Hej kochane, dziękuje za dużo wsparcia pod ostatnim wpisem. Dawno nie miałam takiej załamki. Następnego dnia poszłam na siłownię i ćwiczę codziennie od poniedziałku do piątku.
Lekko obolała, lekko nadwyrężone biodro, ale po za tym czuje się lepiej psychicznie.
Od tamtego momentu się nie ważyłam. Zamierzam to zrobić 1 kwietnia.
Czułam się bardziej sprawna fizycznie, rzadko ciągnęło mnie do słodyczy i przestałam je jeść.. Po tylko latach! Zaczęłam pić wodę regularnie.
A tutaj waga na plusie i ciągle rośnie... pomimo ujemnego bilansu kalorycznego.
Brak miesiączki. Problemy z libido i hormonami... porażka.
Jadłam wtedy 1800 max i jeszcze niektórzy mi mówili, że to za mało.
Masę czasu poświęcałam na liczenie i ważenie każdej kalorii. Wpisywanie produktów w aplikacji i ważenie nawet jednego winogrona. Nic przyjemnego! Bilans tygodnia wyszedł mi, że średnio spożywałam: 1793 kcal na dzień. Idąc tym tropem, no powinnam schudnąć!
A nie schudłam. Więc od razu, pomyślałam że coś zrobiłam zle, zle wpisałam, zle liczyłam itp.
Wtedy przeczytałam moje stare wpisy zaraz po operacji. Wtedy to dopiero było. Jadłam po 1200kcal dziennie - bo więcej nie mogłam. Byłam pod stałą opieką bariatry i dietetyka.
A waga potrafiła stać w miejscu miesiąc. Więc dlaczego teraz się dziwię i lamentuje?
Najważniejsze się nie poddawać, a zarazem to najtrudniejsze do osiągnięcia.
Teraz mam trochę stresu związanego z firmą i urzędami. No i znowu pojawiła się potrzeba słodyczy. Jak stres, to od razu mam ochotę na słodycze i nie zdrowe jedzenie.
Nie czułam takiego głodu i takich zachcianek od paru tygodni. A przez ostatnie dni, po prostu walczę ze sobą. Kupiłam sobie taki zamiennik coś jak płatki fitnnes z słodzikiem i są niskokaloryczne. Jak zjem kilka, to za jakąś godzinę znowu mam na nie ochotę i tak w kółko.
Więc finalnie je wyrzuciłam XD...
Teraz mam wolny weekend, ale od poniedziałku wracam na siłownię. Jestem ciekawa w którym momencie poczuję, że ćwiczenia tam dają mi coś więcej niż tylko lepsze samopoczucie.
Cały tydzień za mną chodzi szarlotka, chyba dzisiaj ją upiekę, bo już próbowałam zająć ręce i głowę wszystkim, a chęć na jakieś ciasto, czy słodycze tylko rośnie.