Zaczynam.
Skończyły się święta, resztki świąteczne z lodówki zniknęły. Małżonek poszedł do pracy. Jestem sama z psiakiem. Zaczęłam dzień od porządków, kurze, podłogi, sterta po świątecznego prania. Wyrzuciłam też całe mnóstwo "szmat", w których i tak już się nie mieściłam albo nie mogłam już na nie patrzeć. Prawie pusta szafa to mobilizacja do dietkowania, bo każdy zgubiony kilogram będzie nagradzany drobiazgiem, dodatkiem do ubrań, które zostawiłam. A każdy udany miesiąc, nagrodzę sobie nowym ciuszkiem :) takie mam plany ale czy się uda gubić te fałdy tłuszczu... .
Plan ogólny ćwiczeniowy jest taki: w poniedziałki aerobik wodny wieczorem, wtorek i czwartek aerobik na sali, środa basen, piątek i środa siłownia. Weekend odpoczynek ale dużo spaceru jeśli pogoda pozwoli. Jeśli któreś zajęcia mi "wypadną" z harmonogramu, to w domu będzie rowerek. Te wcześniej zgubione 8kg to właśnie dzięki w/w planowi ćwiczeń. Wiem, że jeśli ćwiczymy, to możemy sobie pozwolić na więcej przyjemności "jedzeniowych" .Ważne, żeby te ćwiczenia były systematyczne a nie takie "jak nam się przypomni". Wiem też z własnego doświadczenia, że wykupione karnety bardziej mobilizują, bo to zawsze żal, że się marnuje wejściówka.
Jedzenie: dzisiaj rano był twarożek 3% , pieczywo ryżowe. Później kefir, na obiad potrawka z kurczaka, marchewki i groszku. Na kolację sałatka owocowa. Dużo wody. Oczywiście 2 kawy; jedna czarna, druga z mlekiem ale obie bez cukru. Kończę jedzenie o 18.00.