Byleby już po świętach było....
Waga stoi, ale trwam w dietce. Na ćwiczenia nie mam nastroju. Pogoda mnie przygnębia, w ogrodzie nie można nic robić. Koszmar. Na święta wyjeżdżam do rodziny, więc będzie siedzenie przy stole i żarcie, nie znoszę tego. Dobrze, że jedzie z nami psiak, będzie pretekstem, żeby wyjść na spacer .
Ale po świętach wracam do zdrowego stylu życia.
Beznadzieja...
wczoraj był dzień ważenia..... znów jest źle przybyło mi 900g. Byłam taka sumienna, że aż się sobie dziwiłam, że wytrzmałam całe 2 tygonie a tu taka porażka!!!!!!!!! Wczoraj nażarłam się na to konto szarlotki i chleba!!!!! Dzisiaj znów dietkuję. Znów burczy w brzuchu, znów mnie nosi. Ale trwam. Zaparzyłam sobie meliskę, tak chciałabym wytrzymać chociaż miesiąc.
Na śniadanie koktajle, w ciągu dnia na przekąski grejpfruty, na obiad fasolka szparagowa z filetem z kurczaka i surówka z jabłka i marchewki. Do picia dużo wody i dwie kawy.
Minął pierwszy tydzień...
jest o 1,30kg mniej ...ale szczerze mówiąc to spodziewałam się, że będzie większy spadek. Z drugiej strony nie ćwiczę, a marsze i trochę brzuszków to tak naprawdę niewiele. Dzisiaj od rana sprzątam mieszkanie. Wyniosłam pościel na taras, lubię jak pachnie świeżym powietrzem. Posiałam też nasionka wczesnych roślinek na kwietniki i całe dwie paczki poziomek. Już czuję ten ich słodki zapach i smak.
Po południu znów długi marsz z psem, on narzuca tempo marszu, bo ciągnie,że mało rąk mi nie powyrywa w stawach.
Wczoraj zważyłam na b. dokładniej wadze kuchennej swoją porcję na koktajle i okazało się, że robiłam je z za małej porcji o połowę!!! Pewnie dlatego ciągle byłam głodna. Teraz odmierzam wgł przepisu i jest ok.
Dzisiejszy jadłospis:
śniadanie: koktajl na kefirze 250ml
przekąska: jabłko i 200ml kefiru
obiad:zupa grochowa 250ml, sałata zielona z wędzonym karmazynem, ogórkiem, pomidorem i cebulą. Powtórka z wczorajszego dnia.
podwieczorek: 400ml soku pomidorowego
kolacja: koktajl z mlekiem 250ml.
W ciągu dnia dużo wody, kawa i dodatkowo grejpfrut.
Mam nadzieję wytrzymać.
za oknem biało..
Taka pogoda nie zachęca do spacerów ale muszę wyjść z domu, bo psiak się domaga. Skoro już sie ruszę, to zaliczę marsz 8km. Później w domu brzuszki.
Wczoraj wieczorem dopadło mnie zwątpienie, kręciło mi się w głowie, było mi słabo i czułam się ogólnie źle. Rano było już dobrze.
Śniadanie:kawa , koktajl z mlekiem
przekąska: surówka z kiszonej kapusty z jabłkiem i marchweką do tego kromka chleba.
obiad: talerz zupy grochowej, 150 wędzonego karmazyna z sałatą zieloną, cebulką i ogórkiem.
podwieczorek: grejpfrut ,kawa
kolacja: koktajl z kefirem 250ml.
Przez cały dzień dużo wody.
Jutro dzień ważenia, oby wyniki były pomyślne.
Ja chyba robię coś nie tak...
chodzę głodna i jest mi słabo. Może ja za mało jem? Może te koktajle to za mało? Czy jest ktoś na Vitalii, kto też stosuje produkty herbalifu, może mi coś doradzić? Wydawało mi się, że jeśli łącznie jem dziennie około 1100kcal z koktajlami, to powinno wystarczyć. Jest mi przykro, bo boję się, że znów nie wytrzymam, że znów wszystko zaprzepaszczę.
jakoś idzie ....
6 dzień.... . Byłoby lepiej, gdybym jeszcze umiała zmobilizować się do ćwiczeń. Dzisiaj miałam rano jechać na basen ale małżonek wymyślił wyjazd i zaprosił mnie rano na kawę. I to był powód, żeby na basen nie jechać. Jak zwykle. Ale zrobię 200 brzuszków.
Dopiero przed chwilą wróciłam do domu, zmarzłam, bo na dworze wieje i jest zimno. Kawa pyszna. Ćwiczyłam silną wolę, bo na kawę poszliśmy do cukierni-ciastkarni ( kawiarnie o 8.30. raczej nieczynne na Kazimierzu). Pachniało ciasteczkami, gorącymi drożdżówkami, lady kusiły kolorowymi wypiekami, kremami i czekoladami.... . A ja dzielnie wytrzymałam przy pysznej, gorącej kawie. Każdy wypad z domu chociaż na godzinę, to zawsze godziena dalej od lodówki i możliwości podjadania. Dobrze, że mam taką zasadę, że nie jem na ulicy, a więc nie wcinak precli, czekoladek, czy zapiekanek, więc taki wyjazd do miasta nie jest dla mnie niebezpieczeństwem niekontrolowanego podjadania.
