatnio mam fazę na góry. Myślę sobie, że super byłoby wyjechać, odizolować się od ludzi. Wkurza mnie strasznie smog, który mamy w mojej okolicy. Wyszłam ostatnio na działkę, jak sąsiad zaczął palić chyba panele podłogowe, to nie można było wytrzymać. 
Serio, jeśli kiedyś kupimy dom to tylko bez sąsiada w zasięgu 1 kilometra z każdej strony! XD 

30 marca 2023 , Komentarze (3)

Co roku było tak samo. Wielkanoc za 2 dni, a ja zaczynam dopiero sprzątać. Cała dyszę, twarz czerwona jak burak i biegam histerycznie po całym mieszkaniu, żeby zdążyć. A jeszcze gotowanie.. 
Czy umyje wszystkie okna dla Jezuska?! 

Dlatego w tym roku zaczynam już od dzisiaj! Namówiłam mojego, żebyśmy codziennie sprzątali tak po godzince. Oczywiście razem i myślę, że to świetny pomysł. Dam jeszcze znać jak to się skończy. 
W te święta gotujemy skromnie, bo jem mało - jak ptaszek. 
Na stole zagości żurek, jajka na twardo z majonezem i szczypiorkiem, sałatka gyros i domowej roboty ciasto. Zastanawiam się jeszcze nad jakąś pieczenią, bo możliwe, że goście wpadną. Kocham Wielkanoc, bardziej traktuje ją jak święto wiosny niż w kategorii religijnej. To jedno z moich ulubionych świąt. 


Obecnie cierpię. Byłam u dentysty (w końcu). Kanałowe i 700 złotych za godzinę tortur. Od trzech dni naparza mnie cała szczęka i to nie mija. Poszłam do dentysty, powiedział że to normalne i wszystko okej. Biorę po 2 tabletki przeciwbólowe, żeby jakoś funkcjonować. 
Wszystkie obowiązki i pracę odłożyłam na ostatnią chwilę licząc że ból minie i będzie fantastycznie. 
Zgadnijcie kto dziś pracuje od 8 do 23 godziny? No JA. 
🤪 
+ Nadal boli, więc nie warto było odkładać. 

Odbyło się również spotkanie rodzinne i dostałam kilka komplementów, o tym że schudłam i lepiej wyglądam. Było to bardzo miłe i fajne. Waga na dziś 94 kg, wychodzi, że chudnę po 4kg miesięcznie. 
Tylko, że ten marzec to jakiś pokręcony miesiąc dla mnie. Dziwne rzeczy się dzieją hormonalne i zdrowotne. Zęby zaczęły mi się dawać we znaki, miesiączka pojawia się i znika, cera się poprawia i pogarsza na zmianę. Podobno wszystko się normuje i to dlatego. 
Nie sądziłam, że te wydarzenia tak będą wpływały na moje życie. Typu pierwszy dzień miesiączki i wylądowałam rozłożona w łóżku. Opryszczka, zmęczenie i chandra na raz! Jak na jakiejś karuzeli bez trzymanki. 

Ale jestem z siebie dumna, bo zrobiłam dobrą robotę w pracy i to będzie jeden z lepszych miesięcy. Trochę bardziej ogarniam dom i organizację. Powoli moje życie mknie ku lepszemu. 
Dziś na śniadanie skyr jagodowy, na drugie zupa krem z dyni, a na obiad robię barszcz biały. 
Mam fazę na zupy i papki, ostatnio nie wchodzi mi żadne pieczywo i mięso. 



18 marca 2023 , Komentarze (7)

Uprzejmie donoszę, że piję wodę. Codziennie trochę więcej. 
Zważę się w niedzielę i poniedziałek. Mam nadzieję, że waga ruszy w dół. Jem około 800-1100 kcal dziennie. 
+ Dziś wchodziłam na czwarte piętro i nawet nie miałam zadyszki! :D

Jak poznałam mojego TŻ to oboje byliśmy przy sobie. Potem oboje dużo przytyliśmy żyjąc jak pączki w maśle i jedząc pączki. 
Następnie mój ukochany schudł i fajny z niego chłop. Teraz ja zaczynam chudnąć, a mój zaczyna JEŚĆ! 

