Powoli czas leci do przodu. U mnie normalnie, dzieciaki ledwo wyszły z rumienia zakaźnego a dzisiaj najstarsza dostała czerwonych krost i rumieńcy na twarzy, obawiam się że to szkarlatyna albo różyczka, jak tak to znowu nici z imprezy w niedziele :/ nie jest mi dane zrobić urodzin, trudno, zdrowie jest najważniejsze. Dzisiaj ide z młodą do lekarza, zobacze co jej wyjdzie.
w końcu przyszła do mnie nowa waga, na szczęście okazało się że stara dobrze waży - dalej mam 58 kilo :) jest ok, chciałabym po powrocie z wczasów zobaczyć 56-57 kilo, heh zobaczymy :) jeszcze czekam aż mi przyślą ten zegarek, jestem ciekawa ile kroków robie :)
poza tym dietka ok, dzisiaj rano po wypitej kawie tata mi zmierzył cukier glukometrem - wyszło 74. Przypomne że byłam po kawie. Chyba troche za mało ale czuje się bardzo dobrze więc na razie tym się nie przejmuje :)
Pogoda w końcu dopisuje wiec po przedszkolu wyjde z dzieciakami na dwór, niech chwile poszaleją bo jeszcze jade na zajęscia ze średniakiem. Potem znowu na dwór do wieczora, trzeba korzystać ze słonka :)
W planach na najbliższe dni mam jeszcze skoszenie żywopłotu i ogarnięcie garażu i węgla do końca. Ruch to zdrowie wiec do dzieła :) a w wolnej chwili czytam Anie z Zielonego Wzgórza, wracam do klasyki, skończyłam właśnie czytać Damę co dostałam na urodziny od dzieci, polecam bardzo fajne i lekkie, film jest na Netflixie oglądałam i też polecam :)
Pozdrawiam!