Chyba idzie wiosna
bo jakoś tak "ku dobremu" idzie... . W sobotę pracowałam do 17.00. wróciłam padnięta do domu, bo pilnowałam dziecka u znajomej... oj, oj, po raz kolejny się przekonuję, że wolę sprzątać, niż bawić dzieci... . Niby takie słodkie i kochane, ale takie męczące.... uufff. W domu jeszcze miałam zaplanowane porządki, tzn takie bieżące, ale zrobić trzeba. Wchodzię do domu, a tu niespodzianka... Pan Mąż posprzątał
no byłam w szoku, po raz pierwszy od 20 lat Pan Mąż wyręczył mnie w porządkach domowych. Odkurzył i umył podłogi, nawet powycierał kurze
, łazienka błyszczała, no dobra brodzika nie umył ,ale to i tak "stał się cud pewnego razu" ... .Pomyślałam, tylko kąpiel i kładę się pod kocyk, będę odpoczywać i poczytam książkę, a tu córcia dzwoni, że się nudzą i przyjeżdżają do nas. Nici z mojego odpoczynku, i dietkowo też było kiepsko: wino białe wytrawne, melon i szynka parmeńska, wszystko to było już poza planem na ten dzień. Nic dziwniego, że w poniedziałek waga znów pokazała prawie 2kg więcej. Ale już dzisiaj jest jak na pasku 70,80 kg. Wczoraj wieczorem gotowałam sobie zupę jarzynową na dzisiaj, gdy była gotowa wyłączyła, żeby ostygła i miałam zamiar sprzątnąć kuchenkę, a tu znów szok... wchodzę do kuchni, "samo się umyło"
.Chyba zacznę wierzyć w krasnoludki
. A i jeszcz... wczoraj tańce latino były super, już łapię więcej kroków, więc skupiam się na precyzyjnym wykonywaniu kroków... świetny relaks psychiczny i b. zdrowe zmęczenie fizyczne.
Dzisiaj od rana robiłam ruskie pierogi dla koleżanki. Teraz pouczę się trochę na francuski,bo wieczorem zajęcia. Miłego dnia Wam życzę.