3 dzień.Po maleńku byle do przodu. Piękny dzień, udała się pogoda w niedzielę, dużo słońca, zero wiatru, cieplutko. Zaliczyłam spacer po oblodzonych ścieżkach, ale dałam radę. Wymyśliłam, że kiedy zaczyna mi dokuczać głód a jeszcze mam godzinę do następnego posiłku, to wychodzę z domu, na spacer, do ogrodu z psem, do sąsiadki na chwilkę i wracam na porę posiłku
. W każdym razie muszę być wtedy zdala od lodówki. Na razie to działa, ale czy długo. Żeby szybko przysła wiosna, to zaraz zaczną się prace w ogrodzie. Będzie więcej ruchu, kopania, sadzenie, przycinania i ogólnie b. dużo porządków wiosennych, a to zawsze dodatkowy ruch no i do lodówki daleko.
Małżonek coś mi się dziwnie przygląda, że obiady jemy o różnych porach i ja coś innego niż on... , ale nie komentuje. Wczoraj na obiad mieliśmy prawie to samo, bo zrobiłam kurczaka z wiśniami, ale małżonek miał jeszcze biały barszcz. Kurczak mu smakowaj. Pomyślałam, że może tam, gdzie się da, to będę robić dwie identyczne porce i małżonkowi coś oprócz tej porcji... . Miałabym miej gotowania i resztek, z którymi nie wiem, co robić. Jutro będzie łatwiej, bo w domu zostaję sama, to będę dokładnie przestrzegać godzin posiłków i tego, co jem. Nikt mnie nie będzie namawiał, na kolejną kawę, czy lampkę wina do kawy... . Chciałabym, żeby mi się udało.