Czas szybko leci, a ja nawet nie czuję, że jestem na poście. Nie jestem ani głodna, ani zmęczona. Nawet nie mam ochoty na 'normalne' jedzonko. Chyba przez tych kilka lat nauczyłam się w końcu przyrządzać smaczne i postne potrawy 😁. Post upływa mi bardzo lekko, zastanawiam się nawet czy w końcu nie spróbować 6 tygodni (4 to mój rekord). Budzę się bladym świtem (chociaż zazwyczaj nie mogę się dobudzić) i już nie mogę zasnąć, tak było też podczas poprzednich postów. Ze smutnych nowin - tutaj (w Holandii) nie mogę znaleźć czerwonych buraków do ukiszenia. Dlatego na razie podjadam kiszone ogóreczki od mojej mamy 🤗.
Menu na wczoraj i dzisiaj:
- jabłka
- kiszone ogórki
- grejpfrut
- leczo
- koktajl z jarmużu, jabłka i cytryny
- mix sałat z pomidorkami