Dzisiejszy jadłospis:
śniadanie: koktajl z kefirem 300ml.
przekąska: grejpfrut, kawa
obiad: 100g fileta z kurczaka duszonego z różnymi warzywami, talerz kapuśniaku, sałata lodowa, korniszonek.
podwieczorek: kawa , jabłko
kolacja: koktajl z mlekiem.
Nowy tydzień..
5 dzień, dopiero południe, więc trudno przewidzieć, czy wytrwam, bo u mnie, to im bliżej wieczoru, tym gorzej. Miałam dzisiaj babanie USG piersi, takie profilaktyczne, raz na parę lat wypada. Bardzo się bałam, już w poczekalni wzięłam validol, bo zrobiło mi się słabo z nerwów. Ja tak mam i nic na to nie poradzę. Badanie wypadło pomyślnie, wynik ok. Od zawsze miałam zmiany mastopatyczne i czasem jak mnie bolą piersi to wpadam w panikę.
Cieszę się, że mam to za sobą.
Teraz biorę się ostro za dietę. Waga dzisiaj łaskawa, w dół cały kilogram. Nie zmieniam nic na pasku, bo czekam na wynik z całego tygodnia a będzie to środa.
Miniony weekend był paskudny, pogoda nie pozwalała na spacery . Z nudów i żeby być daleko od lodów, zrobiłam "porządki" w szafie. Na samym jej dnie znalazłam piękne blizeczki przywiezione z Francji. Miałam je może 3 razy ubrane. Od 2005 roku leżały tam, nie zapomniałam, że tam są. Pewnego razu, gdy przestałam się w nie mieścić, a żal było wyrzucić, wepchnęłam je w kąt. Liczę, że schudnę do świąt jeszcz trochę i będę mogła cieszyć się tymi bluzeczkami. Najtrudniej było wyjaścić małżonkowi, gdzie one są. Nie chciałam przyznać się do tego, że przytyłam i się w nie nie mieszczę. Ale się zdziwi, gdy je ubiorę.
Plan na dzisiaj:
śniadanie: koktajl z mlekiem.
przekąska: 150g kapusty kiszonej z jabłkiem.
obiad: owoce morza duszone z warzywami, zupa kapuśniak z kiszonej kapusty.
podwieczorek: grejpfrut.
kolacja: koktajl z kefirem
Długi spacer z psem, brzuszki.
niedziela...
4 dzień, mam nadzieję, że też będzie pomyślny.
Nie mogę się doczekać jutrzejszego ważenia, liczę na odrobinę mniej tłuszczu.... .Śniadanie: koktajl z jogurtem. zdecydowanie wolę go z mlekiem.
Przekąska: garsteczka różnych nasion: słonecznik, dynia, połówki orzecha włoskiego i nerkowca, parę płatków migdałów.
Obiad: sałata lodowa, 100g. szprotek wędzionych, pomidor, ogórek, zioła, jajko gotawane, przyprawy. I coś ekstra, lampka białego wytrawnego wina.
Podwieczorek: grejpfrut, jabłoko.
Kolacja: koktajl z mlekiem.
Oprócz tego kawa i dużo wody.
Na dworze leje, wieje, znów nuda. Może wysieję rozsady roślinek jednorocznych i poziomek.
beznadziejnie wieje...
i leje deszcz. Co to za weekend??!! Nudy okropne. Nakupowałam dzisiaj marcowych numerów pism ogrodniczych, czytam i wzdycham tęsknie do wiosny. A już było tak pięknie... .
Trzci dzień trzymam się dzielnie. Po wczorajszym marszu, dzisiaj bolą mnie nogi. Robię odpoczynek od ćwiczeń, żeby od poniedziałku zacząć od nowa.
Śniadanie: koktajl z mlekiem
Obiad: ryba z warzywami jak wczoraj + mała porcja ziemniaków
Kolacja: koktajl z jogurtem.
W ciągu dnia: jabłko, grejpfrut, kawa, dużo wody.
Nie czuję się zmęczona i głodna. Całkiem dobrze sycą te koktajle. To dopiero 3 dni , nie wiem jak tam waga. Ważenie zostawiam na poniedziałek.
wczorajszy plan wykonany...
Ćwiczenia zaliczone, dieta też ok. Nie złamałam się, nie uległam pokusom.
Plan na dzisiaj:
marsz do misata i z miasta 2x8,5km zaliczone. Teraz przygotowuję obiad.
Sniadanie: koktajl z kefirem
obiad: 240g mintaja duszonego w warzywach; pomidory, papryka, cebula, marchewka i pietruszka. Podane na sałacie lodowej. Kefir do picia.
kolacja: koktajl z mlekiem.
Oprócz tego, dwie kawy, dużo wody, grejpfrut, jabłko .
Myślę, że marsz wystarczy za ćwiczenia. Wieczorem jeszcze będą brzuszki.