7 dzień. ...produkty, bo po obraniu a powinnam ważyć je przed obraniem. Dzisiaj więc już z nowymi zasadami jem i gotuję. Też wystarcza, choć obiętościowo jak by mniej jest tego na talerzu
Nie jest źle, bo nie dokucza mi głód. Znów nie wypiłam do obiadu soku, bo nie czułam potrzeby, teraz piję wodę, w ciągu dnia wypiłam też herbatę jedną czerwoną drugą zieloną z miętą. Zauważyłam, że ważne jest, żeby się czymś zająć, żeby nie myśleć ciągle o jedzeniu. Śniadanie jem o 7.30 -8.00. pół godziny waha się, ale to nie ma znaczenia. Zachowana jest zasada " do 2h od pobudki" więc się mieszczę.Jeśli pogoda pozwala, to zaraz idę na spacer, marsz właściwie, a jeśli pada tak jak dzisiaj, to czas wypełniają mi prace domowe, szykowanie posiłków na resztę dnia dla mnie i małżonka. Porządki, trochę internetu itd.Ale spacer i tak był, zaraz po drugim śniadaniu o 11.00. wypogodziło się, nie wiało, nie padał deszcz więc wzięłam kijki i w drogę. Ledwie wyszłam za bramę, spotkałam sąsiadkę, ona też dołączyła a parę metrów dalej zauważyła nas inna sąsiadka i też zabrała się z nami. Wesoło było, zmęczone i ochlapane błockiem przez mijające nas samochody wróciłyśmy do domów. Pogoda nie może być wymówką do ćwiczeń. Postanowiłam, że jeśli nie będzie można wyjść z domu, przeproszę się z rowerkiem stacjonarnym.
Jutro dzień ważenia, oby mój zapał nie zgasł wraz z wynikiem na wadze.