Wspominałam ostatnio, że TŻ ma problemy nad którymi pracuje. Złapał go dołek i jakieś lęki. Od tego czasu przestał się pilnować i je więcej niż zazwyczaj. W dodatku taki syf. 
Jak zrobię zdrową zupę to zje ją, ale do tego czekoladę, pepsi, domowego burgera, a na kolację bułki z szynką i masą sera. 
Na początku zachęcałam go do zdrowego jedzenia. Potem zaczęłam naciskać, a w końcu przegięłam. 
Jakoś podświadomie zaczęłam go atakować. Nakręciłam się i cały czas mu biadoliłam, żeby odstawił słodycze i fastfoody.  A sama wiem jakie to trudne. 

Boje się, że siądzie mu zdrowie. Schudł głównie przez problemy z plecami i to mu pomogło, a już teraz widać, że trochę przytył. Myślałam, że teraz już razem ogarniemy zdrowie i zaczniemy być bardziej aktywni. Sprawy się jednak skomplikowały. 
Dziś postanowiłam odpuścić. Moje gadanie, prośby, argumenty nic nie dają, a ja mam potem wyrzuty sumienia lub się wkurzam. Lepiej dać mu dobry przykład.
Dam znać jak sprawa się rozwinie, bo znając go, to może wstać pewnego dnia i zacząć biegać zajadając salatę. 😉

Do tej pory nie opowiadałam tu za dużo o pracy. Nie bez powodu. Klauzule poufności to codzienność. Mogę jednak powiedzieć, że moja praca jest logiczno-kreatywna. Przychodzi do mnie klient pokazuje problem, a ja muszę znalezc rozwiązanie i pomóc wprowadzić je w życie. 
Czasami chodzi tylko o marketing i reklamę, innym razem siedzę w finansach. 
Prowadzę media społecznościowe mojej firmy + klienci często się chwalą osiągnięciami wspominając o mnie. 
Branża jest dość mała i mniej więcej każdy się kojarzy. 

No i właśnie. Jakiś czas temu zauważyłam, że jedna kobieta się mną mocno inspiruje. Do tego stopnia, że używa moich dość specyficznych zwrotów. Wprowadza u siebie niektóre moje rozwiązania. Gdy pojawia się coś nowego na rynku to kopiuje moje wcześniejsze ruchy. Nabrałam pewności, że laska mnie kopiuje i naśladuje. 
Jest to niesamowicie wkurzające, bo ma lepsze kontakty niż ja. Jej mąż jest jakimś tam prezesem i często załatwia jej jakieś rzeczy. Ma super kontakty i wszędzie się wkręca, tam gdzie ja na przykład nie jestem w stanie. A potem wykorzystuje moje autorskie chwyty jak swoje... 



Kilka dni temu krew mnie zalała. Duża firma zaprosiła do współpracy kilka osób z branży w tym tą babę i mnie. Temat miał być w określonym terminie i każdy miał zaproponować swoje rozwiązanie, a najlepsze miało zostać wybrane. Ogólnie chodziło o to, że mieliśmy na to tylko 2 dni. 
No i co się stało? Oczywiście ta baba znała temat już tydzień wcześniej, bo jej mąż załawtił... XD 
Opracowała sobie cały plan inspirując się moją historią poprzednich publicznych kampanii i projektów. Znalazłam sporo wspólnych mianowników. 
Jak to zobaczyłam, to musiałam zmienić cały koncept, bo ona była pierwsza i wyszłoby, że to ja od niej ściągam. 
Najlepsze jest to, że jak nasz wspólny znajomy zasugerował jej, że zrobiła podobnie do mnie. To oczywiście lafirynda zaczęła się wykręcać mówiąc "Nie wiedziałam, że Pleszkaa coś podobnego robiła kiedyś, wpadłyśmy na ten sam pomysł". Co oczywiście nie jest prawdą, bo wiem, że mnie śledzi. Sama widziałam kiedyś na targach jak miała moje profile dodane w zakładkach przeglądarki... 
Zastanawiam się co z tym fanetem zrobić. 

16 marca 2023 , Komentarze (4)

No cześć! Ostatnim przełomem w moim życiu jest to, że zaczęłam jeździć autem. Wybrałam się do kawiarni, księgarni i nawet do restauracji. Niesamowite rzeczy..  Mam prawko prawie 10 lat, a do tej pory używałam go z raz na dwa miesiące. Wychodzę z domu więcej niż wcześniej.
Tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby mieć swój samochód. Do tej pory uważałam, że to strata kasy. 
Po co mi samochód, gdy nie jeżdzę...  Ale teraz już jeżdżę i zaczęłam odkładać na nowe auto. Odłożyłam aż 800 złotych jak na razie. 😛



