4 tygodnie oraz 3,7kg już za mną. W tym tygodniu -0,7kg. A byłam pewna, że w tym tygodniu bedzie słabo.. Co za miłe zaskoczenie, że waga nie poszła w górę! Tak bardzo się tego obawiam. Wiem, że to pewnie wkrótce nastąpi, a z moim słomianym zapałem do wszystkiego muszę uważać na każdy impuls, zeby nie zaprzepaścić efektów.
Przyznam szczerze, że w tym tygodniu, szczególnie pod koniec, słabo było z ćwiczeniem. 2 pierwsze dni ćwiczyliśmy twardo, 3 dzień ja ćwiczyłam, a mąż leżał na kanapie, potem wyjechałam z dziećmi na 2 dni do babci. Tam miałam ze sobą twister oraz jeździłam na rowerze stacjonarnym. Jak wróciliśmy, to mąż tyłka z kanapy nie chciał ruszyć.. On jest tak leniwy.. Jak na niego patrzę, to mi też się odechciewa. Chyba czas zacząć uprawiać sporty poza domem, albo zrzucę go dziś z tej kanapy!
Czy zgrzeszyłam w zeszłym tygodniu? Tak, kilka razy. Na przykład raz zjadłam ciastko. Taki jasny kwiatek z galaretką na środku. I wiecie co.. Nie smakowało mi. Poza tym moja mama zrobiła mi zdrowe ciasto z jabłek i mielonych orzechów zamiast mąki i zjadłam 2 kawałki. No i wczoraj miałam gości, więc na obiad były burgery domowej roboty. Uwielbiam je robić i jeść.
Jak widać zdarzają się potknięcia, ale mimo to działam dalej!