Już to przerabiałam, efekty były ale zabrakło mi cierpliwości. Wracam do liczenia, kalkulator w pogotowiu na lodówce, zeszyt do robienia notatek też. Teraz tylko wytrwałość, silna wola i może wreszcie się uda. Kolejny tydzień w Zakopanem był udany ale wiadomo bez kontroli dietetycznej. Niby nie jadłam słodyczy, węglowodanów a oscypek z żurawiną był tylko raz na widelcu :) ale grzańce z wina... w każdym razie trudno było sobie ich odmówić. Odbyło się to na wadze, więc tym bardziej muszę o siebie zadbać.
Zaczęły się ferie, nie ma zajęć z aerobiku, szkoda. Do łask wrócił rowerek. Za oknem prawdziwa zima, mróz, wieje wiatr, przeraźliwy ziąb. Nawet sunia nie chce wychodzić z domu częściej jak za potrzebą. Jednym słowem rozleniwiłyśmy się obie. Oby do wiosny, będzie dużo pracy w ogrodzie. Życzę sobie i Wam udanego weekendu.