Zważyłam się, waga 90,60 kg czyli bez zmian praktycznie. Mimo braku atencji mojej co do trzymania się diety przez ostatnie tygodnie. Staram się mniej więcej jeść w tych samych porach, ale nie zawsze wyjdzie. Nie mam napadów na czipsy, potrafiłam mieć takie ciągi, że schodziła paczka dziennie lub nawet dwie, lub np ptasie mleczko całe pudło. Teraz bym się shaftowala po 10 mleczkach. Ostatecznie to dobry znak, waga nie rośnie. Wejdę w ten sam outfit jesienny co w zeszłym roku, nie trzeba będzie kupować większych ciuchów jak w zeszłe lata. A to z 34 na 36 potem jakoś 40 i na końcu 46.
Kuchnia kryzysowa tzn resztkowa i tak na śniadanie placki z ziemniaków, bata i cukini. Na obiad cheetosy🤫 jest weekend i pizza domowa z resztek. A kolacja? Się zobaczy. Jutro kuchnia będzie jeszcze bardziej resztkowa. Na szczęście mam jeszcze zamrożone kiełbasy i chleb z paczek. Oraz dużo puszek i suchych produktów. Co się z tego ukręci. Jeszcze teściowa z działki dala owoców i orzechy.
I zbój