Właśnie się ważyłam i ważę: 96,5 Poleciało również trochę centymetrów. Muszę się do czegoś przyznać. Nie piję wody, to takie głupie... Ale ja zapominam. Jak już sobie przypomnę, to już mam porę posiłku. 
A nie mogę pić pół godziny przed i po posiłku. Jak dobrze idzie mi to picie, to nagle przestaje. 
Zapominam.. Przez to waga szaleje i mam zastoje. To totalnie moja wina. Od dziś postanawiam pić wodę i koniec. 
Byłam na zakupach i wchodzę w rozmiar 46! 😵 

Żołądek nadal mały i nadal najadam się super małymi porcjami. Jest super! 
Jednak jest trudniej niż wcześniej. Kiedyś po obiedzie nie czułam głodu wcale. Teraz po 2-3 godzinach odczuwam lekki głód. Co jakiś czas również nachodzi mnie ochota na słodycze. 
Zastępuje je dobrą kawą, czasami dodaje do niej kroplę karmelu lub cynamon. 

Komplementów zbyt wiele od rodziny nie dostaję. Cały czas się pocieszam, że to za szybko. Chociaż ostatni raz ważyłam poniżej 100 kg z 5 lat temu. W kwietniu mam duże spotkanie rodzinne. Z niektórymi nie widziałam się rok. Mam nadzieję, do tego czasu zejść do 90-93 kg. To będzie taki mój mały sukces.
Jeśli będe piła wodę to dam radę. Właśnie zaparzyłam sobie litr zielonej herbaty. 

Jedna rzecz mnie niepokoi. Z opowiadań ludzi po opce i ogólnie ludzi, którzy chudną... Mają oni ogrom energii i motywacji. Biegają po mieszkaniu i pracy jak na skrzydłach. Ogarniają więcej i chce im się. 
Ja tak nie mam, a chciałabym mieć. Owszem zauważyłam wzrost energii i motywacji, ale opisałabym ten wzrost na jakieś 25%. Obserwuje wszystko z zainteresowaniem i ciekawością. '



7 marca 2023 , Komentarze (23)

Hej! Raz na rok mam organizowany z pracy wyjazd integracyjny. Pojechałam i właśnie wróciłam. 
Na początku było świetnie, chciało mi się spać. To chyba przez ględzenie o ślubach i dzieciach.. 
Zrobiłam coś śmiesznego, wyszłam o 22, pod jakimś pretekstem i pół nocy jeździłam samochodem po mieście. Odwiedziłam nawet rodzinne strony. To był bardzo miły wieczór.

Wróciłam do apartamentu i zasnęłam jak dziecko. Snem tak głębokim, że cztery budziki mnie nie obudziły! A teraz już jestem w domu i gdy skończę pisać ten wpis, zaczynam pracę.
Niestety nie mogę się zważyć, bo moja waga się zepsuła! Ostatnio pokazała 96,4kg. W środę dostanę nową.

Najwięcej czasu na integracji spędziłam z taką Martą. Czasami się spotkałyśmy, ale dawno temu.
Ona bierze ślub za kilka tygodni i ciągle o nim opowiadała. Każda próba zmiany tematu kończyła się fiaskiem. Próbowałam podzielić jej entuzjazm, ale nie mogłam się zmusić.
Marcie to jednak nie przeszkadzało, znam już każdy szczegół tej ceremonii.. 😐

Jej nie przeszkadza fakt.. Że to jej facet praktycznie cały ślub sponsoruje. Włącznie z jej suknią ślubną i biżuterią. Marta jest z tego zadowolona. Podoba się jej to.
Wypłata Marty przeznaczana jest na JEJ wydatki. Jak sama mówi "uwielbiam shooping!" a gość płaci za wszystko inne. W tym za kredyt na ich mieszkanie, jedzenie i rachunki.
On zarabia dwa razy więcej od niej, więc w pewnym sensie to rozumiem. Ale wiecie.. Zazdroszczę jej tego lekkiego podejścia, że jej to nie przeszkadza. 

Ja mam za dużą dumę i niezależność, żeby pozwalać mojemu TŻ na utrzymywanie mnie. Wewnętrznie się duszę na samą myśl, że żylibyśmy tylko z jego pieniędzy. To poczucie winy, by mnie skręcało. 
Ciągle bym się martwiła i myślała ile ja bym mogła do budżetu dołożyć gdybym pracowała.
Myślę, że narastałoby we mnie też takie napięcie, że kiedyś mogę tego żałować. 

