Nie miałam kiedy zrobić wpisu, więc robię to dzisiaj. Jak pisałam wcześniej w środę miałam pierwszy raz biegać. Wstałam jak zwykle o 5.30 i co widzę za oknem pada. Stwierdziłam trudno, nie zrezygnuję tak łatwo i szybko wskoczyłam w strój do biegania. Na początek zrobiłam 25 minutową rozgrzewkę i ruszyłam w trasę. Właściwy trening zrobiłam w systemie 10 minut szybkiego marszu, 10 minut biegu i znowu 10 minut szybkiego marszu. Do tego doszło jeszcze 5 kilometrów spaceru. Po powrocie obowiązkowo rozciąganie, bo jak uprzedzał mnie brat lepiej, żeby je zrobić porządnie niż później cierpieć. Było naprawdę fajnie do momentu, kiedy jakiś idiota ochlapał mnie wodą od stóp do głów. Całe szczęście, że to było w drodze powrotnej, bo bieganie w mokrych dresach nie byłoby przyjemne. Ogólnie zrobiłam 6,8 km - 5 km spaceru i 1,8 biegu. Dodatkowo po południu zrobiłam 15 km na rowerze załatwiając różne sprawy na mieście. Wieczorem wpadli znajomi i musiałam szybko zrobić coś do jedzenia i wyprodukowałam najprostsze danie jakie przyszło mi do głowy, czyli spaghetti.
Wczoraj jak zwykle rano jazda na rowerze - 20 km stałym szlakiem
czyli ścieżką przy Trasie Toruńskiej, a popołudniu 7,5 km.
Od środy podjęłam wyzwanie z deską. Poprzednia próba nie zakończyła się sukcesem, ale mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Dzisiaj nie planuję żadnej konkretnej aktywności, a jutro kolejna przygoda z bieganiem. Tym razem wybieram się do lasu. Będę miała komfort psychiczny, że nikt nie będzie musiał oglądać tych moich wyczynów.. Może uda mi się rozśmieszyć jakieś leśne zwierzęta. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego i aktywnego wypoczynku w ten weekend.