W mojej rodzinie pełno jest takich przypadków tradycyjnego modelu. Żona zajmuje się dziećmi i domem. Na początku wszystko gra i każdemu to pasuje, a gdy nadchodzi kryzys zaczyna się wypominanie i kłótnie. 
Moja babcia tak miała. Całe życie siedziała w domu i zajmowała się 6-stką dzieci. Praca ciężka, bo kiedyś jeszcze nie było pralek, sama musiała prać, zabijać i oprawiać ptactwo, do tego hodowała kury, gęsi, kaczki. Robota na pełen etat. Niby nie żałowała i dziadek też jej nie wypominał (chociaż z dwa razy się zdarzyło), ale na sam koniec powiedziała mi, że żałuje siedzenia w domu jak już dzieci podrosły. Niezależność jest ważna. 



Ja to mam fioła na tym punkcie i pracuje nad tym. Do zaręczyn nie pozwoliłam zapłacić za siebie rachunku na randce. Chyba boje się uzależnić od kogoś finansowo. Wydaje mi się, że boje się tej biedy, którą doświadczyłam w dzieciństwie. 

Ale nie Magda, ona mi powiedziała, że jak będą mieli dziecko to ona zostaje w domu i zatrudnia opiekunkę. Jej facet ich spokojnie utrzyma... Mówiła z uśmiechem i radością. 
Dla niej to zupełnie normalne i nie ma żadnych skrupułów żeby korzystać z pieniędzy swojego przyszłego męża. Zrobiło to na mnie wrażenie. 

Sama mam ten temat jeszcze nie poukładany. Póki co zabieram się za super ważny projekt. Jak się uda to wpadnie ładna premia, ale mój mózg woła o urlop i odpoczynek! 

2 marca 2023 , Komentarze (6)

Wspominałam w wcześniejszych wpisach, że mam super miłość. Wcale się z moim nie kłócę i każdemu tak życzę. 
Nadal się to nie zmieniło, jednak obecnie po kilku latach razem jest to dla nas największa próba. 

Mojego TŻ dopadły demony przeszłości czy tam przyszłości, w sumie nie wiem. Jednak dosknale to rozumiem, bo miałam tak samo. W bardzo podobnym momencie życia. 

W końcu nastał spokój, finanse super, mieszkanie super, zdrowie w porządku, moja operacja udana w pracy pełen luz. Miał dużo płatnego wolnego i spędzał czas grając na konsoli, odpoczywając i robiąc to wszystko co robi się na urlopie. 
No i nagle zaczęły napadać go jakieś lęki, obawy, spadki humoru. Tak w sumie nie wiadomo skąd i dlaczego. 
Z czasem było coraz gorzej. 

Wspieram go jak tylko mogę i od razu zaczęłam go namawiać na pomoc psychologiczną. On jednak jak to facet, że nie... Po co.. A on sobie sam da radę... Nie będzie biegał po psychologach.. Trzeba żyć dalej..  On sobie świetnie poradzi. 
Minął z miesiąc zanim się zapisał, a jego zdrowie psychiczne jest w złym stanie.. 

Na początku jeszcze jakoś się trzymałam. Jednak drugi tydzień intensywnego wsparcia i karuzeli emocjonalnej mojego TŻ wpłynął na mnie negatywnie. 

Jest ciężko. Nie daje po sobie poznać, tu nie chodzi o mnie. Przez te wszystkie lata TŻ był najbardziej zrównoważoną i silną osobą jaką znałam. Wiedziałam, że ma coś do przepracowania, bo czasami przejawiał zachowania kompulsywno obsesyjne, ale w niewielkim stopniu. 

Obiecałam sobie, że jak to wszystko się skończy, to sama też znajdę sobie jakiegoś dobrego psychologa. 
Bo najgorsze jest to, że teraz dużo rzeczy zeszło się w jednym czasie. 
Na głowę zrzuca nam się rodzina, bo mają problem z mieszkaniem i przenocują kilka dni. 
W pracy skrólili terminy, więc muszę zrobić dwa razy więcej w tym samym czasie. 
Mojemu zmienił się podwykonawca i praktycznie cała ekipa w pracy, zaczynają robić nowe rzeczy. 
A na sam koniec zepsuła nam się kanalizacja i właśnie hydraulicy wymieniają rury i inne rzeczy. 

Najlepsze jest to, że nie przygotowali się i co chwilę czegoś nie mają lub potrzebują. Już dwa razy jechałam im do sklepu budowlanego. Moja cierpliwość się kończy. 

Uff mam nadzieję, że to szybko się skończy i będzie dobrze. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.